http://starwarsencyklopediamocy.blogspot.com/2017/04/zapowiedz-otr-1-gwiezdne-wojny-historie.html
Książka ukaże się w Polsce 24.05.
http://starwarsencyklopediamocy.blogspot.com/2017/04/zapowiedz-otr-1-gwiezdne-wojny-historie.html
Książka ukaże się w Polsce 24.05.
No więc na początek, czy ja jakoś słabo szukam, czy też na forum to jest jedyny temat poświęcony nowelizacji Łotra 1? I nikt nie napisał swojej opinii? NIKT? Naprawdę? xD Czy ja coś przeoczyłem?
No w każdym razie. Nie podobało mi się. Książka niewiele wnosi w porównaniu do filmu, a za to mocno traci na innym polu. Fabuła Łotra 1 pozbawiona popisów aktorskich, muzyki i wizualiów, czyli jednym słowem: sprowadzona tylko do tekstu, nie broni się. Książka obnażyła ten słaby punkt filmu: jeśli skoncentrować się na samych wydarzeniach i postaciach, jest po prostu nudno. Już na filmie się dość męczyłem, podczas lektury książki było jeszcze gorzej.
Kto zyskuje? Cassian, trochę. Wejście w głowę tego bohatera pokazuje lepiej jego motywacje, które co prawda są dość oczywiste podczas seansu filmowego i książka nie robi pod tym względem żadnej rewolucji, ale i tak miło było o tym poczytać. Krennic. Lektura "Katalizatora" zmieniła moje spojrzenie na tą postać, i konsekwentnie zostało to poprowadzone tu. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że Krennic to bardzo dobra postać. Tak samo Galen Erso, mało go było, ale był dobry.
Z drugiej strony, mamy Baze i Chirruta. I Bodhiego. Są totalnym tłem, postaciami zupełnie nierozwiniętymi, ot przewijają się, spełniają swoje role w opowieści i giną nie wzbudzając żadnych emocji. Czyli tak samo jak w filmie, i to jest minus książki, bo po książce zazwyczaj oczekuje się rozbudowania takich postaci. Przynajmniej po lekturze w końcu zapamiętałem ich imiona, bo przewijały się często.
Saw Gerrera zasługuje na osobny akapit, bo jest postacią tak przerysowaną że nadaje się co najwyżej na prześmiewcze memy. To zarzut zarówno do filmu, jak i książki (która po prostu wiernie oddała to, co było w filmie). Chodzi i rzuca jakimiś hasełkami o Rebelii, o Nadziei, o Zdrajcach i ciężko się nie krzywić z zażenowania xD
Jyn... po prostu jest. Bez oprawy jaką zapewniła prześliczna <3 Felicity Jones <3, sama postać jest średniakiem, w żaden sposób niezapadającym w pamięć.
K2-SO... tu huknęło mocno. W filmie bawił, był jednym z największych atutów, na papierze jest... papierowy. Nudny, płaski, nieciekawy jak i reszta.
Zmagałem się z tą książką przeszło miesiąc, bo jak na mnie jest wynikiem fatalnym. Gdyby nie trzygodzinna podróż pociągiem sam na sam z nią, to by to jeszcze trwało. Rzeczy, których nie było w filmie, jest jak na lekarstwo i właściwie nie ma sensu czytać tej książki, jeśli się zastanawiacie, to lepiej kolejny raz obejrzeć sobie film.
Mały plusik za panią senator z Taris na zebraniu Rebeliantów
Jeśli film to dla mnie 6/10, to książkową adaptację oceniam na 3-4/10. Jest wierną adaptacją scenariusza i nic ponad to. Nie porywa, niewiele wnosi, za to obnaża dosadnie słabość fabuły i konstrukcji postaci. Zalety Łotra 1 są w rzeczach, które zanikają po przeniesieniu go na papier.
o.
A ja się nie zgadzam
To znaczy tak - może jeśli komuś bardzo podobał się Łotr (tak jak mi) to inaczej podchodzi do książki? Ale o ile nowelizacja TFA mnie zmęczyła i przysypiałam na niej, to Łotra pochłonęłam raz-dwa.
Bardzo podobał mi się K2SO, jego śmierć nieźle, wzruszająco pokazana (ale jak już wspominałam, mam miękkie serce dla droidów). Cassian, wiadomo <3
Końcówka Krennica też świetna i to jak jest konsekwentnie prowadzony i jak inny obraz postaci pojawia się, gdy zagłębimy się w inne źródła nie tylko film.
Hmm może coś w tłumaczeniu zaginęło? Jakiś taki... klimat, który dla mnie miała książka?
A jeszcze co do Sawa - bardzo mnie intryguje jak fajnie storygroup rozwija tego bohatera. W TCW był to trochę zapalony fanatyk, ale młody i dość brutalnie nauczył się jaka jest cena zwycięztwa. W Katalizatorze mamy w miarę sensownego faceta, acz z zacięciem w stronę fanatyzmu. W "Rebel Rising" już troszkę dalej, bardziej paranoiczny, chwilami szalony. Działający według własnego kodeksu. I teraz, w Rebeliantach, znowu troszkę dalej, owładnięty pragnieniem poznania wielkiego sekretu Imperium, przekonanego o swoich racjach.
I wreszcie w Łotrze - niemal szaleniec, rzucający hasłami o Rebelii, zdrajcach itp.
I dla mnie to jego przerysowanie jest celowe i właśnie efektem konsekwentnego prowadzenia postaci.
Tak więc o ile książka mnie nie zachwyciła jak kilka innych z NK, to dla mnie to taki bardzo mocny, solidny średniak.
vilkala napisał:
A jeszcze co do Sawa - bardzo mnie intryguje jak fajnie storygroup rozwija tego bohatera. W TCW był to trochę zapalony fanatyk, ale młody i dość brutalnie nauczył się jaka jest cena zwycięztwa. W Katalizatorze mamy w miarę sensownego faceta, acz z zacięciem w stronę fanatyzmu. W "Rebel Rising" już troszkę dalej, bardziej paranoiczny, chwilami szalony. Działający według własnego kodeksu. I teraz, w Rebeliantach, znowu troszkę dalej, owładnięty pragnieniem poznania wielkiego sekretu Imperium, przekonanego o swoich racjach.
I wreszcie w Łotrze - niemal szaleniec, rzucający hasłami o Rebelii, zdrajcach itp.
-----------------------
Oj, jak ja się bardzo z wszystkim co powyżej zgadzam. W filmie Saw jakoś mnie zupełnie nie ruszył, ale to jak fajnie była przedstawiona jego przemiana w innych źródłach sprawiło, że bardzo polubiłem tę postać. Dla mnie najlepszy Saw to ten z Rebel Rising.
Shedao Shai napisał:
No więc na początek, czy ja jakoś słabo szukam, czy też na forum to jest jedyny temat poświęcony nowelizacji Łotra 1? I nikt nie napisał swojej opinii? NIKT? Naprawdę? xD Czy ja coś przeoczyłem?
-----------------------
I dobrze, że mało kto pisze w tym wątku Książkowe i komiksowe adaptacje filmów to zło, najlepiej ich nie czytajmy i o nich zapomnijmy
Najgorsze jest to, że ten niecny proceder nie kończy się na adaptacjach filmów. Marvel zapowiedział przecież komiksową adaptację książki o Thrawnie, to już jest przesada
Marvelu, czemu mi to robisz?! Dlaczego miniseria z moją ulubioną postacią ma być na podstawie książki?! Przecież komiks mógłby opowiedzieć jakaś inną częśc historii Thrawna i przy okazji odkryć jedną z niewyjaśnionych kwestii. Mogło być tak pięknie, ach
Precz z adaptacjami!!!
Adaptacje faktycznie szału nie robią, przynajmniej w przypadku SW. Stara Trylogia to straszne ramotki, TPM nie wnosi nic, dopiero AotC rozbudowuje trochę fabułe filmu, dodaje nowe sceny. Wyjątkiem jest RotS, który naprawia sporo błędów filmu, rozpisuje rzeczy w filmie potraktowane po łebkach i nadaje większej głębi. R1 wpisuje się ponownie do kategorii "nic nie w nosi". Więc raczej te nowelizacje to nie jest specjalnie szałowa rzecz. I zgadzam się z twoją opinią o komiksie o Thrawnie.
-Książkowe i komiksowe adaptacje filmów to zło, najlepiej ich nie czytajmy i o nich zapomnijmy
Zabawnie jest w Valerianie. Do filmu, który jest adaptacją komiksu, została wydana adaptacja książkowa. Czyli mamy adaptację adaptacji. ~
Przecież to się dzieje od lat. Nawet u nas wyszła na początku 90-tych książkowa adaptacja "Batmana" Burtona W Stanach na bank działo się to już wcześniej, może przy Supermanach Donnera?
Możliwe, Valerian rzucił mi się w oczy, gdy szukałem "The Art of Valerian" (śliczny album, swoją drogą).
Wiem, HAL go chyba nawet kupił
I właśnie dlatego nie czytuję adaptacji. O ile film na podstawie książki ma sens, bo można zobaczyć to, co się sobie tylko wyobrażało w trakcie czytania, o tyle w drugą stronę... po co?
Kusiła mnie ładna okładka i to, by pociągnąć tę historię po uprzednim przeczytaniu Katalizatora, ale jednak.... NIE.
Elendil napisał:
Kusiła mnie ładna okładka
-----------------------
No i się wydało, czemu kupiłem
"Łotr 1 - Gwiezdne Wojny. Historie" to, co będę nieustannie podkreślał, nie zwykły film, lecz piękna opowieść o odwadze i niestrudzonym dążeniu do realizacji własnych potrzeb, starań zarówno po jednej jak i drugiej stronie konfliktu: po stronie Imperium, jak i raczkującej, nieuporządkowanej jeszcze Rebelii.
Akurat wczoraj skończyłem czytać tą książkę Alexandra Freda, wokół której na forum trwa taki dyskurs, i stąd mój post odnośnie "Łotra 1"; a powieść jest niezłą, bardzo emocjonującą, nastawioną na te wartości ludzkie, o których mówiłem powyżej, a które tak bardzo eksponowane były w filmie, adaptacją pierwszego Spin-offu z Kanonu "Star Wars". Pojawia się w niej wiele rozszerzeń, a co istotne możemy doświadczyć jak z perspektywy 3-cioosobowego narratora poznajemy myśli, opinie, odczucia poszczególnych postaci: Krennic, Tarkin, Jyn Erso itd., itd. W adaptacji kupiło mnie ujęcie sposobu działania niszczycielskiego superlasera Gwiazdy Śmierci na masywne obiekty, w które ów laser uderza - a tego w filmie raczej nie było. Galen Erso w komunikacie odebranym przez Sojusz mówił, że "Zabójca Planet" - cytuję: ,,potrafi spenetrować powierzchnię planety i nasycać świat energią, dopóki jego równowaga dynamiczna nie zostanie zakłócona i nie nastąpi rozpad. O ile jesteśmy w stanie stwierdzić, spowoduje to gwałtowne unicestwienie planety." Dość szeroko w odróżnieniu od filmu omówiono tu ideę “Mocy Innych" i strażników Whillów: Moc obawiająca się w idei, miejscu, Religii. No i ten Kyber oczywiście.
Świetna uwypuklająca jedno hasło "Łotra 1": ,,Bez Rebelii nie ma nadziei", adaptacja z wieloma rozszerzeniami, lecz, cóż nie będę spojlerował! Czytać ludziska, a potem znów obejrzeć film! Tak dla porównania.
Moja recenzja adaptacji “Łotra 1":
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4588427/star-wars-lotr-1-star-wars-historie/opinia/48051100#opinia48051100
Z książkowymi adaptacjami filmów SW różnie bywa. Przeważnie są to przepisane scenariusze bez jakiś dodatkowych wstawek (epizody IV-VI). Czasami trafią się drobne smaczki, które zostały koniec końców usunięte z filmu (epizod I). Rzadziej trafi się prawdziwa perełka (epizod III). Jak w to wszystko wpisuje się Łotr 1?
Może powtórzę się po raz kolejny lecz podchodzę często do nowego kanonu sceptycznie. Komiksy rozczarowują lub są średnie, książki do tej pory rownież szału nie robiły (z małymi wyjątkami). Co gorsza Alexandra Freeda kojarzę jedynie z bardziej przeciętnej i niezapadjącej w pamięć "Kompanii Zmierzch". Tym razm jednak autor spisał się zdecydowanie lepiej. Adaptacja "Łotra 1" to bardzo solidnie i wartko napisana powieść. Autor rozwinął nieco filmowych bohaterów (zyskują Cassian, Jyn a przede wszysktim Bodhi), utrzymał dość szybkie tempo filmu i stworzył jedną z lepszych pozycji nowego kanonu. W połączeniu z "Katalizatorem" otrzymujemy bardzo dobrze napisaną historię powstania Gwiazdy Smierć od początku aż do momentu kradzieży jej planów. Najtrudniejszym wedlug mnie zadaniem przed jakim stanął autor było przelanie na papier fenomenalnego III aktu filmu czyli bitwy o Scariff. Chociaż w tym pojedynku zdecydowani wygrywa film (wizualny i dźwiękowy aspekt po prostu "robią robotę") to jednak ksiązka stara się jak może utrzymać to szalone tempo.
Zatem jak wypada ta adaptacja w porównaniu z innymi? Postawiłym ją oboko Mrocznego Widma czyli solidny scenariusz + deliketanie rozbudowane postacie/wątki. 7/10
Hm. Przeczytałem połowę i okej, nie dotarłem do końca, ale to przepisywanie filmu z dodatkowymi zdaniami - dlatego też nie skończyłem, bo film widziałem kilkanaście razy i mnie adaptacja znudziła. Czuję, że nie chcą za bardzo ingerować w to co tam Disney wyprodukował, ale przecież można to zrobić świetnie nawet nie mając wybitnego warsztatu pisarskiego (patrz Zemsta Sithów Stovera).