Dlaczego tutaj, a nie w Towarzyskich? Bo chodzi mi głównie o "efekt" filmowy.
Dla niezorientowanych
https://en.wikipedia.org/wiki/Harvey_Weinstein
https://en.wikipedia.org/wiki/Weinstein_effect
A o tej sprawie chciałem napisać już dawno, ale jakoś tak znosiło z wiatrem, aż wczoraj usłyszałem o Morganie Freemanie i trochę już chyba tego za dużo...
Zacznę od pewnej deklaracji, ponieważ to taki temat, przy którym trzeba to robić żeby uwypuklić z jakiego punktu siedzenia wygłasza się taką-a-nie-inną opinię.
Uważam seks i całą sferę cielesno-seksualno-erotyczną za coś pięknego, jeśli nie najpiękniejszego w naszym smutnym raczej życiu. Wszelkie przejawy przemocy, nietolerancji itp. napawają mnie wstrętem, a już w temacie gwałtów od dawna uważam, że powinna być stosowana kara śmierci, skoro nie możemy odpłacić w stylu Starego Testamentu.
Tak sobie uważam, chociaż jednocześnie nie oszukuję sam siebie i nie zamykam oczu na to jak świat naprawdę wygląda: gdzie cielesność i seksualność są towarem (chociaż wspominane wielokrotnie na B `szczucie cycem`) i to nie tylko chętnie "kupowanym", ale i często, bez skrępowania, sprzedawanym. A już w Hollywood...
Zacznę jednak od tego, że akcja #MeeToo (chociaż sprawa Weinsteina była pierwsza, ale nie o kolejność tu idzie) wydawała mi się słuszną, ale również wydawało mi się, że powinna pociągnąć za sobą jakieś wymierne, głównie prawne (chociaż społeczne może przede wszystkim na przyszłość), efekty tj. nie tylko ujawnienie, że było się ofiarą różnych złych rzeczy, ale też wskazaniem, a może przede wszystkim ukaraniem winnych. Winnych, którzy wcześniej, z racji swojej pozycji itd. uniknęli tego.
Okazuje się jednak, że piękna, chyba poniekąd, idea jak zawsze przegrywa z rzeczywistością. Otóż Weinstein został medialnie, jednostronnie zniszczony (nie bronię go, nie przekreślam jego ewentualnych win, piszę o faktach), jego firma prawie że zbankrutowała, zostając przejęta trochę przez "Ligę Kobiet"
http://fashionbiznes.pl/weinstein-firma/
(przepraszam za nawiązania do `Seksmisji`, ale tak mi się to widzi, zresztą na B też była niejako o tym mowa w temacie Kathleen Kennedy i jej wojującego feminizmu)
ALE
jednocześnie prawno-karne zarzuty dostał dopiero na dniach, czeka go proces i... czy nadal uważamy go/powinniśmy uważać za niewinnego? Zgodnie z zasadą domniemania niewinności i wyroków sądowych?
Podobna sytuacja spotkała Kevina Spacey, wycięto nakręcone już z nim sceny z jedno z filmów, HoC jest w zawieszeniu, a Screen Actors Guild (w końcu związek zawodowy aktorów, istniejący by chronić ich i pomagać) wypięła się na niego. Tym "zabawniej" to wygląda, biorąc pod uwagę, że KS nie ma żadnych zarzutów, ani sprawy w sądzie.
I w końcu Morgan Freeman wczoraj chyba... dokładnie taka sama sytuacja, słowo przeciwko słowu, gdzie wiele osób broni go, osób będących z nim na planie, ale SAG ma czelność zakomunikować, że zastanawia się nad odebranie mu nagrody za całokształt twórczości (co ma w ogóle wspólnego jedno z drugim?), dodając na końcu łaskawie, że owszem, aktorowi przysługuje prawo do obrony. Chociaż o domniemaniu nie wspomnieli, przynajmniej z komunikatów, które ja widziałem.
Serio? Tak ma to wyglądać? Polowanie na czarowników? Zemsta płciowa po latach? Polecam w ogóle przeczytać
http://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,23017420,pani-opisuje-pana-w-czasach-metoo-czyli-zawrotna-kariera.html
trochę w innym kącie tej tematyki, ale jest tam cytat (kobiecy, bo to niestety ważne kto mówi), który idealnie oddaje to co myślę, cytat z Caitlin Flanagan z "The Atlantic", z artykułu "Upokorzenie Aziza Ansariego"
(...) możliwość zniszczenia kariery Ansariego jest dziś karą za każde niewłaściwe męskie zachowanie seksualne, od groteskowego po rozczarowujące.
Ja nie mam tu na myśli (chociaż takie rzeczy też się przecież dzieją) kobiecego ciosu poniżej pasa, przez oskarżenie faceta o coś czego nie zrobił, a będzie wobec tych oskarżeń bez szans, z racji presji społeczno-medialnej.
Raczej chodzi mi o to, że wierząc tym wszystkim kobietom, że spotkało je to co spotkało i nie była to obopólna nadinterpretacja - dlaczego nie skreślimy człowieka dopiero po udowodnieniu mu takich czynów?
Wracając do Hollywood, do takiego Hollywood jakim ono jest od dawna, jeśli nie od samego początku, do mojej "ulubionej" sceny z 1977 roku, kiedy to na kolejnej z serii kapitalnych imprezek u Jacka Nicholsona niejaki Roman Polański uprawiał seks/zgwałcił 13-letnią Samanthę Geimer, a potem było to co było, łącznie z przemycaniem mu Oscara przez Hana Solo.
Powtórzę jeszcze raz - ja wierzę tym kobietom, że były poddane czynnościom, które nie sprawiały im przyjemności. Ale też, mówmy uczciwie, wiedziały gdzie się znajdują, jakie jest to środowisko i jak reaguje. Dlaczego nie informowały o takich zajściach od razu? Dlaczego nie zgłaszały się na policję? Nawet jeśli istniała by zmowa milczenia i nieme przyzwolenie (zresztą taki imprez z analnymi nieletnimi jest w Hollywood cała masa, nawet dzisiaj, teraz, jak czytacie to co napisałem)? Zresztą Sharon Stone ujęła to najlepiej
https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/sharon-stone-o-molestowaniu-w-hollywood-widzialam-juz-wszystko/7hqmc72
chociaż niektórzy nie bardzo zrozumieli co miała na myśli...
Rozumiem, że w przypadku gwałtu następuje straszna trauma, kobiety potrafią obwiniać siebie itd. - jasne. Ale jednak po latach, a czasami dziesięcioleciach, takich ruch wygląda... mało przekonująco. Owszem, jest pewnie jakimś oczyszczeniem psychicznym, ale czy mimo to, nadal, nie powinniśmy być uczciwi do końca?
Tak ja napisałem na początku - Weinstein, jeśli zostanie winny, wszystko się potwierdzi, to dla mnie mógłby dostać nawet krzesło (chociaż w NJ był to zastrzyk, poza tym nie stosuje się już tam kś)
ALE
dopiero po prawomocnym wyroku.
Dlatego to wszystko, ta słuszna idea, zaczyna się trochę mocno wypaczać, iść w kierunku pomówień, jakiejś nuklearnej broni w kontekście walki płci, a jeszcze do tego maska Hollywood, miejsca różniącego się od sąsiedzkiej Porno Doliny tylko tym, że więcej rzeczy jest heh zakrytych przed wiadomością publiczną...
A jakie jest wasze zdanie? Czy sytuacja kobiet (gdzie nie mówimy o rzadszych, ale jednak, przypadkach molestowania mężczyzn) poprawi się? Czy wpłynie to w jakiś sposób na kino? Na przekaz filmów?
Liczę na rozsądną wymianę myśli w tym temacie