Nie od dziś wiadomo, że "kilobajty" u kobiety idą w kierunku emocji, empatii, a nie rozumu, w końcu, to w śród mężczyzn jest najwięcej wybitnych matematyków, czy astrofizyków, jakkolwiek, jak powiedział kiedyś jakiś mędrzec, lepiej się nie odzywać i udawać mądrego, niż się odezwać i się ośmieszyć, ale do brzegu.
"Na szczęście świat nie składa się wyłącznie z ciebie jako widza filmowego."
Ale odkrywcze.
"Cudownie się bowiem stało, że teorie o Deckardzie jako replikancie krążyły odkąd pamiętam; ciężko mi orzec czy dlatego że Scott puścił farbę, czy ze względu na samą naturę powieści (bo w końcu u Dicka wszystko było spiskiem i grą pozorów)"
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale w tej krótkiej wypowiedzi dokonałaś swoistego SAMOZAORANIA, po raz drugi. Widać raz tobie mało, nie mówiąc już, że posługujesz się skrótem, który tylko tobie jest znany, już wyjaśniam.
Nie wiem kiedy na, to wpadłaś, czy może się tobie przyśniło, czy sam Scott osobiście o tym tobie opowiadał, czy czas odkąd pamiętasz sięga zabawy w piaskownicy, nie wiem, nie wiem nawet, czy już na świecie byłaś, gdy Blady Runner wchodził na ekrany kin w 1982 r. Za, to wiem, że ty nic nie wiesz, czy ty w ogóle, to oglądałaś? Teorie o Deckardzie replikancie krążyły odkąd pamiętasz? To nie Scott puścił farbę, który tą zmianę skomentował publicznie dopiero przy wersji reżyserskiej, tylko tobie puściły wodze fantazji lol. próbując przykryć swoją wtopę i indolencję.
W odróżnieniu od ciebie ja byłem, w kinie na BR, a jeszcze wcześniej oglądałem, go na wideo wiele razy, bo do polski film tradycyjnie za czasów PRL trafił ze sporym ośmioletnim opóźnieniem 1990 r. Oglądałem, go i oglądałem i tak, w kółko, chciało by się powiedzieć, aż do znudzenia, ale nie. Oglądali też moi rówieśnicy i wiesz, co nikomu nie przyszło wtedy do głowy, że Deckard jest Replikantem, aż do wersji reżyserskiej 1992 r., ponieważ, w żadnym absolutnie żadnym aspekcie nie jest, to zasugerowane. Do dzisiaj jest spora grupa fanów, która nie akceptuje tej wolty, bo przez lata byli przekonani, że Deckard, to człowiek, jak jego pierwowzór z powieści Dicka.
"znającym symbolikę wystarczał sam jednorożec z origami by zacząć podejrzewać, że bohater nie jest człowiekiem."
Eh, SAMOZAORANIE 2. Gdybyś uważnie oglądała film, powtarzam gdybyś, bo mam coraz większe obawy, że nie, to byś wiedziała, że Gaff złożył, aż trzy origami, gołębia (w ludach wschodnich gołąb zawsze kojarzony był z duchem i duszą, a antyczni Grecy widzieli w nim dominację duszy nad ciałem), ludzika rodzaju męskiego (symbol człowieczeństwa), oraz jednorożca (o nim za chwilę). Gdyby, powtarzam, gdyby było tak jak mówisz, że tylko przez jednorożca origami się zorientowałaś, to dlaczego jednorożec, a nie na przykład gołąb, czy ludzik, możesz, to racjonalnie wyjaśnić, jakie ma,to konotacje, że do takich wniosków doszłaś?
Może lepiej nie, bo kolejną wtopę zaliczysz, za, to ja tobie mogę objaśnić, by wykazać twoją manipulację, by nie powiedzieć kłamstwo, a no dlatego, że sen na jawie o jednorożcu jest częścią wspomnień Deckarda, właśnie, to osobiste wspomnienie nadaje dopiero nowy sens origami, ponieważ na początku filmu Deckard właśnie po przez wspomnienia Rachael uzmysłowił, że jest Replikantem, a nie jak była przekonana, bratanicą Tyrella. Opowiadając jej zdarzenia z dzieciństwa, z których nikomu się nie zwierzała ostatecznie przekonał ją, że jest androidem, bo przecież skąd, to wiedział. Stąd nasuwa się pytanie dlaczego Gaff złożył na końcu filmu z origami jednorożca, czyżby znał wspomnienia Deckarda, które zostały pokazane dopiero, w wersji reżyserskiej. Rachael była nowym prototypem nexus 6, różniło ją od pozostałych właśnie za implantowane wspomnienia, które dawały jej przeszłość, a w konsekwencji człowieczeństwo, bo kim jesteśmy bez wspomnień, powodując, że nie była świadoma tego, kim naprawdę jest. Tak samo z powodu wspomnień Deckard też nie zdawał sobie sprawy, że jest Replikantem, dopiero, gdy zobaczył origami zrozumiał analogię, choć ostatecznie, to tylko sugestia reżysera, nic nie wiemy z całą pewnością. Niektórzy twierdzą, że sen Deckarda o jednorożcu, w wersji reżyserskiej był hołdem dla filmu Legenda (1985), kolejnym ukrytym znaczeniem.
A, teraz wracamy do jednorożca, przez ciebie wspomnianego.
Jednorożec jest symbolem mądrości, inteligencji, wspaniałości, agresywności, siły, monarchii absolutnej, śmierci, czystości, łagodności, kobiecej bierności. Legenda o jednorożcu mówi o jednorogim zwierzęciu, które bardzo trudno było je złapać i upolować, bo bardzo szybko biegało. Przystawało jedynie przy dziewicy i składało głowę na jej łonie. Jedynie wtedy można było je schwytać.
W wersji kinowej jednorożec origami jest alegorią, do tego, że Gaff zorientował się po zachowaniu, iż Deckard zakochał się w Rachael, stąd wiedział, gdzie ją znajdzie. Pozostawiając origami jednorożca dał Deckardowi symbolicznie do zrozumienia, że przez niego ją wyśledził, że w każdej chwili mógł ją zabić, jednak nie robiąc tego, w rzeczywistości pokazał, iż ostatecznie rozumiał ten rodzaj miłości człowieka do maszyny (umiał, to zaakceptować, zamiłowanie do symboliki i origami pokazała, że jest inteligentny ma otwarty umysł, bez ograniczeń, w tym tabu), a przy okazji tym miłosierdziem okazał szacunek Deckardowi, który wyraźnie zrobił na nim dobre wrażenie. Z resztą Gaff był mylnie przekonany, że Rachael umrze, w krótkim czasie tak jak inne nexus 6, stąd trochę nonszalancko podszedł do tematu, w końcu jednak był na służbie, można było zrobić wyjątek, ale bez przesady.
W wersji kinowej w końcowym objaśnieniu dowiadujemy się, że ona, jako jedyna nie miała tej blokady, co stworzyło szczęśliwe zakończenie tak jak chcieli producenci, a odwrotnie nie chciał Scott. Jakkolwiek, w żadnym razie jednorożec, w wersji kinowej pozbawionej kluczowej sceny ze snem nie mógł sugerować, że Deckard jest androidem, ponieważ, w tym przypadku symbolizował swoje źródłowe znaczenie, które dobitnie tłumaczyło dlaczego Gaff akurat, to origami złożył i pozostawił przed drzwiami apartamentu Deckarda.
Ktezjasz grecki historyk i lekarz ur. po 440 p.n.e. twierdził, że w Indiach żyją jednorogie konie zwane monoceros lub czasem kartazonos, co mogło być formą arabskiego karkadann. Słowo to oznacza nosorożca, co zastanawiające właśnie figurę nosorożca widzimy, w apartamencie Deckarda na chwilę przed jego wizją o jednorożcu. Ten nosorożec dobitnie ma za zadanie, co bardziej inteligentnemu widzowi wskazywać, jak dogłębnie symbole mają znaczenie dla Scotta, a których film jest przepełniony, nic nie jest pokazane bez potrzeby, wszystko ma ukryty sens, oraz zadanie.
"Dlatego wstawka ze snem jest już łopatologią i forsowaniem interpretacji z Rickiem jako replikantem. Nikt więc tutaj nic nie orze"
Czy teraz nadal jesteś tego pewna, uważaj, bo pytanie jest podchwytliwe mające na celu sprowokować cię do odpowiedzi?
"Reszta twojej wypowiedzi natomiast jest podręcznikowym dowodem na to, jakim dyletantem jesteś jeśli chodzi o zagadnienia związane z szeroko pojętą twórczością"
Daruj sobie te epitety, bo jakim ty dyletantem się okazałaś, z jednorożcem origami lol.
"Dlatego kiedy ja maluję obraz i trafia on na wystawę to każda ekspozycja tego dzieła jest innym jego doświadczeniem, a różnice w kolejnych aranżacjach nic nie `wypaczają` w odbiorze;"
Powoli, powoli, a gdzie tobie umknęło, w twojej tyradzie, to o czym de facto mówiłem, czy jeśli ktoś będzie na siłę wprowadzał zmiany do twojej pracy na którą masz bardzo z konkretyzowaną wizję, ważną, bo na przykład płaci wymaga, to taką pracę uznasz za tą oryginalną, wartościową, zamiast własną inwencję, dobrze cię zrozumiałem.
"Jako twórca jestem świadoma, że dzieło trafi do różnych mediów i będzie prezentowane w różnych warunkach. Jako twórca nie zamykam się ze swoim płótnem w czterech ścianach i nie prezentuję go światu skończonego, tylko dyskutuję nad jego kolejnymi etapami z osobami których uwagi mogą coś do mojego procesu twórczego wnieść, bo mają inną perspektywę i widzą rzeczy których ja w danej chwili nie widzę."
O czym ty, w ogóle mówisz, nie to było clue sprawy i ty dobrze, o tym wiesz obracając kota ogonem. Co to ma wspólnego ze Scottem, oraz jego producentami przy BR, którzy wymusili na nim inną narrację, mimo, że on od początku miał własną, w pełni ukształtowaną. Dokładnie tego chciał uniknąć GL kręcąc Star Wars, a co mu się ostatecznie udało tym samym tworząc nową historię kina.
"W którymś momencie ludziom się ubzdurało że twórca jest Bogiem i ma monopol na rację; cokolwiek wypluje z siebie to jest święte, bo to stworzył."
Ja rozumiem, że ty kimś takim nigdy nie będziesz, ale nie wsadzaj takich ludzi jak R.Scott, czy GL do jednego worka z sobą, bo tu nie ma skali porównawczej dla ciebie, tylko z czystej zazdrości. Więc zrozum nie mówimy, o ludziach twojego formatu.
"Obraz może zostać zepsuty zbyt wieloma poprawkami, przez co pociągnięcia pędzla stracą na lekkości. Zdjęcie może zostać zepsute nadmiarem poprawek w photoshopie. Muzyka może zostać zepsuta zbyt wieloma poprawkami na konsoli. Film może zostać zepsuty przez ciągłe przemontowywanie."
A według jakich kryteriów, ty jako amator być może poprawiając nabałaganisz, ale to twoja miara. Ludzie tacy jak Scott, lucas, czy John Williams są mistrzami, w tym co robią zwłaszcza w odniesieniu do swojej pracy.
"Mówię tylko, że nazywanie jej `wersją ostateczną` jest szwindlem, który ma wyciągnąć kasę od fanów."
Jakie ma, to, w ogóle znaczenie skoro są ludzie którzy chcą za to zapłacić. Moja kasa niech cię nie obchodzi, chcę ją wydać na finalną wersję BR, to ją wydam, nie dlatego, że ktoś mi każe, tylko dlatego, że chcę. Za, to wiem na co nie wydałbym pieniędzy, na twoje obrazy, bo dla mnie nie mają żadnej wartości, mogę, to z całą stanowczością powiedzieć mimo, że ich nawet nie widziałem tak, jak ty nie widziałaś "Final Cut".
"Na przyszłość więc, na twoim miejscu darowałabym sobie orzekanie o kulturze i jej ubogacaniu"
Tjja, ofkoz, jak się ma taką sztukę przed sobą, to trudno, o kulturę
Najlepiej oglądać według kolejności wydania. Wydanie kinowe ma dokręcone zakończenie, oraz objaśniający komentarz końcowy.
Wydanie reżyserskie nie posiada tego zakończenia, ani komentarza z offu, z którego nigdy nie był zadowolony Scott, ani wygłaszający go Harrison Ford, za to dodanie jednej sceny spowoduje odwrócenie sensu opowieści o 180 stopni. To jedyny przypadek w historii kina, gdzie zaledwie jedna scena spowodowała alternatywną rzeczywistość filmu czyniąc Deckarda Replikantem, wypaczając całkowicie jego pierwotny sens. Dlatego lepiej to wydanie oglądać jako drugie, bo jest efekt zaskoczenia.
W ostatecznej wersji reżyserskiej masz to wszystko, co w podstawowej, oraz dodane nowe sceny, w tym te poszerzające widok miasta (choćby w pierwszej scenie filmu mamy dodany widok budynku siedziby Tyrell Corporation), ulic (choćby sceny z dolnych kondygnacji miasta, gdzie mieści się targ na których Gaff rozmawia z Deckardem, jest więcej ujęć), czy ruch przemieszczających się pojazdów (choćby, w scenie gdzie jest pokazana ulica przy której mieszka J.F. Sebastian). Dodatkowo zostały poprawione efekty specjalne, z remasterowano ścieżkę dźwiękową, w tym dograno nowe dźwięki lub stare zostały ulepszone, oraz z remasterowano wideo, w tym podniesiono rozdzielczość do 1080P. Do tego są dodane obszerne materiały dodatkowe z post produkcji, z wieloma komentarzami ludzi odpowiedzialnych za produkcję filmu, w tym Scotta. Jednym słowem miód