"Nie mam nic przeciwko villainowi, który nie będzie badassem, ale niech to będzie postać skonstruowana w sposób LOGICZNY. Czyli:
- Jest niestabilny emocjonalnie? Ok, ale może dajmy mu mniej lat, a przede wszystkim nie róbmy z niego takiego słabiaka?"
Co jest niewiarygodnego w niestabilności emocjonalnej w nieco starszym wieku? Ludzie miewają różne problemy. Znałem doświadczonych życiowo 50 latków, którzy zostali totalnie rozłożeni przez choroby psychiczne. Masa ludzi po 30 ma problemy z nałogami. Takie rzeczy się zdrzają. Nie widzę powodu żeby koleś na którym spoczywały pewnie ogromny ciężar oczekiwań- "jesteś z tak legendarnej rodziny, więc się wykazuj!"- w pewnym momencie odleciał. To się zdarza.
Trudno coś rzeczowego powiedzieć o czczeniu Vadera, poza tym, że faktycznie dziwne jest to, że Kylo nie wie o finale jego historii kiedy tuż pod ręką miał osoby, które były w centrum wydarzeń związanych z jego osobą.
"Zakładam, że żaden fan nie chciał remaku IV części, który sprawi, że poprzednie części nie będą już miały sensu?"
Remake to często używane słowo w kontekście tego filmu... rozumiem skąd pochodzą te zarzuty, ale równie łatwo dostrzegam, że masa apologetów takiej krytyki nie rozumie jednej, prostej rzeczy.
TFA to był pierwszy film SW w "objęciach" Disneya. Chcieli na wejściu nie zrazić fanów zbyt dużą ilością nowości, zrobić sobie bezpieczny grunt tymi wszystkim nawiązaniami, nie spalić sobie "wejścia" na rynek. To takie oczywiste. Już R1 pokazało, że Disney stać na odważne eksperymenty- chciałbym widzieć miny wszystkich prześmiewców, którzy kpili, że Disney nigdy nie będzie miał jaj na takie zakończenie R1 jakie nam zaserwowano.
"Zemsta Sithów to obok "Imperium" najczęściej wymieniana najlepsza/ulubiona część sagi przez fanów" Pierwsze słyszę. Gdzie są jakieś wymierne badania na poparcie tej tezy? No i pisząc badania mam na myśli naprawdę ogromną grupę reprezentatywną- bo fanaberia małych grupek fanów w przypadku SW mało znaczy w statystyce.
"KOTOR to gra, to raz. Dwa, gry nie są tak powszechnie znane jak filmy. W grach liczy się grywalność. Przecież takie The Force Unleashed ma świetną grywalność, mimo że fabuła jest na tak samo durnym poziomie jak TFA, nawet założyłem taki temat na filmwebie."
KOTOR to Star Wars i tylko to się liczy w kontekście całościowych zarzutów, że masa fanów hejtowała prequele za brak schematów z ot. Fani SW nie tylko oglądają filmy, ale też graja w gry. Na podstawie całościowych trendów we wszystkich mediach marki można wyciągać jakieś sensowne wnioski na temat fanów. Nie widzę powodu, żeby unikać takich porównań, a uwaga o mniejszej popularności gier względem filmów to aż się prosi o kolejne "skąd takie dane"? Gry mają ogromne wzięcie, angażują masę ludzi ze względu na swą interaktywność.
W czasach gdy pisze się, ze GTA sprzedało się powyżej 60 milonów sztuk, a na porządku dziennym są e-sportowe turnieje gry są gigantyczna siłą napędową, komercyjną i martekingową dla rynku rozrywkowego.
Co się liczy w grach? Grywalność? Jasne, ale gry się ocenia też przez masę innych czynników, zmiennego kontekstu, gatunkowości gry etc.
Przykładowo taki Starcraft 2, jest oceniany głównie przez grywalność bo to gra robiona pod multi. Kampanie fabularne owszem i są.... ale przez ich pryzmat jeszcze bardziej czuć, że to gra głównie pod multi. Do tego dużo w ocenie czynników tej produkcji niejako narzuca sam gatunek tej gry. Strategie z samego faktu tego czym są nie pozwalają na specjalnie fascynujące przedstawianie fabuły poza inwestycją w drogie cinematici. Dużo dialogów eksplorujących świat przedstawiony, ciekawi towarzysze, wiele wyborów- w strategiach tego nie ma, nie ma też w fpsach głównie robionych pod rozgrywkę sieciową, grach MOBA etc. W tych grach faktycznie liczy się przede wszystkim grywalność bo nic innego w sumie nie pozostaje.
Inne gry z kolei są robione głównie na singla i w nich z kolei najważniejsza jest fabuła. W takich Rpgach, które pozwalają na dużo większą plastyczność w kreowaniu fabuły równie dużo wagę co do grywalnosci przywiązuje się do fabuły, postaci, świata przedstawionego.
Nie wyobrażam sobie oceniać właśnie takie KOTORy tylko przez pryzmat rozgrywki, ale tego jak wywiązuje się w swojej kategorii- gry RPG, która ma zestaw swoich własnych czynników tworzących ją właśnie RPGiem o których pisałem wyżej.
Osobiście TFU uważam za takie quilty pleasure. Rozgrywka jest fajna, ale fabuła wyraznie cuchnie kompostem.