faktycznie, ech. Nawrzucałeś tutaj tyle, jeszcze pisząc capsem ośmieszasz się, ale to już twoja sprawa. Tak pewnie jest kiedy "wszyscy" szepczą ci do ucha podpowiedzi.
OK.
Wymieniłeś te podkategorie WS i po co? Ludzie nawet 4 turnieje poszufladkują ileś razy, bo taki jest gatunek ludzki. Co to zmieni, że zawodnicy chcą wygrywać właśnie te turnieje, a nie te z Seulu, czy Brukseli, które wygrała np. Radwańska?
Znaczy jako sportowcy prawdopodobnie chcą wygrywać wszystko, ale to jest to samo co w piłce mistrzostwo kraju, a na rynku międzynarodowym Liga Mistrzów. O Świątek mówi się teraz tyle i nakręca hype, nie dlatego, że wygrała Seul (jak Radwańska), tylko dlatego że wygrała turniej zaliczany do WS. Jako pierwsza polska zawodniczka w historii.
Wspomniany Nadal wyśrubował rekord nie Hamburga, czy Rzymu, ale Paryża. Zaliczanego do WS. Wiem, że ci się to nie skleja, wiem że wyżej cenisz ludzi, którzy zbierają punkty z 2 i 3 miejsc i potem są wyżej
(swoją drogą pokaż mi taką tabelę, gdzie zawodnicy bez WS są niżej niż ci z WS; i nie chodzi mi o aktualny ranking)
niż ktoś kto ma medal, ale i pozycje 5-8, ale zamykanie oczu na to o czym się pisze i o czym się dyskutuje - o turniejach szlemowych - jest właśnie zaślepką.
Która ładnie prowadzi i akurat spina się z maniami. Dlaczego wg mnie manie są złe i różnią się od kibicowania i cieszenie się z sukcesów? Zacytuję pasującą definicję ze słownika języka polskiego
*stan wzmożonej aktywności i nieuzasadnionego optymizmu występujący w niektórych schorzeniach psychicznych
Schorzenie psychiczne pomińmy, bo ani to ładne imputowanie komuś czegoś takie, ani też w porządku, bo choroba to choroba, można ją leczyć i żaden to powód to wytykania palcem.
Natomiast cała reszta jest idealna. Polskie sportowe manie kierują się właśnie stanem wzmożone aktywności, przejawiającej się zawsze po sukcesie, a na tym wzmożeniu objawiają się zachowaniami, które prezentujesz - każda krytyka, nieprzyłączenie się do stada
https://sdsimonson.files.wordpress.com/2017/01/minions10_zpsdd28ca77.gif
skutkuje pójściem na wojnę i inwektywami pokroju "hejtera". Takie wzmożenie przesłania racjonalne myślenie i prowadzi do takich dyskusji jakie toczymy i do reakcji jakie zaprezentowałeś.
Nieuzasadniony optymizm sprowadza najczęściej pierwszy sukces (w dowolnej skali, czy to Seul, czy Paryż) do pewnego ciągu, który na pewnego się wydarzy i po jednym sukcesie jesteśmy potęgą, najlepsi, cudowni. Znowu bez racjonalnego podejścia do sytuacji, bez uczciwego spojrzenia na to co dzieje się z daną dyscypliną sportową w Polsce i z jej poszczególnymi zawodnikami.
Właśnie dlatego polskie manie (Małysza, Kubicy, Gortata, Radwańskiej...) są tak obrzydliwe. Praktycznie w każdym jednostkowym przypadku najpierw jest publiczna i prasowa olewka, jakieś tam notki ew. bo trzeba wstawić
(jak np. medal IO Świątek - kojarzysz fakt? Igrzyska co prawda młodzieży, które nie są chyba nigdzie transmitowane w otwartych kanałach [TVP Sport dawała w 2018 roku jedynie podsumowania o 20:00], ale jednak medal olimpijski tak czy siak - było o tym głośno? Nie, sprawdź sobie największe portale sportowe i gazety, łatwo to zrobić)
a po pierwszym bardziej spektakularnym sukcesie zaczyna się żerowanie na jednostce, jak to niedawno przeczytałem onanizm patriotyczny leczący kompleksy nacji wiecznie znikającej z mapy świata i broń boże żeby ktoś powiedział coś złego, bez względu na faktyczną, aktualną formę.
To są polskie manie, które nie prowadzą do niczego i `Igomania` nie spowoduje teraz, że w Polsce wyrosną orliki dla tenisa, żeby kraj w końcu zrobił coś dla tego sportu. Zgubiłem ten cytat, ale wypowiadał się któryś były polski gracz i po prostu mnie to zszokowało, że hype po tej wygranej przesłonił kolesiowi fakty. Fakty, o których wie że takie są wszędzie na świecie - nie ma kraju ze sportem narodowym tenisem i wspierającą to infrastrukturą. Trzeba inwestować własne środki, szukać sponsorów itd. tymczasem jeden turniej miałby coś zmienić... bo po Małyszu Polacy gremialnie ruszyli na skocznie, po Kubicy na tory (chociażby gokartów), a jak Gortat zawitał do NBA to olano piłkę nożną i zajęto się tą, w którą gra się rękami. Ręce to opadają jak się to czyta.
Mania takiego Roberta Lewandowskiego prowadzi do tego, że po przeciętnym meczu wczoraj wielu komentatorów boi się mu dać niższą ocenę, skrytykować, bo jak to - przecież wielki Robert, nie szargajmy świętości itp. Ale pobudowane orliki, tymbarkowy turniej na Narodowy i cała reszta nie sprawiają, że jeszcze dwóch Lewandowskich biega po boisku, jeden w Realu, drugi w United, a kolejnych trzech już przebiera nogami w ofertach z wielkich klubów.
Polskie manie są szkodliwe dla nas samych, dla polskiego sportu, który nie potrafi przestawić się z amatorskiego romantyzmu na profesjonalną fabrykę. Stąd każdy jeden rodzynek jest fetowany ponad miarę i otaczany chorym kokonem bezpieczeństwa. Oczywiście początki się przemilcza albo potem urastają do rangi mitów typu "patrzcie jakie trudności musiał/a pokonać żeby zdobyć sukces". Kompletne odwrócenie pojęć, zawsze wtedy myślę o trenującej pod mostem Anice Włodarczyk...
Dlatego mój wpis tutaj w ogóle nie był o tenisie, Radwańskiej, czy Świątek. Gdybyś zechciał go przeczytać bez uprzedzeń, ze zrozumieniem, względnie jeśli nie to ktoś mógłby ci go przeczytać - dowiedziałbyś się, że pisałem o upadłej sportowej prasie, nakręcającej właśnie chorobliwe manie. I piszę o tym zawsze ze smutkiem, bo kiedyś kupowałem PS codziennie, każdą inną gazetę zaczynałem od działu sportowego. Im jednak więcej treści poszło do Sieci, tym bardziej jakość, rozsądek i obiektywizm zanikły.
Bo prasa, ta światowa, poza swoimi dołowaniami, jak trzeba to po zachwytach skutkuje krytyką. I to samo dotyczyło Radwańskiej przykładowo. W Polsce zawsze miała gładzenie po głowie, wyrozumiałość, milion wykrętów. Bo skoro zaznaczyła swoją obecność w tenisie, oczywiście z flagą polską, co w ogóle jest zabawne, bo to sport praktycznie indywidualny, godło na paszporcie nie jest ważne, to wiadomo - jest nietykalna.
I już więcej nie chce mi się pisać na ten temat.