Książkę tę przeczytałem już jakiś miesiąc temu, ale dopiero teraz zebrałem się, by coś o niej napisać. Na wstępie powiem, że jest to dopiero trzecia pozycja z nowego kanonu, na którą się skusiłem. I, muszę przyznać, że to była naprawdę ciekawa lektura, choć - jak to zazwyczaj ma miejsce w zbiorze opowiadań, napisanych przez różnych autorów - raz jest dobrze (a nawet bardzo), czasem przeciętnie, nie jeden raz słabo, trafiło się nawet jedno kompletne nieporozumienie.
Kto jeszcze nie miał styczności Z pewnym punktem widzenia, niech uważa, bo będą spoilery.
Najbardziej podobały mi się:
Sith od papierkowej roboty - czytając to opowiadanie, miałem przed oczami scenę z Dwunastu prac Asteriksa o Zaświadczeniu A38. Spec od imperialnej biurokracji, poruszający się w jej meandrach jak ryba w wodzie. Napisane z humorem i pomysłem.
Mistrz i uczeń - gdy Luke odjeżdża śmigaczem do domu wujostwa, Ben toczy dyskusję z duchem Qui-Gona. Bardzo ciekawe uzupełnienie fabuły z interesującą rozmową między bohaterami.
Zaćmienie - zniszczenie Alderaana; przedstawione głównie z perspektywy Brehy, żony Baila. Smutne i poruszające opowiadanie.
Palpatine - najlepsze, co pojawiło się w tym zbiorze; Palpatine, niczym aktor w sztuce teatralnej, wygłasza monolog na scenie! Do tego świetnie przetłumaczony. Rewelacja!
Z innych kwestii:
Yoda, który skupiał się na tym, by to Leia była przeznaczona do odbycia treningu Jedi, a nie Luke, jest chyba raczej nie wykorzystywanym wcześniej konceptem?
Opowiadanie o dianodze, hm, zgaduję, że jest poza kanonem. Acz ciekawa perspektywa, nie ma co.
Historia droida-myszy... no, nie tego się spodziewałem po tylule. Ot, taka tam ciekawostka.
A, tym kompletnym nieporozumieniem jest Reirin - historia Tuskenki (sic!), która wkradła się na pokład piaskoczołgu, w czasie gdy ten stał obok farmy Larsów (sic!x2), by wykraść kryształ, który miała następnie oddać jakiemuś kupcowi (sic!x3). Zerknąłem na Wookieepedię, bo opowiadanie wyglądało jak wstęp do jakiejś historii z dalszym ciągiem, a tymczasem postać ta nie pojawiła się już nigdy w żadnym innym źródle. To już chyba lepiej było napisać opowieść z perspektywy jakiegoś szczura, przemykającego się w cieniu domu Larsów, na jedno by wyszło, ba, byłoby to pewnie nawet bardziej wiarygodne.
Jeśli Olesiejuk wyda zbiory opowiadań, poświęcone kolejnym dwóm filmom Starej Trylogii, to myślę, że się na nie skuszę.