Co myślicie o ostatniej publikacji Newsweeka o tym że obozy koncentracyjne działały w Polsce po zakończeniu wojny?
http://www.newsweek.pl/historia/polskie-obozy-istnialy-mala-zbrodnia-marka-luszczyny,artykuly,403834,1.html?src=HP_Section_1
Co myślicie o ostatniej publikacji Newsweeka o tym że obozy koncentracyjne działały w Polsce po zakończeniu wojny?
http://www.newsweek.pl/historia/polskie-obozy-istnialy-mala-zbrodnia-marka-luszczyny,artykuly,403834,1.html?src=HP_Section_1
Co mam myśleć? Komuniści i narodowi socjaliści prawie niczym się nie różnili. Wykorzystywanie infrastruktury sowieckiej przez sowietów i polskich kolaborantów nie jest żadną tajemnicą od jakichś 20 lat.
Myslę ,że jest to niesłusznie jakby zatajane ,bo prawdą było to ,ze komuniści żeby nas Polaków "zamknąć" posuwali się do bardzo skrajnych metod szczególnie przy tych ,którzy milczeć nie chcieli i w spokoju słuchac bredni o ZSRR jako "polskim przyjacielu" pomijając fakt ,że ten "przyjaciel" najechał na nas 17 września i pomógł Hitlerowi ,a co do trzymania w nich żołnierzy wermachtu to jest z jednej strony sprawiedliwe z drugiej nie fakt wermacht rozpoczął wojnę ,ale nie rozpoczął jej jeden pojedynczy szeregowy tylko sztab generalski i rząd Niemiec ci ludzie byli wczęsto zmuszani do służby w nim nie mając wiele do powiedzenia tak czy siak rozkazy musieli wykonywać ,bo inaczej dostawali kulkę w łeb. Więc taka kara byłaby sprawiedliwa tylko dla sztabu generalskiego i piesków Hitlera i jego samego czy żołnierzy ,którzy dopuszczali się szczególnego okrucieństwa w stosunku do więźniów lub w czasie wojny.
Nie wiem czy to dobre określenie polskie obozy, ale faktem jest że "infrastruktura obozową" była wykorzystywana przez ówczesne władze - na Zgodzie w Świętochłowicach i w obozie na terenie Mysłowic byli przetrzymywani min. Ślązacy o "korzeniach niemieckich" i nie tylko, to trudny temat, a osoby które przeżyły pobyt w tych obozach w większości już nie żyją, a za życia nie dzielili się przeżyciami z tych miejsc. Mój mąż kilka lat temu miał w Muzeum w Mysłowicach wykład na temat obozu w naszym mieście, ale w większości poświęcony latom II wojny światowej, wtedy publiczność zaczęła dyskusje o latach powojennych.
Cóż z punktu widzenia komunistów wykorzystanie istniejących terenów do przetrzymywania wrogów narodu jest opłacalne. Osobiście nie dziwię się, że coś takiego miało miejsce, w końcu Stalin był nie lepszy od Hitlera, zabił więcej osób itd. Boli jedynie określenie polskie obozy, powinno być komunistyczne, czy stalinowskie.
w końcu Stalin był nie lepszy od Hitlera
Osobiście nie lubię takich porównań ,bo w tych sprawach raczej się nie dyskutuję byli tyranami zabili mase bezbronnych ludzi, zgotowali piekło i traumę wielu narodom i ludziom w tym ich własnych nie robiąc tego tylko w czasach wojny ,ale i w czasach pokoju zastraszając i robiąc masowe czystki. Tego nie jest według nam ludziom żyjących teraz albo później oceniać to ma prawo oceniać tylko Bóg.
"Tego nie jest według nam ludziom żyjących teraz albo później oceniać to ma prawo oceniać tylko Bóg" Ty tak twierdzisz, jednak pod względem ofiar śmiertelnych statystyki mówią same za siebie.
Oczywiście że Stalin był gorszy od Hitlera, zanim narodowi socjaliści utworzyli pierwszy obóz koncentracyjny, to archipelag GUŁag działał od wielu, wielu lat.
Czy ja wiem czy gorszy? Stalin chciał rządzić jak największą masą ludzi, dorobić się nieograniczonej, totalitarnej władzy, choćby nie wiem jak wielkim kosztem. Ale mimo wszystko dawał żyć każdemu, kto mu nie stawał na odcisk.
Natomiast Adolf? On (oprócz tego co wyżej) by nie pozwolił na żaden PRL, GG utrzymałoby się do końca wojny, a potem wszyscy Polacy, Żydzi i inni z czterech ras gorszych zostaliby eksterminowani w ramach oczyszczania świata dla aryjczyków, potomków ludu Atlantydy.
Dlatego uważam, że lepsza by była Polska stalinowska, od Polski hitlerowskiej, bo ta w ogóle by nie istniała .
Oczywiście nie usprawiedliwiam tym zbrodni komunistów.
Jest jeszcze coś, a mianowicie to, że Stalin chciał aby wszyscy byli na biednym poziomie, aby łatwo było nimi władać, natomiast Hitler chciał dobrze dla rasy aryjskiej, czyli, że ci wybrańcy z tej rasy według jego planu mieliby żyć w bardzo wysokich warunkach. Hitler to był taki obłąkaniec co myślał, że robi dobrze, natomiast Stalin kierował się zdobyciem władzy, myślał o sobie i o państwie w którym mógłby mieć pełną władzę.
SirStaniak napisał:
Ale mimo wszystko dawał żyć każdemu, kto mu nie stawał na odcisk.
---------------------
Czyt. zabijał każdego, kto w pełni nie popierał jego działań. Czy to tak dobrze?
Niestety Staniaku grubo się mylisz. Komunizm był najgorszym złem jakie człowiek wymyślił i jest na to tyle argumentów że aż nie wiem od którego zacząć. Historia to moje wielkie hobby (zaraz po SW rzecz jasna) i każdy kto się historią interesuje powie Ci że na dane zagadnienia z historii, należy patrzyć z perspektywy ludzi którzy żyli w czasach w których to dane zagadnienie miało miejsce. No to proponuje przyjrzeć się bilansowi sowieckich zbrodni przed paktem Sikorski-Majski, w jakich okolicznościach Władysław Sikorski przystał do paktu z Sowietami?
1917-1921 - Pucz i wybuch wojny domowej, w której morduje się ludzi obcych klasowo, w tym wielu Polaków.
1919-1921 - wojna polsko-bolszewicka, podczas której bolszewickie hordy rabują, gwałcą i mordują tysiące polskich obywateli.
1921-1930 - dalszy terror, powstaje archipelag GUŁag czyli największa na świecie sieć obozów koncentracyjnych, Polacy oczywiście też tam trafiają.
1930-1933 - Ludobójcza kolektywizacja rolnictwa i Wielki Głód na Ukrainie, wynik to kilka milionów trupów, ludzie są zmuszeni do jedzenia kory z drzew, szczurów, a na końcu siebie nawzajem.
1937 - Wielka Czystka, chory terror w którym ludzie wiedząc że idą na śmierć, wychwalają Stalina, coś jak teraz w Korei Północnej, ale dla porównania to tak jakby Żydzi idący do pieców wychwalali Hitlera lub Himmlera.
1921-1939 - w Polsce działały sowieckie bandy dywersyjne i siatki agenturalne dążące do zniszczenia państwa polskiego (co im się zresztą udało), w skład wchodzą Komunistyczna Partia Polski, Komunistyczna Partia Zachodniej Białorusi, Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy. Przy samym Becku, działa sowiecka agentura w postaci głównie Tadeusza Kobylańskiego.
1939 - ZSRR atakuje Polskę, bierze sobie połowę terytorium dokonując przy tym licznych zbrodni wojennych.
1939-1941 - Przynajmniej 1,5 miliona Polaków w wagonach dla bydła jest wywiezionych na Syberię.
1940 - Katyń, 22 tysiące przedstawicieli polskich elit zamordowanych przez NKWD, z tym że o tym akurat Sikorski nie wiedział.
1941 - Kiedy Wehrmacht wkracza do ZSRR, NKWD morduje więźniów politycznych których nie zdążyli ewakułować, w wyniku tego ginie 20 tysięcy osób.
I można by wymieniać długo i długo, tak czy siak takie kraje z naszego rejonu jak Węgry, Czechosłowacja, Finlandia, Rumunia, miały dobry powód by uważać Hitlera za lepszego od Stalina. Na końcu mały cytat z Ignacego Matuszewskiego; "Kolaboracja z komunistami wszędzie na świecie jest błędem, kolaboracja z komunistami w Polsce jest więcej niż błędem, jest szaleństwem".
Ale kolaboracja z Niemcami i mokre sny o pakcie Ribbentrop - Beck zakończyłby się jeszcze gorzej.
Zaprzeczyć nie sposób. Co więcej, taki "pakt" to tylko współczesne rojenia, w 1939 nie było takiej możliwości.
A to mnie zaciekawiłeś, nie było takiej możliwości? Mógłbyś rozwinąć myśl?
Nie było, bo raz że Niemcy dążyły do odtworzenia granicy sprzed 1914 co było nie do przyjęcia dla nas (jak ostatnie propozycje "wspanialomyslne" z sierpnia 1939 o których mało kto wspomnina)
Dwa gospodarczo, bo nasz przemysł obronny opierał się o licencje i komponenty francuskie, więc po takiej "volcie" moglibyśmy budować np. w lotnictwie platowce do ktorychc nie było by silników, a Niemcy nie nadążaly wtedy z własnymi potrzebami
Trzy - polityka nie znosi próżni, sojusz R-B zaowocował by sojuszem Francja - ZSRR, czyli spełnieniem marzeń Stalina, i z tego zdawano sobie sprawę tak w Berlinie, jak i w Warszawie.
Po pierwsze, w sierpniu to i tak już wszystko było przesądzone. Wtedy byliśmy dla Hitlera wrogiem, a nawet zdrajcą. Do kwietnia `39 roku wszyscy w Europie uważali że Polska przystąpi do paktu antykomiternowskiego, aż tu nagle Beck rzutem na taśmę przyjął desperacką propozycje Brytyjczyków, lordowie oczy przecierali ze zdumienia że się Polacy dali nabrać. Trzeba spojrzeć wcześniej, Niemcy nie mieli żadnych roszczeń terytorialnych, chcieli od Polski zrzeczenia się Gdańska który i tak polski nie był, eksterytorialnej autostrady która była polskim pomysłem i uzależnienia polityki polskiej wobec niemieckiej i tyle, nie byłoby to wcale takie straszne tym bardziej że Hitler swoich sojuszników szanował, a lepsze to od zgniecenia miedzy niemieckim młotem a sowieckim kowadłem, zresztą aby się o tym przekonać wystarczy spojrzeć jak wygląda Warszawa, a jak Praga.
Po drugie, chyba wiesz że w `36 roku zapoczątkowano Program Rozbudowy Wojska Polskiego? W 1942 roku miał się zakończyć, oczywiście wojna go przerwała. Ale gdyby nie przerwała, wynikiem byłoby solidne dozbrojenie wszystkich rodzajów sił zbrojnych, rocznie na zbrojenia szło 700 milionów złotych, podczas gdy cały budżet wynosił 3-4 miliardy. Na tle Węgier czy Rumunii wcale nie wyglądalibyśmy gorzej.
Po trzecie, no to niestety bzdura, Stalin w życiu nie przystąpiłby do wojny w pierwszym etapie, był na to za bardzo ostrożny, po pierwsze dlatego że w `37 zrobił wielką czystkę w Armii Czerwonej, nie było za bardzo komu dowodzić, po drugie Stalin dobrze wiedział że Polska nie byłaby sama, atakując nas musiałby się liczyć z możliwością wojny z całą europą środkowo-wschodnią, po trzecie myślisz że umordowana w Związku Sowieckim ludność paliłaby się do wojny za sowieckich komisarzy którzy ich regularnie mordują? Wielka Wojna Ojczyźniana jak ją sowiecka propaganda nazwała, to było co innego, bowiem wtedy owa ludność nie miała wyboru, i niemcy i sowieci ich mordowali, to już lepiej było stanąć po stronie sowieckiej.
A Francja? Francja to pacyfizm w czystej postaci, nie po to Francuzi wydawali grube miliardy na budowę linii Maginota, by za nią wychodzić.
>Niemcy nie mieli żadnych roszczeń terytorialnych, chcieli od Polski zrzeczenia się Gdańska który i tak polski nie był, eksterytorialnej autostrady która była polskim pomysłem i uzależnienia polityki polskiej wobec niemieckiej i tyle, nie byłoby to wcale takie straszne
Wiesz, teraz, widząc do czego doprowadziła wojna, możemy sobie tak mówić.
Ale wyobraź sobie, że jakiś kraj wysuwa wobec nas żądania teraz, stawia ultimatum, oddania jakiegoś miasta, jakiejś autostrady, uzależnienia polityki - no, w zasadzie czegokolwiek.
Polacy by na to przystali, "bo to mniejsze zło", czy jednak poszli się bić?
Ciągle się przekunuję, ile zła wyrządziła fatalna książka Zychowicza (i po trochu Ziemkiewicza). Ale to jednak "nie to forum" i Kathi nas pogoni, to tylko skrótowo:
Już w marcu 1939 było wiadomo, gdzie hitler ma podpisane przez siebie pakty i zobowiązania. Stało to się jasne dla wszystkich (można wręcz powiedzieć że Niemcy przegrały wojnę w maru 199 r.) - w tym dla Becka. Po drugie Beck się na nic nie nabrał, to było jedyne możliwe rozwiązanie w sytuacji. Błąd tragiczny w skutkach popełniono w maju 1939 r.
Program dozbrojenia był ambitny jak na polskie warunki, ale z pieniędzy na wojsko sporą cześć zabierały pensje. Dlatego eksportowaliśmy lepszy sprzęt sobie zostawiając gorszy. Po drugie, program miał się zakończyć w 1942, a nam w sytuacji paktu R-B sprzęt i amunicja były by potrzebne w 1940 r. I po trzecie - potrzebna by nam była amunicja francuska, której w sytuacji paktu R-B nikt by nam już nie podesłał. Po czwarte - silniki do samolotów były francuskie, nie mieliśmy własnych silników - a nie można produkować samolotów bez silników (a i tak we wrześiu 1939 ze 120 wyprodukowanych łosi w jednostkach liniowych była tylko 1/3)
Stalin palił się do wojny, tylko nie jako sojusznik Polski, bo co mu po takiej wojnie - zdobycze żadne. ale Polska w kręgu Hitlera - o, to co innego. Można powiedzieć, że pakt R-B to wymarzony scenariusz Stalina. Stalin - zbawca Europy, wystarczy że Frnacuzi sie okopią i wytrzymają miesiąc (na tyle starczy Polsce amunicji artyleryjskiej przy intensywnych walkach) i potem to już RKKA przejdzie sobie jak burza przynajmniej do Berlina (bo Niemcy w 1940 zostawili na wschodzie ctery dywizje i zero lotnictwa)
No i najsmaczniejsze na koniec - Budowę linii Maginota przerwano w 1936 r (potem do 1939 budowano głównie fortyfikacje polowe). Żadna mitologia tego nie zmieni. Zamiast dokończyć budowę, przeznaczyli średki na czołgi i samoloty, które w 1939 były już przestarzałe i Francja przystąpiła do wojny mając w linii mniej nowoczesnych bombowców niż Polska (taka ciekawostka). I nie grube miliardy, tylko 10 miliardów franków w latach 1929-39. Robi wrażenie? Dla porównania - budżet wojskowy Francji w jednym tylko, 1938 r. to 250 miliardów. A więcej, jak by ktoś był zainteresowany, to na priv.
Finster, z całym szacunkiem jaki do Ciebie mam, piszesz bzdury. Wnioskujesz po aneksji Czech i Moraw które nie zostały przyłączone do III Rzeszy podczas konferencji monachijskiej, że Hitler by sobie odgryzał kawałek po kawałku kolejne ziemie polskie, jak to robił z czeskimi? Tylko że jest taki problem, że nie ma na to żadnych dowodów, to mit, natomiast jest setki dowodów na to że Hitler poważnie dążył do sojuszu z Polską. Oczywiście Adolf i jego koledzy byli subtelni jak jasna cholera, wysuwając do Polski propozycje, a jednocześnie zajmując Czechosłowację, Beck faktycznie mógł sobie pomyśleć że skończymy jak Czesi, a to z kolei dobrze wykorzystywali tacy goście jak Tadeusz Kobylański, bliski współpracownik Becka i sowiecki agent który regularnie Becka wprowadzał w błąd, bowiem w interesie sowieckim było by nie doszło do paktu R-B.
I jak można powiedzieć że Beck się nie nabrał i że jedynym słusznym rozwiązaniem w sytuacji w której z każdej strony otaczają nas wrogowie, jest opieranie się o brytyjskie "gwarancje", kiedy Brytyjczycy poza porządną marynarką wojenną do bronienia wysp, właściwie nie mieli wojska, a ich nieliczni piloci latali na samolotach gorszych niż nasze przestarzałe P-11, to przekracza moje pojęcie.
Polska miała swoje problemy, ale Stalin miał ich jeszcze więcej, po pierwsze powtórzę po raz kolejny że Stalin nie chciał sojuszu Polski z Niemcami, tylko ZSRR z Niemcami, to dlatego podpisując pakt Ribbentrop-Mołotow tak się zamachnął z radości że zrobił półmetrowy podpis. Ten pakt umożliwił wybuch II WŚ, bez niego nie byłoby ani 1 ani 17 września `39, i tym bardziej Stalin nie mógłby zaatakować w 1940 roku Polskę w sojuszu z innymi państwami osi, bo niestety w swojej improwizacji przebiegu zdarzeń kompletnie nie bierzesz pod uwagę tego że w zadaniu chronienia pleców Niemcom podczas inwazji na Francję, Polska nie byłaby sama i te eksportowane do Rumunii czy Węgier "Łosie", nadal by się nam przysłużyły. Dlatego sądzę że pakt R-B, był najlepszym rozwiązaniem, dzięki niemu zyskalibyśmy na czasie, dozbroili armię, walczylibyśmy z jednym wrogiem a nie dwoma, i mielibyśmy przy sobie prawdziwych sojuszników, a nie papierowe gwarancje które były warte tyle ile papier na którym zostały wydrukowane.
A co do Francji, to przez całe lata trzydzieste, kupowaliśmy tam sprzęt, pomimo tego że wtedy właśnie stosunki niemiecko-polskie były bardzo dobre, oczywistym było że Hitler chciał wojny z Francją, wszyscy również sądzili że Polska przystąpi do paktu antykominternowskiego, jakoś nie przeszkadzało to Francuzom kiedy sprzedawali nam ten cały sprzęt na czele z ORP Gryf wartym 13 milionów złotych bez uzbrojenia. Dokładnie tak samo jak teraz nie przeszkadza im dozbrajanie Putina który zajmuje Ukrainę, a w Syrii wspiera Asada.
A to całe zło fatalnej książki Zychowicza polega na tym że rozbija ona mity w które między innymi Ty, ciągle wierzysz.
Oczywiście, masz rację - z perspektywy tamtych czasów, Hitler był lepszą alternatywą od komunistycznego ZSRR, z powodów, które sam podałeś.
Jednak, porównując Hitlera i Stalina na podstawie faktów, których ówcześnie nie znano, otrzymamy zupełnie inny punkt widzenia.
Hitler przez 12 lat władania Niemcami "zdążył"zabić ok. 6 mln. Żydów + ok. 17,5 mln. obywateli ZSRR (na skutek morderstw, głodu i wywózek) czyli jakieś 23-24 mln. Z kolei Stalin przez 36 lat - ok. 96 mln.
W liczniku ofiar śmiertelnych Stalin bije Hitlera na głowę, ale:
a) Hitler przez większość czasu działał na terytorium Niemiec i GG, możemy tylko przypuszczać, jak wiele Polaków, Żydów i innych nie-aryjczyków zostałoby zabitych ze względu na pochodzenie, gdyby to on wygrał wojnę.
b) porównując tych dwóch panow kierowałem sie raczej ideologiami, które to ci panowie obrali. Stalin pod przykrywką równości dla stanu robotników sprawował rządy żelazną ręką, terrorem, zabijał z obawy przed utratą władzy i dla wzmocnienia pozycji oraz autorytetu.
Hitler natomiast zabijał ze względu na rasizm, pochodzenie, wiarę i orientację seksualną, blond włosy i przekonanie o swoim boskim pochodzeniu - czyli na wyssane z palca widzimisie. Hitler był szaleńcem, a tacy na wysokim stanowisku są niebezpieczni.
Dlatego, z dzisiejszej perspektywy wolałbym żyć w PRL-u, siedzieć cicho i jakoś żyć - w III Rzeszy zostalbym z miejsca zabity. Ot tak, bo nie mam blond włosów i niebieskich oczu a w dodatku jestem Polakiem.
Historia to moje wielkie hobby
Tak, to widać . Też uwielbiam historię (jedyna właściwa, czyt. ciekawa nauka ) i jak jest czas i pieniądze to zaraz leci jakaś lekturka, czy Sensacje.
Trochę za bardzo skupiasz się na Mein Kampf, chore tezy w niej zawarte wcale nie były świętą wykładnią wg której należało postępować, znacznie częściej decydowały względy praktyczne, Węgrzy i Rumuni teoretycznie powinni znajdować się na tym samym szczeblu co Polacy w chorej hierarchii narodów, a mimo to byli szanowanymi sojusznikami przez Hitlera. Generalne Gubernatorstwo to był wyjątek na mapie Europy, utworzony z zemsty za to że nie chcieliśmy przyłączyć się do państw Osi. Założę się że wolałbyś żyć w okupowanej przez Niemców Pradze albo Paryżu, niż w okupowanej przez komunistów Warszawie. Pozdrawiam .
Wegrzy nie przyłączyli się do Hitlera z miłości do narodowego socjalizmu, tylko ze względów praktycznych, które przestały obowiązywać kiedy Niemcy zaczeli przegrywać, wtedy zmienili front, z tym że Niemcy temu zapobiegli. Tak więc Węgrzy też doświadczyli niemieckiej okupacji.
Z ciekawostek - Węgry przyłączyły się do Hitlera w ataku na ZSRR po rumuńskiej prowokacji, gdy rumuńskie "łosie", z namalowanymi czerwonymi gwiazdamai, zbombardowały węgierskie Koszyce.
-Z ciekawostek - Węgry przyłączyły się do Hitlera w ataku na ZSRR po rumuńskiej prowokacji, gdy rumuńskie "łosie", z namalowanymi czerwonymi gwiazdamai, zbombardowały węgierskie Koszyce.
Bombardowanie Koszyc jako rumuńska prowokacja jest tylko jedną z wielu teorii. W zasadzie nie pewności, kto tak naprawdę zbombardował Koszyce. Obok wersji przedstawionej przez Ciebie jest jeszcze wersja, w której to Niemcy dokonali prowokacji, jak i teoria omyłkowego bombardowana sowieckiego.
Oczywiście - samo bombardowanie stanowiło tylko pretekst. Węgry przystąpiłyby do wojny tak czy inaczej.
Węgry zostały "zdobyte" bez jednego wystrzału - Hitler wywabił Horthy`ego z kraju i wprowadził tam wojska, żeby przypomnieć Węgrom kto tu rządzi i zażądał ogarnięcia się i zaprzestania negocjacji z aliantami. Potem zamontowali tam nacjonalistyczny rząd Strzałokrzyżowców - to tak, jakby Niemcy weszli do Polski i zamontowali nam tu ONR albo NOP.
Ciężko to jednak nazwać okupacją. Ani wojsko niemieckie nie sprawowało tam tymczasowej władzy, bo ta była cały czas węgierska, ani nie anektowano wbrew prawu międzynarodowemu żadnych terenów. Po prostu trzymali tam wojska "na wszelki wypadek", gdyby coś poszło nie po ich myśli.
PS swego czasu krążył taki dowcip:
Ile czasu potrzebują Niemcy, żeby podbić Węgry? 24 godziny.
A gdyby Węgrzy stawiali opór?
To wtedy 12 godzin, bo odpadają mowy powitalne
No tak, masz rację. Ciężko to nazwać okupacją, ale skoro Czesi mogą szczycić się najwspanialszym w Europie konspiracyjnym ruchem oporu , to czemu Węgrzy mieliby nie stawiać pomnika niemieckiej okupacji.
A dowcip dobry.
Jacek112 napisał:
"Tego nie jest według nam ludziom żyjących teraz albo później oceniać to ma prawo oceniać tylko Bóg" Ty tak twierdzisz, jednak pod względem ofiar śmiertelnych statystyki mówią same za siebie.
-----------------------
Nie rozumiem, jaki jest sens wykłócać się, czy udowadniać, który z tej dwójki - Hitler czy Stalin - był lepszy, czy gorszy? Obaj byli okropnymi ludźmi i jednymi z najgorszych zbrodniarzy w historii, naprawdę nie ma różnicy który gorszy.
Generalnie nie ma się co przerzucać tym, kto gorszy, Stalin czy Hitler. Statystyki to jedyne, co można porównywać, a już intencje, chęci czy idee to rzeczy, których porównać nijak się nie da.
Francuzi nie robili inaczej. W sensie wykorzystywania infrastruktury.
"Po wyzwoleniu NAZISTOWSKICH obozów POLACY ponownie je otworzyli"
Myślę, po przeczytaniu nagłówka, że ten artykuł to kupa g...na, i że niemiecki właściciel tego szmaławca nie dopuściłby do pojawienie się słowa "niemieckie".
I polecam poczytanie sobie więcej o Salomonie Morelu.
Akurat ten wycinek artykułu w necie niewiele wyjaśnia, ciekawa jestem tej książki, a co do Salomona Morela, to może masz jakieś namiary na anglojęzyczne publikacje na temat tej osoby, to by zaciekawiło mojego męża.
Dlatego odniosłem się do artykułu, który nagłówkiem "ustawia" dyskusję, nie do książki. Z doświadczenia wiem, że często książki mają treść różną o 180 stopni od tego co przedstawiają artykuły na ich temat.
Z książek to niewiele pomogę, ew. John Sack "An eye for an eye", (ale to nie tylko i nie głównie o Morelu), gdzie autor chyba słusznie sugeruje że to co się dzialo w obozie to była prywatna zemsta za rodzinę zabitą w holokauście, i porównywanie tego do oficjalnej polityki Rzeszy Niemieckiej nie ma najmniejszego sensu.
Wiem że odniosłem się do artykułu, książkę zamówiłam dla męża wiem że on ja przeczyta jako pierwszy, co do podanej książki spróbuje ja namierzyć. Dla mnie akurat, a bardziej dla mojego męża jest to bardzo ważny i ciekawy temat, bo kilkoro z naszych krewnych znalazło się w tych obozach, wiem że niektórych denerwuje określenie "polskie obozy", ale aktualnie by nie urazić niczyich uczuć trudno jest je prawidłowo określić, mozna przyjąć ze wtedy to były poniemieckie obozy które zaadaptowała ówczesna władza na swoje potrzeby i w których umieszczali jednostki jej zdaniem działające na szkodę ówczesnego państwa. ( chociaż z drugiej strony zastanawiam się czym mogła szkodzić 70-letnia kobieta której jedynym przewinieńiem było to że nazywała się Edeltrauda i nie mówiła całkiem dobrze po polsku.)
Ja się czepilem tytulu, bo zgodnie z prawdą to:
"Po wyzwoleniu Niemiekich obozów przejęła je Armia Czerwona, potem NKWD które przekazało je Urzędowi Bezpieczeństwa." - no ale taki tytuł nudny i jeszcze właściciel może się obrazić.
Dla Ciebie to kupa g...na, bo to Newsweek napisał.
Nie dlatego. Dlatego, że ja nie spałem na lekcjach historii i wiem że nie było żadnego państwa "Nazia", była III Rzesza NIEMIECKA. Wiem że najlepsza dywizja tego państwa nazywała się GrossDEUTSCHLAND czyli "Wielkie Niemcy" a nie "Wielka Nazia". Wiem też że po 1945 obszar Polski rządzony pod stalinowskim butem nie miał nic wspólnego z niepodległą Polską.
Nazistowskie Niemcy to nie nazizm, a Niemcy.
Komunistyczna Polska to nie Polska, ale komunizm/stalinizm.
Arystoteles pęka z dumy
Nazistowskie Niemcy to Niemcy a nie nazizm ponieważ NSDAP zostało wybrane w demokratycznych wyborach wolą narodu niemieckiego.
Komunistyczna Polska z kolei, niebyła komunistyczna dlatego że tak chciał naród polski, tylko dlatego że tak pasowało Rooseveltowi, Churchillowi a przede wszystkim Stalinowi.
Widzisz różnicę?
Darth Zabrak napisał:
NSDAP zostało wybrane w demokratycznych wyborach wolą narodu niemieckiego
-----------------------
W demokratycznych wyborach NSDAP zdobyła 1/3 mandatów i nie była w stanie rządzić.
Oczywiście NIC nie zrozumiałeś, ale jakoś szczególnie mnie to nie dziwi...
Natomiast jeżeli spotkałes się z oficjalną nazwą "III Nazistowska Rzesza" (jak Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich") to podziel się tym odkryciem, setki historyków będą Ci wdzięczne.
Dajcie spokój Bartowi, niech żyje w swoim świecie.
On najwyraźniej z tych co uznają, że Niemcy byli pierwszą ofiarą nazistów, po ich desancie statkami kosmicznymi z księżyca i rozpoczęciu krwawej okupacji niemieckich ziem.
Złoty medal dla tego, kto pamięta jakikolwiek niegwałcący logiki post naszego Lorda.
Nie wiem czy pierwszą, ale ostatnio w Aix la Chapelle rozwaliło mnie stwierdzenie (oficjalne) że to pierwsze niemieckie miasto wyzwolone od władzy "nazistów".
Dawne obozy koncentracyjne zostały otworzone przez komunistów a nie Polaków. Komunizm był bytem bez narodowości, ludzie tworzący jego szeregi byli bandytami i renegatami wyrzekającymi się swojej narodowości, przykładem jest chociażby nasz pochodzący z rodziny szlacheckiej "rodak", Feliks Dzierżyński. Jeżeli dawne niemieckie obozy koncentracyjne, można nazwać polskimi jak to Newsweek czyni, to trzeba by również zbrodnie CzeKa polskimi nazwać, a to oczywiście bzdura.
Chciałbym zauważyć, że to reakcja na ostatnią akcję portalu zelaznalogika.pl --> http://www.zelaznalogika.net/germandeathcamps-germannotnazi-germannotpolish/
Media głównonurtowe (czytaj sponsorowane przez zagranicznym inwestorów) będę teraz karmić nas kontrtekstami, byle tylko zaszkodzić temu przedsięwzięciu.
Zechciej zauważyć, że książka wyszła na dobrych kilka dni przed tą akcją.
Newsweek to jest SZMATŁAWIEC, chyba nie znam gorszego czasopisma. Słowo daje, że nie jestem żadnym narodowcem, ale ta gazeta jest tak jawnie antypolska, że to aż po oczach bije. Oczywiście jest to prawdą, że w Polsce działały obozy jeszcze po zakończeniu wojny. Jedyny problem jest taki, że Polską rządzili Rosjanie w tamtym okresie, głównie przez swoich polskich pachołków. Mówienie więc, że to polska inicjatywa jest śmieszne, bo w tamtym okresie nie mieliśmy prawa głosu w żadnej sprawie.
Newsweek po raz kolejny pokazuje się jako gadzinówka - pisanie o tym w okresie kiedy Żelazna Logika rozpoczęła akcję #GermanDeathCamps mówi samo za siebie.
A z określeniem "polskie obozy zagłady" należy walczyć, bo faktycznie zrzuca odpowiedzialność za holocaust na Polaków. Notabene jest to określenie ukute przez niemieckie służby wywiadowcze, które doskonale wiedziały co robią.
te, Ludwik, ty sprawdzasz czasem fejsa?
Ja sprawdzam, zauważyłem gdy Ci coś ostatnio wysyłalem, ze mnie usunęłaś ze znajomych xDD
to było po twoim spamie u burzola sądziłam, że była tylko blokada, a nie kick ze znajomych, nie mam dużego doświadczenia w blokowaniu ludzi
Lis, to antypolska sprzedajna dziwka, pracująca dla szwabów, że też on spokojnie może chodzić po Warszawie.
No cóż, też jestem zdziwiony, że jeszcze mu się po mordzie nie dostało za swoje propagandy.
Na szczęście Polska aspiruje do bycia cywilizowanym krajem i nie dostaje się tu już "po mordzie" za nieodpowiadające innym poglądy.
Jest różnica między innymi poglądami, a metodami jakie obiera pan Lis oraz Newsweek, polegające na obrażaniu ludzi swoimi artykułami.
A ton wypowiedzi sugeruje, ze zarzucasz mi, ze sam bym byl skłonny dac w mordę takiej osobie. Ja tu raczej wyrażam zdziwienie, bo środowiska skrajnie prawicowe są raczej mocno agresywne, a pan Lis opluwa regularnie ich poglądy.
Tak więc nie musisz się do mnie zwracać jak do osiedlowego Sebastiana.
>Jest różnica między innymi poglądami, a metodami jakie obiera pan Lis oraz Newsweek, polegające na obrażaniu ludzi swoimi artykułami.
Nazywa przeciwników puczystami? Komunistami? SBkami? Może sugeruje, że ktoś miał dziadka w Wehrmachcie?
Ściera Lis, tworzy alternatywną rzeczywistość, "świat lisa", tam nie ma przestrzeni dla polski, jest tylko brudny pieniądz, szkalowanie polski i jej bohaterów, kłamstwo, manipulacja i otwarta opcja niemiecka. Porażające przy tym jest, to że ten alternatywny świat ma odbiorców lemingi lisa.
wie, że po zakończeniu II WŚ... ujmę to tak - wschodni alianci korzystali z obiektów koncentracyjnych III Rzeszy, więżąc tam... wszystkich, których uznali za stosowne.
Jednocześnie zachodni alianci na dużą skalę wykorzystywali ludzi IIIR do własnych celów: naukowców, urzędników itd. Stąd uważam, że lepiej być tym "złym", bo w ogólnym rozrachunku on i tak wychodzi na swoje.
...
Chociaż nie, użycie frazy "chyba każdy wie" w Polsce jest bardzo niewłaściwe i zawsze się na tym łapię. Raczej "każdy wie swoje".
Zazdroszczę wam szczerze prostoty i jasności życia, wszystkich problemów zawartych i rozwiązanych w memie, 140 znakach czy #newsweekkłamie #liskurwysyn.
Czytaliście w ogóle ten artykuł? Od początku do końca? Zresztą jakaś tam część mnie myśli, że ten temat to pewnego rodzaju słaba prowokacja człowieka, który nie ma chyba jednego posta o SW w portalu o SW.
Lord Bart napisał:
Zresztą jakaś tam część mnie myśli, że ten temat to pewnego rodzaju słaba prowokacja człowieka, który nie ma chyba jednego posta o SW w portalu o SW.
-----------------------
Masz tu linka:
http://gwiezdne-wojny.pl/Forum/Temat/20025
żebyś już nie kłamał więcej, bo widzę że ci się chyba płyta zacięła.
P.S. Ten temat to słaba prowokacja? Tak? Natomiast wszystkie twoje tematy atakujące PiS i o rzekomym niszczeniu demokracji czy o czym tam ci się jeszcze w głowie urodzi to oczywiście światłe wypowiedzi człowieka "na poziomie",który zniża się do obcowania z plebsem?
O jak kisne.
Teksty o powojennych obozach koncentracyjnych w Polsce pojawiają się regularnie w wielu polskich mediach. Żeby nie być gołosłownym: ot choćby cały listopadowy Focus Historia był na ten temat: http://historia.focus.pl/wojny/polskie-obozy-polscy-niewolnicy-okropna-prawda-o-czasach-po-1945-roku-1917
A co o "polskich obozach" mówi sam wspomniany tekst w Newsweeku?
Polskie czy nie polskie?
Opinie samych historyków, czy używanie określenia „polskie obozy koncentracyjne” w tym kontekście jest odpowiednie, są podzielone. Łuszczyna pytał o ten termin kilku z nich:
Profesor Witold Kulesza, prawnik: – Nikt mnie nie zmusi do tego, aby obozy w powojennej Polsce nazywać koncentracyjnymi (…). Nie ma na to zgody. To nie były polskie obozy, stworzyły je komunistyczne władze, które nie represjonowały suwerena narodu polskiego.
Profesor Bogusław Kopka, historyk: – Spójrzmy na fakty, jak zorganizowano te miejsca odosobnienia? Na określonym terenie izolowano na czas nieokreślony, bez wyroku, ludność cywilną, w tym starców, dzieci, kobiety, a więc ludzi niezdolnych do pracy. Te fakty odpowiadają definicji obozów koncentracyjnych.
Były dyrektor IPN Łukasz Kamiński: – Odradzałbym używanie tego sformułowania, bo Polacy nie mieli wpływu na ich powstanie. Radziłbym mówić komunistyczne obozy, ale nie pracy. Albo obozy po prostu.
Reżyser Kazimierz Kutz: – Czyli jak nazwać tych, którzy te obozy założyli i nadzorowali?
No faktycznie - przedstawianie różnych punktów widzenia ekspertów to szkalowanie Polaków. Jak zwykle wychodzi na jaw, że większość przerasta przeczytanie czegoś więcej niż nagłówek.
Ale oczywiście to niemiecka gadzinówka teraz szkaluje Polaków, bo jakiś tam biedafanpejdż coś opublikował. Na pewno masoni/reptylianie/żydokomuna (czy kto tam teraz jest naczelnym wrogiem foliarzy) bardzo się przejmują co jakieś pryszczate anony wypisują na swoich fanpejdżach
A jeszcze nie tak dawno nawet narodowe media nie bały się o tym pisać: http://niezlomni.com/o-tym-jak-obozy-pracy-w-prl-nie-roznily-sie-od-niemieckich-hitler-wlozyl-w-to-faszystowska-idee-a-my-mozemy-wlozyc-idee-ludowa/
Cóż, teraz każdy tekst na dowolny temat może okazać się być walką antypolskich sił z internautami wyklętymi. Oczywiście za pieniądze Sorosa i na polecenie Makreli. Reakcja zależy od tego jakie pójdą wytyczne na demotach albo kwejkach.
PS oczywiście każda sroga reakcja nazywające niemieckie obozy założone przez nacjonalistycznych socjalistów na ziemiach polskich "polskimi" jest jak najbardziej konieczna. Ale udawanie, że nie było kolaborantów z sowietami... litości. Może tak bardzo ich to boli, bo współzałożyciel przedwojennego ONRu był potem prominentnym komunistą?
PSS polecam poczytać o obozie na wyspie Bute. No chyba, że generał Sikorski też nie był Polakiem.
PSSS oczywiście zgadzam się z tym, że nagłówek jest co najmniej niesmaczny. Głównie z tego powodu, że sugeruje, że to "Polacy" otworzyli jakieś obozy - a to były osoby mające imię i nazwisko, określone przekonania polityczne, które zbiegiem okoliczności mówiły po polsku a czasem nawet za Polaków uważały.
To pokłosie kolektywnego myślenia i kto jak kto, ale spora część osób krytykujących takie sformułowania nie posiada moralnego umocowania na krytykę kolektywizmu, bo sami mają głęboko zakorzenione, plemienne przekonanie o "odpowiedzialności zbiorowej" Żydów, Muzułmanów, Niemców, Rosjan i dowolnej innej grupy za czyny ich przedstawicieli.
Karaś napisał:
Ale oczywiście to niemiecka gadzinówka teraz szkaluje Polaków, bo jakiś tam biedafanpejdż coś opublikował. Na pewno masoni/reptylianie/żydokomuna (czy kto tam teraz jest naczelnym wrogiem foliarzy) bardzo się przejmują co jakieś pryszczate anony wypisują na swoich fanpejdżach
A jeszcze nie tak dawno nawet narodowe media nie bały się o tym pisać: http://niezlomni.com/o-tym-jak-obozy-pracy-w-prl-nie-roznily-sie-od-niemieckich-hitler-wlozyl-w-to-faszystowska-idee-a-my-mozemy-wlozyc-idee-ludowa/
Cóż, teraz każdy tekst na dowolny temat może okazać się być walką antypolskich sił z internautami wyklętymi. Oczywiście za pieniądze Sorosa i na polecenie Makreli. Reakcja zależy od tego jakie pójdą wytyczne na demotach albo kwejkach.
PS oczywiście każda sroga reakcja nazywające niemieckie obozy założone przez nacjonalistycznych socjalistów na ziemiach polskich "polskimi" jest jak najbardziej konieczna. Ale udawanie, że nie było kolaborantów z sowietami... litości. Może tak bardzo ich to boli, bo współzałożyciel przedwojennego ONRu był potem prominentnym komunistą?
PSS polecam poczytać o obozie na wyspie Bute. No chyba, że generał Sikorski też nie był Polakiem.
PSSS oczywiście zgadzam się z tym, że nagłówek jest co najmniej niesmaczny. Głównie z tego powodu, że sugeruje, że to "Polacy" otworzyli jakieś obozy - a to były osoby mające imię i nazwisko, określone przekonania polityczne, które zbiegiem okoliczności mówiły po polsku a czasem nawet za Polaków uważały.
To pokłosie kolektywnego myślenia i kto jak kto, ale spora część osób krytykujących takie sformułowania nie posiada moralnego umocowania na krytykę kolektywizmu, bo sami mają głęboko zakorzenione, plemienne przekonanie o "odpowiedzialności zbiorowej" Żydów, Muzułmanów, Niemców, Rosjan i dowolnej innej grupy za czyny ich przedstawicieli.
----------------------
Ok, specjalnie dla Ciebie omówię dlaczego mam Newsweek za gadzinówkę.
Po pierwsze okładki, które są prostackie i mają na celu szokować oraz trafiać tezą zawartą na niej nawet w tych, którzy gazety nie czytają. Od dłuższego czasu kojarzy mi się to tylko i wyłącznie z plakatami propagandowymi, które tworzyli Niemcy podczas II wojny).
1. Obrażanie Polaków:
http://i.imgur.com/EE5H7kl.jpg - Prawdziwy Polak przedstawiony jako małpa, goryl - innymi słowy - prymityw.
2. http://i.imgur.com/QrY7Ydf.jpg - Ile wieśniaka w Polaku - trzeba coś mówić?
3. http://i.imgur.com/ZurDtw4.jpg - Polacy =/= mężczyźni
4. http://i.imgur.com/rsydSfj.jpg - Psycho Polak. Co to za określenie?
5. http://prntscr.com/dzbfu9 - Polscy Panowie, jak traktujemy Ukraińców - najwyżej mamy jakieś problemy z traktowaniem ich.
Obrażanie nieodpowiadających opcji politycznych (tutaj zaznaczam, że sam nie toleruje PiSu, Korwinów i praktycznie żadna frakcja polityczna w Polsce mi nie odpowiada. Szanuje też, że gazeta opiniotwórcza może mieć różne poglądy na politykę, ale ukazywanie ich w ten sposób jest zwyczajnie prostackie) :
1. http://prntscr.com/dzbbzi - Kaczyński i Korwin biorą ślub, Korwin wrzucony w suknie ślubną - raczej jawna próba ośmieszenia tych dwóch).
2. http://prntscr.com/dzbel1 - Kaczyński na tle ognia, kreowany na postać demoniczną.
3. http://prntscr.com/dzbf62 - Palikot. Gwałciciel.
4. http://prntscr.com/dzbhr7 - Moje ulubione, czyli nekrolog Rzeczpospolitej wystawiony w dniu wygranej wyborów przez PiS.
Obrażanie kościoła:
1. http://prntscr.com/dzbgbx - No bo co będzie bardziej sugestywnego niż dwóch księży całujących się na całego?
2. http://www.fronda.pl/site_media/media/uploads/newsweek%20pedofilia.jpg - Polski kosciół kryje pedofilie. Tak, polski. Tylko polski.
3. http://prntscr.com/dzbhd1 -
Dorzucę jeszcze dwa artykuły:
1. http://www.newsweek.pl/plus/temat-z-okladki/jak-zachowuje-sie-polak-na-wakacjach-,artykuly,366214,1,z.html - Łapie pierwszą lepszą okazję i leci. Nie wie za wiele o miejscu, w którym wylądował. Nie zwiedza, bo je i pije, aż się nie może ruszać. Jeśli chcesz mieć równie udane wakacje, trzymaj się głównych przykazań masowego turysty z Polski.
2. http://www.newsweek.pl/polska/polacy-nad-baltykiem-czyli-najazd-hunow-panstwo-kiepscy-i-mlynarska,artykuly,394671,1.html - O tym jak Polacy kradną, chodzą najebani, zarzygani i myją dzieci usrane w morzu.
A fanpejdz o którym mówisz może i jest żałosny - nie wiem, nie udzielam się na nim, mam go gdzieś. Ale sama akcja nagłaśniania o tym, że obozy zagłady były niemieckie jest słuszna i nawet jeżeli to głupie twitowanie, to i tak osiągnęła już potężne rozmiary. To, że o obozach polskich działających w okresie PRLu piszę się własnie w tej chwili nie jest żadnym zbiegiem okoliczności.
Skoro już przytaczamy cytaty z tego artykułu to ja też sobie pozwolę:
W obozach działających w Polsce po 1945 roku zamęczono nawet 60 tysięcy osób. „Auschwitz to pestka, przy tym, co wam tu zgotuję” - witał więźniów komendant obozu w Świętochłowicach Salomon Morel".
Polskie obozy były doskonale zorganizowane i podlegały Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego i Centralnemu Zarządowi Przemysłu Węglowego.
I naprawdę, jeżeli ktoś wierzy, że media nami nie manipulują, to gratuluje spokojnego życia.
Możemy się przerzucać okladkami, ale pierwsza lepsza okładka wSieci lub doRzeczy jest bardziej "szokująca" niż wszystkie które tu wrzuciłeś razem wzięte.
>I naprawdę, jeżeli ktoś wierzy, że media nami nie manipulują, to gratuluje spokojnego życia.
Zawsze tak sobie dopowiadasz do tego co przeczytasz? bo teraz to z twojej strony manipulacja, chwyt erystyczny i do tego zwykłe chamstwo, wkładać w czyjeś usta coś, czego nie powiedział. Albo zwykła złośliwość.
Owszem, bo wSieci itp to bardzo podobny syf jak Newsweek, tylko z poglądami drugier strony. Tylko tutaj akurat obrazam Newsweek, a nie pozostałe czasopisma. co to zmienia ze inne czasopisma stosują te same metody? Usprawiedliwia je w jakiś sposób?
Co do wkładania wypowiedzi w czyjeś usta - to Ty zacząłeś wysmiewac teorie, że Newsweek może w jakikolwiek sposób reagowac na akcje #GermanDeathCamps, w dodatku określając ludzi ktorzy się w niej udzielają "pryszczatymi anonami". Mozna wiec ostrożnie założyć, że nie wierzysz w manipulacje mediów. Jeśli się pomylilem to wybacz. Ale zarzuty o zlosliwosciach sobie podaruj, bo to Twoje wypowiedzi mają o wiele bardziej agresywny wydźwięk.
Ludwik napisał:
To, że o obozach polskich działających w okresie PRLu piszę się własnie w tej chwili nie jest żadnym zbiegiem okoliczności.
To w jakim momencie pisanie o tych obozach będzie zbiegiem okoliczności, jeżeli pisanie w związku z ukazaniem się książki na rynku dwa tygodnie temu takim zbiegiem nie jest?
W obozach działających w Polsce po 1945 roku zamęczono nawet 60 tysięcy osób. „Auschwitz to pestka, przy tym, co wam tu zgotuję” - witał więźniów komendant obozu w Świętochłowicach Salomon Morel".
I w czym czujesz się zmanipulowany faktami podanymi w tym cytacie?
Nie no, powiedziano prawdę. Ale taki cytat w artykule sugeruje delikatnie, ze w Auschwitz bylo "lepiej" niz w polskich obozach. Poczytaj co napisala Jolinda - takie dziennikarstwo w delikatny sposób nam cos sugeruje. Czy to teorie ze Polak jest gorszy (no, tu nawet nie delikatnie), czy to, ze Polacy nie są gorsi od Niemców, bo mieli swoje Auschwitz.
Sugeruje tylko temu, kto chce się czuć sugerowany.
Bzdura. Równie mocno mogą zasugerować się tym osoby o niskiej świadomości historycznej, a to juz poważny problem. W Polsce to nie jest tak widoczne, ale są na świecie masy ludzi, które wierzą, ze Polacy mieli swój udział w holocauście, a takie dziennikarstwo tylko pogłębia ten problem.
No więc te tekst poprawia sytuację osób o niskiej świadomości historycznej.
A jeżeli ktoś czyta tylko lead z cytatem z Morela, to sam sobie jest winien.
Ale ale, tu nie chodzi o treść, a o formę i urabianie czytelnika.
Wspomniany tekst z "Focus Historia" - "w poniemieckich obozach radzieckie i polskie służby bezpieczeństwa zaczęły więzić własnych wrogów.
Porównaj z "leadem" z Newsweeka i znajdź dwie różnice - zresztą w P3S sam to zauważyłes że jest "niesmaczny" - ja to określiłem dosadniej.
P2S - oczywiście temat znany tak jak obozu de facto koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej.
Niestety wydaje mi się, że autor artykułu osiągnął moim zdaniem swój zamierzony cel. Opatrując artykuł takim a nie innym tytułem chciał z pewnością doprowadzić do „wojny polsko-polskiej” i jak widzę to mu się udało. Przyjął proste założenie – napisał posiłkując się nową publikacją kilka faktów historycznych z którymi nie zamierzam polemizować, dodał kilka mniej lub bardziej kontrowersyjnych wypowiedzi i nadał temu artykułowi jeszcze bardziej kontrowersyjny tytuł – wiadomo było, że nie obędzie się w takim przypadku bez reakcji czytelników i to bardzo skrajnych, najczęściej jak to widać negatywnych. Należałoby się zastanowić, czy istnieje coś takiego jak rzetelne dziennikarstwo, bo jak niekiedy czytam artykuły w niektórej prasie to włos się na głowie jeży. Można powiedzieć, że prawda z różnych punktów widzenia wygląda inaczej, wszystko zależy od tego jakie przyjmie się założenia i do jakich wniosków się dochodzi. Przykre jest to, że nie mamy wpływu na to w jaki sposób różne rzeczy są przedstawiane i publikowane – autorzy takich artykułów liczą na to, że czytelnicy jeszcze bardziej skłócą się z sobą i będą prowadzili dyskusje które będą coraz bardziej uwydatniały negatywne emocje. Zadajmy sobie pytanie czy o to w tym wszystkim chodzi? – wiem, że należy fakty historyczne przedstawiać w sposób rzetelny, to nie podlega dyskusji – ale zróbmy to z dystansem. Uszanujmy uczucia osób które przeżyły pobyt w takim obozie czy przeżycia ich dzieci które były świadkami jak ojcowie czy matki byli zabierani z domu.
Założeniem krytyków jest że "autor chciał cośtam cośtam". Otóż autor przede wszystkim chciał napisać o książce, która ukazała się 11 stycznia (termin wybrany przez wydawcę, zapewne po to by zachować zbieżność z rocznicą Tragedii Górnośląskiej, w najbliższą sobotę tradycyjny już Marsz na Zgodę). Książka dotyka jednej z czarnych kart historii Polski, więc jej przemilczanie byłoby formą autocenzury.
To, że pewne indywidua postanowiły zrobić zadymę pod pretekstem rozpoczętej 17 stycznia akcji "przeproś za polskie obozy śmierci", i przy okazji uczynić prawdę historyczną podstawą do kolejnej wojny polsko-polskiej, nie jest już winą autora artykułu (tygodniki mają swój cykl wydawniczy).
Zapewne, sztuka dziennikarska nie jest dziś na tak wysokim poziomie jak kiedyś, ale wystarczy skupić się na treści tekstu, zamiast na pojedynczych sformułowaniach zasłaniających meritum.
PS To jak nazywać powojenne obozy to kwestia po części semantyczna, po części psychologiczna.
Odnosząc się do artykułu zrobiłam pewne uogólnienie, ale przechodząc do meritum, nie sposób się nie zgodzić z tym że artykuł dotyczy nowowydanej książki i że dotyka ona trudnego i niezbyt dobrze znanego problemu. Rzetelne dziennikarstwo to nie tylko treść samego artykułu, ale również i tytuł który nie powinien przy takiej okazji być trochę kontrowersyjny. Trzeba się zastanowić co z tymi "polskimi obozami" które znajdują się w tytule książki. Przyjmując, że w odniesieniu oneterytorium na którym się one znajdowały to faktycznie polskie odpowiada prawdzie. Przyjmując za punkt wyjścia podmioty/osoby które były odpowiedzialne za ich utworzenie to wychodzi, że niemieckie. Na koniec zaś patrząc na to kto nimi zarządzał w latach 1946-1956 to odpowiedz nie jest taka prosta, a moźe jest, ale niektórym trudno będzie ja zaakceptować. Można powiedzieć, ze zarządzali nimi komuniści ( tak w pierwszej chwili określił to mój maż historyk - ale zapytałam się go co to za nacja ci komuniści, pojawili się znikąd tak jak naziści z którym to określeniem cały czas walczył i walczy - no i nie było mu łatwo przyznać się do omyłki). Ci komuniści mieli jakąś narodowość, jakiś pochodzenie i nie mozna tego tak po prostu określać. Każdy z nas powinien znaleźć odpowiedz na to pytanie, wystarczy poszukać.
Co do samej książki nie oceniam jej, czeka na mnie w Empiku.
Jeżeli zaś chodzi o rocznice Tragedii Górnośląskiej, to w sobotę nie tylko są one obchodzone przy Marszu na Zgodę, są tez lokalne uroczystości, w Mysłowicach na cmentarzu leśnym na Wesołej, czy przy tablicy pamięci obok nieistniejącego obozu na tzw Przewiązce.
O tych wydarzeniach i samej historii tej tragedii niewiele się mówi, są filmy dokumentalne ktore nie trafiają do szerszej publiczności.
Szanuje zdanie każdego który potrafi je uzasadnić, mam jednak takie a nie inne zdanie na ten temat.
Podsumowując zaś, prawdopodobnie nie będzie mnie z mężem na Zgodzie, ale z pewnością będziemy na lokalnych uroczystościach. I na koniec, chyba dzisiaj są obchody wyzwolenia obozu w Auschwitz - wielokrotnie byłam tam z mężem na zaproszenie TONO - ale niestety praca nie zawsze na wszystko pozwala. Trzeba mieć szacunek do historii swojego kraju, regionu i ludzi którzy ja tworzyli.
Świeżo znaleziony wywiad na temat, zwięźle acz treściwie nakreślający problematykę i jej skomplikowanie:
https://silesion.pl/polskie-czy-komunistyczne-25-01-2017
Zacny artykuł / wywiad i wyjaśniający pewne sprawy, lubię prelekcje prof. R. Kaczmarka, naprawdę warto na nie pójść jeśli ma się okazję.
-PS To jak nazywać powojenne obozy to kwestia po części semantyczna, po części psychologiczna.
Tylko po cześci. I należy być konsekwentnym - zgodzę tu się (chyba ?) z Joylindą że tytuł artykułu to klasyczny przykład z "Podręcznika Prowokatora" - jeżeli jedne obozy są "nazistowskie" i nie mają narodowości a drugie są "polskie" i nie mają ideologii (choć było akurat odwrotnie).
Zresztą, okładka książki też jest prowokacyjna, ale towar musi się sprzedać, więc to rozumiem.
O hitlerowskich Konzentrationslager mówi się zwykle "niemieckie" lub "niemieckie nazistowskie".
Odsyłam poza tym do linka wrzuconego obok.
No własnie tak się POWINNO mówić, ale często gęsto mówi się tylko "nazistowskie" (jak w rzeczonym nagłówku) lub np. "polskie".
Redukując do absurdu - musze zwrócić sąsiadowi uwagę że jego owczarek nazistowski szczeka mi pod oknem, i nie mogę się skupić na lekturze książki Leona Kruczkowskiego pt. "Naziści"
Moim zdaniem podejście, że jeśli milion razy powiedziano o niemieckich obozach, niemieckich zbrodniach i niemieckiej winie, to za milion pierwszym razem też trzeba użyć przymiotnika "niemiecki", bo jednoznacznie kojarzony z Niemcami "nazistowski" to za mało - zakrawa na fobię.
Może i zakrawa - nie powiem dokładnie, ale jeden profesor wykładający w Kanadzie spytał studentów o holocaust - oczywiście odpowiedzieli że winni są naziści. Ja kzaczął drążyć temat, to połowa twierdziła "chyba Polacy", bo to logiczne, bo przecież są "polskie obozy".
Więc fobia fobią, ale przypominać trzeba.
to chłopaki z Żelaznej Logiki swoją akcją #GermanDeathCamps, samochodem i przyczepą z bilbordem osiągnęli w sprawie niemieckich obozów więcej niż Waszczykowski i jego ministerstwo. O akcji i problemie piszą najbardziej poważane media światowe:
http://europe.newsweek.com/polish-activists-nazi-camps-billboard-552252
http://www.bbc.com/news/blogs-news-from-elsewhere-38842087?ocid=socialflow_twitter
http://www.timesofisrael.com/poles-drive-message-on-german-death-camp-culpability/ - nawet izraelskie media.
Sprawę opisał również niemiecki Bild (co prawda jest to szmatławiec na poziomie Faktu, ale siła przebicia takich mediów jest bardzo mocna, więc też na plus). Apropo Niemców, to kilkukrotnie kierowcy samochodu wiozącego bilbord zostali zatrzymani przez niemiecką policję - nie mieli się do czego przyczepić, więc puszczali wolno. Ale widać, że ich to drażni.
Więc może nie ma co od razu wyśmiewać takich akcji? Jeżeli problem będzie nagłaśniany z taką mocą jak się to dzieje teraz, to może wreszcie pożegnamy się z określeniem "polskie obozy".
Tak w ogóle jest fajnie, że jeżeli chodzi o wyrób zaawansowanej techniki jak np. rakieta V2, samolot odrzutowy Me-262 itp., to ikt nie ma wątpliwosci - są to wynalazki NIEMIECKIE z których Niemcy mają być dumni. Nie wiem jak Wy, ale ja się nie spotkałem z określeniem że cokolwiek wyprodukowanego w III Rzeszy było "nazistowkie" - jak "nazistowski Tygrys", nazistowski U-boot" - zawsze niemieckie.
Zaś co do początku - zagadką dla mnie niepojetą jest, jak pan Waszczykowski utrzymuje się tak długo na stanowisku, do którego nie ma żadnych predyspozycji.
To bardzo proste: naziści przybyli w 1933 z księżyca i w 1945 niedobitki tam uciekły.
A tak serio to naprawdę to widać, że Niemcy mają pamięć wybiórczą. W efekcie wszystko, co za Hitlera wyszło na plus, czyli rozwój technologii, wynalazki itd. - to osiągnięcia Niemców.
Jeżeli chodzi o holocaust, masowe morderstwa wszelkich nacji, najazdy na państwa bez wytoczenia wojny itd. to już wszystko jest nazistowskie.
Notabene Amerykańscy żołnierze, którzy wyzwalali Buchenwald, czy Dachau, już w 1945 mówili, że Niemców dopadła zbiorowa amnezja: nikt nie wiedział, że istniały obozy zagłady, mimo że ich pracownicy regularnie pracowali w okolicznych miasteczkach.
Obrzydliwe jest to, że w ogóle musimy o walczyć o to, żeby to udowadniać.
-A tak serio to naprawdę to widać, że Niemcy mają pamięć wybiórczą.
Niemcy nie lubią swojej przeszłości z czasów II wojny i się jej wstydzą... i nikt się chyba nie dziwi, przez lata wypominał im ją cały świat. Czasami dochodziło do granic absurdu (w tym próby zabicia jakiegokolwiek patriotyzmu w Niemcach), ale generalnie zawsze kierowałem się zasadą "Nie zapominać o przeszłości, ale nie wypominać jej i nie pozwalać, aby wpływała na obecne relacje", więc nie mówię, że to jest całkowicie złe.
Nie ma ludzi idealnych, Polacy powinni o tym wiedzieć najlepiej. W Europie chyba nie ma żadnego tak zakompleksionego narodu, który jest tak mało konsekwentny w kwestiach historycznych. Nie mamy problemu z byciem ofiarą, wypominaniem obozów, Warszawy, rozbiorów etc. Gdy chodzi o nasze cierpienie, cała Europa musi nas usłyszeć... jednak gdy to Polacy są sprawcami, zbrodniarzami? Olaboga czy masz ty rozum i godność człowieka? Polskie obozy koncentracyjne, pogromy żydów, można szukać więcej. Można szukać wymówek, w czym też jesteśmy dobrzy, ale nie zmienia to faktu, że Polak też był zbrodniarzem. I wiecie co? Holender, Amerykanin, Francuz, wszyscy mieli o bohaterów i zbrodniarzy. Życzyłbym sobie, żeby Polacy mieli tę świadomość, ale obawiam się, że wszystko co nie pokrywa się z martyrologiczną wizją Polski, mesjasza narodów, nie ma prawa bytu.
Troszkę odbiegłem od tematu, ale chciałem tylko przypomnieć, że warto czasem zrobić krok wstecz i spojrzeć z szerszej perspektywy. Podczas WW2 każdy był ofiarą. Niemcy też. Bo kto by nie wygrał, człowiek zawsze przegrywa, a świat nie jest czarno biały.
Ideę akcji z bilbordem uważam za słuszną, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że to leczenie kompleksów... szczególnie patrząc na przeważające polskie komentarze na stronach zagranicznych.
Khem... amerykanie mieli zbrodniarzy? (w sensie świadomosci w USA?) A gdzież by tam. Nie ma czegoś takiego w oficjalnej narracji. Nb. (co prawda mogę mówić tylko za to co sam widziałem, czyl iograniczone to okolic Dixielandu) nie tutaj narracji o "nazistach" czy nawet o "nazi Germany". Muzeum holocaustu w Richmond mówi o zbrodniach NIEMCÓW. Muzeum 8 USAFF w Savannah mówi o bohaterstwie lotników bombardujących NIEMCY, nie jakąś mityczną "Nazię" (przy okazji ma bardzo miły akcent o Polach "little friends" eskortujących ich w lotach nad Niemcy, jak i we wprowadzeniu mówi o rozbiorze Polski przez Niemcy i ZSRR).
Akcja z bilboardem jest nie tyle leczeniem kompleksów, ile odpowiedzią na akcję "rozmycia" odpowiedzialności Niemiec za holocaust, wymysloną przez wywiad RFN wiele la temu.
Oczywiście, że mieli. I zgadzam się, ja nie uzależniam tego, czy dana osoba jest skłonna popełnić zbrodnię od nacji.
Niemniej jednak zbrodnie Amerykanów czy Polaków podczas drugiej wojny były raczej uzależnione od jednostek. Gwałty, morderstwa, kradzieże - każda armia popełniała takie przestępstwa.
Ale niemiecka sieć obozów koncentracyjnych i zagłady wymagała zaangażowania tysięcy osób: od tych na najwyższych stanowiskach do szarych Hansów (). Bo można mówić, że strażnicy dostali taki przydział i nie mogli dyskutować. Ale z relacji więźniów wyłania się obraz setek aktów bestialstwa, dokonywanych przez szeregowych strażników właśnie. Więc najbardziej oburza mnie to, że w tej zbrodni uczestniczyła spora część narodu. Zbrodnia zbrodni nierówna.
- Gwałty, morderstwa, kradzieże
...bombardowania Drezna i Hamburga
Oczywiście, nie neguję okrucieństwa i horroru niemieckich obozów... tylko wskazuję, że innym też się `zdarza`. Od rządów Anglików w Irlandii, przez belgijskie Kongo, po polskie obozy powojenne (a kto w nich pracował, jeśli nie Polacy?) A mówię o tym, bo Polacy szczególnie lubią zapominać o swoich mniej wygodnych rozdziałach. "Spora część narodu" jest sporym uogólnieniem
-...bombardowania Drezna i Hamburga
Fajnie jest jak tak bezrefleksyjnie łyka się niemiecką [nazistowską?] propagandę, wjednym szeregu z Irvingiem... W skrócie - pomijając bezpośrednio militarny aspekt bombardowań, skoro bombardowania przybliżały nawet o jeden dzień wyzwolenie choć jednego Konzentarationslageru, to było warto.
Taki wierszyk z Dusseldorfu mi isę przypomniał:
"Liebe Tomy, fliege waiter, hier wohne nur Ruhrarbeiter
Fliege weiter nach Berlin, da Alle "JA" geschrein"
-W skrócie - pomijając bezpośrednio militarny aspekt bombardowań, skoro bombardowania przybliżały nawet o jeden dzień wyzwolenie choć jednego Konzentarationslageru, to było warto.
Pisałem już o tym w odpowiedzi do Ludwika, więc nie wiem czy jest sens przeklejać blok tekstu. Link: http://www.star-wars.pl/Forum/Temat/21880#664756. Krótko mówiąc - bombardowania miast nie miały zazwyczaj żadnego bezpośredniego znaczenia militarnego i na pewno w żadnym stopniu nie przybliżały nawet o jeden dzień wyzwolenia obozu.
A na marginesie - moralność, która zakłada, że dobrym jest mordowanie niewinnych ludzi by ocalić innych niewinnych ludzi, to żadna moralność.
-bombardowania miast nie miały zazwyczaj żadnego bezpośredniego znaczenia militarnego i na pewno w żadnym stopniu nie przybliżały nawet o jeden dzień wyzwolenia obozu.
W zasdzie fachowcy nie kłócą się czy miały wpływ, tylko czy skróciłyt wojnę o rok czy o trzy lata. Takie trzy fakty
- od 1944 r. front wschodni praktycznie był ogołocony z mysliwców, bo do obrony nieba na tysiącletnią ściągnietowszystko co lata. Poziom Luftfotte na wschodzie spadł do poziomu z okresu agresji na Polskę (w mysliwcach), w bombowcach itd. było gorzej.
- w 1944 Niemcy zaprzestali produkcji bombowców. Wszystkie siły skierowano do produkcji (gownie jednosilnikowych) mysliwców
- Speer w swojej książce pisze że zwiastunem upadku byłby bombowce startujące z Włoch - zdobycie przez Aliantów "niezatapialnego lotniskowca" dla swoich B-17 było wyrokiem na tysiącletnią
Alex napisał:
- Gwałty, morderstwa, kradzieże
...bombardowania Drezna i Hamburga
-----------------------
Albo zrzucenie atomówek na Japonię.
Jestem tego świadom i w mojej opinii są to okrutne zbrodnie wojenne. Ale tak jak mówi Finster, miały one na celu przyspieszenie zakończenia wojny.
Ja wiem, że to okrutnie brzmi, ale w tym przypadku dylemat polegał na wyborze: albo my albo oni. Japonia bez presji wymuszonej bombami atomowej nie poddałaby się w sierpniu. Przewidywało się, że w przypadku inwazji zginie od 250 tys do nawet miliona (!) samych żołnierzy alianckich. Nie mówię już o obrońcach wysp.
Cała II wojna to szereg niepojętych okrucieństw i zbrodni. I chociaż nie powinno być żadnego "ale" w dyskusji na temat mordowania ludzi, to niestety muszę go użyć. Zbrodnie aliantów występowały, ale niemieckie obozy zagłady były gorsze.
-Ja wiem, że to okrutnie brzmi, ale w tym przypadku dylemat polegał na wyborze: albo my albo oni. Japonia bez presji wymuszonej bombami atomowej nie poddałaby się w sierpniu. Przewidywało się, że w przypadku inwazji zginie od 250 tys do nawet miliona (!) samych żołnierzy alianckich. Nie mówię już o obrońcach wysp.
Mogło zginąć od 250 tys do miliona żołnierzy, a ostatecznie zabito ponad 150 tys. cywilów.
Rozumiem Twoje stanowisko. Jednak moim zdaniem zbrodnia w zemście, zbrodnia "zapobiegawcza", to wciąż zbrodnia i nie powinno się jej usprawiedliwiać, rozumiem dlaczego do nich doszło, ale czy to czyni je mniej okrutnymi? Słusznymi? Jednak historię piszą zwycięzcy, a propaganda też robi swoje, więc wg opinii publicznej Niemcy czy Japończycy "zasłużyli sobie", mało kto myśli o tym, że ci obywatele też cierpieli.
Temat rzeka. Nie chcę usprawiedliwiać czy bronić obozów niemieckich, absolutnie. Chcę tylko wspomnieć, że po ponad 70 latach można by się trochę zreflektować. Obozy niemieckie nie były pierwszymi w historii. Wieczne wypominanie błędów (podkreślam wypominanie, oskarżanie, a nie samo pamiętanie) do niczego nie prowadzi. Szczególnie, że każdemu narodowi można by wypominać ich okrucieństwa. Polacy o swoich zapominają, Amerykanie też.
Peace
OIDP to w amerykańskich bombardowaniach japońskich miast (miast zasadniczo pozbawionych strategicznego przemysłu i bez związku z przygotowaniem inwazji, bliżej temu do nalotów na Drezno czy Coventry) zginęło więcej japońskich cywilów niż w Hiroszimie i Nagasaki razem. Dywanowe zrzucanie bomb zapalających...
Tutaj tylko o Japonii.
Zgadzam się że Hiroshima (baza marynarki) i Nagasaki (miasto przemysłowe gdzie prdukowno czołgi) były takim samym celem militarnym jak Drezno.
co do bombardowań dywanowych - cytat taki:
Dotychczasowe bombardowania, mające na celu zniszczenie japońskiego potencjału przemysłowego, nie dały oczekiwanych rezultatów. Japończycy rozproszyli produkcję. Powstały setki tysięcy maleńkich grup roboczych, rozmieszczonych po barakach i w większych domostwach, w salach kinowych i teatralnych; wytwarzały one - chałupniczym niemal systemem - części i podzespoły. Aby wytwórnie te unicestwić, trzeba by unicestwić całe dzielnice.
Największą zbrodnią jest bowiem kontynuowanie walki wtedy kiedy wiadomo, że nie ma ona żadnego sensu czy szans na zwycięstwo. Dlatego należy pochwalić rozumną kapitulację Warszawy w 1939 r. czy francuski majstersztyk z "zawieszeniem broni" w 1940 r. Niemcy i Japonia przegrali wojnę technicznie w 1943, na początku 1944 było to już jasne dla każdego, kontynuowanie oporu było zbrodnią na własnym narodzie.
Finster Vater napisał:
Największą zbrodnią jest bowiem kontynuowanie walki wtedy kiedy wiadomo, że nie ma ona żadnego sensu czy szans na zwycięstwo.
-----------------------
Niezależnie od tego, czy walka ma jeszcze sens, zabijanie cywilów pozostaje taką samą zbrodnią, której nie usprawiedliwia "zbrodnicze kontynuowanie obrony".
Jeżeli wyslesz do ataku cywilów (starców, kobiety i dzieci) uzbrojonych w zaostrzone kije bambusowe (były takie plany obrony Japonii) do ataku na lądująca na plażach piechotę, to zbrodniarzem będziesz Ty, a nie żołnierzy którzy ich wystrzelają w obronie własnej.
Jeżeli wyślesz na domy tych cywilów bombowce "bo i tak zginą w samobójczym ataku z kijami bambusowymi" to zbrodniarzem będziesz Ty.
-Niemniej jednak zbrodnie Amerykanów czy Polaków podczas drugiej wojny były raczej uzależnione od jednostek. Gwałty, morderstwa, kradzieże - każda armia popełniała takie przestępstwa.
Zgadzam się ogólnie, choć mam parę uwag. Pierwsza jest taka, że niestety sporo takich jednostkowych zbrodni popełnionych na Niemcach zostało zatuszowanych, a sprawcą niewiele się stało. Ale to raczej uwaga na marginesie. W dwóch kwestiach niestety można aliantom bardzo dużo zarzucić, bo nie są to kwestie jednostkowe.
Pierwsza rzecz, dosyć często poruszana to bombardowania Niemiec. Do 1942 roku głównym celem bombardowania były cele militarne i o znaczeniu strategicznym. Ale potem zmieniono strategię. Opracowano metodę tzw. burz ogniowych. Miało to działać mniej więcej tak: pierwsza fala bomb burzących burzy budynki, a druga fala bomb zapalających tworzy pożary, które się wzajemnie napędzają tworząc burzę ogniową. Ta metoda jest najskuteczniejsza oczywiście wtedy, kiedy mamy do czynienia z gęstą zabudową i dużą ilością drewna. Zatem oczywistym celem takich nalotów miałyby być stare centra miast. Jak się domyślasz, na starówkach i w centrach miast nie masz celów militarnych, ani przemysłu. Ale za to masz dużo ludności cywilnej - głównie kobiet, dzieci i starców (bo mężczyźni są na wojnie). Pierwszym celem próbnym była Lubeka (29.03.1942), stare hanzeatyckie miasto, o umiarkowanym znaczeniu gospodarczym i marginalnym znaczeniu militarnym. Została wybrana głównie ze względu na zabytkową, średniowieczną zabudowę starego miasta. Ze względu na słabą obronę przeciwlotniczą (miasto nie było mocno bronione, bo wg Niemców nie miało dużego znaczenia strategicznego) bombowce alianckie mogły zrzucać ładunki z niskiego pułapu i bardzo precyzyjnie. Wywołana burza ogniowa spopieliła stare miasto. Zginęło tylko ponad 300 osób, bo skala ataku była jeszcze dosyć mała (250 bombowców i 400 ton bomb). Po tym eksperymencie postanowiono spróbować na wielką skalę z Hamburgiem. Była to seria 6 nalotów, następujących po sobie zazwyczaj w odstępie dnia. W 4 z 6 nalotów brało udział każdorazowo ponad 700 bombowców. Zrzucono ponad 9000 ton bomb. W drugim z wielkich nalotów udało się wywołać burzę ogniową, w której zginęło 30 tys. ludzi. Łącznie w nalocie zginęło około 42-43 tys. ludzi, czyli w zasadzie tyle co podczas 8miesięcznego bombardowania Anglii przez Niemców (tzw. blitz). Co gorsza, taktyka angielska okazała się zabójcza jeszcze w jednym kontekście. Wielu mieszkańców miast chroniło się na czas bombardowań w piwnicach i czekało tam do odwołania alarmu. Te podejście w przypadku burzy ogniowej okazało się katastrofalne. Burz ogniowa wysysała powietrze z podziemnych schronów w wyniku czego ludzie dusili się w piwnicach. M.in. z tego powodu trwające 22 minuty bombardowanie Pforzheim zabiło ponad 20 tys. ludzi (1/3 wszystkich mieszkańców). Z czasem niemieckie władze cywilne próbowały uchronić ludność przed tym skutkiem i zalecały wychodzenie na duże otwarte przestrzenie po pierwszej fazie bombardowania. Ta technika okazała się katastrofalną m.in. w czasie bombardowania Drezna, gdzie druga fala bombardowań była wymierzona właśnie w otwarte przestrzenie (wielki park miejski), gdzie zgromadzili się mieszkańcy.
Niektórzy twierdzą, że były to ataki wymierzone w morale ludności i miały na celu przyspieszenie zakończenia wojny. Ale to nie jest prawda i zdawali sobie z tego sprawę również Brytyjczycy. Analizując bombardowania Anglii w czasie blitzu sami doszli do wniosku, że takie ataki nie mają wpływu na morale ludności. Powodują albo chęć odwetu albo zobojętnienie jednostki - żadna z tych reakcji nie jest w stanie spowodować szybszej kapitulacji. Co gorsza - wiele najpotworniejszych bombardowań nie miało żadnego uzasadnienia strategicznego. O ile można bronić bombardowania Hamburga, który był ważnym miastem przemysłowym, to jak można próbować usprawiedliwić Drezno? Co więcej wiele najsilniejszych ataków miało miejsce w 1945, kiedy klęska Niemiec była pewna. Np. Hanau zrównano z ziemią 19 marca 1945, a tydzień później zostało zajęte. To samo dotyczy choćby Würzburga (zajęty 3 tyg. po bombardowaniu) czy Bayreuth (zajęty 3 dni po ostatnim bombardowaniu).
Nie wiem jak można przechodzić obojętnie obok takiego działania. A jeszcze bardziej nie rozumiem jak można oskarżać Niemców o zbrodnie w postaci bombardowania Rotterdamu, Warszawy czy Anglii, a jednocześnie usprawiedliwiać aliantów w okresie 1942-1945.
Drugą zbrodnią, o której się często zapomina są wypędzenia. Alianci postanowili "przesiedlić" 12-14 milionów ludzi z Europy Środkowej i Wschodniej. Nie dotyczyło to tylko mniejszości etnicznych mieszkających od wieków w Polsce, Jugosławii, Węgrzech czy Czechosłowacji. Postanowiono również odebrać Niemcom Pomorze, Prusy Wschodnie, Śląsk i wschodnią Brandenburgię i również tą ludność wypędzić. Żeby wyobrazić sobie skalę tego pomysłu to można to by porównać do wypędzenia np. całej ludności ówczesnej Szkocji, Walii i Irlandii Północnej. Albo całej ludności Australii i Nowej Zelandii! Ponadto oznaczało to, że wypędzenie dotknie co piątego mieszkańca Niemiec i Austrii. Przygotowane w czasie wojny raporty wskazywały, że wypędzenie na taką skalę, jeśli chciałoby się uniknąć katastrofy humanitarnej, powinno zająć 10 lat. A i tak może to spowodować całkowite załamanie wyniszczonej gospodarki Niemiec, które nie będą w stanie przyjąć takiej rzeszy ludzi. Mimo tych ostrzeżeń politycy podjęli decyzję o dokonaniu "przesiedleń" i przewidziany na okres miał wynieść około 2 lat. W ramach tej akcji do stref okupacyjnych trafiło 11 milionów Niemców. Akcja została przeprowadzona w sposób całkowicie karygodny i porównywalny z działaniami nazistowskich Niemiec w czasie II wś. Istniały obozy koncentracyjne z wysokim odsetkiem śmiertelności, obozy pracy przymusowej, bydlęce wagony, rozstrzeliwania, marsze śmierci, porywanie dzieci, gwałty. Na wszystko przymknięto oko. Zginęło od 500.000 do 1 miliona ludzi. Ofiarami byli przede wszystkim kobiety, dzieci i starcy (mężczyźni byli w obozach jenieckich). Największa śmiertelność dotknęła niemowlęta, małe dzieci i ludzi najstarszych.
Ponurym żartem i największą hipokryzją było chyba to, że w czasie tych wypędzeń toczył się proces norymberski, w ramach którego Niemcy byli oskarżeni między innymi o masowe wysiedlenia ludności.
Mam trochę czasu, to sobię popiszę
Echhhhh. Te stare, jeszcze z czasów PRL tezy, że bombardowania Niemiec nie miały znaczenia i były zbrodnicze…
Pierwsza rzecz, dosyć często poruszana to bombardowania Niemiec. Do 1942 roku głównym celem bombardowania były cele militarne i o znaczeniu strategicznym. Ale potem zmieniono strategię.
Nie, nie zmieniono strategii, zmieniono taktykę – tak w ilości samolotów na nalot, jak i w proporcjach bomb. To akurat dobrze opisałeś jeżeli idzie o technikę i całkowicie nieprawdziwie jako założenia.. Ale dlatego, że takie spalenie hali z maszynami, smarami itp. robi nieodwracalne szkody. Amerykanie bombardowali kilkakrotnie np. Schweinfurt (zakłady produkcji łożysk), ale nawet bezpośrednia trafienia bomb w hale fabryczne powodowały minimalne szkody. Dopiero wizyta RAF i wypalenie hal do zera spowodowało znaczące przestoje w produkcji.
Zwiększenie ilości maszyn w brytyjskich nalotach wiązane jest z koszmarnymi stratami, jaki ponosili Brytyjczycy w nalotach po 200 – 300 maszyn. Harris dobrze to przemyślał, że czy wyślą 300 czy 500 Niemcy maksymalnie zestrzelą 60 maszyn. 60 z 1000 to niewielki, akceptowalny procent strat, 60 z 300 to masakra.
Jak się domyślasz, na starówkach i w centrach miast nie masz celów militarnych, ani przemysłu.
Raz, że do produkcji wojenne produkuje się wszędzie, dwa, że jak 1000 bombowców zrzuca bomby na raz to spadają one na wielki obszar, i przemysł obrywa. I to porządnie. Na dodatek, od 1942 Niemcy rozpraszają produkcje po małych warsztatach właśnie dlatego, żeby eliminować skutki ataków na duże obiekty przemysłowe. Dodajmy, że bombardowano precyzyjnie (z precyzją Lancastera, nie laserowego celownika B2) wybrane cele powierzchniowe, zrzucano markery żeby było wiadomo gdzie celować (w Hamburgu drugiego dnia dym przesłonił właściwe markery i bomby poszły na miasto zamiast – jak planowano – na stocznię), pod koniec wojny zaczęto stosować prymitywne radary do celowania. Dla kontrastu powiedzmy, że to Niemcy wystrzeliwali „celując w miasto” V1 i V2 (na Londyn potem na Antwerpię) całkowicie bez militarnego sensu. Do samego końca wojny.
O ile można bronić bombardowania Hamburga, który był ważnym miastem przemysłowym, to jak można próbować usprawiedliwić Drezno?
To ma być żart? Ostatnia nienaruszona zbrojownia rzeszy i wielki kolejowy punkt przeładunkowy? Zapalniki artyleryjskie z Zeiss-Ikon, elementy do torped U-bootów, elementy samych U-bootów działka do Me-262, karabiny itd. Ilość zakładów zbrojeniowych idzie w setki. Akurat jakoś tak się stało, że po Dreźnie Niemcom zaczęło brakować zapalników artyleryjskich, (mimo iż były pociski) są na to meldunki między innymi ze wzgórz seelowskich, i z czasu forsowania Renu przez Aliantów.
jeszcze bardziej nie rozumiem jak można oskarżać Niemców o zbrodnie w postaci bombardowania Rotterdamu, Warszawy czy Anglii, a jednocześnie usprawiedliwiać aliantów w okresie 1942-1945.
Widać można. Może dlatego że na Warszawę, Paryż czy Rotterdam nie zrzucano przez dwa miesiące milionów ulotek, a na Drezno i owszem. Jak też dlatego, że jeżeli ktoś cię okłada pałką po głowie, to mu oddasz, a nie będziesz grzecznie czekał aż się opanuje. I chyba w okolicach Zamku Królewskiego w Warszawie nie produkowano części do samolotów, w okolicach starego rynku w Dreźnie i owszem.
Wojna ogólnie jest zbrodniczym zajęciem. Można się poddać i liczyć na miłosierdzie atakującego, albo można zrobić wszystko, żeby ochronić jak najwięcej naszej ludności i żołnierzy, kosztem ludności i żołnierzy przeciwnika.
Zaś co do wysiedleń – zupełnie się Czechom nie dziwię wysiedleń „rodzimych” Niemców, zważywszy na ich zachowanie w czasie kryzysu monachijskiego w 1938 r. Po odzyskaniu straconych terenów to normalne, że już więcej nie chcieli mieć takich „sąsiadów”. I jak piszesz o wysiedleniach, to przypomnij wpierw o wysiedlaniach „na rozkaz” w styczniu 1945 – na rozkaz władz niemieckich – tysiące ludzi zginęły (właśnie kobiet i dzieci) na drogach ewakuacji z Królewca, Wrocławia Gdańska. I o tym że zbrodniczo wysiedlono - wbrew ich woli miliony Polaków „z kresów”, lokując ich w miejsce wypędzonych Niemców.
-Jak się domyślasz, na starówkach i w centrach miast nie masz celów militarnych, ani przemysłu.
Raz, że do produkcji wojenne produkuje się wszędzie, dwa, że jak 1000 bombowców zrzuca bomby na raz to spadają one na wielki obszar, i przemysł obrywa. I to porządnie.
Poczytaj może trochę o "Area bombing directive" z lutego 1942. Wyraźnie zezwalała ona na bombardowanie, jak to ładnie określono, "siły roboczej" i morale ludności. Więc od tej pory obok celów militarnych (fabryk, jak np. twój przykład Schweinfurta) bombardować miano bezpośrednio dzielnice mieszkalne. Jest to ewidentna zmiana strategii i założeń. I pierwszym celem tej nowej strategii była właśnie Lubeka.
Raz, że do produkcji wojenne produkuje się wszędzie, dwa, że jak 1000 bombowców zrzuca bomby na raz to spadają one na wielki obszar, i przemysł obrywa. I to porządnie.
Poczytaj może trochę na temat wywoływania burzy ogniowej. Celem bombowców było właśnie zrzucenie jak największej ilości bomb na jak najmniejszym obszarze. I jeśliby takim celem były obiekty przemysłowo to a przypadkiem trafiono w dzielnice mieszkalne to bym nie powiedział ani słowa. Ale celem z góry wybranym były centra miast, starówki, a nie przemysł. Bombardowanie Lubeki z 1942 jest tego oczywistym dowodem. Idealne warunki do bombardowania i trafiono prosto w cel - stare miasto.
Na dodatek, od 1942 Niemcy rozpraszają produkcje po małych warsztatach właśnie dlatego, żeby eliminować skutki ataków na duże obiekty przemysłowe.
To jakiś żart? Naprawdę uważasz, że było w ogóle możliwym prowadzić istotną produkcję wojenną w średniowiecznych warsztatach rzemieślniczych położonych na starówkach niemieckich miast?
w Hamburgu drugiego dnia dym przesłonił właściwe markery i bomby poszły na miasto zamiast – jak planowano – na stocznię
To zdanie jest albo bezczelnym kłamstwem albo po prostu nie doczytałeś. Bombardowanie stoczni, o którym piszesz miało miejsce pierwszego i drugiego dnia. To było coś koło 150 bombowców USAF pierwszego dnia i poniżej 100 bombowców drugiego dnia. I w zasadzie nie poczyniło większych strat. Z kolei burzę ogniową i śmierć 30 tys. ludzi to bombardowanie brytyjskie, które miało miejsce później. Przeprowadziło je prawie 800 bombowców i pierwotnym celem była starówka. Markery jednak zeszły i spadły na wschodnie centrum miasta i dzielnice mieszkalne.
Dla kontrastu powiedzmy, że to Niemcy wystrzeliwali „celując w miasto” V1 i V2 (na Londyn potem na Antwerpię) całkowicie bez militarnego sensu. Do samego końca wojny.
Argument "a u was biją murzynów"? Wystrzeliwanie V1 i V2, nawet w odwecie, też jest zbrodnią. Ale o tej zbrodni wszyscy mówią jako o zbrodni i co do zbrodniczości nie ma tutaj wątpliwości. Więc może darujmy sobie tę kategorię argumentów? Mówimy tutaj jednak o aliantach i ich zbrodniach. Niemieckie są wszystkim znane. (A tak na zupełnym marginesie, to twoja "usprawiedliwianie" bombardowań alianckich pasuje równie dobrze do bombardowań Antwerpii ).
To ma być żart? Ostatnia nienaruszona zbrojownia rzeszy i wielki kolejowy punkt przeładunkowy? Zapalniki artyleryjskie z Zeiss-Ikon, elementy do torped U-bootów, elementy samych U-bootów działka do Me-262, karabiny itd. Ilość zakładów zbrojeniowych idzie w setki. Akurat jakoś tak się stało, że po Dreźnie Niemcom zaczęło brakować zapalników artyleryjskich, (mimo iż były pociski) są na to meldunki między innymi ze wzgórz seelowskich, i z czasu forsowania Renu przez Aliantów.
To chyba Ty żartujesz. Atak wymierzony był w centrum miasta. Nie w obiekty przemysłowe. Nie w obiekty infrastruktury komunikacyjnej. W ludność. No chyba nie powiesz mi, że w zabytkowych kościołach i kamienicach na starym rynku Niemcy składowali tony zapalników artyleryjskich! A może robili to w Ogrodzie Miejskim? Uderzenia lotnicze na węzeł komunikacyjny miały miejsce 2 marca, zaś na obszar przemysłowy (położony z dala od centrum) 17 kwietnia. Atak w lutym został wymierzony w same serce miasta i przede wszystkim w ludność cywilną. Nawet pomniejsze zakłady przemysłowe położone na terenie miasta znajdowały się z dala od ścisłego centrum, które było celem bombardowań. No chyba, że wiesz o czymś o czym nie wiem, to oświeć mnie i wskaż te zakłady przemysłowe położone w centrum miasta... I to w momencie, gdy wojna była już dawno wygrana. Na froncie zachodnim alianci po odparciu niemieckiej ofensywy w Ardenach szykowali się do ataku w kierunku Renu. Przy okazji zniszczyli niemieckie siły w kotle koło Colmaru. Na froncie wschodnim Rosjanie przełamali słabą niemiecką obronę linii Wisły i wdzierali się na teren właściwej Rzeszy praktycznie bez większego problemu. Do 13 lutego dotarli do Odry. Królwiec dogorywał, Wrocław był okrążony, Budapeszt skapitulował. Wszystkie obozy zagłady były już wyzwolone.
Widać można. Może dlatego że na Warszawę, Paryż czy Rotterdam nie zrzucano przez dwa miesiące milionów ulotek, a na Drezno i owszem.
Masz na myśli te ulotki zrzucone w 1944 mówiące o tym, że Drezno stanie się w przyszłości celem ataków. Faktycznie! Jestem pewien, że to bardzo dużo zmieniło! A jeszcze więcej dla tysięcy uchodźców ze Śląska!
I chyba w okolicach Zamku Królewskiego w Warszawie nie produkowano części do samolotów, w okolicach starego rynku w Dreźnie i owszem.
Przykład? Jak fabryka samolotów znajdowała się tuż koło starego rynku w Dreźnie?
Wojna ogólnie jest zbrodniczym zajęciem. Można się poddać i liczyć na miłosierdzie atakującego, albo można zrobić wszystko, żeby ochronić jak najwięcej naszej ludności i żołnierzy, kosztem ludności i żołnierzy przeciwnika.
Rozumiem straty w cywilach w przypadku ataków wymierzonych w cele militarne czy śmierci cywilów w wyniku walk. Ale tylko tyle. Jeśli tę regułę uważasz za usprawiedliwienie działań wymierzonych w cywilów jako takich to równie dobrze możesz usprawiedliwiać czystki etniczne.
Zaś co do wysiedleń – zupełnie się Czechom nie dziwię wysiedleń „rodzimych” Niemców, zważywszy na ich zachowanie w czasie kryzysu monachijskiego w 1938 r. Po odzyskaniu straconych terenów to normalne, że już więcej nie chcieli mieć takich „sąsiadów”.
Czyli rozumiem, że w całości poparłbyś wysiedlenie Polaków np. z Wilna? Biorąc pod uwagę ich zachowanie w czasie buntu Żeligowskiego...
I jak piszesz o wysiedleniach, to przypomnij wpierw o wysiedlaniach „na rozkaz” w styczniu 1945 – na rozkaz władz niemieckich – tysiące ludzi zginęły (właśnie kobiet i dzieci) na drogach ewakuacji z Królewca, Wrocławia Gdańska.
A u was biją murzynów?#2 Jasne, zdaje sobie sprawę z tego, że krew dziesiątek a może setek tysięcy Niemców mają na rękach przedstawiciele nazistowskiego apartu władzy. Ale jak to ma wpływ na odpowiedzialność aliantów zachodnich (a także Polaków i Czechów) na wypędzenia Niemców po wojnie to ja nie wiem...
I o tym że zbrodniczo wysiedlono - wbrew ich woli miliony Polaków „z kresów”, lokując ich w miejsce wypędzonych Niemców.
A u was biją murzynów #3. Tak to też jest zbrodnia. Taka sama jak to co zrobiono Niemcom. No, może Polacy z Kresów podróżowali w troszeczkę lepszych warunkach. I nie siedzieli w obozach przejściowych. I obozach pracy. I też mniej na nich napadano i gwałcono. I mieli jakikolwiek dobytek ze sobą. No i skala była trochę mniejsza - Polaków z Kresów wsch. wypędzono koło 1,7 mln, zaś Niemców z "ziem odzyskanych" jakieś 5-6 milionów. Ale poza tym jest to bez cienia wątpliwości zbrodnia. Tylko co to ma do polskiej, czeskiej czy zachodniej odpowiedzialności za wypędzenie Niemców to ja nie wiem...
Warto jeszcze dodać, że w zakresie wysiedleń z Polski możemy mówić (oprócz oczywiście masowych ucieczek Niemców przed Armią Czerwoną, podsyconych mistyfikacją w Nemmersdorfie) o dwóch etapach: tzw. dzikich wysiedleniach oraz o właściwej akcji wysiedleń, rozpoczętej po Poczdamie, kiedy to oficjalnie zadecydowano, że Niemców należy przesiedlić. Są tacy, którzy zostali wysiedleni dwukrotnie..
Masz zamiar bawić się w "pocxzytaj sobie"? Ja jestem na "tak", ale obawiam się, że nie jesteś tutaj partnerem do dyskusji. Szczególnie po tym co zaprezentowałeś. Podajesz komunały z popularnych książek bez zagłębiania się w dokumentację archiwalną czy publikacje naukowe. To że nie masz pojęcia że Niemcy, tak jak i Japończycy rozpraszali produkcję po małych (niekoniecznie sredniowiecznych, chyba że w średniowieczu znano frezarki) wrasztatach po centrach miast, to już nie moja wina. Polecam Speera, tak na początek, a potem mogę podać listę z 80 kolejnych pozycji. I parę sygnatur do różnych archiwów po Europie. Bez tego to jak dyskusja z Davidem Irvingiem i jego "rewelacjami" na temat Drezna.
Wiesz co to jest s/45 i kto produkował to w ilości 2,5 mln. sztuk miesięcznie? Wiesz jaka była miesięczna produkcja zapalników Goehle Werke (i co tam produkowano) przed nalotem a jaka po? Wiesz że położone w samym centrum zakłady meblarskie produkowały w 1945 już wyłącznie elementy (drewniane) do BF-109 i He-162? I dalej twierdzisz że atakowano tylko ludność cywilną? W sumie, wolno ci, tak samo jak wolno neonazistom z NPD, macie tę samą, slepą na fakty narrację.
Nie mam teraz dostępu do lepszej mapki, to zobacz tę:
https://de.wikipedia.org/wiki/Luftangriffe_auf_Dresden#/media/File:Luftangriffe_auf_Dresden.png
Całkowite zniszczenia w czerwonych granicach - cele ścisle militarne - dworce w tym wielki dworzec przeładunkowy zniszczone, tak samo jak kompleks przemysłowy w Reck i Niedersiedlitz. Podpowidź - wśród zniszczonych tam zakładów był Keehle and Hildebrandt. Pytanie pomocnicze - sprawdź, której armii było tam zaplecze remontowe. ale nie tylko.
W temacie wysiedleń "klasycznie" rozmazujesz różnice między katem a ofiarą. Ja nie wiem czy moja matka miała - po wysiedleniu na syberię w 1940 r. - "troszke lepsze warunki transportu" (czyli kilka tygodni w bydlęcych wagonach) i czy te lata wojny spędzone na Syberii (gdzie jako mała dziewczynka musiała pracować w "sanatoryjnych" zapewne warunkach) były lepsze niż "obozy przejściowe i obozy pracy". Natomiast nic mi nie wiadomo żeby pozwolono im zabrać jakikolwiek dobytek, ale co ja tam wiem.
-To że nie masz pojęcia że Niemcy, tak jak i Japończycy rozpraszali produkcję po małych (niekoniecznie sredniowiecznych, chyba że w średniowieczu znano frezarki) wrasztatach po centrach miast, to już nie moja wina.
Zamiast pozycji bądź tak dobry, skoro znasz się w temacie, zarzuć może jakimiś danymi. Jak wiele produkcji wojennej było faktycznie wykonywanych w centrach miast? Rozproszenie produkcji do mniejszych zakładów, w mniejszych miejscowościach nie oznacza, że produkcja przeniosła się nagle do starówek...
Wiesz co to jest s/45 i kto produkował to w ilości 2,5 mln. sztuk miesięcznie? Wiesz jaka była miesięczna produkcja zapalników Goehle Werke (i co tam produkowano) przed nalotem a jaka po? Wiesz że położone w samym centrum zakłady meblarskie produkowały w 1945 już wyłącznie elementy (drewniane) do BF-109 i He-162?
Widzę sporo pytań, ale coś mało danych z twojej strony. Ale co nieco można zweryfikować:
S/45 to zapalnik czasowy. Nie wiem, kto produkował go w ilościach 2,5 mln. Miesięczna produkcja zapalników w Goehle Werke wynosiła coś ponad 200 tys. sztuk (2,5 mln rocznie) i dotyczyła amunicji przeciwlotniczej kalibru 88 i 128 mm. Czy to dużo? W lutym 1945 produkcja amunicji o kalibrze ponad 75 cm wynosiła jakieś 10 mln sztuk, w tym 1,5 mln to była amunicja przeciwlotnicza o kalibrze 88 mm. Ale wiesz co jest najciekawsze? Że Goehle Werke leżą ładny kawałek od centrum miasta i strefy bombardowań....(link do twojej mapki z oznaczeniem tych zakładów: http://www.imagebam.com/image/9289a4530909479). Kelle & Hildebrandt to już w ogóle bajka. Przecież te fabryki leżą prawie 10 km od centrum miasta! Jasne, że bombardowanie je zniszczyło - super, nie mam nic przeciw. Ale dla ich zniszczenia nie trzeba było bombardować centrum miasta, nie? Tutaj masz mapkę centrum Drezna, które było celem: http://tinyurl.com/jse5f8u. Linie czerwone - dzielnice stricte mieszkalne, linie zielone - dzielnice w przeważającej części mieszkalne, linie czarne - obiekty przemysłowe, żółte - kolej. Ciemnoniebieskie oznaczania to zniszczenia. Powiedz mi - jakie fabryki znajdowały się w tym obszarze? Pisałeś o fabryce mebli. To ma być ta fabryka samolotów przy starym mieście? Ok, to powiedz chociaż jak się nazywała bym mógł ją zlokalizować. Bo jedyne co znalazłem to to: http://i.ebayimg.com/images/g/4TsAAOSwWnFV8XoC/s-l1600.jpg, ale ta fabryka znajdowała się aż w Bannewitz, więc dosyć daleko od centrum.
Ja nie wiem czy moja matka miała - po wysiedleniu na syberię w 1940 r. - "troszke lepsze warunki transportu" (czyli kilka tygodni w bydlęcych wagonach) i czy te lata wojny spędzone na Syberii (gdzie jako mała dziewczynka musiała pracować w "sanatoryjnych" zapewne warunkach) były lepsze niż "obozy przejściowe i obozy pracy". Natomiast nic mi nie wiadomo żeby pozwolono im zabrać jakikolwiek dobytek, ale co ja tam wiem.
Sorry, ale to już szczyt nieuczciwości z Twojej strony. Pisałeś o Polakach wysiedlonych z Kresów na tereny odzyskane. A nie o Polakach, których Rosjanie wywieźli najpierw na Sybir. Uwielbiam dyskusje, w których druga strona tworzy tezy, których nie postawiłem i by je spektakularnie obalić!
W temacie wysiedleń "klasycznie" rozmazujesz różnice między katem a ofiarą.
Katem? Oj tak, ewidentnie wypędzeni Niemcy byli katami! Szczególnie małe dzieci, kobiety i starcy! a największymi potworami to były niemowlęta! Wybacz, ale stosowanie "zbiorowej" czy "etnicznej" odpowiedzialności do domena ludzi pokroju nazistów, a nie moja. (fajnie być tak postawionym w jednym szeregu z nazistami?) Gdzie Ci ludzie byli katami? Może rzucisz argument, że byli katami bo wybrali Hitlera? (ciekawostka: zdecydowana mniejszość z nich miała w ogóle okazję zagłosować na Hitlera).
obawiam się, że nie jesteś tutaj partnerem do dyskusji.
Wiesz, też się właśnie zacząłem zastanawiać czy to jest dyskusja dla mnie. Bo na razie wrzuciłeś mnie do jednego wora z nazistami, włożyłeś w moje usta tezy, których nie wypowiadałem. Ponadto unikasz niewygodnych pytań i faktów - jak nie masz odpowiedzi to po prostu pomijasz temat, tak?
- Wiesz, też się właśnie zacząłem zastanawiać czy to jest dyskusja dla mnie.
Wiesz, to jest tak, że jak zaczynasz besserwisserskim tonem z wyższością nadużywać formuły „poczytaj sobie” to ja się po prostu dostosowuję do poziomu.. Oczywiście możemy zrobić „reset” i zacząć od początku. Czyli od Twojej tezy – dokładnie cytuję, żeby nie było:
bombardowania miast nie miały zazwyczaj żadnego bezpośredniego znaczenia militarnego i na pewno w żadnym stopniu nie przybliżały nawet o jeden dzień wyzwolenia obozu
Na co odpisałem osobno. Oraz tę
[cytat]O ile można bronić bombardowania Hamburga, który był ważnym miastem przemysłowym, to jak można próbować usprawiedliwić Drezno? [cytat]
No więc można – bazując na faktach – celem był wielki węzeł przeładunkowy (kolejowy) Drezno. Tak jest w dokumentach i faktycznie został on w większości zniszczony. Dworce kolejowe SĄ uprawnionymi celami militarnymi. Przy okazji miało się dostać przemysłowi zbrojeniowemu – i się dostało – około 50% potencjału wytwórczego produkcji zbrojeniowej zostało zniszczone. Koniec, kropka. Oczywiście dostało się ludności cywilnej – jak zawsze. Jak dostało się lubelskiej starówce, gdy Niemcy bombardowali we wrześniu 1939 r. lubelski dworzec kolejowy. Niemniej, nie był to stricte terrorystyczny nalot jak na Wieluń, Frampol czy Rotterdam.
Zamiast pozycji bądź tak dobry, skoro znasz się w temacie, zarzuć może jakimiś danymi. Jak wiele produkcji wojennej było faktycznie wykonywanych w centrach miast? Rozproszenie produkcji do mniejszych zakładów, w mniejszych miejscowościach nie oznacza, że produkcja przeniosła się nagle do starówek...
Pierwsze, obszar między Łabą a dworcem kolejowym (i dalej na wschód) w Dreźnie to nie „starówka”. Centrum, tak, ale starówka jest tylko jego częścią. Po drugie odpowiem na twoje pytanie na przykładzie – jak zapewne zauważyłeś mówiąc o zakładach meblarskich użyłem liczby mnogiej. Bo tych zakładów – ulokowanych w okolicach centrum – było 70 (siedem-zero) – podwykonawcy Erla-Werke. I oprócz tego co wymieniłem produkowały też drewniane elementy do V1. Drobne elementy, nie tak kluczowe jak silniki – ale bez nich się dało jednak zbudować kompletnego płatowca. W większości były to właśnie małe warsztaty, w podwórkach kamienic. Podobnych „podwykonawców” miał Zeiss-Ikon, małe firemki gdzie ludzie dłubali na tokarkach pierścienie do zapalników itp.
Miesięczna produkcja zapalników w Goehle Werke wynosiła coś ponad 200 tys. sztuk (2,5 mln rocznie) i dotyczyła amunicji przeciwlotniczej kalibru 88 i 128 mm.
Ale – Goehle werke nie produkowała tylko s/45. Ona produkowała Zt. Z. s/30 właśnie w ilości 200-300 tys. Sztuk na miesiąc, czyli dokładnie tak jak piszesz. Zapalniki do amunicji przeciwlotniczej.
Jak mówiłem nie mam dostępu do własnego archiwum, ale tak na 90% jestem przekonany, że s/45 produkowano w mln. sztuk miesięcznie – właśnie ze względu na wielkość produkcji amunicji i fakt, że s/45 w różnych wariantach mógł być stosowany aż do kal. 17 cm. I produkowały te zapalniki również zakłady Zeiss Ikon
Jasne, że bombardowanie je zniszczyło - super, nie mam nic przeciw. Ale dla ich zniszczenia nie trzeba było bombardować centrum miasta, nie?
Zobacz, co pisałem wyżej. Celem głównym był węzeł przeładunkowy – 3 dworce dworce kolejowe zwane na odprawie „marshalling yard”. Uprawniony cel militarny [na tyle, że nawet znajomi Niemcy na konferencji naukowej na ten temat jakieś 10 lat temu nie mieli w tej sprawie wątpliwości]. Obłożono go powierzchniowo (w pierwszym nalocie obszar o powierzchni circa 2x3 km, zrzut na podstawi punktu celowania z ustawionymi uprzednio zwłokami czasowymi ustawianiami kompasów – wszystkie bomby główna grupa zrzuciła w ciągu 2minut, czyli praktycznie na raz) bombami, i oberwało się solidnie też temu, co było obok. Precyzja bombardowań nie była wtedy duża, nawet w przypadku Nordenowskich celowników B-17 i bombardowań dziennych (tak w przypadku bombardowań Poznania, Brna [celowali w dworzec, bomby dokonały spustoszeń w okolicach rynku – odległości jak w Dreźnie] czy Pragi bomby padały i kilka kilometrów od celu, liczba zabitych cywilów szła w setki). Oczywiście w nocy rozrzut jest jeszcze większy, szczególnie, gdy liczba samolotów idzie w setki.
Sorry, ale to już szczyt nieuczciwości z Twojej strony. Pisałeś o Polakach wysiedlonych z Kresów na tereny odzyskane. A nie o Polakach, których Rosjanie wywieźli najpierw na Sybir.
Ale wywieźli ich z Kresów. I nie pozwolili wrócić na swoje. Co najważniejsze – NIKT ich nie pytał czy w ogóle chcą tam jechać. Była to decyzja podjęta za nich. Z drugiej strony, gdzie ci ludzie mieli się podziać – zabrano im wszystko, obiecując dać w zamian nowe ziemie i gospodarstwa. I wierz mi, 90% z nich nie chciała tej akcji przesiedleńczej. Więc, jeżeli zbrodnią było wysiedlenie Niemców, to taką samą zbrodnią było wysiedlenie Polaków. I w 1940, i w 1945. Osobiście uważam, że zamiast przepychać Polskę z kąta w kąt jak starą szafkę, powinni zostawić nas w granicach z 1939 i wymusić na Niemcach wypłacenie odszkodowań za zniszczenia i zbrodnie. Takiego, przy którym francuska kontrybucja z 1870 była by niewiele wartym wspomnieniem.
[cytat]Katem? Oj tak, ewidentnie wypędzeni Niemcy byli katami! Szczególnie małe dzieci, kobiety i starcy! a największymi potworami to były niemowlęta![cytat]
Zawsze jak się mówi o odpowiedzialności to zwala się ją na „nazistów” i przywołuje „małe dzieci”. A chodzi o odpowiedzialność narodu za swoje czyny. NIEMCY były agresorem, Polska była OFIARĄ. Przez Wehrmacht przewinęły się miliony Niemców. W okresie 1939/41 Hitler by wygrał wybory w cuglach, bo przecież dzięki niemu mamy duńskie kiełbasy, polskich parobków, francuskie wina itp. Zauważ, że nawet te działania „opozycyjne” pojawiają się tylko po to, żeby odsunąć Hitlera od władzy, zawrzeć pokój i utrzymać zdobycze – szczególnie na wschodzie. Wcześniej, w Polsce w 1939 r. oraz we Francji w 1940 pan Rommel, bohater dzisiejszych demokratycznych Niemiec pisał ładne rozkazy sławiące Wodza i kreślące świetlaną przyszłość tysiącletniej, zbudowaną na zdobyczach terytorialnych. No, ale Niemcy koniec końców wojnę przegrały, i zapłaciły za to utratą terytoriów (jak Francja w 1870 czy Niemcy w 1919).
-No więc można – bazując na faktach – celem był wielki węzeł przeładunkowy (kolejowy) Drezno. Tak jest w dokumentach i faktycznie został on w większości zniszczony. Dworce kolejowe SĄ uprawnionymi celami militarnymi. Przy okazji miało się dostać przemysłowi zbrojeniowemu – i się dostało – około 50% potencjału wytwórczego produkcji zbrojeniowej zostało zniszczone. Koniec, kropka. Oczywiście dostało się ludności cywilnej – jak zawsze. Jak dostało się lubelskiej starówce, gdy Niemcy bombardowali we wrześniu 1939 r. lubelski dworzec kolejowy. Niemniej, nie był to stricte terrorystyczny nalot jak na Wieluń, Frampol czy Rotterdam.
Eh, czasem jestem pełen podziwu dla tego jak ludzie potrafią być nieczuli. Naprawdę wierzysz w wyjaśnienie, że Drezno było ważnym celem militarnym? Przypominam - mówimy o lutym 1945. 3 miesiące później wojna się skończyła. Mówisz o celach przemysłowych, ale nie wskazałeś ani jednej (ani jednej!) fabryki w ścisłym centrum miasta. Tylko różnego rodzaju "warsztaty". Wszystkie najważniejsze fabryki znajdowały się bardziej na obrzeżach śródmieścia albo wręcz całego miasta. Jeśli nawet przyjąć, że na starówce w składano w zakładach meblarskich elementy drewniane to powiedz mi proszę - jakie miały one znaczenie na tym etapie wojnie? Naprawdę uważasz, że produkcja w takich warsztatach miała jakieś niebotyczne rozmiary? Gdyby bombowce skupiły się na obszarach przemysłowych (jak choćby Niedersedlitz) to bym złego słowa nie powiedział. Być może wtedy też naprawdę trafiono by w potencjał przemysłowy miasta. A tak... szacuje się, że tylko 23% budynków przemysłowych zostało dotkniętych przez bombardowanie! Więc jeśli przemysł miał być usprawiedliwieniem to jednak trochę słabo im wyszło i chyba jednak nie za wiele go było w centrum (szczególnie, że większość mają stanowić drobne warsztaty!).
Drugim elementem jest węzeł komunikacyjny w postaci dworców przeładunkowych. Ok, znajdowały się one w pobliżu starówki. Ale znów pojawia się pytanie - jakie znaczenie miał ten węzeł na tym etapie wojny? Jak pokazała historia - bombardowanie tych dworców nie miało żadnego wpływ na wydarzenia na froncie wschodnim. Przypomina mi się w tym punkcie argument często używany w stosunku do bombardowania Wielunia - nie trzeba bombardować miasta skoro można bombardować tory kolejowe, mosty i drogi poza miastem? (choćby nawet most autostradowy zaraz koło Drezna). Już nie mówiąc o tym, że pomimo spopielenia całego miasta i tak ponawiano ataki na sam dworzec 2 marca i 17 kwietnia. Dworzec atakowano również w styczniu. Tylko w tych 3 przypadkach USAAF jakoś dało radę nie spopielić przy tym centrum. A RAF wystarczyło jeden raz. No ale z tego co pamiętam RAF wybrał jako punkt centralny ataku wybrał stadion na skraju centrum miasta, w pewnym oddaleniu od dworca towarowego. Najwidoczniej liczyli na to, że burza ogniowa wywołana w centrum dotknie też dworzec - i mieli rację.
Drezno, jak przystało na miasto ówczesnej populacji ponad 600tys. siłą rzeczy miało przemysł i węzły komunikacyjne. Ale daleko mu było do pierwszorzędnych celów pokroju Hamburga czy zagłębia Ruhry. A już na pewno ciężko było uznać je za cel istotny cel na tym etapie wojny. Więc sorry - ale ja nie widzę żadnego usprawiedliwienia dla niszczenia centrum (i starówki miasta), zabijania ponad 20 tys. cywilów by zniszczyć parę drobnych zakładów i dworce przeładunkowe, bez rzeczywistego znaczenia na tym etapie wojny.
Stosując twoje kryteria można by usprawiedliwiać nawet terrorystyczne bombardowania pokroju Wielunia - w końcu był to istotny węzeł komunikacyjny na drodze głównego niemieckiego natarcia, broniony przez polskie wojsko! To samo można by powiedzieć o Warszawie - najpoważniejsze bombardowanie miało miejsce w zasadzie, gdy Warszawa była już istotnym celem militarnym bronionym przez polskie wojsko.
Pierwsze, obszar między Łabą a dworcem kolejowym (i dalej na wschód) w Dreźnie to nie „starówka”. Centrum, tak, ale starówka jest tylko jego częścią.
Tak czy inaczej był to obszar w przytłaczającej mierze mieszkalny.
Ale – Goehle werke nie produkowała tylko s/45. Ona produkowała Zt. Z. s/30 właśnie w ilości 200-300 tys. Sztuk na miesiąc, czyli dokładnie tak jak piszesz. Zapalniki do amunicji przeciwlotniczej.
Jak mówiłem nie mam dostępu do własnego archiwum, ale tak na 90% jestem przekonany, że s/45 produkowano w mln. sztuk miesięcznie – właśnie ze względu na wielkość produkcji amunicji i fakt, że s/45 w różnych wariantach mógł być stosowany aż do kal. 17 cm. I produkowały te zapalniki również zakłady Zeiss Ikon
Raczej się mylisz. Z danych, które znalazłem wynika, że w całym 1941 Goehle-Werk wyprodukowała lekko ponad 1 mln sztuk zapalników. Nie sądzę by w 3 lata zwiększyli produkcję o 3000%. Plus nie współgrałoby to z danymi dotyczącymi łącznej produkcji amunicji w III Rzeszy.
Zobacz, co pisałem wyżej. Celem głównym był węzeł przeładunkowy – 3 dworce dworce kolejowe zwane na odprawie „marshalling yard”. Uprawniony cel militarny [na tyle, że nawet znajomi Niemcy na konferencji naukowej na ten temat jakieś 10 lat temu nie mieli w tej sprawie wątpliwości].
Akurat Niemcy nie są tutaj dobrym przykładem, bo kto jak kto, ale u nich ciężko byłoby przeforsować inne stanowisko. Ale to tak na marginesie.
Nie twierdzę, że dworce kolejowe nie były uprawnionymi celami militarnymi - jako takie były. Neguje jednak fakt, by miały one stanowić moralne, etyczne czy nawet militarne uzasadnienie do przeprowadzenia takiej akcji, w ówczesnym stanie faktycznym. Jak pisałem już powyżej. Zniszczenie tego węzła, na tym etapie wojny miało niewielkie jeśli nie marginalne znaczenie. Jak sam zauważasz - straty cywilne przy tej celności były nieuniknione (szczególnie jeśli RAF liczył na burzę ogniową w centrum miasta!). Biorąc pod uwagę ścisłą zabudowę centrum oraz decyzję podjętą z pełną premedytacją, aby zaatakować dwoma falami w odstępie godziny w celu uniemożliwienia akcji ratowniczej i gaśniczej to ciężko nie dojść do wniosku, że akcja ta była zdecydowanie "przesadzona".
Ale wywieźli ich z Kresów. I nie pozwolili wrócić na swoje. Co najważniejsze – NIKT ich nie pytał czy w ogóle chcą tam jechać. Była to decyzja podjęta za nich. Z drugiej strony, gdzie ci ludzie mieli się podziać – zabrano im wszystko, obiecując dać w zamian nowe ziemie i gospodarstwa. I wierz mi, 90% z nich nie chciała tej akcji przesiedleńczej. Więc, jeżeli zbrodnią było wysiedlenie Niemców, to taką samą zbrodnią było wysiedlenie Polaków. I w 1940, i w 1945. Osobiście uważam, że zamiast przepychać Polskę z kąta w kąt jak starą szafkę, powinni zostawić nas w granicach z 1939 i wymusić na Niemcach wypłacenie odszkodowań za zniszczenia i zbrodnie. Takiego, przy którym francuska kontrybucja z 1870 była by niewiele wartym wspomnieniem.
Wybacz, ale nie rozumiem po co kontynuujesz ten wątek. Czy Polacy wysiedlani bezpośrednio z Kresów Wschodnich nie mieli ciut lepiej od Niemców? Mieli. Czy stwierdziłem, że i tak to jest zbrodnia? Stwierdziłem. Więc o co chodzi? Polaków nikt nie pytał i Niemów nikt nie pytał. Niemcy nie chcieli i Polacy nie chcieli. Zbrodnie te są porównywalne. Niemcy mieli trochę gorzej i dotknęło ich to na większą skalę, ale to tylko marginalna uwaga i szczegół. A i też uważam, że lepiej by było, gdyby granic nie zmieniano. No ale niestety się stało - i dlatego my tęsknimy z Lwowem i Wilnem, a Niemcy za Wrocławiem, Szczecinem, Królewcem i Gdańskiem.
Zawsze jak się mówi o odpowiedzialności to zwala się ją na „nazistów” i przywołuje „małe dzieci”.
No niestety, to samo jest w sprawie komunistów i PRLu. Ludzka natura, ale trzeba próbować z tym walczyć.
NIEMCY były agresorem, Polska była OFIARĄ
Zdanie jak najbardziej prawdziwe w ramach czasowych 01.09.1939 - wyzwolenie w 1945. Ale wraz z wyzwoleniem role się często odmieniały.
Przez Wehrmacht przewinęły się miliony Niemców.
I Polaków. I Niemców, którzy wcale nie chcieli tam trafić. W szczególności folksdojczów z Besarabii, państw Bałtyckich i Wołynia. Co z tego?
W okresie 1939/41 Hitler by wygrał wybory w cuglach, bo przecież dzięki niemu mamy duńskie kiełbasy, polskich parobków, francuskie wina itp.
Najpewniej masz rację. Ale który naród by tak nie postąpił? Czy gdyby jutro polski rząd z Jarosławem na czele dał wszystkim Polakom darmowe wczasy co roku, zbudował 3000 km autostrad i tyle samo kolei szybkobieżnych, pojutrze stworzył potężną polską armię i popojutrze najechał Ukrainę i odebrał nasze Kresy, pokonując i upokarzając przy Rosję i jej wojsko... to myślisz, że poparcie dla PiSu nie skoczyłoby do astronomicznych rozmiarów? A to mówimy o naszych czasach. W latach 30tych każdy naród by poparł przywódcę pokroju Hitlera za jego działania z lat 1939/1940.
Zauważ, że nawet te działania „opozycyjne” pojawiają się tylko po to, żeby odsunąć Hitlera od władzy, zawrzeć pokój i utrzymać zdobycze – szczególnie na wschodzie.
No, te działania opozycyjne wywodziły się z niemieckiej prawicy, więc nie dziwota, że chcieli granicy z 1914 r. na wschodzie. W czasie wojny polsko-bolszewickiej znaleźli się nawet tacy, którym marzyła się wschodnia granica przedrozbiorowa (a jednak 25 lat to trochę mniej czasu niż 146 lat). Samo w sobie nie jest to karygodne.
Wcześniej, w Polsce w 1939 r. oraz we Francji w 1940 pan Rommel, bohater dzisiejszych demokratycznych Niemiec pisał ładne rozkazy sławiące Wodza i kreślące świetlaną przyszłość tysiącletniej, zbudowaną na zdobyczach terytorialnych.
Niestety, wielu dało się zachłysnąć sukcesami i nabrać na propagandę. Ale jak pisałem wyżej, w takich okolicznościach trochę mnie to nie dziwi. Wielu z nich dopiero później ostudził kubeł zimnej wody. W kwestii dowódców to chyba najbardziej "otrzeźwiające" były awansy. Kiedy tylko awansowali do poziomu, który prowadził do bezpośredniego kontaktu z Hitlerem (czyli poziom dowódcy armii) to szybko im przechodziło.
Ale to są raczej marginalne sprawy. Bo jak dla mnie dalej nie można mówić o odpowiedzialność zbiorowej czy etnicznej. Jako, że nie wyraziłeś tego jasno to zapytam najzwyczajniej w świecie wprost - czy popierasz odpowiedzialność zbiorową opartą o pochodzenie/przynależność państwową?
No, ale Niemcy koniec końców wojnę przegrały, i zapłaciły za to utratą terytoriów (jak Francja w 1870 czy Niemcy w 1919).
To prawda. Ale żadna wcześniejsza klęska wojenna nie doprowadziła do oddania rdzennych i jednolitych etnicznie obszarów w połączeniu z wysiedleniem milionów obywateli. Więc jednak 1945 różnił się trochę od 1870 czy 1919.
-Eh, czasem jestem pełen podziwu dla tego jak ludzie potrafią być nieczuli.
Your`e Wellcome Coż, życie
Naprawdę wierzysz w wyjaśnienie, że Drezno było ważnym celem militarnym? Przypominam - mówimy o lutym 1945. 3 miesiące później wojna się skończyła.
To nie jest kwestia wiary. To kwestia faktów. Drezno było celem militarnym. Było ostatnią nienaruszoną zbrojownią III rzeszy. Żadne zaklinanie rzeczywistości tego nie zmieni.
Wojna się skończyła 3 miesiące później. MIESIĄCE, nie dni, nie tygodnie. Niemcy stawiali zaciekły opór. Zginęły tysiące alianckich żołnierzy i podobna ilość ludzi w obozach. 3 miesiące, to trzy razy więcej niż walki we wrześniu 1939. Dodajmy, że jedne-dwa miesiące wcześniej Niemcy podjęli dwie ofensywy w Ardenach i pod Budapesztem. Sami Niemcy nie spodziewali się, że upadną w 3 miesiące.
Mówisz o celach przemysłowych, ale nie wskazałeś ani jednej (ani jednej!) fabryki w ścisłym centrum miasta. Tylko różnego rodzaju "warsztaty".
Z punktu widzenia prawa finansowego i gospodarczego taki jednoosobowy warsztat to fabryka. Nie złoży się Bf-109 bez brakującego elementu kadłuba z takiego warsztatu. Nie da się. Nie złoży się zapalnika bez pierścienia nastawnego. To odpowiedź na to co napisałeś dalej – istotne, życiowe znaczenie dla gospodarki rzeszy.
. A tak... szacuje się, że tylko 23% budynków przemysłowych zostało dotkniętych przez bombardowanie! Więc jeśli przemysł miał być usprawiedliwieniem to jednak trochę słabo im wyszło i chyba jednak nie za wiele go było w centrum (szczególnie, że większość mają stanowić drobne warsztaty!).
Dwie sprawy – 23% dotyczy budynków przemysłowych – nie ZAKŁADÓW. Ale ogólnie zniszczono 70% produkcji przemysłowej. Zeiss Ikon, który oberwał jako najbardziej z 10 tys. Ludzi po bombardowaniu zatrudniał 1/4 tej liczby. Oprócz dworców zniszczono wodociągi, 4 zajezdnie tramwajowe, główny sztab Wehrmachtu, 136 zakładów uszkodzono w poważnym stopniu, 28 średnio i tylko 53 lekko. Nb. zadano śmiertelny cios produkcji zapalników. Niemcy zostali tylko z tym, co mieli w jednostkach. Bez zapalników współczesna artyleria nie istnieje. Jednym atakiem wybito Wehrmachtowi zęby.
Drugim elementem jest węzeł komunikacyjny w postaci dworców przeładunkowych.
Nie, nie i nie – pierwszym i głównym celem ataku – przemysł oberwał przy okazji, ale zgodnie z planem. Głównym celem były węzeł kolejowy Drezno
Ok, znajdowały się one w pobliżu starówki. Ale znów pojawia się pytanie - jakie znaczenie miał ten węzeł na tym etapie wojny? Jak pokazała historia - bombardowanie tych dworców nie miało żadnego wpływ na wydarzenia na froncie wschodnim.
I tu się mylisz – Sowieci się obawiali (jak wiemy z dokumentów, poniekąd słusznie), że Niemcy zrobią coś rozsądnego, i wycofają z frontu włoskiego swoje wojska i przerzucą je do obrony Berlina. Nie trzeba być geniuszem militarnym, że by zobaczyć, że kluczowy będzie węzeł przeładunkowy Drezno. Kluczowe słowo – przeładunkowy. Bo armi nie da się przeładować szybko i sprawnie na małej czy nawet średniej stacyjce. Ostatecznie – po bombardowaniach – Niemcy zrezygnowali z przerzucenia armii z Włoch, ale trudno ocenić na ile bombardowania wpłynęły na te decyzję.
Już nie mówiąc o tym, że pomimo spopielenia całego miasta i tak ponawiano ataki na sam dworzec 2 marca i 17 kwietnia. Dworzec atakowano również w styczniu. Tylko w tych 3 przypadkach USAAF jakoś dało radę nie spopielić przy tym centrum.
Nawet w 1944 r. bombardowano. Tylko bez efektu. Z powodów jak wcześniej w Schweinfurcie – bomby burzące przestawiają rzeczy i robią dziury w podłożu, ale łatwo się to naprawia – burza ogniowa spopiela kable, pali olej z transformatorów, topi druty służące do kontrolowania zwrotnic itd. Dlatego nalot RAF – jakby to nieczule zabrzmiało – był SKUTECZNY.
Drezno, jak przystało na miasto ówczesnej populacji ponad 600tys. siłą rzeczy miało przemysł i węzły komunikacyjne. Ale daleko mu było do pierwszorzędnych celów pokroju Hamburga czy zagłębia Ruhry.
Nie, na tym etapie wojny tam były gruzy, a Drezno było ostatnia nienaruszoną zbrojownią rzeszy. Jedną z bardzo niewielu możliwości zaopatrywania Wehrmachtu w broń. To jest fakt, i żadne zaklinanie rzeczywistości tego nie zmieni. To NIE JEST kwestia wiary.
Stosując twoje kryteria można by usprawiedliwiać nawet terrorystyczne bombardowania pokroju Wielunia - w końcu był to istotny węzeł komunikacyjny na drodze głównego niemieckiego natarcia,
Passus o „bronieniu” Wielunia przez WP pominę milczeniem, co do reszty przyznam ci rację, jeżeli pokażesz istnienie jakichś wielkich dworców przeładunkowych w Wieluniu, czy też nieznane do tej pory zakłady produkujące wyposażenie dla WP. Jeżeli jednak niczego takiego w Wieluniu nie było, to nie, nie masz racji
To samo można by powiedzieć o Warszawie - najpoważniejsze bombardowanie miało miejsce w zasadzie, gdy Warszawa była już istotnym celem militarnym bronionym przez polskie wojsko.
A tak, tu masz rację. Tutaj akurat (jedne z niewielu) bombardowanie było uprawnione. Tak samo jak bombardowanie Paryża w 1940 r. [i trochę szkoda, że Francuzi w odwecie zbombardowali Berlin, a my nie]
Raczej się mylisz. Z danych, które znalazłem wynika, że w całym 1941 Goehle-Werk wyprodukowała lekko ponad 1 mln sztuk zapalników.
Mogę się mylić, pisze z tego co mam pod deklem. Niemniej zauważ że ja pisałem o ŁĄCZNEJ produkcji Drezna, czyli Zeiss –Ikon też.
Biorąc pod uwagę ścisłą zabudowę centrum oraz decyzję podjętą z pełną premedytacją, aby zaatakować dwoma falami w odstępie godziny w celu uniemożliwienia akcji ratowniczej i gaśniczej to ciężko nie dojść do wniosku, że akcja ta była zdecydowanie "przesadzona".
Znaczy, mieli planować tak, aby Niemcy mogli łatwiej gasić? No przepraszam, to była wojna, wojna to brudne, barbarzyńskie zajęcie. Mogę się zgodzić – wiedzą to co wiem dzisiaj – że można było operację nieco inaczej zaplanować, ale w sytuacji gdzie mamy celowniki jakie mamy, widoczność pierwszej fali była ograniczona przez chmury, a spóźnienie się o sekundę powoduje kilometrowy rozrzut – nie sądzę że rezultaty dla ludności cywilnej były by inne. Pojawia się natomiast inne pytanie – dlaczego Obrona Cywilna Drezna spała przez cały 1944 rok? Dlaczego nie wybudowano wielkich „hochbunkrów” jakie były nawet w Wiedniu czy Wrocławiu. Przecież od czasów Hamburga byo wiadomo, ze schrony w piwnicach się nie sprawdzają.
Niemcy mieli trochę gorzej i dotknęło ich to na większą skalę, ale to tylko marginalna uwaga i szczegół. A i też uważam, że lepiej by było, gdyby granic nie zmieniano. No ale niestety się stało - i dlatego my tęsknimy z Lwowem i Wilnem, a Niemcy za Wrocławiem, Szczecinem, Królewcem i Gdańskiem.
No więc po co ciągniesz ten wątek? Skoro się zgadzamy Z jedną drobną uwagą:
NIEMCY były agresorem, Polska była OFIARĄ
Zdanie jak najbardziej prawdziwe w ramach czasowych 01.09.1939 - wyzwolenie w 1945. Ale wraz z wyzwoleniem role się często odmieniały.
To tak: Po wyzwoleniu Polacy wzięli udział w wysiedleniu Niemców, którzy wywołali drugą wojnę światową i wymordowali 6 mln. Polskich obywateli. Teraz jest konsensus?
Zauważ, że nawet te działania „opozycyjne” pojawiają się tylko po to, żeby odsunąć Hitlera od władzy, zawrzeć pokój i utrzymać zdobycze – szczególnie na wschodzie.
No, te działania opozycyjne wywodziły się z niemieckiej prawicy, więc nie dziwota, że chcieli granicy z 1914 r. na wschodzie.
Niedokładnie o tym pisałem – chodziło im o zachowanie Zdobyczy na wschodzie – tych z 1939 i tych z 1941 (tyle, ile im się uda wywalczyć)
Niestety, wielu dało się zachłysnąć sukcesami i nabrać na propagandę. Ale jak pisałem wyżej, w takich okolicznościach trochę mnie to nie dziwi.
Nie, z rozkazów Romla wynika jasno, że nie był on pod wpływem propagandy, tylko że on tę propagandę tworzył. Otrzeźwienie przyszło w 1943, gdy RAF zaczął operacje przemodelowania centrów niemieckich miast. Nb. uważam, że każdy Niemiec powinien iść i zobaczyć co zostało z dumy Berlina – Anhalter Bahnhoff. Bo po I wojnie niezniszczone Niemcy nie były dobrym przykładem dla młodzieży. Podobnie jak gazetki o I wojnie, w stylu – jak oni ładnie bombardują Londyn, jak pięknie tonie Lusitania, jak cudownie palą się francuskie/rosyjskie miasteczka. Jak romantycznie wyglądają ruiny Ypres. Itd.
czy popierasz odpowiedzialność zbiorową opartą o pochodzenie/przynależność państwową?
Odpowiem dwutorowo – NIE popieram odpowiedzialności zbiorowej, gdy ktoś rozstrzeliwuje zakładników za śmierć jednego żołnierza (co było typowym zachowaniem Niemców od 1870 r.) Natomiast jeżeli chodzi o odpowiedzialność za wywołanie wojny, zbrodnie to już nic nie jest proste – cytując pewien stary polski komiks „w polityce nie ma racji, są interesy – albo zbieżne, albo przeciwstawne”. I skoro zgodziliśmy się (chyba?) że skoro wysiedlenie Polaków było zbrodnią, to co dalej? Polacy mają przyjechać na ziemie gdzie mieszkają Niemcy (mają domy, ziemię itd.) a Polacy mają się gnieździć pod mostami, w stodołach na łasce Niemców? Ci, którym Niemcy wymordowali rodziny mają prosić tych Niemców o łaskę? Ja tego nie widzę, to było by chyba najgorsze możliwe rozwiązanie. Niestety, interesy Polaków i Niemców na „ziemiach odzyskanych” były przeciwstawne. Tak samo jak interesy Czechów i „Sudetendeutschów”. Wysiedlenie Niemców to było najlepsze rozwiązanie w tym okresie (także dla Niemców). Oczywiście należy potępić wszystkie przypadki niepotrzebnej brutalności, ale też zrozumieć że osoby przez 6 lat traktowane jako „podludzie” (często z osobistymi stratami w rodzinach) zachowywały się tak jak się zachowywały.
To prawda. Ale żadna wcześniejsza klęska wojenna nie doprowadziła do oddania rdzennych i jednolitych etnicznie obszarów w połączeniu z wysiedleniem milionów obywateli. Więc jednak 1945 różnił się trochę od 1870 czy 1919.
Tak, ale zachowanie Niemców w II wojnie też się różniło (i to nie „trochę”) od tego z lat 1914-19
-Z punktu widzenia prawa finansowego i gospodarczego taki jednoosobowy warsztat to fabryka.
Please. To argument poniżej jakiegokolwiek poziomu. Zwłaszcza że...
Nie złoży się Bf-109 bez brakującego elementu kadłuba z takiego warsztatu.
...takie warsztaty można równie dobrze założyć w śródmieściu, na peryferiach, w ogródkach działkowych lub stodołach - a po zniszczeniu jednego odtworzyć w innym miejscu bez większych trudności. Założenie, że trzeba zdemolować całe centrum, bo a nuż są tam "fabryki" o powierzchni 50 m2, to gorzej jak odpowiedzialność zbiorowa.
Polacy mają przyjechać na ziemie gdzie mieszkają Niemcy (mają domy, ziemię itd.) a Polacy mają się gnieździć pod mostami, w stodołach na łasce Niemców?
Po pierwsze, Polacy w 1945 r. nie byli przymusowo wysiedlani zza linii Curzona. Raczej wiali, bo chcieli.
Po drugie, większość osadników na terenach poniemieckich pochodziło z bliższych obszarów (kieleckie, lubelskie etc.)
Po trzecie, akurat repatrianci zza Buga z Niemcami dogadywali się najlepiej (mieszkając z nimi pod jednym dachem), a pobyt na ziemiach zachodnich traktowali jako tymczasowy.
Więc, generalnie, nie wymyślaj historii wysiedleń.
-To nie jest kwestia wiary. To kwestia faktów. Drezno było celem militarnym. Było ostatnią nienaruszoną zbrojownią III rzeszy. Żadne zaklinanie rzeczywistości tego nie zmieni.
Tutaj nie trzeba zaklinać rzeczywistości. Wystarczyć spojrzeć na fakty z trochę szerszej perspektywy. To, że Drezno było celem militarnym jest takim samym faktem, jak to, że w lutym 1945 nie miało to już większego znaczenia ze strategicznego punktu widzenia. Prawdziwa przyczyna takiej formy bombardowania jest całkowicie oczywista, wystarczy tylko się trochę nad tym zastanowić. Drezno było ostatnim w miarę nienaruszonym dużym niemieckim miastem. Wszystkie inne duże metropolie obrócono w ruinę. Węzeł komunikacyjny? Przemysł? To były tylko preteksty.
Wojna się skończyła 3 miesiące później. MIESIĄCE, nie dni, nie tygodnie. Niemcy stawiali zaciekły opór. Zginęły tysiące alianckich żołnierzy i podobna ilość ludzi w obozach. 3 miesiące, to trzy razy więcej niż walki we wrześniu 1939. Dodajmy, że jedne-dwa miesiące wcześniej Niemcy podjęli dwie ofensywy w Ardenach i pod Budapesztem. Sami Niemcy nie spodziewali się, że upadną w 3 miesiące.
Tak, tylko 3 miesiące. To dwa razy mniej niż Alianci potrzebowali na zajęcie Tunezji. To praktycznie tyle, ile potrzebowali na wyłamanie się z Normandii. Więc z tym zaciekłym oporem to bym jednak nie przesadzał. Na froncie zachodnim po przekroczeniu przez aliantów Renu nie było już praktycznie żadnego oporu. Na froncie wschodnim wyglądało to trochę inaczej, ale Armia Czerwona była zwiastunem równie krwawego reżimu, więc bym tego bym nawet nie liczył. To, że wojna jest przegrana i skończy się bardzo szybko było oczywiste dla większości Niemców, a na pewno dla najwyższego dowództwa. Przecież w połowie lutego wojska sowieckie wlewały się w sposób niekontrolowany w głąb Rzeszy. Jeszcze pod koniec stycznia oddziały Armii Czerwonej dotarły pod Kostrzyn - czyli 60 km w linii prostej do granic Berlina. A ofensywa w Ardenach? Toż to śmiech na sali. Desperacki ruch, który w zasadzie nie miał najmniejszych szans powodzenia. Pierwszego dnia ataki były tak słabe, że Amerykanie nawet nie uznali tego za dużą ofensywę. I w ogóle przeprowadzono ją w okresie złej pogody, żeby uniknąć alianckiego lotnictwa... A potem jeszcze operacja powietrzna Bodenplatte... Poza uzyskaniem całkowitego zaskoczenia to ofensywa w Ardenach była całkowitą klapą, która jasno pokazała, że klęska jest nieunikniona. A co do Budapesztu... to nie jestem pewien o jakiej mówisz ofensywnie? Masz na myśli próbę deblokady Budapesztu (operacje Konrad I do III)? Przerzucenie jednego korpusu pancernego znad Wisły ciężko uznać jakąś wielką ofensywę. No chyba, że masz na myśli operacje balatońską, ale ona miała miejsce w marcu i była jeszcze większą klapą niż Ardeny... Na tym etapie w pomyśle zakończenie wojny mogli wierzyć już tylko bardzo ułomni albo bardzo naiwni ludzie.
Z punktu widzenia prawa finansowego i gospodarczego taki jednoosobowy warsztat to fabryka. Nie złoży się Bf-109 bez brakującego elementu kadłuba z takiego warsztatu. Nie da się. Nie złoży się zapalnika bez pierścienia nastawnego. To odpowiedź na to co napisałeś dalej – istotne, życiowe znaczenie dla gospodarki rzeszy.
Czytam i nie wierzę. Takich potencjalnych warsztatów mogło być tysiące - rozsianych po starówkach w miejscowościach wielkości 20-30 tys. mieszkańców. Co czyniło takie "zakłady" w Dreźnie istotnymi? Jak duża była skala produkcji? No i powiedz mi jakie miały znaczenie, jeśli główny przemysł, wykonujący części, których w przydomowych warsztatach nie można było wykonać, leżał i kwiczał? I czy ta skala produkcji miała jeszcze jakieś znaczenie w realiach lutego 1945 roku?
Dwie sprawy – 23% dotyczy budynków przemysłowych – nie ZAKŁADÓW. Ale ogólnie zniszczono 70% produkcji przemysłowej. Zeiss Ikon, który oberwał jako najbardziej z 10 tys. Ludzi po bombardowaniu zatrudniał 1/4 tej liczby.
Wcześniej pisałeś jeszcze o "50% potencjału wytwórczego produkcji zbrojeniowej". Mógłbyś podrzucić źródło? Bo szczerze mówiąc szukałem coś o skutkach dla produkcji i nie mogłem nic znaleźć (tj. znalazłem jedną wzmiankę bez źródła o 25% ubytku w potencjale produkcyjnym miasta).
A co do Zeiss Ikon to wszystko fajnie, ale to ta sama historia co z Goehle-Werk - fabryka Zeiss Ikon znajdowała się daleko od centrum, które było celem bombardowania. http://ichef-1.bbci.co.uk/news/976/cpsprodpb/0BB3/production/_85959920_dresden_976.jpg Jak spojrzysz na tę mapkę to fabryka Zeiss Ikon leży jakieś 700-800m na wschód od krańca mapy (w tym kwartale otoczonym zieloną linią).
Oprócz dworców zniszczono wodociągi, 4 zajezdnie tramwajowe, główny sztab Wehrmachtu, 136 zakładów uszkodzono w poważnym stopniu, 28 średnio i tylko 53 lekko. Nb. zadano śmiertelny cios produkcji zapalników. Niemcy zostali tylko z tym, co mieli w jednostkach. Bez zapalników współczesna artyleria nie istnieje. Jednym atakiem wybito Wehrmachtowi zęby.
Sama tylko burza ogniowa w centrum i wschodniej części śródmieścia zniszczyła również 12000 mieszkań (w całym mieście ponad 78 tys.), 640 sklepów, 31 dużych hoteli, 26 domów użyteczności publicznej, 63 budynki administracji, 3 teatry, 18 kin, 11 kościołów, 6 kaplic, 19 szpitali, 39 szkół, 5 konsulatów, zoo, 19 budynków pocztowych. Wyliczać jak widzisz można w różne strony. I nie mogę zgodzić się, że produkcja amunicji jakoś specjalnie załamała się po ataku na Drezno. Od 1944 alianci skupiali się co raz bardziej na bombardowaniu zakładów amunicyjnych. Jednak większym problem przy produkcji amunicji był brak surowców (proch, materiały wybuchowe) niż bombardowanie fabryk. Załamanie się produkcji zaczęło się w 1945, ale Drezno nie wpłynęło jakoś szczególnie na ten proces. Na przykładzie danych dla artylerii przeciwlotniczej 8,8 cm : w styczniu wyprodukowano ponad 1,3 mln sztuk, a w lutym 1,4 mln sztuk. Z kolei dla zaopatrzenia wojsk w amunicje o wiele większe problemy sprawiał brak materiałów pędnych i niszczenie sieci komunikacyjnej - przede wszystkim mostów i wiaduktów. Na jakie dane nie spojrzysz to dojdziesz do wniosku, że Drezno nie miało żadnego decydującego wpływu na załamanie się Wehrmachtu. Na pewno nie może być tutaj mowy o "wybiciu zębów".
Nie, nie i nie – pierwszym i głównym celem ataku – przemysł oberwał przy okazji, ale zgodnie z planem. Głównym celem były węzeł kolejowy Drezno
Drugim w sensie omawiania. Wiem, że był głównym celem.
Nawet w 1944 r. bombardowano. Tylko bez efektu. Z powodów jak wcześniej w Schweinfurcie – bomby burzące przestawiają rzeczy i robią dziury w podłożu, ale łatwo się to naprawia – burza ogniowa spopiela kable, pali olej z transformatorów, topi druty służące do kontrolowania zwrotnic itd. Dlatego nalot RAF – jakby to nieczule zabrzmiało – był SKUTECZNY.
Skuteczny? Jasne, zabudowania dworca zniknęły z powierzchni ziemi, ale same linie komunikacyjne działały już po paru dniach. Dlatego 2 tyg. później te węzły były znowu atakowane.... 30 tys. ludzi za cenę paru dni. Faktycznie - istotny cel i istotny sukces!
I tu się mylisz – Sowieci się obawiali (jak wiemy z dokumentów, poniekąd słusznie), że Niemcy zrobią coś rozsądnego, i wycofają z frontu włoskiego swoje wojska i przerzucą je do obrony Berlina. Nie trzeba być geniuszem militarnym, że by zobaczyć, że kluczowy będzie węzeł przeładunkowy Drezno. Kluczowe słowo – przeładunkowy. Bo armi nie da się przeładować szybko i sprawnie na małej czy nawet średniej stacyjce. Ostatecznie – po bombardowaniach – Niemcy zrezygnowali z przerzucenia armii z Włoch, ale trudno ocenić na ile bombardowania wpłynęły na te decyzję.
Obawa może i była słuszna. Ale jeśli nawet myśleli o tym niemieccy dowódcy to Hitler by nigdy na to zgody nie wyraził. Bombardowanie Drezna na pewno nie wpłynęło na jego "trzeźwy" osąd. Nawet 6 Armie Pancerną SS przerzucił z zachodu na Węgry zamiast do obrony Rzeszy mimo krytycznej sytuacji. A przecież mógł ją spokojnie przerzucić pod sam Berlin z pominięciem Drezna. No i tak szczerze - nawet zniszczenie drezdeńskiego węzła komunikacyjnego, kiedy obok był Lipsk, nie miało większego wpływu na przerzucenie wojsk z Włoch. Już nie wspominając o tym, że jeśli naprawdę zależało aliantom na sparaliżowaniu sieci to wystarczyło dokonać szeregu mniejszych nalotów na wiadukty i mosty kolejowe na trasie - o wiele większa skuteczność w zablokowaniu ewentualnych przerzutów.
Nie, na tym etapie wojny tam były gruzy, a Drezno było ostatnia nienaruszoną zbrojownią rzeszy. Jedną z bardzo niewielu możliwości zaopatrywania Wehrmachtu w broń. To jest fakt, i żadne zaklinanie rzeczywistości tego nie zmieni. To NIE JEST kwestia wiary.
Fakt - było jedynym niezamienionym w gruzy dużym miastem w Rzeszy. Ale tak jak mówię od samego początku - wynik wojny był przesądzony, produkcja siadała już tak czy inaczej. Nalot na fabryki na obrzeżach Drezna by w zupełności wystarczył w świetle tamtejszej sytuacji. A bombardowanie dywanowe centrum miasta było po prostu bezsensowne - można było osiągnąć o wiele więcej oszczędzając cierpień ludności cywilnej i bez potrzeby wywoływania burzy ogniowej w centrum.
Mogę się mylić, pisze z tego co mam pod deklem. Niemniej zauważ że ja pisałem o ŁĄCZNEJ produkcji Drezna, czyli Zeiss –Ikon też.
Przy łącznej produkcji amunicji w Niemczech w skali 10 mln sztuk miesięcznie to 2,5 mln z samego Drezna i tak byłoby zdecydowaną przesadą.
Znaczy, mieli planować tak, aby Niemcy mogli łatwiej gasić? No przepraszam, to była wojna, wojna to brudne, barbarzyńskie zajęcie. Mogę się zgodzić – wiedzą to co wiem dzisiaj – że można było operację nieco inaczej zaplanować, ale w sytuacji gdzie mamy celowniki jakie mamy, widoczność pierwszej fali była ograniczona przez chmury, a spóźnienie się o sekundę powoduje kilometrowy rozrzut – nie sądzę że rezultaty dla ludności cywilnej były by inne. Pojawia się natomiast inne pytanie – dlaczego Obrona Cywilna Drezna spała przez cały 1944 rok? Dlaczego nie wybudowano wielkich „hochbunkrów” jakie były nawet w Wiedniu czy Wrocławiu. Przecież od czasów Hamburga byo wiadomo, ze schrony w piwnicach się nie sprawdzają.
Trochę bezsensowne jest takie obracanie pytania w stronę obrony cywilnej. Ale prawdą jest, że władza cywilna w wykonaniu NSDAP była po prostu zbrodnicza. Wydarzenia we wschodnich prowincjach Rzeszy są tego najlepszym dowodem. Ale problemem też była sama wojna - Drezno było praktycznie ogołocone z obrony przeciwlotniczej, bo brakowało dział na froncie. Osłona myśliwska, szczególnie po operacji Bodenplatte, też już nie istniała.
Tak trochę podsumowując temat Drezna - zgadzam się z Tobą, że Drezno jako takie stanowiło uprawniony cel militarny, było węzłem komunikacyjnym, miało przemysł. Nie zgadzam się tylko ze środkami jakich użyto w lutym 1945 do jego zniszczenia. W świetle sytuacji na froncie, kondycji gospodarki III Rzeszy wystarczającym w zupełności byłoby uderzenie w obszary przemysłowe albo wręcz naloty "precyzyjne" (tj. niedywanowe). Zdecydowaną przesadą było użycie nalotów dywanowych wymierzonych w centrum miasta celem wywołania burzy ogniowej.
No więc po co ciągniesz ten wątek? Skoro się zgadzamy
To Ty pociągnąłeś ten wątek - ja od samego początku mówiłem dokładnie to samo
To tak: Po wyzwoleniu Polacy wzięli udział w wysiedleniu Niemców, którzy wywołali drugą wojnę światową i wymordowali 6 mln. Polskich obywateli. Teraz jest konsensus?
Oj, już wyczuwam, że to idzie w stronę szukania usprawiedliwienia dla wszelkich zbrodni popełnionych na wysiedlonych. Ale to uwaga na marginesie - mam tylko dwie uwagi - wysiedleni nie wymordowali własnymi rękami 6 milionów polskich obywateli (zrobił to oczywiście ich kraj i ich rodacy), po drugie - 6 mln to straty ludnościowe Polski w czasie drugiej wojny światowej, ale nie wszystkie są sprawką nazistowskich Niemiec. Pewną część tej liczby stanowią ofiary reżimu komunistycznego, czystek ukraińskich i zwykłych działań wojennych.
Niedokładnie o tym pisałem – chodziło im o zachowanie Zdobyczy na wschodzie – tych z 1939 i tych z 1941 (tyle, ile im się uda wywalczyć)
Jeśli masz na myśli zamach, w którym brał udział Stauffenberg i spółka, to z tego co pamiętam ich postulaty miały się właśnie orientować wokół granicy wschodniej z 1914.
Nie, z rozkazów Romla wynika jasno, że nie był on pod wpływem propagandy, tylko że on tę propagandę tworzył. Otrzeźwienie przyszło w 1943, gdy RAF zaczął operacje przemodelowania centrów niemieckich miast. Nb. uważam, że każdy Niemiec powinien iść i zobaczyć co zostało z dumy Berlina – Anhalter Bahnhoff. Bo po I wojnie niezniszczone Niemcy nie były dobrym przykładem dla młodzieży. Podobnie jak gazetki o I wojnie, w stylu – jak oni ładnie bombardują Londyn, jak pięknie tonie Lusitania, jak cudownie palą się francuskie/rosyjskie miasteczka. Jak romantycznie wyglądają ruiny Ypres. Itd.
Nie rozumiem... to Rommel wymyślał tę propagandę? Czy po prostu w nią wierzył i powielał? Wydawało mi się, że chodziło o to drugie. A co dokładnie spowodowało, że zmienił zdanie to się pewnie nie dowiemy, bo nie miał okazji podzielić się swoimi powojennymi przemyśleniami. Nie ulega wątpliwości, że zrobił karierę w czasach nazistowskich i partia zrobiła z niego bohatera. Na pewno mu się to podobało, szczególnie, że w jego odczuciu jednocześnie służył ojczyźnie. No ale nie każdy jest w stanie oprzeć się reflektorom i poklaskowi. Jednym to wychodziło, a innym nie... Ale co ma ten wątek do kwestii wypędzeń to nie wiem
A co do dobrego przykładu to powiedz mi, który europejski kraj był wtedy dobrym przykładem dla młodzieży - hasła nacjonalistyczne, romantyczne spojrzenie na wojnę to nie było coś, co dotyczyło tylko Niemców. Niemcy byli po prostu najbardziej sfrustrowani, bo przegrali wojnę, zrzucono na nich wyłączoną winę i ich poniżono. Może gdyby Wersal 1919 był bliższy pokojowi z 1815 i może gdyby zasad o samostanowieniu narodów przestrzegano także wobec przegranych to może wtedy dałoby się uniknąć dojścia nazistów do władzy. Ale jak widać pierwsza wojna nie za wiele nauczyła Europejczyków...
Odpowiem dwutorowo – NIE popieram odpowiedzialności zbiorowej, gdy ktoś rozstrzeliwuje zakładników za śmierć jednego żołnierza (co było typowym zachowaniem Niemców od 1870 r.) Natomiast jeżeli chodzi o odpowiedzialność za wywołanie wojny, zbrodnie to już nic nie jest proste – cytując pewien stary polski komiks „w polityce nie ma racji, są interesy – albo zbieżne, albo przeciwstawne”.
Czyli krótko mówiąc hipokryzja - jak pasuje mi pasuje to uznaje odpowiedzialność zbiorową, a jak nie to nie. Super moralność
I skoro zgodziliśmy się (chyba?) że skoro wysiedlenie Polaków było zbrodnią, to co dalej?
Nic. Wysiedlenie i Polaków i Niemców zostało podjęte przez mocarstwa zwycięskie - jedno i drugie było zbrodnią. Polacy nie mieli prawa głosu w sprawie granic czy wysiedleń, więc nawet nie śmiem mówić, że mieli Niemców zostawić na miejscu. Nie mieli i nie mogli, ale to nie ich wina. Zbrodnie te plamią ręce USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR, a nie Polaków.
Tak samo jak interesy Czechów i „Sudetendeutschów”.
No Czesi to już w ogóle byli super. Najpierw po I wś, ignorując prawo do samostanowienia o sobie narodów, włączyli tereny etnicznie niemieckie w skład swojego państwa. Następnie wcale jakoś super tych Niemców nie traktowali (nie mówię, że ich jakoś mocno prześladowali, ale Niemcom w Czechosłowacji jakoś specjalnie lekko nie było). Potem byli zszokowani, że wszyscy Niemcy zamiast poprzeć narzuconą im ojczyznę wybrali zjednoczenie z Rzeszą. A potem po wojnie pozbawili ich obywatelstwa, zabrali majątek i wygnali. Więc w przeciwieństwo do Polaków i ziem odzyskanych, Czechów można jak najbardziej za wszystko winić.
Wysiedlenie Niemców to było najlepsze rozwiązanie w tym okresie (także dla Niemców).
Najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich byłoby nikogo nie wysiedlać z ich domów. Ale o tym nie było decydować ani Niemcom ani Polakom.
Oczywiście należy potępić wszystkie przypadki niepotrzebnej brutalności,
Przypadki niepotrzebnej brutalności? Jako to ładnie i eufemistycznie brzmi! Stworzenie systemu obozów koncentracyjnych, który brutalnością przebijał nawet niemieckie obozy koncentracyjne (podkreślam koncentracyjne - do obozów zagłady nawet nie ma co porównywać, bo tej zbrodni nie da się przebić), porywanie dzieci, rabunki, gwałty, morderstwa, przymusowa praca w morderczych warunkach - można by powiedzieć, że Polacy (i Czesi) wzięli bardzo dobry przykład z nazistowskich zbrodniarzy.
ale też zrozumieć że osoby przez 6 lat traktowane jako „podludzie” (często z osobistymi stratami w rodzinach) zachowywały się tak jak się zachowywały.
A tutaj już idziemy w stronę wymówek i usprawiedliwiania. Zbrodnia jest zbrodnią i nie ma wymówek - czyż nie tak zawsze mówimy Niemcom? Gdyby jeszcze znęcali się nad swoim katami to mógłbym to zrozumieć, ale znęcanie się na przypadkowych ludziach tylko dlatego, że z tego samego narodu co ich oprawcy... dla mnie z moralnego punktu widzenia żadne usprawiedliwienie.
Tak, ale zachowanie Niemców w II wojnie też się różniło (i to nie „trochę”) od tego z lat 1914-19
Jeśli masz na myśli holokaust i inne nazistowskie zbrodnie to bądźmy szczerzy - plany zabrania Niemcom wschodnich prowincji i wysiedlenia milionów Niemców pojawiły się nimi jeszcze znano pełen rozmiar okrucieństw i zbrodni popełnionych przez nazistowskie Niemcy.
Najbardziej mnie irytuje to, że nie szukając daleko, to radny z mojego miasta, nauczyciel historii w gimnazjum, tytułujący się historykiem, podczas przemowy z okazji obchodów rocznicy Tragedii Górnośląskiej powiedział: "były hitlerowski obóz pracy". Tak więc jak wymagać prawidłowych określeń od zwykłych ludzi, jak niekiedy "specjaliści" popełniają takie babole. Słów po prostu brak....
Takie czasy, niestety. Polityczna poprawność jest kolejnym przerzutem raka męczącego współczesną historię, którego "przedprzerzutową" formą było stosowanie historii jako narzędzia propagandy, czyli w istocie nierobienie historii, a jakiejś agitacji.
Tragedia Górnośląska to była bardzo przykra sprawa. Na miejsce byłego niemieckiego obozu pracy zorganizowano komunistyczny obóz pracy, także przeznaczony do czynów haniebnych. Zabijanie ludzi w Obozie Zgoda w Świętochłowicach różniło się tym, że miejsce ideologii nazistowskiej zajęła ideologia komunistyczna.
W mojej opinii prawidłowym nazewnictwem dla placówki z czasów III Rzeszy jest nazywanie jej jako "niemiecki obóz pracy"; zaś dla czasów rządów komunistycznych w Polsce można odwołać się ogólnie do ideologii i nazwać ten Obóz po prostu "komunistycznym obozem pracy". Komunizm w przeciwieństwie do niemieckiego narodowego-socjalizmu nie był związany z konkretną narodowością, a specyfika jego działalności na ziemiach polskich wyklucza popularne w niektórych kręgach zwalanie winy za Tragedię Górnośląską na Polaków. Obóz Zgoda był przeznaczony dla volksdeutschów, kolaborantów i byłych funkcjonariuszy nazistowskich, ale hurtowo więziono w nim niejako przy okazji Polaków oraz Ślązaków, którzy byli niewygodni dla władz komunistycznych w taki czy inny sposób. Pod osłoną bagnetów radzieckich i projektu pod nazwą "Polska Ludowa" (bo było to nowe państwo pod względem prawnym, niemające nic wspólnego z legalnym rządem II Rzeczypospolitej) reaktywowano były niemiecki obóz pracy, zamieniając go w obóz pracy służący interesom komunistycznym. Nie rasowym, nie narodowym, nawet nie klasowym. Tylko komunistycznym. Fakt, że komuniści związani z ziemiami polskimi brali również udział w reaktywacji obozu nie zmienia postaci rzeczy, bo działali motywowani ideologią komunistyczną (służalcza postawa wobec ZSRR niewątpliwie podnosiła ich morale).
Dlatego, podsumowując i powtarzając, za prawidłowe nazewnictwo uważam: "niemiecki obóz pracy" na oznaczenie nazwy dla jego funkcjonowania podczas okupacji Polski przez III Rzeszę; "komunistyczny obóz pracy" na oznaczenie nazwy dla jego funkcjonowania podczas rozpoczęcia terroru komunistycznego na ziemiach polskich rękami pochodzących z terenów polskich komunistów oraz przede wszystkim imperialistycznymi rękami Związku Radzieckiego.
-A tak serio to naprawdę to widać, że Niemcy mają pamięć wybiórczą. W efekcie wszystko, co za Hitlera wyszło na plus, czyli rozwój technologii, wynalazki itd. - to osiągnięcia Niemców.
Żeby tylko Niemcy mieli wybiórczą pamięć... U nas jest nie inaczej. W odniesieniu do lat 1945-1989 mówi się o polskich osiągnięciach i sukcesach, ale wszystko co złe z tego okresu to wina socjalizmu albo komunistów.
Niestety, ale mimo, że lubimy wypominać Niemcom tą czy inną zbrodnię to sami nie potrafimy się przyznać do własnych. Od razu zaczynamy szukać wymówek - "to nie my - to komuniści", "ok, ale Ukraińcy/Niemcy zrobili...", "to co robiliśmy to nic w porównaniu do...". Z kolei kiedy Niemcy próbują używać podobnych argumentów to od razu krzyczymy, że szukają wymówek.
-Finster Vater napisał:
"Zaś co do początku - zagadką dla mnie niepojetą jest, jak pan Waszczykowski utrzymuje się tak długo na stanowisku, do którego nie ma żadnych predyspozycji."
Obiecuję, że jak będzie o nim w Uchu Prezesa to wyślę ci linka - od razu pojmiesz .
Możesz przytoczyć te przykłady niemieckiej dumy?
(pomijając ewentualnie jakieś pisemka neonazistowskie i podobnych fanatyków, czyli niemieckich odpowiedników piewców Turbosłowian)
BRAWA dla chłopaków za tę akcję.
Chociaż to jest po prostu przykre, że świat trzeba tak uświadamiać.
Podpowiem, że to nie zrobienie kupy na wycieraczkę i poproszenie o papier toaletowy.
Tutaj podpowiedź:
https://www.tvp.info/29215995/zdf-nie-chce-przepraszac-za-polskie-obozy-zaglady
Tak mi się rzucił artykuł w oczy i przypomniałem sobie, że na Bastionie była o tym dyskusja.
https://wiadomosci.wp.pl/polskie-obozy-koncentracyjne-nigdy-nie-istnialy-tygodnik-musi-sprostowac-informacje-6206083461117569a
Sąd wydał wyrok w sprawie i Newsweek musi opublikować sprostowanie. W Polsce działały obozy, ale z polecenia Moskwy, nie można więc obarczać za nie winą polskich władz.
Można się rozejść.
Ten wyrok jest nieprawomocny, że tak tylko zauważę.
Wiem. Chciałem mimo wszystko napisać, że można się rozejść. Myslalem, że nikt nie czyta linkow. :/
Notabene jestem zdziwiony, że taki wyrok padł.
Mówiąc szczerze to odpowiedziałem zanim przeczytałem linka, bo czytałem o tym wcześniej gdzie indziej
Zdziwię się jeszcze bardziej jeśli się utrzyma bo to motzne kuriozum z potencjalnie fascynującymi możliwościami wytaczania procesów o każdą możliwą wypowiedź.
Wyrok jak najbardziej słuszny. Jedynym polskim obozem koncentracyjnym (w pierwotnym tego słowa znaczeniu) to była Bereza Kartuska. A samo stwierdzenie z gazety było kuriozalne bo "Po wyzwoleniu nazistowskich obozów Polacy ponownie je otworzyli?" - czyli te niemieckie (utworzone przez "Deutsches Reich") stały się "nazistowskie" a te komunistyczne nagle otworzyli "Polacy".
Nb. w samym linku też jest głupota o "obozach stworzonych przez Rosjan" - no niestety, takiego państwa już od wielu lat nie było na mapie.
Jedynym polskim obozem koncentracyjnym (w pierwotnym tego słowa znaczeniu) to była Bereza Kartuska
W protokole narady w starostwie niemodlińskim z lipca 1945 roku (bez udziału Sowietów) jest wypowiedź starosty niemodlińskiego o konieczności "stworzenia obozu koncentracyjnego dla Niemców" koniec cytatu. Rezultatem tej narady było ponowne zagospodarowanie niemieckiego Stalag Lamsdorf jako polskiego obozu w Łambinowicach, w którym w ciągu ponad roku zmarło wg danych Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych ponad tysiąc osadzonych cywilów (rdzennie polskiego komendanta postawiono przed sądem, acz nie udało się go skazać).
Much to learn you have.
Och... Ostatni raz.
Nie neguję faktów. Tylko starosta to nie państwo. Mylisz narodowość poszczególnych funkcjonariuszy z działalnością Państwa. Wtedy na ziemiech polskich niepodległe, niezależne państwo polskie nie istniało i z tym chyba nie dyskutujemy? A komunizm nie ma narodowości, jak też nie istnieje naród sowiecki - więc to nieistotne czy byli czy nie. W Normandii nie broniły plaż wojska gruzińskie, turkmeńskie czy s"sowieckie" tylko niemieckie, mimo że złożone w dużej części z tych narodowści.
I "Stalag Lamsdorf" w gestii Heer czyli wojsk lądowych Niemiec to żadną miarą się pod "nazistowski obóz" nie podciągnie.
Finster Vater napisał:
Nie neguję faktów. Tylko starosta to nie państwo. Mylisz narodowość poszczególnych funkcjonariuszy z działalnością Państwa. Wtedy na ziemiech polskich niepodległe, niezależne państwo polskie nie istniało i z tym chyba nie dyskutujemy? A komunizm nie ma narodowości, jak też nie istnieje naród sowiecki - więc to nieistotne czy byli czy nie. W Normandii nie broniły plaż wojska gruzińskie, turkmeńskie czy s"sowieckie" tylko niemieckie, mimo że złożone w dużej części z tych narodowści.
-----------------------
Wyczuwam tutaj usprawiedliwianie się na podobieństwo niemieckiego "naziści a nie Niemcy". Krótko po II wś powstał na terenie Polski (jak i Czechosłowacji) system obozów, które nazywano eufemistycznie obozami pracy albo obozami przejściowymi. Obozy powstawały te w miejscach, gdzie wcześniej znajdowały się obozy niemieckie (czy może lepiej "nazistowskie"? ). Nie dotyczyło to tylko stalagów armii niemieckiej jak Lamsdorf, ale również np. filii KL Auschwitz (np. obóz Zgoda czy obóz w Jaworznie). Celem tych obozów było systematyczne wysiedlenie ludności niemieckiej. Warunki bytowe i śmiertelność w tych obozach zasadniczo nie ustępowały niczym obozom koncentracyjnym. Bardzo często były nawet gorsze. Obozy te stworzono przede wszystkim dla celu wysiedlenia Niemców, ale trafiali do nich również inni "wrodzy" państwa. Czasem, o ironio, byli więźniowie obozów niemieckich.
Obozy te były często zakładane z inicjatywy lokalnych władz, ale działo się to przy pełnym poparciu i akceptacji władz centralnych, którym zależało na szybkich wysiedleniu Niemców. Nie można z tego wyciągać wniosku, że państwo polskie nie było odpowiedzialne za ten system obozów. To polskie władze stworzyły i stosowały ten system, a także to Polacy stanowili co do zasady załogę tych obozów, jak i apart państwowy nadzorujący ten system. Próba zrzucania odpowiedzialności na "komunizm" jest dosyć podobna do próby mówienia, że obozy były "nazistowskie". W teorii można obronić taką tezę, ale trzeba być przy tym konsekwentnym. A myślę, że większość woli zdecydowanie mówić o "niemieckich" obozach.
Był też jeszcze obóz w Mysłowicach, powstał na miejscu obozu przejściowego tzw. Rosegarten, baraki obozowe istniały do lat 90-tych. Dla dzieci był obóz w Potulicach, ostatniomialam okazje poznać kilka już starszych kobiet które jako dzieci były osadzone w Potulicach. Było ty przy okazji wykładu mojego męża w KL Auschwitz. Co do wyroku sądu, nie będę z nim dyskutować, a to czy się z nim zgadzam czy nie to zupełnie inna sprawa. Zreszta to nie jest zasada prawna.
Nie chodzi o szczegółowe wymienianie dziesiątek większych i mniejszych obozów, bo nie miejsce na to i czas - zainteresowanym polecam referat dr Kobylarz-Buły z Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych wygłoszony na konferencji "Tragedia Górnośląska" w siedzibie Sejmu w kwietniu 2015 (resztę materiałów z tej konferencji zresztą też).
Łambinowice przywołałem, bo tam otwarcie przed założeniem mówiono o obozie koncentracyjnym ("jedynym obozem koncentracyjnym...").
Obozy w 1945 roku były zakładane przeróżnie - część przez NKWD i to NKWD nimi zarządzała (i o tych obozach nikt nie mówi "polskie"), część przez struktury MBP (czyli "państwo"), część przez struktury lokalne.
A z twierdzenia o "niezależnym państwie" chyba należy wnioskować że medale olimpijskie z Helsinek czy tytuły na warszawskich mistrzostwach Europy w boksie też były "niepolskie", bo w okresie szalejącego stalinizmu?
PS Russenlager Lamsdorf niewiele się różnił od "nazistowskich" obozów, jeśli już tak na siłę chcesz podkreślać różnicę między aparatem wojskowym i partyjnym.
No nie.
Szkocja ma reprezentację w piłce nożnej. Czy to oznacza że Szkocja jest niepodległym państwem? Niepodległość oznacza prowadzenie suwerennej polityki zagranicznej i wewnętrznej. Taka najprostsza definicja.
MBP było lokalną przybudowka NKWD. Jak np. policja "granatowa" za okupacji.
I najważniejsza różnica, dla kolegi wyżej też. Nie było państwa "Nazia". Była "Rzesza Niemiecka" i to w jej imieniu (i narodu niemieckiego) prowadzono wojnę, eksterminowano mniejszości narodowe. Nawet teraz przy próbach "odkręcania historii" Niemcy mają problem, czy Rommel to "niemiecki bohater" czy "nazistowski generał" - bo zachowały się jego rozkazy i wspomnienia z 1939 i 1940.
Natomiast nie było państwa "Rosja" tylko Związek Radziecki, gdzie podstawą była ideologia komunistyczna a narodowość była nieistotna. Dlatego tak jak napisał wyżej Starkiler - obozy niemiecki i komunistyczne, a nie odwrotnie.
Przykład ze Szkocją jest dość daremny, bo z wyjątku próbujesz zrobić zasadę (nie ma szkockiego reprezentacji olimpijskiej).
I nie było "polskiego państwa komunistycznego" ani "polskiego państwa sowieckiego" tylko (od połowy 1945) uznane przez świat oficjalne państwo polskie.
Finster Vater napisał:
Natomiast nie było państwa "Rosja" tylko Związek Radziecki, gdzie podstawą była ideologia komunistyczna a narodowość była nieistotna. Dlatego tak jak napisał wyżej Starkiler - obozy niemiecki i komunistyczne, a nie odwrotnie.
-----------------------
No tak nie do końca masz rację moim zdaniem. Rosja jak najbardziej istniała - Rosyjska Federacyjna Socjalistyczna Republika Radziecka była częścią Związku Radzieckiego i to zdecydowanie częścią najważniejszą. Nie przypadkiem dzisiejsza Federacja Rosyjska uważa się za spadkobiercę Związku Radzieckiego. I narodowość jak najbardziej miała znaczenie w Związku Radzieckim - gdyby nie miała znaczenia to nie przeprowadzano by akcji przeciwko określonym narodom (Polacy, Tatarzy, Niemcy). Twierdzenie, że komunizm jako ideologia międzynarodowa nie miał narodowości to zdecydowane uproszczenie. Każde państwo komunistyczne miało swój narodowy charakter i w jego strukturach dziali ludzie określonej narodowości. Przykładowo zbrodnie popełniane przez Armię Czerwoną i reżim ZSRR obciążają przede wszystkim Rosjan, bo to oni przede wszystkim tworzyli ten ustrój.
Typowe. Imperium Osmańskie też pewnie było zależne od jakiegoś większego bytu państwowego, Sułtan jeździł po wskazówki (no nie wiem gdzie, ale pewnie mi podpowiesz) i nie prowadził samodzielnej polityki wewnętrznej i międzynarodowej.
dzwoniliśmy do Moskwy czy se możemy obóz koncentracyjny założyć xD
No nie - Rosyjsk RFS to tylko jedna z 17 republik, więc trudno cały twór nazywać "Rosją".
Nie przypadkiem dzisiejsza Federacja Rosyjska uważa się za spadkobiercę Związku Radzieckiego
No nie tak dokońca. Bo z jednej strony Putin uważa się za spadkobiercę Rosji i tradycji, a z drugiej strony dla niego rozpad ZSRR to największa tragedia XX w. - a dla Rosjan (tych z emigracji i tych lokalnych) to właśnie taką tragedią było powstanie ZSRR.
I tak, masz rację z tym że prześladowano Polaków, wywołano głód na Ukrainie, wysiedlono tatarów krymskich itd. Tylko, że w pierwszej kolejności wzięto się za Rosjan, inteligencję i chłopów. To jednak inaczej niż za carów, gdzie opresje dotykały praktycznie tylko inne narody.
I - np. w I wojnie zbrodnie korpusów z Turkmenistanu idą na konto Rosji, bo było takie państwo. W II wojnie zbrodnie służących w RKKA Turkmenó idą na konto komunistów.
Zauważ, że w żadnym przypadku NIKT nie obciąża państawa Turkenistan, bo nie istniał wtedy taki byt państwowy (mimo istnienia np. Turkmeńskiej RFS).
No nie udawaj że nie wiesz kto personalnie stał za powołaniem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (podpowiedź - nie był to Rosjanin), wykształconego z Resortu Bezpieczeństwa Publicznego, czyli przybudówki NKWD - Resort zreztą został w owej Moskwie powołany, wiec nie musiał do niej jeździć.
Podpowiem Ci, że do szefa MBP też nikt w tej sprawie nie wydzwaniał.
Te obozy (nie licząc enkawudowskich) zakładali/uruchamiali Polacy w ramach lokalnej polityki antyniemieckiej (pewnie będziesz próbował wmawiać że była dyktowana z Moskwy), i to jeszcze przed Poczdamem. W tych obozach zbrodniarzami byli Polacy (owszem, jakiś odsetek to Polacy pochodzenia np. żydowskiego), a nieraz zbrodniarzem nikt nie był, bo komendant był człowiekiem.
-No nie - Rosyjsk RFS to tylko jedna z 17 republik, więc trudno cały twór nazywać "Rosją".
1 z 17 brzmi jak mało istotna część. Ale ta jedna jedyna republika to 3/4 powierzchni ZSRR i ponad połowa ludności. I wcale nie trudno nazwać cały twór Rosją - tak ten twór potocznie określano (właśnie ze względów geograficzno-demograficznych). Rosja pełniła kluczową rolę w ZSRR, tak jak np. Prusy w Cesarstwie Niemieckim.
I tak, masz rację z tym że prześladowano Polaków, wywołano głód na Ukrainie, wysiedlono tatarów krymskich itd. Tylko, że w pierwszej kolejności wzięto się za Rosjan, inteligencję i chłopów. To jednak inaczej niż za carów, gdzie opresje dotykały praktycznie tylko inne narody.
Że tak zapytam co mają do sprawy carowie? Porównujemy nazizm i komunizm, gdzie jeden ustrój łączysz z narodowością, a drugi nie. Zauważ, że w ZSRR rozprawiano się z wrogami ustroju - czasem była to określona grupa społeczna, a czasem naród. W Niemczech również naziści się rozprawili z wrogami ustroju - czasem byli to politycy opozycji (lewica), a czasem narody. Więc waga przykładana do narodu w obu ustrojach była spora. Tylko w pewnych sprawach Naziści przykładali jednak większą wagę do "rasy" (nawet nie narodu, a właśnie rasy).
I - np. w I wojnie zbrodnie korpusów z Turkmenistanu idą na konto Rosji, bo było takie państwo. W II wojnie zbrodnie służących w RKKA Turkmenó idą na konto komunistów.
Zauważ, że w żadnym przypadku NIKT nie obciąża państawa Turkenistan, bo nie istniał wtedy taki byt państwowy (mimo istnienia np. Turkmeńskiej RFS).
Te zbrodnie na pewno w pierwszej kolejności obciążają walczących w tych oddziałach Turkmenów. Podobnie jak zbrodnie ukraińskiej Waffen-SS obciążają Ukraińców (mimo, że nie mieli wtedy swojego państwa). I podobnie jak zbrodnie polskich komunistów obciążają w pierwszej kolejności tych Polaków, którzy je przeprowadzali. W drugiej kolejności obciążone jest państwo, które temu przewodziło - Rosja/ZSRR w odniesieniu do oddziałów turkmeńskich, Niemcy w odniesieniu do ukraińskiego Waffen-SS. Odnosząc się zaś do "polskich" obozów, to w pierwszej kolejności obciążają załogi tych obozów (a zatem przede wszystkim Polaków), a w drugiej kolejności komunistyczną władzę Polski, a zatem nasze państwo.
Odpowiem zbiorczo:
Bartoszcze:
Te obozy (nie licząc enkawudowskich) zakładali/uruchamiali Polacy w ramach lokalnej polityki antyniemieckiej
Jasne, OK. Ale nie to jest sednem sprawy. To e sobie lokalny kacyk coś zakłada to nie oznacza że to to jest "Polskie" (czy, jak s niektózy, "Żydowskie" - bo takie głosy też są). To państwo firmuje takie rzeczy, jeżeli mają być nazywane od państwa. Pańtwo "Rzesza Niemiecka" firmoął obozy i je legitymizowała. Podobnie jak twór państwowopodobny pod wodzą Bieruta firmoął Łambinowice. Jeżeli twierdzisz że "Polska" Biiiiieruta to kraj niepodległy i samorządny to nie mamy o czym dalej dyskutować. Jak Ci się ze względów ideowych nie podoba określenie "komunistyczy" to nazwije ten obóz "Bierutowskim", bo POLSKIM to on nie był.
Halcyon
Mówimy o stanie prawnym, regulowanym (jakby to głupio nie zabrzmiało) konstytucją ZSRR. I nie, Rosja nie pełniła kluczowej roli (tak było za carów) - chyba że owa kluczowa rola to dostarczanie niewolników do pracy czy mięsa armatniego do armii. Cesarstwo Niemieckie to w ogóle inny i całkowicie nieporównywalny twór polityczny (monarchia federacyjna z konstytucją i wyjątkowym statusem bawarskim)
Porównujemy nazizm i komunizm, gdzie jeden ustrój łączysz z narodowością
No chyba Ty. Ja mówię coś wręcz przeciwnego - NIE można stawiać znaku równości między tymi dwoma ustrojami. Rzesza Niemiecka to państwo narodowościowe/rasowe, żołnierze niemieccy nie walczyli o szerzenie idei nazizmu, tylko o "przestrzeń życiową" dla Niemców ("prawdziwych Niemców" - aryjczyków). Najlepsza dywizja Wehrmachtu nieprzypadkowo nie nazywała się "Wielki Niemcy" a nie "Wielka Nazia". Generał Rommel byłbez wątpienia niemieckim generałem a nie "nazistowskim generałem".
Te zbrodnie na pewno w pierwszej kolejności obciążają walczących w tych oddziałach Turkmenów. Podobnie jak zbrodnie ukraińskiej Waffen-SS obciążają Ukraińców (mimo, że nie mieli wtedy swojego państwa)
Nie, w pierwszym rzędzie obciążają tych, którzy na to pozwolili - żołnierze mają dowódców, dowództwo odpowiada przed aparatem państwa. Jeżeli państwo nic nie robi, a wręcz przyzwala czy zachęca, to jest za to odpowiedzialne. Oczywiście "wykonawcy" też są odpowiedzialni, ale w drugiej kolejności.
Odnosząc się zaś do "polskich" obozów, to w pierwszej kolejności obciążają załogi tych obozów (a zatem przede wszystkim Polaków), a w drugiej kolejności komunistyczną władzę Polski, a zatem nasze państwo.
No właśnie odwrotnie, bo jak Polak ukradnei Niemcowi samochód (a polskie władze go złapią i skarzą) to nie możesz mówić "Polacy kradną Niemcom samochody", nie możesz uogólniać działań jednostek i robić z tego reguły do całego narodu.
I naprawdę - nie "nasze państwo" - może Twoje, ale "Polska" Bieruta nie była moim państwem.
Podobnie jak twór państwowopodobny pod wodzą Bieruta firmoął Łambinowice. Jeżeli twierdzisz że "Polska" Biiiiieruta to kraj niepodległy i samorządny to nie mamy o czym dalej dyskutować.
Ten "twór państwopodobny" był uznanym przez świat państwem polskim. Ten "twór państwopodobny" był tak samo niepodległy i samorządny jak Węgry w 1956, Czechosłowacja w 1968, Polska w 1980-81 (no, ale jak wiadomo, komunizm skończył się w Polsce w grudniu 2017). W tym "tworze państwopodobnym" urodzili się moi rodzice, pewnie i Twoi.
Ci sami ludzie, którzy w ramach "tworu państwopodobnego" tworzyli "niepolskie" obozy, jednocześnie starali się zablokować sowiecką komunistyczną akcję wywożenia ludzi do pracy na Wschód.
Ale pewnie faktycznie nie mamy o czym dalej dyskutować.
-No chyba Ty. Ja mówię coś wręcz przeciwnego - NIE można stawiać znaku równości między tymi dwoma ustrojami. Rzesza Niemiecka to państwo narodowościowe/rasowe, żołnierze niemieccy nie walczyli o szerzenie idei nazizmu, tylko o "przestrzeń życiową" dla Niemców ("prawdziwych Niemców" - aryjczyków). Najlepsza dywizja Wehrmachtu nieprzypadkowo nie nazywała się "Wielki Niemcy" a nie "Wielka Nazia". Generał Rommel byłbez wątpienia niemieckim generałem a nie "nazistowskim generałem".
Między nazizmem i komunizmem jest bardzo wiele podobieństw. Nie przypadkiem oba ustroje są uznawane za "totalitarne". A stojące za tymi ustrojami "ideologie" były zasadniczo tylko wymówkami. Naziści chcieli stworzyć "przestrzeń życiową dla Niemców", tak? Tylko nie przeszkadzało to im mordować i prześladować wszystkich Niemców (nawet "aryjskich"), którzy stanęli im na drodze - socjalistów, komunistów, chadeków, pruską arystokrację. Nie inaczej było w ZSRR. Niby znaczenie miało tylko czy jesteś komunistą i twoje podłoże społeczne. Ale w czasach stalinowskich czystek mordowano wszystkich. Wielu niemieckich komunistów, którzy uciekli z nazistowskich Niemiec zginęło właśnie w ramach tych czystek w ZSRR.
Nie, w pierwszym rzędzie obciążają tych, którzy na to pozwolili - żołnierze mają dowódców, dowództwo odpowiada przed aparatem państwa. Jeżeli państwo nic nie robi, a wręcz przyzwala czy zachęca, to jest za to odpowiedzialne. Oczywiście "wykonawcy" też są odpowiedzialni, ale w drugiej kolejności.
W przypadku "polskich" obozów dowództwo było polskie. Apart państwa polskiego również akceptował te obozy. Czyli zgodnie z tym co napisałeś - Polska jest odpowiedzialna za te obozy.
No właśnie odwrotnie, bo jak Polak ukradnei Niemcowi samochód (a polskie władze go złapią i skarzą) to nie możesz mówić "Polacy kradną Niemcom samochody", nie możesz uogólniać działań jednostek i robić z tego reguły do całego narodu.
Trochę to słaby przykład, bo państwo polskiego akceptowało i wspierało tworzenie obozów. I nie ukarało zbrodniarzy.
I naprawdę - nie "nasze państwo" - może Twoje, ale "Polska" Bieruta nie była moim państwem.
Też nie jest zwolennikiem czy apologetą PRL (czy też komunizmu). Ale nie będę spierał się z faktami - to było oficjalnie uznane na arenie międzynarodowej i tworzone przez Polaków państwo polskie. Obecna Polska i Polacy są również spadkobiercami tamtego państwa. Idąc twoim tokiem myślenia, jeśli jakiś Niemiec powie, że "państwo Hitlera" nie było jego państwem to po problemie?
Uznanie uznaniem, ale Polska Ludowa nie była z punktu widzenia prawa sukcesorem II Rzeczypospolitej. Była całkowicie nowym tworem jeśli chodzi o ogólny charakter prawny. Niemniej uznanie tej Polski przez najsilniejszych graczy na arenie międzynarodowej za jedyną reprezentację Polski w ujęciu prawnomiędzynarodowym, a także zmniejszające się (aż do osiągnięcia, rzekłbym, poziomu mikroskopijnego) legalnego rządu na uchodźstwie doprowadziło do dość ciekawego przypadku, kiedy państwo nowe, powstałe w sposób nielegalny (bo, w skrócie, legalny rząd II Rzeczypospolitej funkcjonował), na drodze praktyki uzyskało status legalności i tytuł oficjalnej reprezentacji polskich interesów.
Pewnie wielu się ze mną nie zgodzi, ale takie są fakty historyczne. Powstanie Polski Ludowej było nielegalne, ale z czasem praktyka "uzdrowiła" sytuację, doprowadzając ją na drogę legalności. Mój pogląd jednak reprezentuje jeden z wielu na ten temat. Można się z nim zgadzać lub nie, ale to dotyczy tylko rozwinięcia, tj. kwestii uczynienia Polski Ludowej jako legalną. Nie ulega bowiem wątpliwości, że Polska Ludowa była tworem nowym i powstałym nielegalnie z punktu widzenia prawa. Wyznawanie jakiejkolwiek ideologii czy doktryny nie zmieni faktu prawnego. Co do "uzdrowienia" sytuacji prawnej poprzez uznanie legalności Polski Ludowej na drodze praktyki, uznania komunistycznej Polski jako jedynego reprezentanta interesów polskich i zarządcy majątkiem narodowym polskim itd. itp., to niektórzy na przykład uznają, że o żadnym uzdrowieniu nie może być mowy; albo że samo uznanie państwa wystarczy, aby ono funkcjonowało (np. jako reprezentacja jakiegoś narodu).
(nie wcinam się w dyskusję, tylko dopełniam ją dorzucając swoją uwagę odnośnie sytuacji Polski Ludowej od strony prawnej, od której wtrącenia nie mogłem się powstrzymać ;p )
Polska Ludowa nie była z punktu widzenia prawa sukcesorem II Rzeczypospolitej
Z pewnego punktu widzenia to Polska nie miała w 1945 roku żadnego legalnego rządu, bo ostatni ustąpił pod bagnetami w 1926 roku. Rządy emigracyjne nie miały też mandatu pochodzącego od wyborców.
Polska Ludowa z kolei w pełni uznawała porządek prawny II RP, z wyjątkiem nielegalnie uchwalonej konstytucji kwietniowej.
Tak więc, jak widzisz, fakty historyczne wcale nie przemawiają na korzyść Twojej koncepcji
pewnie ktoś kto się wystraszył że mu się ban za multi za szybko skończy xD
Bzdura. Zamach majowy został zalegalizowany przez Sejm przedmajowej kadencji, co było novum ustrojowym. Atmosfera nie była bardzo napięta. Prezydent Wojciechowski ustąpił z własnej woli, mimo że wojska gen. Rozwadowskiego z Wielkopolski mogły skutecznie, chociaż w ramach już wojny domowej ogólnokrajowej, zmieść zwolenników Piłsudskiego skoncentrowanych w Warszawie.
Konstytucja kwietniowa była uchwalona w sposób kontrowersyjny, ale nie można jednoznacznie jej uznać za nielegalnie bądź w pełni legalnie uchwaloną. Na drodze praktyki ustrojowej społeczeństwo i politycy uznali ją za oficjalną konstytucję II RP, a po 1939 r. nawet opozycja broniła jej bardziej niż znowelizowanej konstytucji marcowej za czasów pokoju (np. poseł Stroński, który wszedł w pozycję "Rejtana" przy uchwalaniu konstytucji kwietniowej).
Argument o tym, że rząd na uchodźstwie nie miał mandatu pochodzącego z wyborów to żaden argument. Opierał się na instytucjach konstytucji z 1935 r., zwłaszcza na instytucji wskazania następcy przez Prezydenta Rzeczypospolitej na wypadek opróżnienia urzędu przed zawarciem pokoju, co nastąpiło. Prezydent, jako "łącznik", miał pod sobą reprezentację ostatniego Sejmu Polskiego i Sejmu Śląskiego, wojsko, skarbiec, ambasadorów. W 1945 r. stracił poparcie, a w praktyce Polska Ludowa stała się być główną reprezentacją Polaków na arenie międzynarodowej. Nie zmienia to jednak sytuacji prawnej (prawnej, bo masz chyba problem z czytaniem ze zrozumieniem, skoro nie odnosisz się do czysto prawnych instytucji), czyli ciągłości państwowej II RP, ciągłości władzy. To nie moje argumenty czy opinie, ale opis prawa z tamtych lat.
Polska Ludowa opierała się na przesłankach contra legem przy jej utworzeniu, a jej największą podstawą była gwarancja wojska i polityki sowieckiej oraz uznanie na arenie międzynarodowej.
Polska Ludowa nie uznawała w pełni porządku prawnego II RP. Czerpała z niego na tej samej zasadzie, na jakiej prawo pozaborcze było przyjmowane przez władze polskie po 1918 r. W dodatku wybiórczo, jak w przypadku wprowadzania własnego prawa karnego czy odrzucania - jako podstawy ustrojowej - znowelizowanej nowelą z 2 sierpnia 1926 r. konstytucji marcowej. W latach 1944-1947 nie była ona respektowana, a jej uznanie było wyłącznie na papierze, pozbawione zasad legalizmu. Mała konstytucja z 1947 r. mieszała postanowienia konstytucji marcowej z "zasadami Manifestu PKWN" (samo stwierdzenie tak ogólnych podstaw ustrojowych to niechlujstwo techniki ustawodawcej) oraz z ustawodawstwem dotyczącym reform z referendum 1946 r. i przepisów o radach narodowych (czym przekreślono koncepcję samorządu w rozumieniu konstytucji z 1921 r. w każdej z jej wersji). System Polski Ludowej z punktu widzenia prawnego (nie historycznego czy mojego widzimisię, podkreślam) był w tym przypadku systemem nie tylko nielegalnym i nowym, ale też całkowicie odmiennym od konstytucji marcowej, a nie mających technicznie charakteru jej nowelizacji. Gdyby zresztą miał, to zmiany ustrojowe byłyby bardziej poważne niż te po noweli sierpniowej.
Koncepcja nie jest moja, ale dziękuję za słowa uznania. Z zawodu jestem też prawnikiem, więc czuję się zaszczycony mogąc być porównanym do znacznie większych umysłów związanych z prawem II RP niż mój.
Jednak nie zmienia to postaci rzeczy. To, że Tobie wydaje się coś innego, niż miało miejsce, to już Twoja sprawa. Twoje argumenty znam, bo czytałem je w pewnym podręczniku akademickim wydanym w latach `70 XX w., przesyconego zresztą propagandą socjalistyczną. Nie wiem, czy nieświadomie bazujesz na starych, nieobiektywnych źródłach, czy jesteś może nastawiony pro-lewicowo i powtarzasz kłamstwa z podobnych podręczników.
Wiem, że niektórym ludziom ciężko przychodzi zrozumienie tego, że II RP nie upadła w 1939 r., a Polska Ludowa nie była kontynuatorem II RP. Co do tego drugiego, myślałem podobnie do Ciebie zanim poszedłem na studia wiele lat temu. Po czasie, po poszerzeniu swojej wiedzy, zmieniłem sposób patrzenia na to wszystko. Też miałem, podobne do Twojego, podejście "wszechwiedzącego i niezależnego", ale czas, nauka i też doświadczenie związane z wiekiem to zweryfikowały. I Tobie również tego życzę.
Ale jeśli wolisz działać jak działasz to nie moja sprawa. Przyzwyczaiłem się, że w tym państwie każdy wie lepiej ode mnie, każdy ma lepsze argumenty, każdy zna "prawdziwszą" historię i każdy byłby z pewnością lepszym prawnikiem-praktykiem oraz naukowcem (historykiem) ode mnie. Obok prawa ustrojowego, prawa europejskiego, historii świata, awiacji i medycyny, w ostatnich dniach się dowiedziałem, że zwyczajny Polak to spec od ratownictwa górskiego i od himalaizmu. Ale mówi się trudno.
Na początek chciałem serdecznie podziękować, że przestałeś się obrażać za docinki, sądząc po natężeniu tychże w Twojej wypowiedzi
Muszę też przyznać, że jestem pod wrażeniem wygibasów, w ramach których próbujesz udawać, że prawo uchwalane pod lufami zbuntowanych oddziałów jest bardziej "koszerne" od prawa uchwalanego pod rzekomymi lufami oddziałów sowieckich (chociaż Armia Czerwona nie oddziaływała ani na prace legislatywy, ani na wyniki wyborów). Podobnie fascynujące jest, że ustrój sanacyjny stał się oficjalny "na drodze praktyki ustrojowej", ale ustrój po 1944 w identycznej sytuacji już nie
Konstytucja kwietniowa była uchwalona w sposób kontrowersyjny
No, to mniej więcej jak powiedzieć, że wyniki referendum z 1946 były kontrowersyjne
W latach 1944-45 ustrój tworzono od nowa po okresie niekonstytucyjnego państwa autorytarnego oraz okupacji. Oczekiwanie ścisłego respektowania wówczas narzuconego ustroju po 1926 to trochę jak oczekiwania respektowania porządku ustrojowego Królestwa Polskiego z 1916.
Polska Ludowa uznawała co do zasady porządek prawny II RP sprzed przewrotu i była bezdyskusyjnym kontynuatorem prawnym II RP. To, że opierasz się na poglądach prawników emigracyjnych, nie wzmacnia Twojego stanowiska
PS Himalaizmem interesuję się od jakichś 30 lat, ale w tym zakresie chyba nie dyskutowaliśmy
Jaki ogień na pseudo-prawicowych portalach
Ktoś gdzieś widział uzasadnienie tego wyroku? Bo cytuje się tylko teksty RDI wysłane do PAPu i wypowiedzi ich adwokata...
Swoją drogą to zabawne jeśli polski sąd uważa coś takiego, jakoś np. sądy azjatyckich krajów, które swego czasu były pod "opieką" Moskwy i gdzie żółtymi rękoma dokonywano zbrodni, nie podtrzymały takiej argumentacji, że co złego to nie my, wykonywaliśmy tylko "sugestie i polecenia" towarzyszy radzieckich.
Beka. Turcy wypierają się zbrodni na Ormianach, Włosi na Afrykańczykach, ale i tak Polacy są najświętsi. Zawsze tylko się bronili, zawsze ktoś ich zmuszał do złego. Niezłe.
Beka, jedni że Polacy są najświętsi, inni że Polacy są wszystkiiiiemu winni. Jedni warci drugich.
pisze, że wszystkiemu Chociaż sami zrobiliśmy film, że Dolas wywołał IIWW
pisze że najświętsi
Jakbyś zobczył wyżej, to wyraźnie stwierdziłem że był polski obóz koncentracyjny, tylko kiedy indziej i gdzie indziej.
Marek Łuszczyna - "Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne"
http://www.empik.com/mala-zbrodnia-polskie-obozy-koncentracyjne-luszczyna-marek,p1132388844,ksiazka-p
Spadkobiercą na ziemiach okupowanych po II RP była III Rzesza (vide Jedwabne). Ale potem władze sowieckie, potem PRL od 1952 roku, potem III RP i tak dalej.
A skoro pewne ideologie są zakazane prawem, to czemu nie zostały zdelegalizowane do dziś partie narodowosocjalistyczne?
PS. Najlepszy dowcip prawniczy: Powołaj się na Konstytucję!
Polskie obozy koncentracyjne odziedziczone po Niemcach istniały, ale o tym mało kto wie. Pod koniec poprzedniego roku byłem w Pilskim Domu Kultury, gdzie przez telewizję, w której pracuję - TV ASTA - organizowane są Salony Kulturalne. I pokazano film „Zgoda”, który był wyreżyserowany przez Macieja Sobieszczańskiego. Który zresztą był obecny, wraz z odtwórcą jednego z głównych bohaterów filmu - Jakubem Gierszałem. Film opowiada o polskim obozie koncentracyjnym o tej samej nazwie co tytuł filmu. I jest to rzeczywisty obóz koncentracyjny, a nie obóz pracy, jak nazywali go obaj goście Salonu. Prowadzący Salon Janusz Wróblewski trzymał się przy swoim, nazywając rzeczy po imieniu tak naprawdę, bo w rzeczywistości były to obozy koncentracyjne. Nie miało to nic wspólnego z obozami pracy. Reżyser i aktor tłumaczyli, że woleli nazywać to obozami pracy, by w Polsce nie wybuchła afera. Co jest absolutnie złym podejściem, bo nazywanie tego obozem pracy to zwyczajne kłamstwo. To były obozy koncentracyjne. Ludzie nie mają nawet świadomości, że coś takiego istniało, a twórcy - zamiast zrobić wszystko, by ich uświadomić - wolą, by trwali w swoim przekonaniu, że Polacy byli szlachetni, dobrzy i nie było nikogo złego w czasie wojny. Tak nie było. Moim zdaniem to zdecydowane tuszowanie historii, à la Niemcy, którzy w szkołach mówią jak najmniej tylko się da o drugiej wojnie światowej. Niestety, polski system edukacji przyjął podobną taktykę, taktykę wybielania, pokazywania Polaków jedynie w dobrym świetle.
Tym niemniej nie możemy dawać sobie wmówić, że byliśmy odpowiedzialni za Holokaust. To uwłaczające dla naszego narodu i jego historii. Z tymi chorymi bredniami trzeba walczyć i im się przeciwstawiać.
Niech Moc będzie z Wami.
Tylko że cała dyskusja nie o to tu się toczy. Nikomu nie chodzi o obozy gdzie komuniści przetrzymywali przeciwników władzy ludowej. Chodzi o retorykę używania nazwy polskich obozów zagłady i próba przerzucenia winy z Niemców na Polaków za obozy działające w czasie wojny. Tłumaczenie że to odniesienie do obszaru geograficznego jest więcej niż naiwne bo jakoś nikt nie mówi o japońskim bombardowaniu Hiroszimy i Nagasaki. W Izraelu mają takie zryte banie że myślą że razem z Niemcami uzgodniliśmy mordowanie Żydów w obozach i cały naród ochoczo w tym uczestniczył co widać po ostatnich napisach na polskiej ambasadzie.
To jest bardzo trudny temat, szczególnie ostatnio ...
Niestety, pretensje o "zawalenie" prawdy historycznej w świecie, odnośnie naszego kraju, możemy mieć tylko i wyłącznie do siebie. To co się ostatnio dzieje, to tylko jeden z baaardzo wielu przykładów na to, że o swoją historię należy cały czas dbać, i promować, bo inaczej ktoś inny napisze ją za nas.
Wielokrotnie to powtarzałem: "Historia jest największą dziwką wśród nauk. Daje temu, kto da najwięcej."
Zresztą dotyczy to i innych nauk. Fakty dobiera się tak, aby pasowały do "najmojszej" teorii. A co do historii...
Trochę z innej beczki. Bitwa pod Somosierrą. Polacy wiedzą co i jak (film "Popioły" chociażby). Ale czy jesteście tego pewni? Parę lat temu sięgnąłem do źródeł brytyjskich szkół wojskowych. Historycy najwyższej półki! I co? Polaków tam nie było. Wąwóz zdobyła francuska dywizja piechoty. Dlaczego? Bo to niemożliwe. Z ciekawości dziś zajrzałem na brytyjską Wikipedię. Polacy są! Nie należy pluć na Wikipedię. Można ją wziąć za punkt wyjścia i szukać innych źródeł. Ale do tego trzeba wytrwałości, chęci i znajomości języków (o co mnie tu kiedyś wyzwano, że to niepatriotyczne - Polak zna tylko polski... i nie myje zębów). Choć dzisiaj przy tłumaczach internetowych jest już łatwiej. Ale trzeba wiedzieć jak używać. Germańskiego nie tłumaczymy na słowiański. Za to japoński i hebrajski (tudzież jidysz, to nie to samo co hebrajski) jak najbardziej. I takie tam...
Wniosek? Jak się chce, to można. Nawet porozmawiać. Jak się nie chce, to drze się gębę na cały świat (via internet też). Moja PRAWDA jest NAJMOJSZA! I tylko JA mam rację!
Wikipedia jest źródłem redagowanym przez internautów i wiarygodnym o tyle, o ile redaktorzy zadbają o zamieszczenie odpowiednio udokumentowanej informacji. Niemniej skoro chcesz się powoływać na Wikipedię, to:
W tej samej niemal chwili do niedobitków oddziału szturmowego dołączyli francuscy strzelcy konni wysłani przez Napoleona, który z uwagą śledził przebieg szarży, oraz piechota, na widok której Hiszpanie zaczęli się cofać, a w końcu w popłochu uciekać
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Somosierr%C4%85
Atak 125 szwoleżerów przerwał miejscowo obronę i doprowadził do wybicia obsługi baterii armat, ale nie spowodowałby wzięcia do niewoli 3 tysięcy hiszpańskich żołnierzy - do tego potrzeba było już francuskiej piechoty.
Trochę jak z szarżą 1 pułku pancernego podczas operacji Totalize, kiedy po zdobyciu wąwozu Rouvres i wzgórza 111 polskie czołgi musiały się wycofać, bo nie miały wsparcia piechoty...
Akurat "nasi w Hiszpanii" są obecni w brytyjskich książkach i podręcznikach, ostatnio nawet trafili na okładkę [7 pułk masakruje brytyjską piechotę pod Alubuerą] jednej z książek o brytyjskiej wojskowości tego okresu.