-OK, skoro chcesz takiego poziomu precyzji, to istotnie: nie napisałeś że to pozycja naukowa. I nawet zgodzę się że nie ma wartości naukowej, tak jak wartości naukowej nie ma nasza dyskusja ani nie miałby artykuł w gazecie. Jest to notka pokrótce wyjaśniająca zamieszanie pojęciowe (na tle tekstu Molla o pojęciu komunizmu) w zakresie ruchów i doktryn lewicowych oraz potocznych określeń na nie.
Ja niczego nie chcę, tylko stwierdzam fakt. Nie nazwałem niczego pozycją naukową, a odniosłem się do wartości naukowej zaprezentowanego dzieła.
Mniej więcej tak jak konkwista i inkwizycja nie równają się chrześcijaństwu, ale w pewnej części zawierają się w nim.
Przy inkwizycji można się sprzeczać, ale przykład konkwisty jest zasadny. Nie jest to chrześcijaństwo całkowicie, czerpie jednak z interpretacji religijnych dokonanych przez Kościół rzymski, który ją inspirował, sankcjonował i chętnie wykorzystywał dla własnych korzyści. Nie bez przyczyny traktat z Tordesillas podlegał arbitrażowi papieskiemu i został przezeń skonstruowany, nie bez przyczyny zdobycze Nowego Świata były chętnie przeznaczane na wspieranie papiestwa i duchowieństwa. Wyrzynanie ludności tubylczej to odprysk doktryn Kościoła łacińskiego, które czerpały, acz w mniejszym stopniu niż leninizm z marksizmu, niestety z raczej pokojowej doktryny chrześcijańskiej.
o eugenice i ludobójstwie
Cytat nie jest wyrwany z kontekstu, nie przesadzajmy. Jak dobrze pamiętam są to słowa samego Marksa. Oczywiście, polemika z Bauerem miała miejsce, tak samo jak cytowanie jego tez, aby przedstawić swoje argumenty przez Marksa. Nie zmienia to jednak faktu, że Marks takich słów użył i to z tego co pamiętam nie jako cytat, nie jako interpretacja słów Bauera z konkretnej publikacji, ale jako wyrażenie swoich własnych poglądów.
Tekst oczywiście czytałem, tak samo jak jego poważne analizy, za które w żadnym wypadku nie uznaję "omówień na jakimś portaliku". Akurat ten fragment spod Twoich palców na klawiaturze zdaje się być co najmniej kuriozalny, bo to Ty zacząłeś od przedstawiania jakichś lichych omówień, tudzież notek na blogu, jako argumentów.
Sprawdzać, czy używam słów "nawoływanie do ludobójstwa" poprawnie nie muszę. Wychodzi tutaj Twoja kąśliwa, jak zdążyłem zauważyć, natura w sposobie pisania, podobna do prowokatorstwa. Rzucasz ogólne hasło i co, mam się odnieść i teraz wypisać kolejno: ludobójstwa w historii ludzkości; aspekty moralne ludobójstwa; ludobójstwo jako zbrodnia sankcjonowana przez prawo; ludobójstwo w świetle definicji tworzonych przez naukę politologii? Spokojnie, wiem co znaczy to słowo, wiem co to jest "nawoływanie do czegoś", znam różne definicje (legalne czy naukowe) ludobójstwa oraz wiem, co może być ludobójstwem nazwane na podstawie dzisiejszego stanu prawnego, acz bez mocy wstecznej (np. ludobójstwo kongijskie dokonane przez Belgów).
I przypomnę raz jeszcze: wiązanie elementu szkodliwego jako "złego", mającego być usuniętym, z konkretną rasą, narodem, grupą etniczną czy religijną, zawsze implikuje eksterminację określonych grup ludności, szczególnie jeśli - jak chociażby Marks - przyjmuje się do pewnych grup warunek tertium non datur
odnośnie możliwych (czy raczej niemożliwych) alternatyw. Skoro nie lubisz słowa "ludobójstwo" przy Marksie, no to pobawmy się w gierki słowne)
[o Żydach]
Czyli bronisz antysemityzmu i nazywania "żydostwem" cech, które miały miejsce od kilkuset lat wśród nie tylko ludności żydowskiej? Szczególnie mrocznie wygląda to dzisiaj, kiedy wypada Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Nie, nie wiążę marksizmu z hitleryzmem, tylko, że "zdobycze" radykalnych antropologów posłużyły Hitlerowi do stworzenia swojego chorego systemu, który doprowadził do zagłady chociażby miliony Żydów. Podobnie jak tezy Marksa w sprawach ludobójczych zostały przejęte przez Lenina, mimo że Lenin odrzucił wiele z "klasycznych", nazwijmy je, tez Marksa (ale powtórzmy to raz jeszcze: nie wszystkie i nie łamiące "rdzenia" marksizmu, choć zaprzeczających często, acz nie absolutnie, jego idealistycznemu "duchowi"; coś jak "świat aryjski" jako idea, a brutalne zabójstwa i mogiły w obozach koncentracyjnych jako jej wykonanie). Ale zostawmy już to, bo wiem, że i tak zaprzeczysz, a ja odpowiem (z podaniem źródeł), że to fakty. Nie ma sensu po raz któryś tego ciągnąć.
Podałeś cały cytat, dobrze, ale on tylko potwierdza to co napisałem wcześniej o antysemityzmie Marksa. Powiązał określone, negatywne dla siebie cechy, z konkretnym narodem, nazywając go zresztą w sposób wysoce pogardliwy. Po dłuższym wywodzie jasno wynika łączenie przez Marksa pewnych cech z narodem czy rasą przywodzi na myśl liczne przykłady z historii, w których bagatelizowanie takich poglądów prowadziło niejednokrotnie do tragedii. Sami niezależni (czyli nienastawieni anty- czy proMarks) badacze biografii czy dzieł Marksa uznają jego poglądy za antysemicki, wykraczające w swym radykalizmie poza ramy tego, co w XIX w. uchodziło za "normę" w sprawach antysemityzmu.
O "W kwestii żydowskiej" odniosłem się wcześniej.
[o rasach]
No popatrz, a trzy lata później. na łamach gazety "The People`s Paper", powtórzył w przemówieniu dokładnie te same tezy, które interpretujesz w dość lekki sposób odnośnie rasizmu. Apartheid też opierał się na podobnych podstawach ideologicznych, chociaż (wiadomo) różniących się. Powiesz, że to moje słowa i moja interpretacja. Być może, ale znajduje ona potwierdzenie w badaniach osób znacznie lepiej orientujących się w temacie marksizmzu i innych ruchów lewicowych. Odnośnie poglądów na temat antysemickich i rasistowskich aspektów marksizmu, związanych z ludobójstwem, odsyłam do prac: Francoise Thom (historyczka; badała m.in. kwestie etyczne systemów totalitarnych wiążąc je ze źródłami tychże, do których - jeśli chodzi o porewolucyjną Rosję - zaliczyła marksizm); Pierre Rigolout (historyk; badał m.in. antropologiczne podstawy marksizmu, dążącego do nowej formy człowieka właściwego dla porewolucyjnego systemu); George`a Watsona (historyk literatury; dowiódł o obecności masowych mordów na tle rasowym w dziełach Marksa i Engelsa).
Zanim ktoś poda przykład Josefa Schusslburnera (książka "Czerwony, brunatny i zielony socjalizm"), to powiem, że kiepski przykład. Jak ktoś nie zna, to polecam, ale tylko żeby zobaczyć rzeczywiście skrajne, często nieprawdziwe (bo oparte na wyłącznie domysłach i własnych poglądach autora), podejście do wiązania marksizmu z takim stalinizmem czy nazizmem. Może moje stanowisko niektórym się nie podoba albo się z nim nie zgadzają, ale tezy przedstawione przeze mnie to nic w porównaniu do licznych przesad z powyższej pozycji.
Tak samo zresztą jak dzieł Wiktora Suworowa, z których wiele skupia się np. na stalinizmie i ZSRR. Już nie marksizmie czy związkom leninizmu Rosji bolszewickiej z poglądami Marksa, ale poglądami stalinowskimi i ZSRR. Dlatego podałem badaczy, którzy zajmowali się stricte związkami marksizmu z ludobójstwem.
Zatem, podałem nie tylko bezpośrednio poglądy Marksa i Engelsa ujmowane całościowo (gdyby tak nie było, to bym - wzorem niektórych antykomunistów - wziął byle jaki cytat i wypisywał teorie spiskowe o rzekomym rozumieniu rewolucji przez Marksa jako o zbrojnym powstaniu samym w sobie), ale też podparłem je naukowymi pozycjami badającymi tematykę czy interpretujących, acz z historycznego punktu widzenia, literaturę marksistowską.
Co się tyczy artykułu Krzysztofa Jaskułowskiego to jakiś czas temu (w sensie kilka lat temu ;D ) go czytałem. Ciekawa lektura (rzeczywiście, nie o krowach ) przedstawiająca koncepcję rasy u Marksa, która różni się od najpopularniejszej definicji rasy sprzed czasów Marksa czy tej, którą stosujemy w mowie potocznej obecnie. Z tym, że artykuł w swoim zrębie nie przeczy temu, co napisałem. Różnimy się w kwestii tego, czy Marks wypracował jakąś sztywną koncepcję narodu, czy nie. Jak pamiętam i jak sprawdziłem na szybko celem przypomnienia, autor twierdził, że nie i podał argumenty na poparcie swoich tez. Ja twierdzę, że tak, też podałem na to argumenty.
Mając fakty, moje stanowisko od tego zaprezentowanego przez K. Jaskułowskiego różni element ocenny (w skrócie: uznanie, ocena faktów pod kątem ich zgodności z zaprezentowanym poglądem odautorskim). Kto ma rację? Mamy ją obaj i nikt, bo to, czyje argumenty trafią do jakiego czytelnika, to już zależy od czytelnika.
Zgadzam się, odnosząc się do poprzednich słów, że "czarnuchowość" czy "meksykańskość" to były albo złośliwe uwagi na temat przeciwników ideologicznych Marksa, albo/oraz wskazanie na łączenie się pewnych stereotypowych cech z ogólną sytuacją społeczno-ekonomiczno-polityczną. Stąd Meksykanin byłby synonimem leniwego pastucha, więc rasa meksykańska tym samym byłaby biernym, niedorozwiniętym i chorym elementem społeczeństwa.
Nie zmienia to jednak tego, że samo powiązanie tak czy inaczej ras (...) z pewnymi zjawiskami jest szkodliwe, może być i chętnie jest wykorzystywane przez co bardziej radykalnych zwolenników, a Marks nie krył się, że za intelektualnym, specyficznym dla marksizmu, znaczeniu ras, widział je także w kontekście czysto biologicznym. Stąd uwagi o Żydach czy murzynach w pismach Marksa nie zawsze sugerowały porównanie z określonym zjawiskiem pozarasowym, a czasem wychodziło poza te ramy, sprowadzając się do zwykłego rasizmu. Najwięcej był on widoczny w stosunku do Żydów, dlatego wyróżniłem ich w swoich wywodach. Bo taka "murzyńskość" czy "meksykańskość", jak już wspomniałem, dotyczyła rasy, ale w ujęciu marksistowskim, nie biologicznym czy agresywnym. To samo można przyrównać do tych Szkotów czy Basków, ale tutaj jest widoczna pewna różnica: w sposób większy niż murzyni czy Meksykani zostali wyróżnieni jako wrogi element, chociaż wciąż mniej niż Żydzi. Dlatego nie uznaję podejścia do nich jako czysto rasowo-marksistowskiego, ale biologicznego, jednak wciąż nie na tyle rozwiniętego jak przy podejściu Marksa do Żydów.
- - - - - - -
W każdym razie, pomijając pseudoheheszkowe śmieszki o znamionach prowokatorskich, przynajmniej odniosłeś się w poważny sposób do moich postów, za co należą się szczere podziękowania. Niemniej uszczypliwości czy robienie z rozmówcy idioty to coś, co skutecznie zniechęca do dyskusji z Tobą, ale przynajmniej tyle dobrze, że każdy teraz może sobie wyrobić własne zdanie o Marksie na podstawie tego, co obaj napisaliśmy.
Na podstawie obu postów każdy już sobie zdecyduje, czy Marks był taki, czy nie inny. Proponuję zakończyć ten offtop, bo jak patrzę to zdublował on objętościowo cały wątek, a chyba obaj się zgodzimy, że marksizm ma mimo wszystko mało wspólnego z "toksycznym typem faceta w Gwiezdnych Wojnach".
Zanim napiszesz, że "zwiewam od dyskusji kiedy pojawiają się w niej argumenty merytoryczne [bo moje zapewne nie są, czyż nie?]", to odpowiedź brzmi: nie. Każdy napisał co miał napisać. Może niech inni kontynuują temat, a przede wszystkim niech dyskutują o głównym temacie z wątku, który - mam wrażenie - jest teraz spektaklem dwóch aktorów: użytkowników Dartha Starkillera i bartoszcze, którzy swoim offtopem przygnietli cel, dla którego powstał ten temat.
No i dochodzą do tego moje osobiste cechy (względne lenistwo): nie chce już mi się ciągnąć tego wątku, bo z doświadczenia pozaforumowego wiem, że nawet po 4 godzinach werbalnej dyskusji można i tak ledwo wyściubić nos poza to, od czego się ta dyskusja zaczęła.
Nie wiem jak Ty, ale moim celem nie jest przekonanie kogokolwiek do swoich racji. Bardziej o przedstawienie faktów, na podstawie których każdy może sobie wyrobić opinię, a które to fakty opatrzyłem własnym komentarzem, niemającym jakiegoś wiążącego charakteru.