Temat "TOP fazy pierwszej" uzmysłowił mi jak wiele osób w polskim fandomie ma zupełnie wywalone na książki i komiksy powstające od kilku lat. Wystarczy kilka odpowiedzi z tamtego tematu i widać zasadę:
"nie czytam NK, bo to paść bez znaczenia"
"Najlepszy komiks: oezu"
"jedyne co mi zapadło w pamięć, to cytat na okładce tej książki o Solo ("Ostatni strzał"?), przekonał mnie że szkoda czasu - więc żadna"
No i o ile jeszcze kwestię komiksów potrafię w pełni zrozumieć, bo sam przez długi czas olewałem komiksy z samego faktu, że to komiksy, czyli coś nie dla mnie. Poza tym rzeczywiście spora część komiksów NK jest dosyć pomijalna. Natomiast książki to takie coś co pewnie wielu z Was czyta i ciekawi mnie bardzo jakie są powody tego, że uznajecie nowokanoniczne książki za badziew.
Czy wynika to z tego, że w 2015 Nowy Kanon zaczął lekkim falstartem wypuszczając parę książek bez znaczenia bądź po prostu słabych, o miernej jakości pisarskiej? Czy może wynika to też z tego, że Uroboros ma wywalone i jest opóźniony względem świata o jakieś milion książek? Czy może dotyczy to w ogóle książek SW jako takich - niezależnie czy to Legendy czy Kanon? Albo po prostu się to nie kalkuluje - nie ma sensu czytać książek, które z zasady muszą być trochę asekuracyjne względem filmów?
Pytam serio, bez jakiegoś hejtu czy próby nawracania, bo dla mnie książki to content starwarsowy, który cenię conajmniej na tym samym poziomie co filmy i seriale. Ciekawe jest też to, że większość książek, które cenię bardzo wysoko to książki, które nie zostały wydane przez Uroboros (Alphabet Squadron, Dooku: Jedi Lost, Resistance Reborn, Master & Apprentice). Z Uroborosowego contentu to głównie Gray - Utracone Gwiazdy, Więzy Krwi i niedawno wydany Thrawn. Już nie mówiąc o komiksach, bo serie z ostatnich ~2 lat zjadają większość serii wydanych przez Egmont na śniadanie.