Niestety raczej słabe. W założeniu prawdopodobnie to miało być jakieś tzw "czarne kino" (film noir), wyszła trochę nieudolna i mało przekonywująca podróbka SIEDEM Finchera. Dla mnie najbardziej załamujące jest to, że twórcy filmu (przecież to są zawodowcy) wydają się w ogóle nie rozumieć założeń stylistycznych czarnego kina i brną z uporem maniaka w jakąś swoją własną skrzywioną wersję tej stylistyki. Która na domiar złego zupełnie nie działa.
Moim zdaniem główną cechą "noir" są kontrasty. Żeby cień miał sens, musi być światło. Zarówno w sensie stricte wizualnym jak i w metaforycznym. W takim np SIEDEM mamy tę niezwykłą końcową scenę wyjazdu poza miasto, rozgrywającą się na ogromnym pustkowiu rozświetlonym pełnym słońcem. Każdy, kto widział ten film w kinie, pamięta bycie oślepionym po spędzeniu poprzednich dwóch godzin na patrzeniu w ciemny i mokry świat. W "Chinatown" są sceny wyjazdu Jake`a w słoneczną, "wiejską" Kalifornię.
W Batmanie nic takiego nie ma. Tylko ciemność, ciemność, ciemność i deszcz. W pewnych momentach zaczyna to być już po prostu karykaturalnie śmieszne. Dlaczego w tym Batmanowym świecie jest tak ciemno w szpitalach, mieszkaniach, na posterunkach policji? Brak kontrastu wizualnego odbiera filmowi siłę wyrazu.
Podobnie rzecz się ma z kontrastem emocjonalnym. Wszyscy w "The Batman" są zdołowani i skrzywdzeni. Szansą na odrobinę światła było sparowanie Nietoperza z Kocicą. O dziwo jest między tymi postaciami jakaś chemia, ale zbyt mało czasu spędzają razem. Albo być może Kocica potrzebowała więcej czasu ekranowego dla siebie samej, jej wątek powinien być bogatszy oraz być przeciwnością wątka Nietoperza. Dwie historie mogły przeplatać się i uzupełniać przez cały film. W tej wersji Batmana zarówno on sam jak i Catwoman są więźniami jakiegoś ponurego fatalizmu. Żeby stylistyka noir miała sens, zgodnie z regułą kontrastu Kotka powinna być panią własnego losu, być postacią bardziej "jasną" (w końcu w powszechnym i symbolicznym rozumieniu koty są stworzeniami wesołymi i niezależnymi). Taka Catwoman byłaby światłem w mrocznym świecie "Toperza".
Jeżeli chodzi o warstwę fabularną, to przepraszam, ale tego wszystkiego jest po prostu ZA DUŻO i w konsekwencji nic nie ma odpowiedniej siły uderzenia. Mamy wątek wszechmocnego układu korumpującego i kontrolującego wszystko (Chinatown), szaleńca prowadzącego swoją własną krucjatę w celu ukazania prawdy o świecie i ludzkiej naturze (Siedem), sprawiedliwości rasowej i społecznej (czarna pani burmistrz i wypowiedzi Kocicy o białych bogaczach, sierota Riddler), wątek patologicznej relacji rodzic - porzucone dziecko, wątek odkrywania bolesnej prawdy o swojej własnej rodzinie, wątek grupy ekstremistów z internetu i ich destruktywny zamach terrorystyczny. Konsekwencja jest taka, że filmowi brakuje skupienia i ja osobiście nie jestem w stanie powiedzieć, co stanowiło ideę centralną. Wszystko niestety miesza się w breję bez wyrazu. Kiedy przypominam sobie Batmana z 1989, tęsknię za tymi beztroskimi czasami prościutkich, skupionych historyjek.
I tak to jest jakiś cud, że film jest w ogóle oglądalny. Ale naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak bardzo wymęczyłem się w kinie. W pewnym momencie popatrzyłem na zegarek, i kiedy zdałem sobie sprawę, że minęła dopiero POŁOWA (z niemal 3 godzin!), to z moich ust popłynęło bezgłośne (mam nadzieję) "O k....". Całe szczęście, że byłem w kinie z fajną ekipą, bo gdybym był sam to chyba bym zapadł na jakąś depresję
Film oczywiście nie ma samych wad. Na pewno dużym plusem jest obsada, która bardzo dobrze odnajduje się w tym mrocznym świecie i naprawdę daje z siebie wszystko, sprawiając że całość jest dość realistyczna i wiarygodna. Samochód Batmana robi wrażenie.
Podsumowując, mamy tutaj ambitny film który zyskał by bardzo dużo na wycięciu 3/4 wątków, wzmocnieniu roli Kocicy, skróceniu o godzinę, większej intensywności i skupieniu, większemu zdecydowaniu "co chcemy powiedzieć najbardziej".
Moja finalna ocena w oldskulowej skali to 3, no może w porywach +3. Końcowe spostrzeżenie: na film udały się wielkie tłumy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem tak wypchaną salę