Ależ ja Dooku BARDZO lubię. BARDZO mi się ta postać podoba. Tyle, że wg mnie naprawdę był niewykorzystany.
Kiedyś napisałem tu takiego oburzonego posta jak to Dooku jest postacią znikąd, nic nie wiadomo o jego przeszłości i motywacjach. Teraz muszę to odszczekać. Tajemnica często przydaje smaku bohaterom. I ta niejasna przeszłość Dooku i niezbyt zrozumiałe motywacje działają mocno na jego korzyść, jako starwarsowej postaci.
Jesli chodzi o Dooku, większość z tego co o nim wiemy, jest tylko niewyraźnie zasugerowana. Były rycerz Jedi, polityczny renegat, konfederacki spiskowiec no i nawet jakiś współpracownik Sidiousa. Nie do końca wiadomo, po której stronie jest. To, co mówi Obi-Wanowi sugeruje, że prowadzi jakąś subtelną grę na dwie strony. Być może podjął gigantyczne ryzyko, żeby wywabić Sitha z ukrycia! Być może podejrzewa kogoś wysoko postawionego w radzie o skryte sprzyjanie sithowi! W filmie jest bardzo delikatnie zasugerowany jakiś związek pomiędzy Mace Windu a Dooku. Czy oni obaj coś wiedzą? Czy Mace w tajemnicy spiskuje z Dooku i wystawił mu swoich kolegów? Czy razem chcą dopaść tajemniczego lorda sith?
Ta cała niesamowita otoczka bardzo pasuje do tajemniczego i detektywistycznego nastroju AOTC (w moim odczuciu najlepszego z Prequeli, bez konkurencji). Dooku jest enigmą, która powinna odegrać jakąś rolę w ostatniej części, być może jest elementem większej układanki, której istnienie jest zasugerowane w AOTC. Film sugeruje istnienie jakiejś głębszej tajemnicy, jakiegoś skomplikowanego spisku puszczonego w ruch lata wcześniej, który w momencie odkrycia jest już w finalnej wersji realizacji.
Dooku jako postać miał wszystko. Świetnego aktora, wygląd, styl, fajne teksty, facet niósł ze sobą wrażenie "ja wiem coś więcej", ale również był realnym zagrożeniem dla bohaterów.
ROTS niestety to wszystko kasuje. Dooku jest w tym filmie nieistniejący - nie jest dla bohaterów żadnym zagrożeniem, nie udziela żadnych wyjaśnień, nie wykonuje dosłownie żadnej akcji popychającej narrację do przodu. Po prostu wychodzi, mówi kilka nic nie znaczących kwestii (Skywalker się boi. Boi się! Nic bardziej absurdalnego nie dało się wymyśleć. Anakin wygląda na żądnego krwi, nieustraszonego terminatora. Ta kwestia Dooku jest tak głupia, że aż obraźliwa dla Anakina. Nic, ABSOLUTNIE NIC w zachowaniu ani postępkach Anakina nie świadczy o strachu. Chodzi prawdopodobnie o żonę, ale to jeszcze bardziej miesza. O rany ale dygresja!) i ginie. Dla mnie był to wielki zawód. Nie chciałem, żeby Dooku zginął w taki okrutny i bezsensowny sposób. Mimo tego, że niby był "Szwarccharakterem" (czego do końca nie było wiadomo bazując na AOTC, a ROTS nie dał mu czasu na zdecydowane opowiedzenie się po którejś ze stron).
ROTS niestety poza Dooku kasuje też inne ciekawe kwestie, jak Syfo-Dias, długoletni spisek, jacyś ukryci sprzymierzeńcy Sitha. Nie, to zawsze był tylko jeden facet. No szkoda.
Wiem, że wobec mojego zarzutu szybkiego skasowania Dooku można podać przykład podobnego postępku twórców Sequeli, czyli szybkie skasowanie Snoke`a. Pozornie sytacja podobna, a jednak zupełnie inna. Snoke w przeciwieństwie do Dooku nie był niczyim ulubieńcem. Gdy zginął jak frajer, publika wydała westchnienie otuchy a nie jęk zawodu jak w wypadku Dooku. Dooku po prostu był cool i miał do spełnienia jakąś rolę. Snoke był tylko wrednym antypatycznym tyranem i jego zgon oczyścił powietrze z piardów starego dziada. Dooku był realnym kluczem do realnej zagadki, pierwszoplanową postacią w złożonej intrydze, gdzie gra szła o duszę Anakina Skywalkera. Takie usunięcie go ze sceny woła o pomstę do nieba. W Sequelach nie toczy się żadna gra, wielki konflikt jest tylko tłem dla osobistych dramatów bohaterów pierwszoplanowych. Snoke jest tylko rekwizytem, atrapą postaci. Dlatego, moim zdaniem można go było usunąć bezkarnie, a Dooku NIE.
Żeby była jasność, ja Prequele bardzo szanuję za ogromną liczbę odjechanych, niesamowitych pomysłów. Niestety, pomysły to nie wszystko. Kreatywność jest przewartościowana. Sequele nie są w 1/10 tak kreatywne, ale w filmach typu starwarsy liczy się design, wykonanie, flow. Sequele przemiawiają do widza, odwołując się do jego osobistych przeżyć i doświadczeń. Dlatego ogląda je się nieporównanie lepiej, niż Prequele.
Prequele mają wspaniałą koncepcję, wykonanie leży na wielu frontach. Niestety.