-Jeśli zdecydujesz się czytać dalej narażasz się na niekontrolowane napady paniki, popadnięcie w depresję, czy też uzależnienie od majeranku. Zanim przystąpisz do lektury polecam zapoznać się z receptą dołączoną do opakowania lub skonsultować z lekarzem lub innym farmaceutą.
No jednak czytasz dalej. To po co ja pisałam to ostrzeżenie?
Czasami każdemu zdarza się popełnić błąd. Sztuką jest się na nich uczyć i nigdy nie popełniać tego samego dwa razy. W moim przypadku, właśnie tu zaczynają się problemy.
Rysowaniem zainteresowałam się w wieku 8, może 9 lat. Zaczęły powstawać pierwsze poprawne anatomicznie inaczej szkice ludzi z rękami za plecami (bo ręce się bardzo trudno rysuje, każdy, kto choć raz zmierzył się z tym zadaniem, to wie) oraz zwierzaków z głowami zdecydowanie większymi, niż być powinny i tymi charakterystycznymi, ogromnymi oczami. Szczególnie miło wspominam wycinane z papieru konie przypominające jamniki, które mimo kształtu parówki, bardzo przypadły do gustu moim koleżankom.
Po pewnym czasie nauczyłam się jak mniej - więcej powinien wyglądać czytelny rysunek, liznęłam śladowe ilości anatomii, zaczęłam eksperymentować z pastelami, farbami, kredkami, ołówkami. Nie wyglądało to za dobrze, ale nie poddawałam się widząc brzydotę moich "dzieł" i w każdej wolnej chwili rysowałam (na Wasze nieszczęście).
Gdy miałam 11 lat rozpoczęła się moja zabawa z Paintem, jeszcze tą starszą wersją bez tych śmiesznych nowych pędzli. Wierzcie lub nie, ale walka z myszką była zacięta. Często nad uzyskaniem zamierzonego efektu siedziałam kilka godzin. Dziś prace z tamtego okresu budzą jedynie uśmiech politowania, ale wtedy były dla mnie wielkim osiągnięciem.
Dwa lata później dostałam w prezencie tablet graficzny, który służy mi do dziś (to nie tak, że pełni też rolę podkładki pod ciastka, podpórki pod zeszyty i broni białej... nie nie ), choć upstrzony jest już sporą kolekcją zarysowań. Przesiadłam się z Painta na program Gimp. Niestety nie wpadłam na to, że można ściągnąć spolszczenie, więc musiałam przyswoić sobie angielskie menu, a przy mojej znajomości języka przypominało to poruszanie się po omacku po torze przeszkód. Pojawiła się koncepcja światłocienia, perspektywy, jednak więcej czasu zajmowało mi zastanawianie się jak przywrócić używany wcześniej pędzel, czym tak dokładnie są warstwy i jak działa ta nieszczęsna przezroczystość, niż faktyczne tworzenie. Po pewnym czasie poruszałam się w środowisku programu całkiem sprawnie.
Nie zawsze ma się czas na zabawę, więc powoli "grafika" poszła w odstawkę na jakieś 2 lata. W wieku 15 lat wróciłam do rysowania tradycyjnego (głownie szaleję z ołówkami, straciłam serce do pasteli i farb), a także do grafiki komputerowej. Postanowiłam wziąć się za siebie (lubię marnować czas i się lenić, cóż poradzę ) i wejść na wyższy poziom wtajemniczenia. Aktualnie tworzę potworki w programie FireAlpaca, przy pomocy wspominanego już tabletu BAMBOO firmy Wacom.
Ze względu na obecną ideę kształcenia w szkole, do wszystkiego co Wam tu zaprezentuję dotarłam bardzo krętą drogą eksperymentów, czy też metodą prób i błędów. Mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o posługiwanie się programami graficznymi jestem zupełnym samoukiem. Nie mam nikogo, kto potrafiłby zweryfikować moje prace i jasno powiedzieć: to jest OK, to popraw, tu należy zmienić (...). Nie jest łatwo uczyć się, gdy jedynym komentarzem jest pozbawione przekonania "o fajne". Dlatego proszę Was o obiektywną ocenę tego co tu zaprezentuję. Z wdzięcznością przyjmę każdą poradę! Niestety rada "odpuść_sobie_ bo_Ci_nie_wychodzi" nie będzie brana pod uwagę. Za długo już w tym siedzę, by teraz rezygnować.
Tematyka prac będzie oczywiście gwiezdnowojenna. Aktualnie pracuję nad szkicami twarzy Kylo Rena (wiele różnych stylów, wariacji - później wybiorę ten, który najbardziej mi leży), więc w tym możecie upatrywać się wyjaśnienia tytułu tego wątku. Poszukuję też informacji o kantynowym żarciu - potrzebuję tego do projektu animacji. Jeśli wiecie cokolwiek o wykwintnych potrawach podawanych w Kantynie - piszcie. Bardzo mi pomożecie.
W przerwach między próbami rysunku na pograniczu realizmu, powstają proste komiksy na bazie sucharów (nie polecam) i szkice, które z profesjonalizmem mają niewiele wspólnego. Pierwszą pracę planuję zaprezentować Wam za tydzień. Mam nadzieję, że nie umarliście z nudów podczas czytania tego upośledzonego pod wieloma względami wstępu (planuję umieszczać tu wszystko co wymsknie się spod mojego ołówka, więc muszę mieć godną oprawę, prawda? ) i jeszcze kiedyś zajrzycie do tego wątku, sprawdzić co okropnego zmajstrowałam.
Pozdrowienia!