Akurat rewolucja seksualna czy ruch hippisowski w USA doprowadził raczej do degeneracji społecznej, niż do przełamywania tematów uznawanych jako wstydliwych. Dały efekt jak niektóre mocne leki - jedno wyleczą, drugie zepsują i błędne koło się zamyka. Zresztą, jest wysoce wyolbrzymiające porównywanie różnych typów "rozluźnienia", mieszając w jednym zdaniu zmiany w postrzeganiu seksualności, zmiany w trendach filmowych czy regionalne (z punktu widzenia naszej planty) ruchy społeczne będące odpowiedzią na konkretne zdarzenia.
Hefner oraz "Playboy" nie lansowały kobiety jako ładnego dodatku do samca, tego "macho". Akty w "Playboyu" przedstawiały i przedstawiają kobiece ciało w sposób artystyczny, a nagość w sposób łagodny, delikatny. Tym właśnie "Playboy" wyróżniał się i nadal się wyróżnia od pewnych świerszczykowatych pisemek, które prezentują wulgarną pornografię z kobietami w roli głównej.
Wiadomo, że sytuacja mogła się zmienić po latach z uwagi na olbrzymią popularność, jaką zdobył "Playboy", tak bardzo krzywdzące jest zniekształcanie całej działalności Hefnera oraz "Playboya" tylko dlatego, że w późniejszych (bardzo późniejszych) latach Hefner zaczął, powiedzmy, "bardziej korzystać" z życia, a jakość "Playboya" być może spadła (nie jestem jakimś wielkim czytelnikiem i kolekcjonerem tego magazynu, więc nie wypowiem się w temacie jako ekspert; niemniej piszę to, co wiem, bądź to z relacji dotyczących lat ubiegłych o numerach w USA, bądź z patrzenia chociażby na polską wersję "Playboya").
Na dodatek tak jak powiedział Lord Bart, owe "króliczki" to wielokrotnie były mądre dziewczyny, kształcące się bądź już wykształcone. Natura sprawiła, że miały piękne ciała i urokliwe oczy, dlaczego więc nie mogły tego pokazać światu? Mężczyźni jakoś nie byli i nie są krytykowani za takie podejście do swojego ciała, ani do tego, jak ich ciała traktują widzowie np. aktów męskich czy prawie nagich zdjęć facetów. Czemu kobiety mają być traktowane gorzej? Wracając do "króliczków", to oprócz mniejszości, które mieszkały w miarę na stałe z tego co kojarzę w Posiadłości Hefnera (czy jak to się tam zwało), to te dziewczyny jak wspomniałem były i są mądrymi osobami, które chciały zacząć karierę w modellingu. Jeśli się którejś nie udało, to potrafiła znaleźć dobre zajęcie poza pozowaniem, wykorzystując swoją wiedzę i talenty. To, że niektóre zachłysnęły się sławą i zaczęły brać narkotyki czy inne syfy to przykre, ale tak jest świat skonstruowany i bynajmniej nie jest winą "Playboya", że niektórzy ludzie dostają wręcz małpiej gorączki od sławy i miesza im się w głowach.
Krogulcu, Twoje słowa przypominają mi podejście, które widuję ostatnimi czasy. Dotyczy ono feminizmu. Wiele osób mylnie cały ruch feministyczny, bardzo zresztą zróżnicowany, sprowadza do radykalnego, marginalnego odłamu tego ruchu, w którym pewne kobiety wykrzykują wulgarne hasła, mają ogolone w dziwny sposób głowy i paradują z gołymi piersiami. Takie rozumienie feminizmu zaciemnia jego istotę, zakrzywia jego piękną historię oraz wpływ na dzieje społeczeństwa i ludzkości w ogóle, ale przede wszystkim miesza jego szlachetne ideały z mało znaczącą, acz w pewnych momentach głośną mniejszością. Z "Playboyewm" widzę jest podobnie. Ktoś kiedyś jakoś powiedział, że tam panuje seksizm, bo w jednym numerze gdzieś tam nie podobała mu się poza modelki. Z takiego wniosku, nawet jakby miał dotyczyć kilku numerów tego potężnego pisma, wyprowadza się fałszywe, wykrzywione wnioski, zapominając o ogólnym wpływie i znaczeniu tegoż magazynu.
Podkreślam to, bo jestem przeciwny stereotypowemu patrzeniu na świat. Tak jak "prawdziwą feministką" nie jest wulgarna zadymiara, tak jak patriotyzm nie polega na szowinizmie, tak nie łączyłbym "Playboya" z seksizmem czy przedmiotowym traktowaniem kobiet.