Spróbój przebić tego. .
Na poczatku troche fizyki żeby dyskusja miała odpowiedni poziom. Poniższy tekst tylko potwierdza domniemanie o ilości planet w galaktyce SW, co ja mówię, 15 tys planet nalezacych do Imperium bo takie miałem na mysli od początku (tak, tak wystarczy się wczytać w wątek, ja nie mówię że w galaktyce moze byc 30 tys planet zdolnych do zamieszkania) natomiast 15 tys planet moze nalezec do Imperium w czasach jego świetności, ale zanim przystąpie do odpowiedzi to SE poczytaj:
Tekst pochodzi z forum onetu (http://tygodnikforum.onet.pl/1,11,8,6957440,20725481,1123307,50,forum.html)
Tekst ten stanowi próbę wskazania furomowiczom przeświadczonym o istnieniu UFO, licznych odmian kosmitów, czy prawdziwości fantazjowania Ericha von Dänikena, zasadniczej różnicy między baśniowym obrazem kosmosu przedstawianym w produkcjach hollywoodzkich , bądź innych wytwórni filmowych lub przez autorów literatury popularnej, zwłaszcza z dziedziny fantastyki, a obecnym stanem wiedzy astronomicznej. Spróbuję uzasadnić,
iż raczej błądzą ci Czytelnicy, którzy wyobrażają sobie, że owi wspaniali kosmici na swych latających maszynach, fatygowali się na Ziemię przez ileś tam lat świetlnych(1), aby wyszlifować tu trochę ciosów skalnych, coś z nich poukładać i na koniec rylcem wyrysować na kamieniach swoje autografy. I od tego czasu, przy pomocy UFO, stale monitorują i kontrolują tych niesfornych Ziemian by, powiedzmy, grafficiarze tego nie zamalowali.
Czy można takie wyobrażenia traktować poważnie? Popatrzmy więc na niebo ( to przez małe n ), bo przecież dysponujemy coraz doskonalszymi przyrządami umożliwiającymi dostrzeżenie tam wielu ciekawych rzeczy. Czytelnikom, którzy na co dzień niezbyt interesują się astronomią, Wszechświat(2) wydaje się niezmiernie duży,
a nawet dużo za duży. Jednak w porównaniu z czym może on być zbyt duży? Czy rzeczywiście taki pogląd jest uzasadniony? Czytamy i słuchamy ( bo przecież nie możemy wszystkiego zobaczyć), że ilość gwiazd i galaktyk jest niezmierzona, czego przecież nikt nie może sobie wyobrazić. To prawda, ale nie wszystkie gwiazdy są podobne do Słońca, także galaktyki wcale nie są dokładnymi replikami Drogi Mlecznej(3). W oceanach jest też nieprzeliczona ilość ryb, ale przecież są wśród nich nie tylko rekiny, a i oceany nie są jednakowe. Spójrzmy więc najpierw na nasze Słońce(4), bo to akurat jest dosyć szczególny przypadek, i wbrew powszechnemu mniemaniu, nie jest ono wcale typową czy przeciętną gwiazdą. Otóż w Galaktyce gwiazdy o zbliżonej do Słońca mocy promieniowania stanowią najwyżej 4,0 % ogólnej liczby gwiazd, ilość tych, które mają moc większą, tj. świecą jaśniej, nie przekracza 1,0 %. Cała reszta, czyli 95,0 %, ma mniejszą i znacznie mniejszą moc promieniowania. Co więcej, owe 4,0 % gwiazd
w typie Słońca nie jest wcale jednorodne morfologicznie, przeciwnie, wykazuje istotne różnice np. w składzie chemicznym, co ma wpływ na rodzaj potencjalnych układów planetarnych. Ponadto Słońce to gwiazda samotna,
nie niepokojona przez bliskich gwiezdnych sąsiadów, znajdująca się dość daleko od środka Galaktyki. Powoduje to,
iż z kolei orbity planet obiegających Słońce są stabilne, nie zakłócane przez zawirowania grawitacyjne o zmiennej sile i częstotliwości. Lecz gwiazdy samotnice o typie Słońca to raczej rzadkość, ich liczba w Galaktyce jest względnie mała, większość gwiazd tworzy bowiem układy podwójne lub wielokrotne z różnymi tego konsekwencjami dla struktury i trwałości ich ewentualnych systemów planetarnych. W jądrze Galaktyki oraz jego bezpośrednim otoczeniu znajduje się, mniej więcej, trzy czwarte wszystkich gwiazd Galaktyki, a tam tłoczno (gwiazdy są kilkadziesiąt razy gęściej upakowane niż w okolicy Słońca), dużo obłoków gazowych oraz ciągłych procesów tworzenia się i umierania gwiazd, których efektem jest zabójcze dla życia biologicznego promieniowanie o wielkich energiach. Stwierdzone zostało również istnienie w centrum Galaktyki czarnej dziury(5) o masie co najmniej dwóch milionów Słońc.
Wiemy też od niedawna, że około 80,0 % ogółu gwiazd należy do kategorii czerwonych karłów, a one są małe
i chłodne, jak na gwiazdy, oczywiście. Ich moc promieniowania jest nawet tysiące razy mniejsza od słonecznej,
stąd też nie mogą ogrzać żadnego innego ciała kosmicznego. Świecą tak słabo, że żadnej nie można z Ziemi dostrzec gołym okiem , nawet najbliższej sąsiadki Słońca. Jest nią Proxima (po łacinie: Najbliższa) w gwiazdozbiorze Centaura, odległa od Słońca o 4,28 roku świetlnego, ale świecąca od niego ponad 12 tysięcy razy słabiej. Można łatwo policzyć, iż Proxima przez okres około 35 lat wypromieniowuje mniej więcej tyle energii, co Słońce przez jeden dzień. A co z innymi galaktykami, których też niezmiernie dużo. Owszem dużo, ale w ogromnej większości
po wielokroć mniejszych od naszej. Poza tym tylko galaktyki spiralne, podobne morfologicznie do Drogi Mlecznej
( bo są jeszcze inne ich rodzaje np. eliptyczne(6), nieregularne), ze względu na swoją kinematykę stanowią najbardziej złożone struktury we Wszechświecie. Prawdopodobnie tylko one mogą wytworzyć nisze dla potencjalnego rozwoju życia biologicznego o wystarczająco długim okresie w miarę stabilnego trwania. Ale przecież także galaktyki spiralne nie są jednakowe, mogą mieć ramiona bardzo niewykształcone, albo jakieś takie połamane, lub posiadać jeszcze inne cechy, które różnią je zasadniczo od tej naszej ( np. mogą posiadać zbyt masywną ;czarną dziurę w swoim centrum, co powoduje nadmierną koncentrację gwiazd w rejonach centralnych takiej galaktyki ). Poza wskazanymi różnicami co do ich rodzaju, galaktyki mają bardzo zróżnicowane rozmiary. Takie spore galaktyki, jak Obłoki Magellana(7)są satelitami Drogi Mlecznej oraz jest nimi jeszcze osiem innych galaktyk, co prawda bardzo, bardzo karłowatych.
Aby wyobrazić sobie te proporcje możemy przyjąć, iż nasza Galaktyka posiada przynajmniej sto pięćdziesiąt razy większą masę od całkiem dużej galaktyki, jaką jest Wielki Obłok Magellana, którego masa to w przybliżeniu, odpowiednik sześciu miliardów Słońc. Bowiem Droga Mleczna to galaktyka olbrzym, tak masywnych galaktyk spiralnych w rozpoznanym Wszechświecie jest skrajnie mało, obecnie znanych jest zaledwie kilka, z czego prawdo- podobnie tylko jedna posiada większą masę. Tak się dziwnie składa, że to nasza najbliższa sąsiadka, czyli Wielka Mgławica w Andromedzie, odległa trochę ponad dwa miliony lat świetlnych od centrum Drogi Mlecznej. Jednak zdecydowana większość galaktyk ( podobnie jak w przypadku gwiazd ), to obiekty karłowate, których masy nawet setki i tysiące razy mogą być mniejsze od naszej Galaktyki lub sąsiadki z gwiazdozbioru Andromedy.
A rozmiar galaktyki jest bardzo ważny, bowiem w niezbyt dużej galaktyce wybuch choćby jednej supernowej(8), może spowodować tragiczne skutki dla ewentualnie istniejących enklaw życia. Z tego choćby powodu, im większe rozmiary ma galaktyka, tym większe są szanse, że zapewni warunki dla zaistnienia i przetrwania życia.
Żeby nieco ostudzić hurraoptymizm entuzjastów istnienia licznych pozaziemskich cywilizacji, chciałbym dodać,
iż w dotychczas rozpoznanych rejonach kosmosu to właśnie galaktyki spiralne stanowią wyraźną mniejszość(9).
Jeśli przyjąć ten wskaźnik za typowy dla pozostałych obszarów Wszechświata to przekonanie o mnogości przyjaznych światów dla rozwoju życia powinno ulec zdecydowanemu przewartościowaniu . A przecież nie wystarczy znaleźć dobrą galaktykę i dobrą gwiazdę. Potrzebna jest jeszcze bardzo dobra planeta. O nią zaś właśnie najtrudniej. Nie może być ona zbyt lekka, jak np. Mars, bo nie utrzyma dostatecznie długo wystarczająco gęstej atmosfery. Jeśli natomiast będzie zbyt ciężka wystąpi problem oddziaływania silnej grawitacji na krążenie płynów ustrojowych w organizmach żywych i związaną z tym szybkość ich metabolizmu. Planeta przyjazna życiu; nie może krążyć zbyt blisko gwiazdy, jak i zbyt od niej daleko, najlepiej gdy obiega gwiazdę w pasie tzw. ekosfery(10). Powinna posiadać także dość masywny księżyc, konieczny dla wytworzenia pływów o dużej sile oddziaływania, najlepiej tylko jeden. Biorąc to wszystko pod uwagę można zaryzykować tezę, że ogromna większość gwiazd w Drodze Mlecznej nie posiada w swoim otoczeniu warunków właściwych do rozwoju znanych nam form życia biologicznego.
Z kolei Droga Mleczna jest galaktyką spełniającą ostre wymogi dla przetrwania życia, czego dowodzi przykład Ziemi. A galaktyki o zblizonych parametrach to statystyczna rzadkość we Wszechświecie, być może, jak w przypadku najjaśniejszych gwiazd, ich ilość nie przekracza 1,0 % ogółu galaktyk. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że fanów istnienia różnych ufo, tele-, czy psychokinezy, itp. trele-moreli, wymienione przykładowo dane bynajmniej nie zniechęcą. Wobec czego na zakończenie kilka słów o problemie, który często umyka uwadze osób sporadycznie interesujących się tą problematyką. Obiekty we Wszechświecie wymienione w niniejszym tekście, jak i wszystkie pozostałe, odległe są w przestrzeni i w czasie. Oznacza to, że obraz takiego obiektu, czyli jakiś rodzaj jego promieniowania, który dociera do ziemskiego obserwatora z odległości np. 20 mln lat świetlnych, pokazuje nam stan tego obiektu sprzed tylu właśnie lat. Nie dysponujemy i nie będziemy nigdy dysponowali możliwościami, aby stwierdzić, co z danym obiektem dzieje się współcześni, czyli z punktu widzenia obserwatora ziemskiego.
W skrajnym przypadku obiekt taki może już np. od 10 mln lat nie istnieć, ale informację o tym moglibyśmy uzyskać najwcześniej za 10 mln lat. Oznacza to np., iż otrzymując wyniki obserwacji uzyskane nawet przy użyciu najsilniejszych teleskopów nie możemy wyeliminować zjawiska zwanego syndromem gabinetu luster. Polega ono na tym, iż uzyskujemy np. obraz dwóch galaktyk sprzed trzech miliardów lat jak i obraz tych samych galaktyk np. sprzed pięciuset milionów lat, ale już po ich fuzji, czyli połączeniu ( zderzeniu ). Tak więc dysponujemy obrazami tych samych obiektów z różnych stadiów ich ewolucji. Im dalej penetrujemy głębiny Wszechświata, tym zagadnienie
to ma większe znaczenie, gdyż zwiększa się ilość możliwych konfiguracji. Dlatego nie jest możliwa odpowiedź na pytanie, ile we Wszechświecie jest, lub było, gwiazd czy galaktyk. Możemy tylko szacować ich liczbę w sferach
o określonym promieniu, np. 10, 20 czy 50 milionów lat światła. Bo jak można zinterpretować uzyskane dane dotyczące np. gromady gwiezdnej odległej o 20 milionów lat świetlnych, jeśli składała się ona z młodych, gorących gwiazd, których okres życia obliczony jest, co najwyżej, na 10 milionów lat. W chwili, gdy do obserwatora ziemskiego dociera obraz takiej gromady, tworzące ją gwiazdy już dawno przestały istnieć. Pomocna może być tu analogia z taką hipotetyczną sytuacją, jak gdyby człowiek podczas swojego życia emitował w każdej chwili promieniowanie o tak dużej mocy, że mogłoby ono dotrzeć do krańców Wszechświata. Nawet gdyby ów człowiek już od dawna nie istniał, jego obrazy ( czyli wyemitowane za jego życia promieniowanie ) wędrowałyby nadal przez Wszechświat i, być może, odbieraliby je jacyś obserwatorzy. Pojawiłby się do rozwiązania równie trudny problem, podobnie jak obecnie dla ziemskich astrofizyków, a mianowicie z iloma obrazami tych samych obiektów lub kolejnych stadiów ich transformacji możemy mieć do czynienia.
Reasumując, obecny poziom wiedzy kosmologicznej równie dobrze uzasadnia pogląd, że w znanym nam Wszechświecie ilość cywilizacji, które możemy uznać za rozwinięte technicznie ( np. w rozumieniu cywilizacji, która
w sposób sztuczny i celowy wytwarza coraz bardziej efektywne technologie i rozwiązania techniczne ), czyli np. zdolnych do realizowania lotów w obrębie planet własnego układu gwiezdnego, może być ograniczona do jednego,
to znaczy ziemskiego przypadku. Nawet gdyby przyjąć hipotezę, że istnieją jeszcze gdzieś cywilizacje zaawansowane technicznie, to pułapka czasoprzestrzeni wyklucza porozumiewanie się pomiędzy nimi, nawet takie, które mogłyby być realizowane poprzez wysyłanie i odbieranie sygnałów w postaci choćby fal radiowych. Jeśli założymy istnienie jednej zaawansowanej technicznie cywilizacji w każdej galaktyce o rozmiarach nie mniejszych niż Droga Mleczna,
to okaże się, że odległości między nimi liczone muszą być w milionach lat świetlnych. Dystans taki przekreśla możliwość jakiegokolwiek kontaktu, nawet pomiędzy najbliższymi, hipotetycznymi sąsiadami, gdyż np. wymiana sygnałów z najbliższą galaktyką trwać musiałaby co najmniej 4,5 miliona lat ziemskich. W konsekwencji oznacza to, iż prowadzenie owego dialogu należy z pewnością do koncepcji całkowicie surrealistycznych.
Fajne no nie? Oczywiscie my jestesmy nieco bardziej optymistyczni i wierzymy że jednak Gwiezdne Wojny są możliwe (a przynajmniej każdy by chciał).
W ten oto sposób okazuje sie to co móiłem - autorzy nie mają zielonego pojęcia jak trudno jest doprowadzic to warunków sprzyjających powstaniu życia.
Kolejną argumentem sa bitwy w świecie SW. Tutaj powtórze to co pisalem jakieś pól roku wczesniej. Jesli Imperium miało 25000 ISD a zostało się mu te 200 sztuk to gdzie podziało się 24800? (pytanie juz rzuciłem w tym topicu ale zdaje się że po prostu nie doczytałeś).
Otóż w książkach, które opisują naprawde ważne wydarzenia z SW (zakładamy że po ToT nie miała miejsca żadna bitwa z udziałem więcej niż 50 okrętów liniowych która do tej pory nie została opisana w książkach) w ręce NR mogło przejsc przy otymistycznych zalozeniach, zakladajac ze nie wszystko zostało opisane 500 ISD albo i mniej (to jest liczba czysto hipotetyczna równie dobrze moglo to byc 100 ale nie wiecej niz 500). To mamy 24300 ISD które się rozpłynęły. Idźmy dalej - niech NR i inni wrogowie zniszczyli 5000 ISD co jest liczbą niesamowitą bo nawet przy największej od conajmniej 100 lat bitwie - II bitwie o Coruscant z Yuuzhan Vongami z TUF nie brała nawet udziału tak duza ilosc okretow a co dopiero mowic jak dlugo musialby walczyc takie armady zeby całkowicie się wybić. no to zostaje nam 19tys ISD z kawałkiem? Gdzie one są? Moze to jakaś nowa flota katańska czekająca aż ktoś ją odkryje? Dlaczego we wszystkich książkach oprócz NEJu jest max 10 ISD na raz w jednej bitwie (choćby nie wiem jak ważnej) (a i tak nigdy nie są zniszczone wiec moga sie powtarzac przy następnych bitwach)? Odpowiedzi można szukac wiele ale najprostsza z nich jest następująca - Imperium nie miało tyle niszczycieli. Dochodzac do takiego wniosku nietrudno jest juz wydedukowac ze skoro nie molgo miec tylu niszczycieli to oznacza ze jedną z przyczyn takiej sytuacj był brak odpowiedniego zaplecza - czytaj odpowiedniej ilości planet. Gdyby podliczac wszystkie ISD jakie pojawiły się z nazwy w książkach i filmach to więcej niż 200 ci nie wyjdzie. A przeciez Palpi jak to pisałeś zbroił się ile mógł i tylko tyle ISDków nabudował? Dziwne? A może jednak nie skoro było właśnie tyle planet.
No i mój najnowszy argument:
Jak dobrze wiemy, ISDeki budowane były w KDY (poza bardzo nielicznymi wyjątkami). Nie znam czasu dokładnej budowy ISD ale z pewnością jest to nie krócej niż rok z oczywistych względów (wielkość, zapoatrzenie w materiały itp)
Nie wiem natomiast, kiedy rozpoczęto budować ISD lecz kazdy sie zgodzi ze nie wczesniej niz w po wydarzeniach z EIII które miały miejsce na okolo 20 lat przed ANH kiedy Imperium było u szczytu potęgi i jesli kiedykolwiek mialo te 25 000 ISD to właśnie wtedy. Jak każdy moze latwo wyliczyc liczba 25000 oznacza że w KDY musiano budowac ponad 1000 ISD jednoczesnie jesli mialoby to trwac tylko rok. Czy jest to mozliwe? Uważam że nie i nikt normalny nie bedzie uwazał inaczej. A z liczby ISD szybko dochodzimy do wnioskow na temat planet ktore opisalem gdzies indziej. Takze uwazam ze kwestia manii wielkosci zarowno w liczbie planet i ISD ostatecznie została rozwiązana.
"Twoja teza nie opiera sie na żadnych dowodach z książek, tylko na własnym widzimisie-coś tam gdzieś usłyszałeś. Wiesz że dzwonią, nie wiesz tylko po co, gdzie i w jaki sposób. Spójrzmy na to tak-ja podałem cytat z nowej trylogii, poparłem to tym, co znalazłem u Zahna"
Rzekome "dowody" nie są już żadnymi argumentami bo jak napisałem - Zahn nie jest żadnym autorytetem w tej dziedzinie natomiast te 10000 tys sytemów to równie dobrze molga byc 1/3 galaktyki, 1/3 była nieznana a reszta pozostawała w Republice co w pełni zgadza się z tezą o 15 000 planet w Imperium.
"oraz logicznym rozumowaniem." - dobre, dobre ROTFL
"oglądając filmy ciągle odnosiłem wrażenie, że planet jest na pęczki" - ja odniosłem inne wrażenie skoro akcja conajmniej 3 z 6 filmów wraca na takie zadupie jak Tatooine. Czy to nie dziwne?
"oparłem się nie tylko na moich szacunkach, ale na przesłankach z różnych żródeł SW" - źródła mówią również o 25 000 ISD, zresztą o ile mnie pamiec nie myli to ten sam cytat z Zahna mowi o ilosci ISD i planetach. Z logiki matematycznej wynika ze koniunkcja prawdy i fałszu daje fałsz czyli to zdanie z Zahna jest fałszywe.
"Ty twierdzisz za to, że moje argumenty nie sa argumentami tylko takim tam-gadaniem i ze tak naprawdę deliberuję tylko o tym, co poeta miał na myśli." dokładnie tak twierdzę. Zresztą mi nie zalezy na przekonaniu ciebie tylko innych bo ty i tak jestes juz "stracony"
""Ostateczną Encyklopedię SW" i w niej pisałoby, że galaktyka ma miliony planet zamieszkanych-ty byś nie uwierzył" Oczywiscie że nie bo świat SW pełen jest błędów chociazby tych z liczbą ISD. W takiej encyklopedii byłoby równiez napisane ze to KDY produkuje ISD i że Imperium miało 25 000 co jest jawną kpiną z czytelnika.
"Tak tak, każdy, kto pisze w SW cokolwiek nie zna sie na tym pomimo tego, ze musi sie konsultować z różnymi gostkami od kanonu" - widze ze twoja wiedza na temat samodzielnosc aktorów jest przeogromna. Czesciej zagladaj na forum oficjalnej i TFN.
Teraz o terraformingu.
Jak widać to ja miałem rację "na wyczucie" a nie ty i dopiero Carnoks to rozsądził. Dlaczego wiec nie mialbym miec racji w kwestii zaludnienia planet?.
Zaludnienie galaktyki: Ogólnie rzecz biorąc większość ras inteligentnych pochodzi z Jądra i przez te 25 000 lat jak moze doczytałeś kolonizowały inne światy w "Regionie Ekspansji", "Koloniach" czy "Rubieżach". Czego nie można powiedzieć o rasach które mieszkały w Rubieżach bo o ich koloniach się nie słyszy.
Kolejną sprawą jest przyrost. Byl on skutecznie hamowany przez wojny, zresztą już sama nazwa wskazuje - Gwiezdne Wojny.
Następny argument będzie ziemski: Człowiek chodzi po Ziemi dłuzej niz 25000 lat i jakoś jeszcze nie zaobserwowano przeludnienia. Ludzie pochodza z jednej planety z Corelli i stamtąd zaczęła się ich ekspansja na inne światy, oni lub Durosi jako pierwsi wynalezli hipernapęd.
Oznacza to mniej wiecej tyle ze wlasciwie to tylko oni mogli sobie zakladac kolonie bo inne rasy byly za nimi technologicznie daleko w tyle i jakos miescily sie na swoich planetach. Jesli rzeczywiscie miala miejsce ekplozja demograficzna na taką skalę jak mówisz wymień mi choć 200 planet skolonizowanych przez ludzi.
"Jesli tak, to jak to pogodzisz z faktem, ze przez 25 tys lat ludzie musieli naprodukowac tyle bachorów, ze spokojnie na każdej z tych 15 tys. planet mogliby zagnieźdżiź po 10 miliardów" - to nie jest żaden fakt to są tylko twoje błędne domysły z których starasz się skleic jakis argument.
"Czy każdą osobę o odmiennym zdaniu traktujesz jak idiotę?" w przeciwienstwie do ciebie - nie. Ale to już działka Anora. Dodam tylko że zanim jeszcze odpowiedziałem na jakiegoś twojego posta to ty już startowałeś to wszystkich z tekstem że ciebie za idiotę się bierze i nie chca cie tutaj wiec moze jestes przewrażliwiony.
"Jakos tak sie składa, ze tak Dralia jak i Selonia nie leżą w Zewnętrznych Rubieżach... "
Taa, nie może być. Gdzieś tu pisałeś o kursie czytania ze zrozumieniem a rozmowa na temat Dralii i Selonii wygladała tak:
"planety o których mówisz są na Zewnętrznych Rubieżach".
Vong: Jak cholera - Dralia, Selonia.
"Jakos tak sie składa, ze tak Dralia jak i Selonia nie leżą w Zewnętrznych Rubieżach... "
Oddaje pod ocene umiejetnosci czytania ze zrozumieniem Zarrowa czytelnikom tematu.
"Albo chociaż opis w jakiejś ksiażce, który mówi, ze na Coruscant było mniej, niż tam?"
- jak kazdy PRAWDZIWY fan SW wie, Coruscant jest najludniejsza planeta w SW. Chociazby dlatego ze pokryta jest miastem a jak wiadomo w miescie jest najwieksza gestosc zaludnienia.
"najlepszego pisarza z SW Zahna, że w galaktyce są miliony planet, po prostu brak mi słów."
Ty chyba nie wiesz co to znaczy podawac argumenty. To ze Zahn jest najlepszym pisarzem SW to tylko twoje subiektywne odczucie z ktorym nie wszyscy sie zgadzaja a nawet ci ktorzy sie zgadzaja to wiedza ze i tam występują bugi.
"No ale jak widac Zahn to (wg. ciebie) gryzipiórek jak każdy inny i w swoich xięgach smaży takie pierdoły, że aż głowa boli. " Oczywiscie. Zahn nie jest dla mnie żadnym bogiem ani chociazby autorytetem. Jego wkład w EU jest znacznie mniejszy niz np Allstona czy Stackpole`a ktorych cenie znacznie bardziej. I co przez to jestem gorszy od ciebie ze mi sie inny pisarz podoba? Ostatnio pisales ze to JA nie toleruje jak ktos ma inne poglady.
"W efekcie to, co dobrze zacząłeś spier#@! na zakończenie..." - dziwne bo jakoś od początku mojego posta marudziłeś że cos ci sie nie podoba i ze wogole jest nie tak wiec jakos wątpie zebys sie zgadzał z tym "co dobrze zacząłem"
"tu nieporozumienie związane z innym poczuciem czasu-czyżby różnica wieku?"
- widać tu nieporozumienie związane z twoją sklerozą. Odsyłam do posta wyżej w którym pisałeś że cytuje: "kilka lat temu mówiono, że nasza Droga Mleczna ma 100 miliardów gwiazd" natomiast teraz twierdzisz ze kilka lat tzn 15-20, jak dla mnie po polsku to by brzmiało kilkanaście ale co ja tam wiem w końcu jako 14 latek nie smiem się kłócić z dorosłymi.
"To właśnie źródła sprzed 7-8 lat zaczeły wymieniać powoli liczbę 200 miliardów" - w źródłach sprzed tylu lat jest to juź oficjalnie podawana liczba - 6 tomowa encyklopedia PWN rocznik `97.
"Co, w domciu kaseta z dubbingiem? Nic dziwnego, skoro ma sie te 14 lat..."
Akurat AotC nie mam wogole na kasecie ani na DVD natomiast ciesze sie ze moglem byc na światowej premierze tego epizodu. A propos mojego wieku, jako ze juz poznales moj moze teraz ty bys ujawnil tą wielką tajemnicę. I przy okazji pochwalił się gdzie studiujesz lub po jakiej wyższej uczelni jesteś.