Wybacz, ale stawianie oceny filmu na równi z sięgającą czasów rzymskich zasadą prawnoprocesową, która przetrwała do naszych czasów i pewnie utrzyma się po naszej śmierci, jest niedorzeczne. Ocena filmu na podstawie jakichś kryteriów to może być porównana, jak już się bawimy w prawo, do przesłanek formalnych, a nie materialnych. Ale najlepiej nie dokonywać takiego porównania.
Przede wszystkim nie ma jakiejś obowiązującej zasady, jakoby istniało domniemanie idealności filmu, które może być obalone przez jakąś recenzję. Jeśli by tak było, to jakieś produkcje klasy F mogłyby być uznane za obiektywne arcydzieła, bo nikt ich nie krytykował. To, że widziało je bardzo mało osób, to już wymyka się z treści tej zasady.
Jeśli chodzi o "błędy techniczne", to już wcześniej zarysowałem co przez nie rozumiem. W skrócie, w miarę obiektywne (bo zawsze będzie jakaś nutka subiektywizmu, nawet jeśli będzie bardzo mała) przedstawienie elementów, które są niezgodne z utartymi zasadami i nie wynika to, w przypadku filmu, z zastosowania innowacyjnej konwencji, ale np. z powodu niedbalstwa, ale też z powodu nieumiejętnego wpisania jakiejś sceny w całość produkcji.
Subiektywne odczucia odnośnie dynamiki każdy ma inne, racja. Jednak motyw pościgu w kinematografii jest o wiele starszy niż Gwiezdne Wojny i wykształcił pewne zasady. Można się z nimi nie zgadzać, można się zgadzać, ale one po prostu istnieją. Wykształcił je sam przemysł filmowy, co dobrze widać na przykładzie filmów miłosnych jeśli chodzi o reżyserię, grę kamerą itd. Odejście od nich nie jest błędem technicznym, pod warunkiem, że nie będzie wyraźnie odstawało od reszty i nie będzie efektem niedbalstwa.
Budżet czy wielkość marki nie ma nic do gadania w sprawie błędów technicznych. Prequele nie są poprawne technicznie, a są przecież drugą trylogią niesamowicie popularnej marki. Wydawałoby się, że coś pokroju AotC nie miało prawa powstać, ale jednak. Wpadki są możliwe przy wielkich produkcjach, a nawet powiedziałbym, że zwłaszcza w nich (najczęściej dopięcie wszystkiego na ostatni guzik zaciemnia widok i popełnia się jakiś błąd, np. w choreografii).
Prequele nie uważam za kiepskie filmy. RotS, jeśli stosować powyższe kryteria, nie jest wcale niedokończony. Prędzej można to napisać o AotC, niejako dodając kolejny błąd techniczny do "kolekcji".
Niemniej uznajmy, że po prostu różnie rozumiemy pojęcie "błąd techniczny", i tam gdzie jeden widzi coś, to drugi nie widzi nic, i na odwrót. Bo żaden z nas drugiego nie przekona.