Dziwię się, że nikt wcześniej nie założył tego tematu .
Zacznijmy od tego, że nie jestem fanem utworów śpiewanych, piosenek, solówek. Nie jestem fanem muzyki innej od symfonicznej czy orkiestralnej. Co więc skłoniło mnie do obejrzenie min. połowy uczestników tegorocznej Eurowizji? Właściwie to nic. Siedzę sobie wieczorem, przeglądam kanały. Patrzę na jedynkę, a tam drugi półfniał Eurowizji. Co mi tam, obejrzę. No i była to moja pierwsza na poważnie śledzona edycja tego konkursu. W całej palecie znalazłem dwa utwory, które mi się spodobały, i tylko te dwa utwory spełniały początkowe założenia Eurowizji. Był to "Color of Your Life" oraz "1944". Ale po kolei. Chciałbym opisać moje odczucia co do tego niegdyś poważnego, dzisiaj skorumpowanego konkursu, na przykładach reprezentantów.
1. Rosja.
Wiem, że Ruski zdobyły pierwsze miejsce na votingu widzów, ale każdy, kto oglądał występik rosyjskiego piosenkarza (który, de facto, zaśpiewał piosenkę w typowo francuskim stylu) wie, że pierwsze miejsce jest za efekty i wizualizację. Bo na pewno nie za głos. Mówię to jako muzyk (może nie jakiś wielki, ale za to z wiedzą zarówno teoretyczną, jak i praktyczną). I to wizualizacja jest dzisiaj kluczem do zdobycia widzów. Podobnie było ze zwycięską Ukrainą: piosenka (pomijają przekaz) była niczego sobie, całkiem oryginalna. Ale efekty, to drzewo i świetlista "energia podłogi" dodały utworowi świerzości i... epickości.
2. Ukraina.
Jak już pisałem, utwór wykonany przez Jamalę, całkiem przypadł mi do gustu. Nie był to typowy gniocik, posiadal całkiem fajny styl i co najważniejsze: skupił się na zdolnościach śpiewaczki, które, nie powiem, zrobiły na mnie wrażenie. O wizualizacji mówiłem wcześniej. I Ukraina wygrała. Wygrała piosenką. Piosenką, która była przepełniona bólem cierpieniem. Piosenką, która była (jak powiedziała Jamala) dość osobista. No właśnie. Wszystkie kraje postawiły na piosenki motywujące, o miłości, o przygodzie, a nasz sąsiad na piosenkę o historii, o zbrodniach, których różne nacje dopuściły się na ukraińskiej ludności. Szkoda tylko, że w piosence nie padlo kilka słów o rzeźi wołyńskiej z 1943 roku.
3. Polska.
Pierwsze miejsce. Jak ktoś by się mnie pytał o wygraną na Eurowizji odparłbym: Szpak wygrał, ale Ukraina była blisko . Tak jest, ze sporą dozą własnej satysfakcji siałbym dezinformację. "Color of Your Life" to pierwsza w moim życiu piosenka, która mnie powaliła, której miałem (i nadal mam) ochotę słuchać bez końca. Piękny głos Michała Szpaka, który zachwycił ludzi na tyle, że dali mu trzecie miejsce w votingu. Bez żadnych efektów, chórków. Po prostu zaśpiewał robiąc to samo, co Górniak w 1996 (o ile dobrze pamiętam). Tyle, że pojawił się problem: polityka (o tym za chwilę). Zwykle z muzyką miałem tak, że słuchałem jej w przerwach, oczekując na nowego posta na Bastionie - przez kilka ostatnich dni było zupełnie na odwrót . Utwór nie był skomplikowany - prosta melodia, same konsonanse, zwrotki kręciły się niemal w obrębie kilku dźwięków. Ten utwór nie potrafi nie wpaść w ucho. Jedyne co pozostaje do życzenia, to wygląd naszego reprezentanta, aczkolwiek to sprawa trzeciorzędna. Malowane paznokcie ufaceta, cóż, nie wyglądają zbyt dobrze, nie mówiąc już o gołych kostkach. Marynarkę miał akurat świetną ("But I like color of his suit", kto oglądał na żywo, ten wie o do jarzy ).
4. Polityka, czyli pie***yć jurorów.
Jak już pisalem, była to moja pierwsza Eurowizja, więc były momenty, w których poważnie myślałem, że Polska może być przynajmniej w TOP 5. Niestety, później przekonałem się, jak bardzo się myliłem. Jury. Pie*****ne Jury. Stronjicze Jury. Podczas gdy Szpak od wszystkich krajów otrzymał 7 punktów, to Czechy dostały punktów sto. I tu piękny paradoks, od widzów Czechy dostały punktów zero . To o czymś świadczy. Mało tego, Niemcy dały 12 punktów... Izraelowi . Polityka? Nie, no skąd. I cała masa innych. Włochy Francji, Francja Włochom, Skandynawia Skandynawom. Nawet Ukraina, Czechy i Węgry (Polak, Węgier, dwa bratanki... ) nie odważyły się dać Polsce choć punkcika. Oczywiście, wszyscy wiemy, dlaczego tak jest: w Polsce rządy sprawuje PiS. Rządy te w krajach Europy wzbudzają oburzenie (a w zasadzie oburzeń by nie było, gdyby PO, KODy itd. nie robiły z tego niepotrzebnej afery), gdyż są sprzeczne z tym, co sobie ktoś wymyślił w Unii.
I wiem, Polska w Eurowizji zawsze była spychana na szare tyły.
Inną kwestią jest to, że państwa pomysłodawcze mają gwarancję bycia w finale, i od razu (z tego co zrozumiałem) mają kilka punktów na start. Czy to nie zaprzecza sensowi istnienie konkursu? Ależ oczywiście.
Potrzebny jest nowy konkurs, z nowymi regułami, bez jury.
I tak nawiasem mówiąc, ciekaw jestem jak wielka będzie organizacyjna klapa Eurowizji 2017 , biorąc pod uwagę, że Ukraina przechodzi niemały kryzys, a za rok to już może być Rosja, nie Ukraina.
Czy będę oglądał następne Eurowizje? Tak.
Czy kiedykolwiek będę jeszcze tak podjarany? Tak, ale nie przy okazji tego konkursu.
Czy podobały mi się inne występy? Nie.
Tyle. Nie oczekuję, że ktoś odpowie, bo ja, widać konkurs nie cieszył się tutaj zbytnim zainteresowaniem.