Komiksy z herosami, to nie tyle głupie bajki, które są takie, bo ktoś tak uznał, że to „fajne” to świadomy kicz, konwencja tzw. cudowności, gdzie wszystko jest możliwe. Grant Morrison świetnie wykorzystuje i uwydatnia zalety takiego podejścia. Poza tym sorry, ale naprawdę ten argument co do założenia z góry komedii przy elementach nadprzyrodzonych nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość. To tak jakby ktoś stwierdził, że sci-fi nie może podejmować bardziej wygórowanej tematyki, bo to nie jest świat realny, jakieś robociki, lasery etc... Tymczasem istnieje twórczość Lema, Dukaja, Dicka etc.
Masz masę komiksów z elementem nadprzyrodzonym, masą dobrodziejstwa inwentarza typowo komiksowego, które podejmują poważną tematykę w ramach gatunku. „Watchmen”, „Dark Knigths returnes” „Marvels” „Kingdome Come”,"Kraven`s Last Hunt”, „Spider-man Blue”, „Superman Red Son”, „Doom Patrol”, „House of M”, „Identity Crisis” - takie bardziej ikoniczne przykłady. Nawet część komiksów odchodzących od konwencji superhero wciąż jest napchane masą motywów niesamowitych, co nie przeszkadza im być świadomymi i dojrzałymi opowieściami- vide „Sandman”.
Taka drobna lista https://www.hollywoodreporter.com/lists/superhero-comic-books-100-best-934371
Tak poza tym, to tak nadal ogromna część rzeczy, które produkuje DC i Marvel to są rozrywkowe, rzeczy. Zgadzam się. Tylko jak to świadczy na nie niekorzyść gatunku i coś, z czego nie można zrobić „dobrego” kina? Właściwie w większości trendów na świecie sprzedaje się to, co łatwo przyswajalne.
Poza tym serio argument co do kompletnych bajek ma jakieś przełożenie tutaj? Na forum star wars? Reprezentanta najbardziej dziecinnego gatunku sci-fi?Czym innym są gwiezdne wojny? Błagam, bez nobilitacji SW nad innymi odłamami fantastyki- bo już widziałem z twojej strony takie próby, obrania następującego kierunku dyskusji. Zasadniczo, to historia o facetach ze świetlówkami co to mają moc, nie różni się na wielu płaszczyznach od bajek o trykotach.
Ba, jest najmniej złożona, ze wszystkich gatunków sci-fi, pośród hard sci-fi, postapo, cyberpunku czy dystopii. Nie podejmuje rozważań nad rozwojem technologiczny, właściwie olewa tak istotną u części autorów kwestię o pytanie nad istotą bycia człowiekiem. Star Wars zagadnieniem wypada bardzo nędznie, przy filmach sc-fi ostatnich lat jak Ex-machina, Arrival, Interstelar, Incepcja, Blade runner 2049. Czyli uznajesz Star Wars, za złe kino, bo jest oparte na kompletnych bajkach i najbardziej dziecinne w obrębie kina sc-fi z prawdziwego zdarzenia, w ogóle? Star Wars to jest dla mnie mistrzostwo w swojej klasie, to jest jedynie analogia pod rozwagę.
„Nie jest pomnikową postacią bez skazy jak 90% innych super herosów” Czyli w zasadzie tak jak duża częśc nurtu w DC i Marvelu od wielu lat? Nihil novi sub sole.
Jest spider-man, który zmagał się z próbami połączenia normalnego życia na przedmieścia z życiem herosa, Iron-man jako ofiara alkoholizmu i w sumie gość z dość nadętym ego, który stara się nad nim panować. Hulk i w sumie jego dramatyczna pozycja, ocierająca się o rozdwojenie jaźni. X-men, którzy musieli sobie radzić z wykluczeniem społecznym. Punisher, który jest bardzo przyziemną postacią. Całe grono postaci zbudowanych dookoła Gacka, które mają w życiorys wpisane pójście pod górkę- Red hood, barbara gordon,damian wayne. Nawet bardzo niszowe postaci doczekały się psychologizowania- vide Swamp Thing, Animal Man, Captain Britain.
Jest też cały nurt postaci autoironicznych pokroju Lobo, Deadpoola.
Mało tego od dawna w komiksach dochodzi do „tarć” pomiędzy skrajnie innymi wizjami bohaterstwa w tych uniwersach- flagowe przykłady to „Civil War”, różne próby kontrastowania człowieka nietoperza z człowiekiem ze stali – nie chodzi tutaj tylko o fizyczną walkę, ale bardziej o różnice „ideowe”. Gdzież ta, sucha i nieciekawa pomnikowość?
Jeżeli komiksy kiedyś miały taki monolityczny kształt, to niekoniecznie wyłącznie przez pewną formę hołubienia takiemu podejściu przez twórców,ale comic code authority, który funkcjonował praktycznie przez długi okres historii komiksowej jak cenzura, bo ktoś ukuł teorię, że komiksy szkodzą młodym i zabroniono poruszania wszelkiej trudnej tematyki- w sumie ciekawe analogia do dzisiejszego obchodzenia się z grami komputerowymi przez pewne środowiska. Od tego zjawiska komiksy zaczęły masowo odchodzić najmocniej w latach 80, kiedy rynek szturmem zdobyli Frank Miller „Powrotem mrocznego rycerza”, Alan Moore „Watchmen”.
Zasadniczo, no Nolan to Ameryki nie odkrył.
„Z Batmanem można się identyfikować, Batman posiada też wewnętrzne rozterki” Co zasadniczo też już zrobiono setki razy z tą postacią w komiksach przez erą Nolan-verse. Frank Miller wyprzedził Nolana o ponad 20 lat- powiedziałbym, że ten pan miał fundamentalne znaczenie przemieniania Batmana w świadomości zbiorowej z tego campowego gościa, który nucił „nanana Batman” na postać, jaką znamy dziś, a Nolan tylko podłapał dobre wzorce. Jak sam dostrzegasz, animacja z lato 90, już obierała podobne tory.
Jedyny rewolucyjny aspekt filmów Nolana to quasi-realizm i fakt, że starał się przemycić coś więcej na ekran kin- Joker jako uosobienie nihilizmu- ale to w kontekście reputacji trykotów w kinie, względem materiałów źródłowych to żadna rewolucja, a właśnie podążanie sprawdzonymi, dobrymi rozwiązaniami. No i cześć i chwała mu za ratowanie marki na ekranach kin, po czymś takim jak „Batman i Robin”. Jednak nadczłowiekiem pośród reżyserów to aż takim nie jest.
Postawił na bardziej bezpieczny scenariusz- pseudo-realizm- nie porywając się na połączenie komiksowej estetyki z ambitniejszym zagadnieniem. Nie ganie, bo nie jestem pewny, czy przełożenie języka komiksu na filmowym jest w 100% możliwe, tym bardziej kiedy film ma mieć pewne ambicje. To nie kwestia tego, że komiksy są upośledzone- powiedz to takim twórcom jak Neil Gaiman, Mark Millar czy Brian k vaughan- bardziej kwestia operowania innym środkami wyrazu, inną specyfiką przez obydwa media. Rozumiem, że tym bardziej Marvel idzie w luźną formę filmową- chociaż też momentami przeginają pałkę, czego symbolem jest tańczący Pratt- bo kiedy powstają takie potwory jak „BvS”, to co mają robić ;D
No ale może przyjdzie jeszcze na ten świat człowiek, który udźwignie temat.
Jak ktoś jest laikiem i nie ogarnia tych uniwersów, to i owszem może powiedzieć "dla mnie to rewolucja", ale teorie,że trendy Nolanowskie są mesjanistyczne dla ogółu medium obrazkowego nie mają racji bytu i są tylko zaklinaniem rzeczywistości. Dla kina tak, dla komiksu w żadnym razie.
Co do kreacji Batmana z Bvs to zgadzam się. Tzn. mam problem z tą wersją tej postaci. Jest bardzo batmanowy, ale zarazem tak głupi co w ogóle nie przystaje tej postaci. Martha? To ledwo wierzchołek góry lodowej. No a dlaczego daje wodzić się za nos tymi podejrzanymi liścikami. Dlaczego nie orientuje się za w czasu, że Luhtor pracuje nad rozgryzieniem jego sekretnej tożsamości? Etc.