TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Ogólnie o Star Wars

Rozwijanie uniwersum w nowym EU?

Gunfan 2016-01-19 14:26:11

Gunfan

avek

Rejestracja: 2003-11-27

Ostatnia wizyta: 2023-04-16

Skąd: Bielsko-Biała

Ostatnio zacząłem się przyglądać nowemu EU i obserwować, w jakim kierunku idzie. Rozkminiałem, czy będzie mogło choć częściowo zastąpić mi Legendy, czy da mi to, czego w nich szukałem. A szukałem głównie rozwijania uniwersum w rozmaite strony, pogłębiania drugo- i trzecioplanowych postaci, dobrze pokazanych wątków, na które nie ma miejsca w filmach (np. polityka), skakania po epokach, wprowadzania nowych planet, kultur, maszyn itp. Nigdy za to nie interesowały mnie młodzieżówki i pasowało mi, że niewiele ich w sumie wtedy powstawało.

Nowe EU na razie jakoś mocno w ślady starego nie podąża. Koncentruje się przede wszystkim na czasach wokół filmów (zwłaszcza OT, niedługo pewnie też TFA), a także na Rebelsach i TCW. Jest to w sumie zrozumiałe, skupiają się na własnych rzeczach i tym, co już przynosi im kasę. W komiksach dominują luźne przygody bohaterów filmowych, takie dla funu - bez głębi, bez ambicji opowiedzenia historii godnej kolejnego filmowego Epizodu (a już Dark Empire miało takie ambicje). Aha, młodzieżówek jest pełno w książkach, a niedługo wyjdzie komiks będący adaptacją OT w wersji dla dzieci (meh).

Zastanawiam się, czy będą jakoś mocniej odchodzić od tego schematu i czy doczekamy się pozycji naprawdę rozwijających świat (takich jak Tales of the Jedi np.), bo na to głównie liczę. Będzie ch*jowo, jeśli okres Civil War będzie zaraz tak napchany, jak nieszczęsne Wojny Klonów, bo Disney nie będzie chciał zaryzykować z czymś nowym. Oby tak nie było. Tłumaczę sobie to tym, że na razie mają za mało własnych materiałów na jakieś konkretniejsze nowe rzeczy, ale... W Legendach na tym samym etapie mieliśmy już Thrawna, Dark Empire i pierwsze TotJ. Dało się.

Z powieści pewną nadzieję na dobry kierunek dają Tarkin i Battlefront, a także nadchodzące Lost Stars. W komiksach... Na razie chyba nic, acz liczę jednak na ongoing z Dameronem. W najgorszym razie jakąś nowością powinno być EU opisujące czasy między Epizodami VII a IX (i późniejsze). Zobaczymy... Jakieś porządne gry też by się przydały, ale skoro kontrakt ma na razie EA, to ciężko przewidzieć co z tego wyjdzie.

Jak to wygląda u Was? Chcecie pogłębiania uniwersum? A może wystarczą Wam "luźne przygody" ulubionych bohaterów z filmów? I jak sądzicie, jak obejdzie się z całym tym potencjałem nowy właściciel marki?

LINK
  • Re: Rozwijanie uniwersum w nowym EU?

    Darth_Marcov 2016-01-19 15:36:58

    Darth_Marcov

    avek

    Rejestracja: 2007-11-10

    Ostatnia wizyta: 2016-12-03

    Skąd: Poznań

    Ady przeca Disney już ma rozbudowane uniwersum. Czekają tylko na odpowiedni moment aby wpuścić na rynek takie hiciory jak:
    Klub Przyjaciół Republiki
    Hannah Rey
    Damerońskie Opowieści
    First Order on Ice
    Brygada RenRen


    A tak na poważnie nie będzie jakiegoś rozbudowywania nowego EU poza spin-offami do filmów. Poza dzieciogennymi Rebelsami jedyne na co można liczyć na kilka około filmowych i tylko około filmowych komiksów i książek. Wystarczy spojrzeć na marvelowskie uniwersum. Od czasu pracy nad MCU komiksowe uniwersum traktujące o najważniejszych bohaterach w zasadzie zamarło i nic konstruktywnego (jeśli chodzi o komiksy) nie powstaje ponieważ Disney taką właśnie politykę markową prowadzi.

    LINK
  • Re: Rozwijanie uniwersum w nowym EU?

    adase 2016-01-19 16:04:03

    adase

    avek

    Rejestracja: 2013-08-30

    Ostatnia wizyta: 2025-07-20

    Skąd: Włodawa

    Co do komiksów to wydaje mi się że Marvel wie co robi (przecież to Marvel). również pokładam nadzieje w Dameronie. Z młodzieżówek to w ubiegłym tygodniu przeczytałem Miecz Jedi i nawet fajny. A z prawdziwych książek to na razie tylko Tarkin który jest bardzo dobry, tak naprawdę to ma więcej wspólnego z Legendami niż obecnym kanonem. Jeżeli mam być szczery to nie hejtuję nowego kanonu poprostu staram się tak jak przed 2014 omijać takie koszmary jak Aftermatch i czerpać przyjemność z Gwiezdnych Wojen.

    A co do tematu to chciałbym aby to wszystko ładnie się do siebie kleiło jak za dawnych czasów. A i przydała by się jakaś dobra gra single player jak Jedi Outcast albo Dark Forces. Starzy wyjadacze napewno pamiętają taką inicjatywę jak Shadow of the Empire, w nowym kanonie chyba Jurney to SWTFA miało być czymś takim ale raczej się nie udało. No ale cóż trzeba liczyć że disney stworzy coś nowego na skalę Starej Republiki bo długo na OT nie pociągną i właśnie ten Dameron może być zaląszkiem czegoś takiego. Wydaje mi się że na chwilę obecną trzeba dużo one-shotów jak "Poza galaktykę", "Łowca z mroku" później to i tak ładnie powinno się poukładać w jedną całość. A czas na długie serie jak Dzidzicto Mocy czy Przeznaczenie Jedi przyjdzie później bo wiadomo nie każdemu coś takiego pasuje ale jak już będzie z czego wybierać to mogą sobie takie serie tworzyć. Ale i tak wszystko narazie podyktowane jest pod filmy, także czekajmy.

    LINK
  • Re: Rozwijanie uniwersum w nowym EU?

    Bazy 2016-01-19 16:13:08

    Bazy

    avek

    Rejestracja: 2007-06-11

    Ostatnia wizyta: 2025-06-08

    Skąd: Expanded Universe

    Ja bym nie powiedział, żeby nowe EU rozwijało historię wokół TFA. Temat jest najwyraźniej nietykalny, prawie jak Dark Times za czasów Lucasa, rzekomo robiąc miejsce dla serialu aktorskiego. Mamy słabiutki Aftermath, który jest prawie 30 lat przed TFA, będzie "End of Empire" w marcu, 6 lat przed TFA, a oprócz tego większość to w jakiejś formie odgrzewane kotlety, czyli originy postaci z OT (Tarkin) albo niewiele wnoszące, pojedyncze historie o głównych bohaterach (Heir to the Jedi, Sith Lords). Na razie brak jakichkolwiek serii, nawet dylogii na horyzoncie, a temat TFA pewnie będzie niedotykalski przynajmniej do premiery EVIII...

    LINK
  • Re: Rozwijanie uniwersum w nowym EU?

    weird.vector 2016-01-19 16:15:55

    weird.vector

    avek

    Rejestracja: 2016-01-15

    Ostatnia wizyta: 2020-03-21

    Skąd:

    Na razie rozgrywają sprawę bezpiecznie, kręcąc biznes wokół OT. Wiadomo, kasa najważniejsza. Myślę, że przyjdzie jeszcze czas na oryginalne i budujące uniwersum historie, ale trochę trzeba będzie poczekać. Do czasu kiedy wyczerpią się luki w erze OT powinny się wyjaśnić tajemnice Rey, Snoke`a i reszty, a wtedy nacisk pójdzie na uzupełnienie tych właśnie historii w ramach łączenia Ep VI i VII. Dopiero później spodziewałbym się czegoś innego.

    LINK
  • ja się tylko

    Lord Bart 2016-01-19 17:15:04

    Lord Bart

    avek

    Rejestracja: 2004-01-20

    Ostatnia wizyta: 2021-09-13

    Skąd: Warszawa

    zastanawiam czy oni są w stanie zezwolić na napisanie czegoś dużego co nie ma związku z filmami. Obecnymi czy planowanymi. Zakładając, że nadal trzymają się tego iż nie ma EU2.0 - jest kanon i wszystko się uzupełnia

    LINK
    • Re: ja się tylko

      Bazy 2016-01-19 17:45:27

      Bazy

      avek

      Rejestracja: 2007-06-11

      Ostatnia wizyta: 2025-06-08

      Skąd: Expanded Universe

      Po zapowiedziach, że będą robili filmy, dopóki ludzie będą na nie chodzili do kina, można założyć, że najbliższe -naście lat będzie wyglądało tak jak lata 2013-2015 "kopiuj-wklej" kilkanaście razy, czyli jakiś origin znanej postaci z OT raz na jakiś czas, ew. one-shoty nie wnoszące nic do głównej linii czasowej oraz nowelizacje filmów.

      LINK
      • Re: ja się tylko

        Vergesso 2016-01-19 18:47:19

        Vergesso

        avek

        Rejestracja: 2007-08-29

        Ostatnia wizyta: 2025-06-03

        Skąd: Toruń

        Tylko pytanie, czy to faktycznie będzie "-naście" lat. Rzeczywiście Disney chce kręcić filmy tak długo, jak długo ludzie będą chcieli je oglądać, tylko pytanie, ile ludzie będą chcieli je oglądać - bo w pewnym momencie dojść do sytuacji, w której Disney trzaskaniem filmów SW przesadzi i ludzie przestaną na nie chodzić do kina - bo po prostu, ludziom się znudzi wieczne SW, i zaczną one przemijać niczym jakaś typowa moda.
        Pytanie tylko, czy faktycznie nastąpi to w przeciągu kilkunastu lat, czy może szybciej, czy może jednak później?

        LINK
  • Raczej zwijanie

    Lord Sidious 2016-01-20 17:09:58

    Lord Sidious

    avek

    Rejestracja: 2001-09-05

    Ostatnia wizyta: 2025-07-23

    Skąd: Wrocław

    Z mojego punktu widzenia nowe EU rozwija się w bardzo dobrym kierunku i w lepszym by nie mogło. A dlaczego? A dlatego, że gdy już kasacja wisiała w powietrzu, to sugerowałem, iż albo nowe EU będzie kopią tego samego, tylko od początku, albo co gorsza, będzie takie wykastrowane. Obie mnie nie interesowały. Dostaliśmy właśnie tę drugą opcję. PRowo książki i komiksy są bardzo ważne i są na tym samym poziomie co filmy. Bo mamy jeden wielki wspólny wszechświat. No cóż naiwniacy w to uwierzą. Prawda jest taka, że jest dokładnie odwrotnie. Dziś kanon tworzą filmy i wolność kreatywna twórców filmowych jest najważniejsza (choć niekoniecznie wykorzystywana). Nawet seriale – „Rebels” są dużo bardziej niszowe niż były „Wojny klonów”. W teorii to nie jest problem, bo łatwiej się wszystkim zarządza, jest mniej potencjalnych zgrzytów. Praktyka jest jednak taka, że co chwilę w „Rebeliantach” dostajemy postaci czy czegoś innego z filmów i to w dużej mierze jest zamysł na serial. Widać to doskonale choćby w ostatnim zwiastunie, gdzie po „Przebudzeniu Mocy” nagle dostajemy miecze z jelcem… Wszystko, byle przypiąć się do filmu.
    Dokładnie to samo podejście widać w książkach i komiksach. Jest prosty schemat, ma być historyjka, która niewiele ustanawia, a jak już coś ustala, ma to nie wiązać rąk filmowcom. Produkt ma elementy bliskie filmom, jak postaci i tak dalej. Ale na tym się kończy. Ma to być prosta, zabawna, nic nie wnosząca historyjka, która przede wszystkim nie będzie bagażem twórczym dla kolejnych autorów czy filmowców. Biznesowo ma to ten plus, że sięgnięcie po jakąkolwiek książkę czy komiks SW nie powinno powodować dyskomfortu, że czegoś się nie wie. Wszystko jest sprowadzone do tego, by każda pozycja mogła być tą pierwszą, a także by okazyjnie móc sięgnąć po taki produkt. To znaczy tyle, że ma być przygoda, zabawa i rzeczy bliskie filmowi. Nie ma miejsca na rozwijanie uniwersum i epiki, bo to wymaga zaangażowania, tak autorów i twórców jak i czytelnika. Ten model biznesowy jest dobry, gdy chcemy przywiązać odbiorców na dłużej, ale nie gdy mamy filmy co rok, gwarantujący napływ nowych osób. Nie trzeba się starać, bo bardziej dopracowany produkt się gorzej sprzeda. Lepsza jest papka dla wszystkich. Stary model ma też ten minus, że po 14 latach tworzenia ciągłej sagi, nowym ludziom ciężko jest się wgryźć, bo muszą przeczytać jakieś 50 książek by nie być opóźnionymi. Wielu się zwyczajnie nie chce. Inni odpadają z różnych względów. Ciężko też czasem zachować zainteresowanie, zwłaszcza gdy nie zawsze jest na to pomysł.

    Papka to oczywiście może trochę złe słowo, bo dałoby się zrealizować na przyzwoitym, a nawet bardzo dobrym poziomie. Na szczęście (dla mnie) takie coś nie ma miejsca. Powiedzmy sobie szczerze, literacko stare EU nie powalało. Komiksy też były przeciętne. To były takie pulpy. Jedne lepsze, drugie gorsze. Ale jednocześnie rozwijały wszechświat, łączyły się ze sobą. Zaczynały jako substytut, ale się rozwinęły. Można to było zrobić o wiele lepiej, tak fabularnie jak i literacko (vide dżihad „Diuny”). Niektóre się wybiły, choćby rysunki Scallfa, albo niektóre książki Luceno. Inne dołowały. Średnia była utrzymana, a w dodatku autorzy musieli bardzo dużo wiedzieć. Praca trwała dłużej i tak dalej, rosły koszty. Teraz dostajemy twórczość na analogicznym poziomie, a nawet słabszym. Najważniejszą zaletą Wendiga jest to, że był w stanie napisać powieść w kilkanaście tygodni. Światotwórczo jest to ciężkie zadanie, ale wszyscy wiemy, że Wendig sobie z tym nie poradził. Bo nie tworzył świata. Dostał trochę wytycznych i tyle. Nie poradził sobie nawet z napisaniem strawnej książki, co widać w recenzjach. Tak więc dostajemy nic nie znaczącą pulpę i to jeszcze gorzej napisaną niż wcześniejsze. Za to wydawców wychodzi to taniej, odbiorców niekoniecznie. Jak dla mnie naprawdę Ekstra . Więcej mi nie trzeba. Wendig to prawdziwa wisienka na tym torcie, a fakt, że koleś podpisał kontrakt na 2 kolejne powieści napawa mnie olbrzymią radością. Bo znów stanęło na moim , ale tym razem mam pieniądze w portfelu .

    No i oczywiście nawet przy tej (małej) ilości materiału zdarzają się niespójności. Wpierw między różnymi książeczkami, które niby nie były powiązane ze sobą, ale nie zwracano uwagę na świat. No jeśli w przy trzech książkach wydanych są już babole to ja bardzo się cieszę, że Story Group jest tak zmotywowane . Teraz dostaliśmy nowelizację „Przebudzenia Mocy” Fostera, która się nie trzyma filmu, bo jak zwykle powstała w czasie, gdy nie wszystko było skończone. Kolejny mit spójnego wszechświata umarł, co cieszy .
    No i faktycznie, różnica między początkami jest. W 1978 Foster rozpoczął EU około filmowe, które nic nie miało wnosić. „Spotkanie na Mimban”, przygody Hana, Landa, dziwaczne komiksy Marvela, którymi właściwie nikt się miał nie przejmować. Ot miecze świetlne, Luke i reszta hałastry i przygody. Teraz mamy dokładnie to samo. A dla porównania inne starty EU wyglądały lepiej, bo twórcy chcieli wykorzystać uniwersum, a nie reklamować się filmem, no i chcieli tworzyć sami (lepiej, gorzej bez znaczenia). Dostaliśmy Thrawna, w komiksach nieszczęsne „Dark Empire” ale zaraz potem „Tales of the Jedi”, no a jak przyszedł Del Rey to od razu z grubej rury zaczęli – „Wektorem pierwszym”. Nawet książeczki powiązane z filmami jak „Planeta życia” były osadzone w EU. To są różne modele biznesowe. I mnie bardzo cieszy, że to idzie w tym kierunku, bo mam więcej czasu i pieniędzy choćby na bilety do kina. Resztę nawet nie można, ale zwyczajnie trzeba olać . No chyba, że pojawi się serial aktorski, to wtedy będzie jeszcze coś poza filmami.

    LINK
    • Re: Raczej zwijanie

      Mister S. 2016-01-20 18:15:57

      Mister S.

      avek

      Rejestracja: 2014-11-28

      Ostatnia wizyta: 2025-07-23

      Skąd: Kraków

      Oklaski na stojąco!

      LINK
    • ten tekst

      Lord Bart 2016-01-20 18:30:39

      Lord Bart

      avek

      Rejestracja: 2004-01-20

      Ostatnia wizyta: 2021-09-13

      Skąd: Warszawa

      jest tak wieloznaczny, że dla mnie... jest jednoznaczny

      LINK
    • Dla mnie to jeden z ważniejszych postów ostatnich tygodni.

      Gunfan 2016-01-20 19:27:33

      Gunfan

      avek

      Rejestracja: 2003-11-27

      Ostatnia wizyta: 2023-04-16

      Skąd: Bielsko-Biała

      Dzięki, Lord. Przywaliłeś z grubej rury, ale przynajmniej pozbawiłeś mnie złudzeń. Ja gdzieś tam pewnie podświadomie wiedziałem lub podejrzewałem, że tak to wygląda, ale albo jeszcze miałem za mało informacji, albo nie dopuszczałem tego do siebie.

      LS napisał:
      Dokładnie to samo podejście widać w książkach i komiksach. Jest prosty schemat, ma być historyjka, która niewiele ustanawia, a jak już coś ustala, ma to nie wiązać rąk filmowcom. Produkt ma elementy bliskie filmom, jak postaci i tak dalej. Ale na tym się kończy. Ma to być prosta, zabawna, nic nie wnosząca historyjka, która przede wszystkim nie będzie bagażem twórczym dla kolejnych autorów czy filmowców. Biznesowo ma to ten plus, że sięgnięcie po jakąkolwiek książkę czy komiks SW nie powinno powodować dyskomfortu, że czegoś się nie wie. Wszystko jest sprowadzone do tego, by każda pozycja mogła być tą pierwszą, a także by okazyjnie móc sięgnąć po taki produkt. To znaczy tyle, że ma być przygoda, zabawa i rzeczy bliskie filmowi. Nie ma miejsca na rozwijanie uniwersum i epiki, bo to wymaga zaangażowania, tak autorów i twórców jak i czytelnika. Ten model biznesowy jest dobry, gdy chcemy przywiązać odbiorców na dłużej, ale nie gdy mamy filmy co rok, gwarantujący napływ nowych osób. Nie trzeba się starać, bo bardziej dopracowany produkt się gorzej sprzeda. Lepsza jest papka dla wszystkich. Stary model ma też ten minus, że po 14 latach tworzenia ciągłej sagi, nowym ludziom ciężko jest się wgryźć, bo muszą przeczytać jakieś 50 książek by nie być opóźnionymi. Wielu się zwyczajnie nie chce. Inni odpadają z różnych względów. Ciężko też czasem zachować zainteresowanie, zwłaszcza gdy nie zawsze jest na to pomysł.
      -----------------------
      Straszne, ale faktycznie, chyba tak się sprawy mają. Czyli na to, o czym piszę w poście otwierającym, na rozwijanie uniwersum znane z poprzedniego EU, nie ma za bardzo szans. Pewnie zaserwują nam one-shot za one-shotem, wszystko luźne i lekkostrawne. Dokładnie odwrotnie, niż bym chciał.

      Nie potrafię niestety podzielić Twojej radości z takiego stanu rzeczy, ja chciałbym książek i komiksów, w które mogę się wgłębić i chętnie wydałbym na nie kasę.

      A tak... Tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że będę się trzymał Legend. Jeszcze mi sporo do nadrobienia zostało.

      LINK
      • Podatek bankowy był ważniejszy :(

        Lord Sidious 2016-01-20 20:29:15

        Lord Sidious

        avek

        Rejestracja: 2001-09-05

        Ostatnia wizyta: 2025-07-23

        Skąd: Wrocław

        To pójdźmy jeszcze dalej.

        Problem polega na tym, że wcześniej Del Rey doszedł do ściany. NEJ była strzałem w dziesiątkę, rozruszała ich, bo to rozplanowali na wiele lat, a jednocześnie wstrzelili się w okres filmowy. Byli w stanie produkować dużo, rozwijać historię i wszystko zaplanować, a jednocześnie zająć się prequelami. To wymaga olbrzymiego wkładu pracy. I to zrobiono. Wyszło, jak wyszło. Można to bardzo różnie oceniać. Jest tam i „Wektor pierwszy” i „Zdrajca” i „Mroczna podróż”. Ale cały sens polegał na tym by iść dalej. By postaci książkowe wybiły się na pierwsze miejsce. Próbowano tego wcześniej z „Młodymi rycerzami Jedi”, ze skutkiem marnym. Tu się to udało, choć to też szczyty nie są. Problem polegał na tym, że planując serię na 5 lat, co było bardzo interesującym i nowatorskim posunięciem, za późno zadano sobie pytanie, co dalej. LOFT (i FOTJ) nie mają takiej energii jaką miało NEJ, dokładnie jak „The Force Unleashed” próbuje być „Cieniami Imperium”, ale nim nie jest. Może zabrakło tego nowatorstwa, które poniosło ludzi? Może czegoś innego. Trudno stwierdzić. Ale duży problem tkwi w tym, że wcześniej nie było Story Group, tylko był Lucas i ludzie, którzy sprzątali. Lucas zamiast zająć się PRem o spójnym wszechświecie, żył tym. Czasem coś wykorzystał, czasem coś zmienił (ku wściekłości fanów), ale bardzo często podsuwał pomysły, w stylu „będzie nowy generał droidów w E3, weźcie wrzućcie go do komiksów i ... o jeszcze do serialu”. I tak było przy prequelach. Z jednej strony miałeś ludzi, którzy chcą wykonać swoją robotę dobrze i coś stworzyć mając zabawki Lucasa. Nie tylko wydawać franczyzę, ale też zrobić tu coś więcej. Z drugiej kogoś, kto chce by wszechświat się integrował. Teraz mamy Story Group który próbuje robić jedno i drugie. Ale jak to Yoda mawiał – rób albo nie, nie ma spróbuję. Efekty widać. Bo Kiri Hart może jest dobrym menadżerem z dyplomami, ale nie jest autorem z olbrzymią wyobraźnią. Przy filmach pewnie się sprawdza (albo mam taką nadzieję i tego jej życzę, bo jeszcze jej nie zweryfikowaliśmy). Ale ogarnąć całe sztuczne uniwersum, do tego trzeba mieć dużo większą wyobraźnię. A jeśli by tak było, to ona powinna mieć całą szufladę pomysłów i to już by zadziałało, w książkach czy komiksach. Tak jednak nie jest.

        Mieliśmy różnych redaktorów, z różnymi wizjami. Za rozruszanie Legend w dużej mierze odpowiada w dużej mierze trio – Betsy Mitchell, Lucy Autrey Wilson i Lou Aronica. Ich plan nie polegał na tym, by wypuszczać po „Dziedzicu” książkę za książką, ale by każda kolejna pozycja coś znaczyła. By była dopracowana i ważna, ale też dobrze odebrana. Nie bez powodu trylogia Thrawna ma strukturę trylogii filmowej. „Plagiatuje” wiele elementów klasycznej trylogii. Ale oto chodziło. Oni też nie mieli wielu pomysłów, ale mieli model biznesowy. Polegał on na tym – zróbmy swoją robotę dobrze. Jak to zwalimy, to po nas. Jak fani będą zadowoleni to kokosów nie będzie, ale na wypłaty starczy. No i jeszcze będzie można się czymś szczycić.

        Potem się pozmieniali redaktorzy, zmieniły się też pomysły. Przez pewien czas istotną rolę odgrywał też Kevin J. Andreson. Facet ma głowę na karku, jest świetnym i kreatywnym twórcą, choć niekoniecznie najlepszym pisarzem. Dopakował „Tales of the Jedi” robiąc z tego mega serię, która jak nie raz podkreślałem, właściwie broni się bez SW, zwłaszcza relacja Exar – Ulic i potem kwestia odkupienia win Ulica. Zrobił też wspaniałą robotę z opowieściami, które są koszmarne do czytania, a jednak sprawiają fanom bardzo dużo radości, bo są bogatym źródłem wiedzy o wszechświecie. On to czuł.

        Teraz masz Kiri, której głównym zmartwieniem jest to, by filmy były spójne, dobre i różnorodne i przyciągały widzów. Ona nie zarabia na siebie, ona odpowiada przed całym Lucasfilmem i Disneyem. Dlatego Story Group musi się koncentrować na filmach. Prawda jest taka, że oni nie mają czasu na książki i komiksy, ani na dłuższe rozwijające coś serie. Lepiej zrobić 2 filmy rocznie i 3 seriale. Dopóki nie zmienią się ludzie zarządzający, nie ma co liczyć na nowe epickie EU. I prawdę mówiąc ja na takie nie liczyłem. Jedyne, co istotnie mogło mnie przekonać, to coś co robi Anderson z „Diuną”. „Diuna 7” wyszła jak wyszła, ale „Paul z Diuny” i „Wichry z Diuny”, czyli książki które miały uzupełniać wszystkie książki Franka Herberta, nie wyszły im koszmarnie. Więc skasowali „Jessicę” i zarzucili ten projekt. Stwierdzili z Brianem Herbertem, że nie są wstanie już pisać rocznie jednej dobrej książki o „Diunie”. Zrobili sobie przerwę. Naładowali baterie. Zebrali pomysły i postarali się, by kolejna seria była warta czasu i pieniędzy fanów. No i jest wydawana co dwa lata. Ale znów sprawia mi jako odbiorcy ogromną frajdę. Gdyby tak to działało nowym kanonie SW, to nawet gdyby to były zwykłe przygodówki, czekałoby się na nie z utęsknieniem. A jak to działa? Najlepszy przykład to książka, którą napisał Kevin Herne o Luke’u. Miała być w starym kanonie, ale w sumie przeniesiono ją do nowego. Korriban – Moraband, jeden pies.

        A czy kiedyś nowe EU jeszcze będzie rozwijać wszechświat? Kiedyś pewnie tak. Ale tu musi się zmienić model biznesowy. Gorzej, że może zmienić się na jeszcze gorszy niż jest obecnie i powstać jakiś koszmar w stylu „Avengers vs Imperium”. Więc do nowych pozycji trzeba sięgać raczej tak jakbyś był casualowym fanem i tyle. Wtedy się będziesz tym bawić, o ile zdzierżysz poziom literacki . A dla mnie nowe uniwersum nie ma nic do zaoferowania, bo rozwalili jedyną rzecz, która mnie przy nim trzymała. Dlatego dziś, jak wiele lat temu, jestem fanem filmów. Mam nadzieję, że za parę lat nie będę się określał jako fan filmów Lucasa i Abramsa, ale z tym niestety może być różnie. Najważniejsze, że na to psychicznie już jestem przygotowany.

        Natomiast jest jedna rzecz. W zeszłym roku przeczytałem 2 książki związane z sagą. Vader i Przyjaciele, Jak Gwiezdne Wojny podbiły wszechświat i powiem jedno, byłem z tego naprawdę zadowolony. Tak jak z lokacji, które sobie zobaczyłem w tamtym roku i jak z TFA na które w weekend pójdę po raz 10. EU (Legendy) już od dawna kulały. Zdarzał się taki Revan, że się pochłaniało książkę, ale też byli Komandosi... Niestety tych drugich było sporo więcej. Nadal boli, że to wszystko korporacyjna miotła wyrzuciła na śmietnik, ale dzięki temu mam więcej czasu na inne rzeczy, a i synapsy koncentrują się na czymś innym. Zaś to co z SW mi zostało i mnie interesuje, daje mi sporo radości. I by tego nie popsuć - nowe EU jest dla mnie nie do przełknięcia .

        LINK
        • Re: Podatek bankowy był ważniejszy :(

          Gunfan 2016-01-22 10:17:49

          Gunfan

          avek

          Rejestracja: 2003-11-27

          Ostatnia wizyta: 2023-04-16

          Skąd: Bielsko-Biała

          LS napisał:
          A czy kiedyś nowe EU jeszcze będzie rozwijać wszechświat? Kiedyś pewnie tak. Ale tu musi się zmienić model biznesowy. Gorzej, że może zmienić się na jeszcze gorszy niż jest obecnie i powstać jakiś koszmar w stylu „Avengers vs Imperium”. Więc do nowych pozycji trzeba sięgać raczej tak jakbyś był casualowym fanem i tyle. Wtedy się będziesz tym bawić, o ile zdzierżysz poziom literacki .
          -----------------------
          Tak mniej więcej właśnie do nich podchodzę, nie spodziewając się cudów, czytając wcześniej opinie itp. W sumie z Legendami często było podobnie...

          Tak po prawdzie to nawet jeszcze zanim Disney kupił markę SW mi już te późne Legendy (The Force Unleashed, wczesne TCW, seria "Star Wars" od DH) niezbyt podchodziły i traktowałem je nieufnie. Teraz będzie ciąg dalszy tego podejścia.

          Dzięki za te posty, takie całościowe podejście i trochę zakulisowych informacji jest bardzo cenne. Przy okazji zapytam: swojej kolekcji Legend chyba nie wyprzedałeś? Masz nadal słabość do tych (przynajmniej niektórych) pozycji? Wracasz do nich czasami teraz, po skasowaniu ich w kanonie?

          LINK
          • Re: Podatek bankowy był ważniejszy :(

            Lord Sidious 2016-01-22 17:16:19

            Lord Sidious

            avek

            Rejestracja: 2001-09-05

            Ostatnia wizyta: 2025-07-23

            Skąd: Wrocław

            Shedao też napisał Jest dużo do pisania i czytania o niefilmowych „Gwiezdnych Wojnach”, aż dziwne. Natomiast sednem jest pytanie o mój obecny stosunek do Legend. I to ciekawa sprawa.

            Słabość pewnie pozostanie, podobnie jak sentyment. Ale czy wracam do czegoś? Cóż tu chyba istotne jest to w jaki sposób wracałem wcześniej do większości z nich. Na zasadzie weryfikacji, czyli szukania fragmentu i sprawdzenia go. Plus wpierw czytania oryginału a potem po polsku. Teraz to nie ma miejsca, bo to nie ma sensu. Książki zostały uprzątnięte, zakryte innymi (bez loga SW, albo niefabularnymi), więc trzebaby się do nich dokopać. Bloker skuteczny . Z drugiej strony kolejny rok nie mogę się wziąć za komiksy, które kupiłem i mi zostały do przeczytania (pewnie też zrecenzowania). Leżą i się kurzą, bo brakuje determinacji. Przeczytałem to, co mogło mi się spodobać, reszty nie. Kolekcjonersko z Amberu brakuje mi „Kenobiego”, ale warsztatowo Miller jest tak słaby, że nie mam czasu dla niego (tu odpuściłem sobie oryginał). I nie wiem czy obecnie dałbym 5 PLN za książkę, by tylko postawić ją na półce. Raczej nie. A chodzi w cenach wyższych. Ale jestem skutecznie zniechęcony by ją przeczytać. Słaby autor, zachowawcza książka. Gdy był kanon, to przynajmniej opisy tła na Tatooine były istotne, bo powiększały wiedzę na ten temat. Bym się przemęczył. Narzekał, że cienka i tak dalej. A tak jestem zdrowszy i bogatszy. Pewnie jeszcze spodobały by mi się nawiązania do klasycznych westernów, ale obecnie lepiej chyba je zwyczajnie obejrzeć . Lub sięgnąć po twórczość kogoś, kto też po nie sięga, a jednak prezentuje sobą odmienny poziom twórczy. Oczywiście mówię o Quentinie. Z komiksami jest podobnie, to co chciałem doczytać doczytałem. Serii „Star Wars” DH nawet nie ruszyłem.

            Niby jeszcze został TOR, ale tam abonamentu nie mam i czasem sobie włączę, acz najczęściej to PVP. Mam jeszcze kilka klasówek do ponownego przejścia (postaci są gotowe, na odpowiednim levelu dzięki PVP), ale jednak nie ciągnie mnie do tego. Tu pewnie wrócę, by dokończyć swoje dzieło .

            A jeszcze jedna rzecz, która mnie odstrasza to fakt, że pewne rzeczy musiałby się mierzyć z tym, co zapamiętałem. Podam Ci przykład. Z lat 80. bardzo dobrze pamiętałem „Niekończącą się opowieść” (pierwszą). Ale 20 paru latach zobaczyłem bodajże trzecią część… Ponoć nie tak złą, ale to była jakaś masakra. Do takich legend nie mam zamiaru dziś wracać, także by nie psuć sobie wyobrażenia. Czasami wspomnienie może być cenniejsze niż dzieło. I tak poniekąd było u mnie z Thrawnem... Jeszcze w czasach jednego kanonu uznałem, że lepiej do niego nie wracać.

            Tak więc Legendy, zupełnie jak Zed, są martwe dla mnie.

            Ale z drugiej strony, po koszmarnym potworku Petera Jacksona przez wiele lat nie mogłem usiąść do „Władcy”. Teraz filmów niewiele pamiętam. „Hobbit” (tylko pierwszy widziałem), potraktował książkę tak bardzo po łebkach, że nie był dla mnie traumatycznym przeżyciem, ale jednocześnie skutecznie zniechęcił mnie do tego bym zobaczył 2 i 3 część. Nie było tam ani Tolkiena (nawet w formie gwałtu na jego twórczości), ani nie był to dobry film. Paradoksalnie gdyby był dobry pewnie lepiej bym się na nim bawił niż na „Władcy”, a tak nawet za darmo mi się nie chciało tego oglądać. Jednak po tych wielu latach do książkowego „Władcy” i „Hobbita” parę razy udało mi się wrócić i odczarować urok Jacksona. Do tego stopnia, że spoglądam sobie na Hobbiton w Nowej Zelandii i coraz bardziej mnie tam ciągnie. I pewnie tam kiedyś pojadę. Właśnie z względu na Tolkiena, acz bez chęci powrotu do tych filmów. Ale zobacz ile czasu od tego minęło. Legendy póki co jeszcze tego czasu potrzebują u mnie. Pytanie jest tylko takie, czy mają siłę jaką miała twórczość Tolkiena? Tego nie wiem.
            Bolały mnie takie rzeczy jak zrobili choćby z Kessel. Brakowało mi też kosmicznej awantury. Ale teraz jest film to raz. A dwa skoro wiem czego chce, to mogę sobie to sam wymyślić i rozwijać po swojemu. Więc patrząc z dzisiejszej perspektywy powrót do książek i komiksów jest zwyczajnie mało prawdopodobny. Ale jak skończą KOTE w TORze to pewnie to zakupię abonament by to przejść. Kto wie, może wtedy też wrócę do klasówek. Ale czy za dziesięć lat nostalgicznie nie będę chciał wrócić do np. NEJ? Tego nie wiem.

            LINK
            • Re: Podatek bankowy był ważniejszy :(

              Boris tBD 2016-01-22 17:57:22

              Boris tBD

              avek

              Rejestracja: 2001-09-17

              Ostatnia wizyta: 2020-04-14

              Skąd: Piaseczno

              Lord Sidious napisał:
              I tak poniekąd było u mnie z Thrawnem... Jeszcze w czasach jednego kanonu uznałem, że lepiej do niego nie wracać.

              -----------------------

              A ja się od 5 lat zastanawiam czy nie przeczytać ponownie. Ale fakt jak bym sobie 2x zniszczył 1x to wtylko w łeb i do piachu. SOTE czytałem 3x i tu zawsze było OK.

              LINK
    • Re: Raczej zwijanie

      Shedao Shai 2016-01-21 10:01:31

      Shedao Shai

      avek

      Rejestracja: 2003-02-18

      Ostatnia wizyta: 2025-07-23

      Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

      Bardzo dokładne i trafne porównanie realiów wydawniczych kiedyś i teraz. Powiedziałbym, że masz u mnie piwo kiedy się następnym razem zobaczymy, ale pewnie od razu byś chciał 3, więc trochę się boję.

      Asekuracyjność i dostępność - to są chyba główne wytyczne dla twórców nowego EU. W książki trzeba móc się łatwo wgryźć, mają być zrozumiałe dla jak największej ilości ludzi, dotyczyć czasów bądź bohaterów okołofilmowych i tyle. W komiksach to samo, tutaj to dodatkowo biją rekordy nieoryginalności tytułów - Leia, Lando, Chewbacca, Vader itd. - czytelnik od razu wie czego się spodziewać. Osadzenie w czasie też czadowe - polecam linka: http://starwars.wikia.com/wiki/Timeline_of_canon_comics lwia część w 0 ABY... ups, w "32" a reszta w okolicy innych filmów bądź Rebelsów. Zachowawczość na 100%. Swoją drogą, zastanawia mnie - kiedyś ludzie lepiej znający się na komiksach mawiali że Marvel przydzielił do pracy nad nowymi seriami świetnych autorów, będzie nowa jakość komiksowa. Coś nie słyszę zachwytów nad którąś, jakąkolwiek z serii? Czyżby równie duża wydmuszka co "nowa, lepsza jakość książek"?

      Póki co, wyraźnie widać że nowe EU to inny target niż stare. Stare rozkręciło się w czasie posuchy, pomiędzy Starą a Nową trylogią, jego zadaniem nie było nakręcanie hype`u na kolejny film. Nadszedł czas że było i tak, ale nie zrezygnowali przy tym z rozbudowy świata, każdy kto śledził projekt Clone Wars (ten 2002-2005, nie przeklęte TCW), wie ile on wniósł do świata Gwiezdnych Wojen. Właściwie nadał Atakowi Klonów i Zemście Sithów nową jakość, nie szedłbym na ten drugi film nawet w połowie tak nakręcony, gdybym nie czytał wcześniej tyle o hrabim Dooku, generale Greviousie, czy też postaciach czysto z EU - taki Quinlan Vos. W filmie się nie pojawił, ale jgo przygody zdecydowanie nakręciły u mnie hype, bo czułem te realia, uwielbiałem czasy wojen klonów.

      Ludziom się nie chce. Większość słysząc o 100 książkach które może przeczytać, podłamuje się i odpuszcza, ewentualnie wybierze sobie parę które wydadzą mu się interesujące i na tym poprzestanie. Pasjonatów którzy stwierdzą: "wow, tak wielkie uniwersum, super, nie mogę się doczekać żeby je zgłębić i jarać się tym że Vergere z Agentów Chaosu 2 pojawia się w Planecie życia!" jest tylko ułamek całości, więc nie dziwi że przestawili się na nowy model biznesowy - dużo one-shotów do których wystarczy znajomość filmów. Owszem, pojawi się tu czy tam jakiś element rozwijający świat czy nawiązujący do innej książki/serialu/komiksu, ale w "rozsądny" sposób, tak żeby znajomość tamtego nie była obowiązkowa.

      Dzisiaj, polecenie czegoś z EU często wymaga wcześniejszego zaznajomienia się z tuzinem innych powieści żeby to miało sens. Ktoś mnie spyta: co byś polecił? Powiem: NEJkę, ale żeby zrozumieć i docenić co tam się dzieje, należałoby przeczytać trylogię Thrawna, X-Wingi, Akademię Jedi, Kryzys Czarnej Floty, trylogię koreliańską i tak dalej... i w tym momencie zanim ktoś dojdzie do tej książki którą chciałem mu polecić to mija rok. I ta osoba przygotowując się, przeczyta sobie dużo książek które są dobre same w sobie, ale z drugiej strony może rzucić całym Star Warsówkiem w ch** po stu stronach "Zasadzki na Korelii" Często nie da się przeczytać perełki, nie zagłebiając się w świat, a jak już pisałem - spora częśc ludzi tego nie chce. Pan X chciałby przeczytać sobie fajną książkę z tej serii co widział w kinie, ale nie od razu 20 książek. Nie zrozumcie mnie, ja tego podejścia nie krytykuję, po prostu stwierdzam że tak jest. Sam czasem zajaram się innym uniwersum, mam ochotę przeczytać sobie jakąś fajną książkę z uniwersum np. Aliena, ale nie 20 książek z uniwersum Aliena. Używając języka internetowego celebryty, jestem każualem danego uniwersum i nie zależy mi żeby to zmieniać, po prostu chciałbym coś tam z niego poczytać. Jeśli się wkręcę to może zapragnę tych kolejnych 20 książek, ale może nie. Parę razy tak się odbiłem od różnych serii. Np. zajarany maksymalnie filmem Dredd, chciałem poczytać sobie komiksy - zobaczyłem ile ich jest, pobieżnie szukając nie znalazłem wystarczająco jasno wyłuszczonej kolejności czytania i sobie odpuściłem. Pewnie, gdybym posiedział nad tym dłużej i bardziej się zagłębił, to bym to rozgryzł i się wkręcił, ale nie na tym mi zależało. Wejście w to było trudniejsze niż chciałem i nie wyszło. Kiedyś pragnąłem być na bieżąco z komiksami Marvela - ale przeraziła mnie ich ilość, a mi nie wystarczy czytanie pojedynczych eventów i doczytywanie o postaciach których nie znam na wiki. Chcę znać wszystko, a w przypadku Marveli wymagałoby to kolosalnego nakładu czasu i wysiłku. Tu ratunkiem okazało się uniwersum Ultimate, które dla niektórych die-hard fanów Marvela pewnie było bluźnierstwem, ale dla mnie było idealnie tym, czego chciałem - wszystko od początku, uporządkowane i w ilości którą da się ogarnąć. Dlatego w pełni rozumiem ludzi którzy w starwarwarsowym EU nie chcą wychodzić poza każualizm.

      Pewnie, można polecić "Plagueisa", ale czy zrobi takie wrażenie bez wiedzy o tym jak pięknie wykorzystuje wątki z "Maski kłamstw", "Łowcy z mroku" itd? Nie zrobi. Dlatego np. wdzięcznym tematem do polecania jest trylogia Bane`a, bo jest oderwana czasowo od reszty, i choć zawiera milion nawiązań i odniesień do wszystkiego do czego mogła się odnieść, to spokojnie można czerpać przyjemność z lektury bez wiedzy że Andeddu pojawia się w Republic i Legacy a Revanem możesz grać w KotORze. Ale to jeden z nielicznych wyjątków. W nowym EU nie ma tego problemu - podobają ci się "Lordowie Sithów"? To ich polecasz, nie trzeba się do nich wcześniej przygotowywać. Wolisz książkę z Battlefronta? To polecasz i ją. Wystarczy znać filmy i wiesz co tam się dzieje. Pewnie, z czasem sytuacja może się rozwinąć, i będzie jakaś super książka, ale przed jej lekturą będziesz musiał przeczytać 5 innych. To naturalna kolej rzeczy przy rozbudowywaniu uniwersum. Ale coś nie wierzę żeby było wiele takich przykładów, przynjamniej na razie polityka firmy wskazuje że chcieliby tego uniknąć. Dla mnie to źle, dla LSa to źle, dla Gufiego to źle - bo frajdę czerpiemy z eksplorowania powiązań między książkami, z wgłębiania się w rozbudowane uniwersum - ale większość jednak ucieszy że może sobie przeczytać książkę o Vaderze i tyle. Więc z biznesowego punktu widzenia ich podejście jest jak najbardziej słuszne. No ale to jest sztandarowe podejście Disneya - finansowo mądre posunięcie, z jednoczesnym deptaniem garstki starych zapaleńców, to ma być uniwersum dla każdego. Jak dla każdego, to dla nikogo, ale na film ludzie pójdą, a i książkę może więcej ludzi kupi, a że nie zakopią się w ten świat jak my swego czasu - kogo to obchodzi?

      Kiedyś EU budowało świat, do stopnia w którym samo stało się dla np. mnie ważniejsze niż filmy - filmy to był sam początek, świetnie się na nich bawiłem, ale potem spędziłem 100 razy tyle czasu czytając o dalszych i wcześniejszych przygodach tych postaci. I ich krewnych, znajomych, wrogów, i postaci kompletnie niezwiązanych z nimi. Teraz jest na odwrót - filmy to podstawa, sedno całych nowych Gwiezdnych Wojen, a książki i komiksy bardziej na nich pasożytują, niż je rozwijają. Chcesz przeczytać o jakiejś przygodzie Hana Solo - to masz, ale żeby stało się coś ważniejszego, to musisz poczekać na film, kolejny w kinach już za pół roku, a za półtorej spin-off!

      Swoją drogą to zabawne, ile można napisać o uniwersum którym się nie interesuje, o książkach i komiksach których się nie czyta

      Na koniec dodam, że dla mnie też to jest ekstra sytuacja, bo przynajmniej w żaden sposób nie ciągnie mnie do nowego EU, w związku z czym nie mam trudności z wytrwaniem w postanowieniu olewania go. Gdybym czytał tu jakieś zachwyty, że oboże jakie rzeczy tam się dzieją, dziwki wóda i lasery, to mógłbym się kiedyś złamać. A tak, jestem bezpieczny - i moralnie i finansowo i czasowo.

      LINK
      • Re: Raczej zwijanie

        Krogulec 2016-01-23 13:01:42

        Krogulec

        avek

        Rejestracja: 2003-01-05

        Ostatnia wizyta: 2025-05-22

        Skąd: Szczecin

        No dobrze, ale problem pojawia się przy czym innym. Nie chodzi tylko o to, że stare EU było oparte na seriach wydawniczych i trzeba było czytać więcej niż jedną pozycję, a teraz ludziom wyhodowanym na memach internetowych nie chce się czytać wcale.

        Chodzi raczej o treść i zawartość tych wydawnictw. Ich poziom.

        Stare EU miało wiele pojedynczych książek, które były na przyzwoitym poziomie, a przede wszystkim - budowały i rozwijały Uniwersum w najczęściej spójny i dojrzały sposób. Płytkie i żadne historie tego rodzaju, które teraz serwuje nam Marvel, a które polegają na tym, że kolejny raz Han/Leia/Luke/Lando upokorzą Imperium i dadzą mu popalić praktycznie nie występowały. Zawsze zarówno Dark Horse, jak i Del Rey przynajmniej silił się na jakieś głębsze rozwiązania fabularne, często dla całkowicie dorosłego odbiorcy (np. twórczość Traviss, Karpyshyna, Luceno). Teraz nie tylko królują i panują one-shoty, ale są one też zupełnie wyprane z jakichkolwiek ambicji, a ich targetem są ludzie o umysłowości niewymagającego pożeracza bigmaca.

        Stare EU miało - tak jak sam napisałeś - inny target i było inne... ale w żadnym momencie nie było tak żałosne, jak to, co teraz robi Disney i s-ka. Sidious napisał powyżej, że dla niego EU jest martwe i że w zasadzie i tak mu się nie podobało i pełne było gniotów... ale serio? Bo ja jestem fanem Star Wars tylko na tyle, na ile jeszcze mogę czytać serie Republic, Dark Times, Empire, Legacy, NEJ... to, co teraz tworzone jest poza filmami jest natomiast niczym kolorowe opakowanie dla ciastek, gdzie dokleja się bohaterów ze znanego filmu żeby to sprzedać, ale w środku nie ma niczego związanego z Uniwersum, Gwiezdnymi Wojnami itd... jest tylko zapychacz, historia totalnie bez znaczenia i wagi, która równie dobrze mogłaby wcale nie istnieć.

        Także nie zgadzam się, że jest to efektem jakiejś konieczności, że casuale muszą czytać one-shoty, które muszą być słabe. To jest kwestia tworzenia na odwal się, tworzenia taniochy. Disney chce iść po linii najmniejszego oporu, chce iść na łatwiznę. Wszyscy autorzy dostali zapewne wytyczną, żeby tworzyli jakieś tam niezobowiązujące historyjki w stylu "polatali, postrzelali, wrócili na chatę" i tyle. Gdyby była wola stworzenia w nowym, pozafilmowym Uniwersum Disneya także treści dojrzalszych, lepszych i dla bardziej doświadczonych i wymagających fanów to dałoby się to bez trudu zrobić. Dałoby się w takim wypadku nawet unikać długich serii i cieszyć każuali tym, że nie muszą się męczyć przez całe lata zanim dotrą do czegoś naprawdę fajnego.

        /Tu dochodzimy też do kwestii tego, jaka jest polityka Disneya. Przyjrzyjcie się temu, co tworzy Disney poza Star Wars... schemat się powtarza, prawda? Wszystkie różnorodne `marki` to w rzeczywistości całkowicie powtarzalne schematy bez grama ambicji. Pod tym względem Lucas trafił w dziesiątkę z tym porównaniem do handlarzy niewolników. Uniwersum Star Wars to teraz niewolnik Disneya, który w nieskończoność będzie powtarzał to samo, aby tylko generować kasę z tego, co w przeszłości odniosło sukces./

        Główny problem jest jednak inny. Tak jak zostało tu już napisane - nowe pozafilmowe disnejowe-`eu` to po prostu taka pulpa, masa parówkowa. Bez znaczenia i historii. I to byłoby może do przełknięcia gdyby filmy, które są teraz niby najważniejsze, były dobre... ale TFA jest niestety tragicznie słabe, wtórne, infantylne i nie do wytrzymania. Zwłaszcza dla tych, którzy przyzwyczaili się do starego EU i tego, że zawsze czekały też na nich gdzieś niezłe i twórcze pozycje. A teraz? Jest film, o którym mam ochotę zapomnieć i są komiksy, które są na poziomie serii Ewoks i Droids... są nawet gorsze od tych starych Marveli sprzed 30, czy tam 40 lat...

        Także pod tym względem i ja czuję się totalnie `bezpiecznie` A mój portfel będzie coraz bardziej puchł... ostatnia złotówka wydana na Star Wars to w moim przypadku 2014 rok.

        LINK
    • Re: Raczej zwijanie

      Karaś 2016-01-22 17:56:19

      Karaś

      avek

      Rejestracja: 2007-01-24

      Ostatnia wizyta: 2025-07-23

      Skąd: София

      Ten post to rozum i godnośc człowieka w praktyce.

      LINK
  • Re: Rozwijanie uniwersum w nowym EU?

    Mister S. 2016-01-20 18:22:17

    Mister S.

    avek

    Rejestracja: 2014-11-28

    Ostatnia wizyta: 2025-07-23

    Skąd: Kraków

    Gunfan napisał:
    Ostatnio zacząłem się przyglądać nowemu EU i obserwować, w jakim kierunku idzie. Rozkminiałem, czy będzie mogło choć częściowo zastąpić mi Legendy, czy da mi to, czego w nich szukałem. A szukałem głównie rozwijania uniwersum w rozmaite strony, pogłębiania drugo- i trzecioplanowych postaci, dobrze pokazanych wątków, na które nie ma miejsca w filmach (np. polityka), skakania po epokach, wprowadzania nowych planet, kultur, maszyn itp. Nigdy za to nie interesowały mnie młodzieżówki i pasowało mi, że niewiele ich w sumie wtedy powstawało.

    Nowe EU na razie jakoś mocno w ślady starego nie podąża. Koncentruje się przede wszystkim na czasach wokół filmów (zwłaszcza OT, niedługo pewnie też TFA)

    -----------------------

    Ale przecież kiedy powstawało EU również skupiwano się na historiach okołofilmowych. Trylogia Thrawna, Ślub Księżniczki Lei, itd. Nie od razu mieliśmy Revana, Bane`a, i inne historie na tysiące lat przed ANH. Daj(cie) im trochę czasu. Już mamy kanonicznego Malachora. Spokojnie .

    LINK
    • Re: Rozwijanie uniwersum w nowym EU?

      adase 2016-01-20 18:56:24

      adase

      avek

      Rejestracja: 2013-08-30

      Ostatnia wizyta: 2025-07-20

      Skąd: Włodawa

      Zgadzam się, wystarczy trochę poczekać i niedługo znowu nie będzie można wszystkiego ogarną ze względu na ilość zawartości w kanonie. Zobaczycie że za dwa lata znów będzie magicznie i Star Warsowo jakbyśmy po raz pierwszy oglądali Nową Nadzieje albo grali w Kotora. Przecież marvel dopiero od roku wydaje komiksy a zobaczcie ile tego juz jest.

      http://i0.wp.com/MynockManor.com/wp-content/uploads/2015/12/Marvel-Star-Wars-Comics-2015.jpg

      LINK
    • Re: Rozwijanie uniwersum w nowym EU?

      Gunfan 2016-01-20 19:34:45

      Gunfan

      avek

      Rejestracja: 2003-11-27

      Ostatnia wizyta: 2023-04-16

      Skąd: Bielsko-Biała

      SirStaniak napisał:
      Ale przecież kiedy powstawało EU również skupiwano się na historiach okołofilmowych. Trylogia Thrawna, Ślub Księżniczki Lei, itd. Nie od razu mieliśmy Revana, Bane`a, i inne historie na tysiące lat przed ANH.
      -----------------------
      Jasne, ale nie w tym rzecz. To czywiste, że początkowe tytuły w EU są bliskie filmom, ale popatrz jak wspomniana przez Ciebie Trylogia Thrawna rozwijała uniwersum. Ile postaci, ras, planet, statków, kultur dodał Zahn. O to tu chodzi, bo nowe EU na razie tego nie robi... I nie wiadomo, czy zacznie.

      LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..