Dark Count napisał:
Przede wszystkim fabularnej. SW zawsze dbały o poczucie ciągłości, zawsze wiedzieliśmy, że dany film jest następcą poprzednika. Nawet w takim nieszczęsnym AOTC, już pierwsze dialogi nawiązują do wspólnych przeżyć Anakina i Obi-Wana, wiemy że coś się pomiędzy tymi epizodami, między nimi działo, dowiadujemy się, że to pierwsze spotkanie Anakina i Padme od X lat. W TFA nie dowiadujemy się niczego. Co więcej, TFA z uporem maniaka odcina się od NT i po części od OT. Zupełnie niepotrzebnie.
-----------------------
Faktycznie wygląda na to, że twórcy TFA postanowili odciąć się od wszystkiego co było wcześniej. Nie bez powodu ludzie mówią o EVII "soft reboot". W pewnym sensie tak jest - to nie jest pełna, płynna kontynuacja poprzednich części. Ja mam takie wrażenie, że to nie jest do końca ten sam wszechświat, nie ci sami bohaterowie. Tak jakby "rzeczywistość alternatywna", gdzie wszystko potoczyło się trochę inaczej, obowiązują inne zasady. Tak więc masz rację - TFA odcina się od NT (daleka przeszłość, oczywiście w świecie Star Wars) ale też od OT (przeszłość nieco bliższa ale w świecie TFA bardzo odległa i mityczna).
Pytanie, skąd się to bierze. Jedną z możliwości jest powrót do oryginalnej koncepcji "epizodów" Lucasa; widział on cykl Gwiezdnych Wojen nieco w stylu Jamesa Bonda - opowieści połączonych przez centralne postacie, ale niekoniecznie dziejących się w tym samym "wszechświecie". Ciągłość i spójność fikcyjnego świata nie jest wtedy konieczna. A to jest wygodne i dla widza (za każdym razem dostaje on coś nieco innego, świeżego i dopasowanego do czasów - jak wyglądał by dziś Bond, gdyby jego twórcy chcieli zachować ciągłość jego "świata" od lat 50-tych XX wieku aż do dziś?), ale też dla twórców, bo mają o wiele większą elastyczność, łatwiej jest pisać nie przejmując się o perfekcyją spójność.
Innym wytłumaczeniem jest obecność w filmie "nowego pokolenia" i fakt skierowania tego filmu głównie do nowego pokolenia widzów. W świecie rzeczywistym też tak jest, że wydarzenia całkiem niedawne dla starszych osób są dla młodych równie mityczne i odległe jak wojna Rebelii z Imperium dla Rey. Można by powiedzieć, że pomiędzy OT a NT nie ma pełnej ciągłości - żyjący bohaterowie są zupełnie inni, Obi-Wan pamięta wydarzenia inaczej, Yoda stał się zdziwaczałym pustelinkiem, świat wygląda zupełnie inaczej. Kto wie, jak to się naprawdę potoczyło? Pamięć ludzka jest ulotna, a historia wybiórcza (albo zniekształcona).
Ostatnia sprawa, to jak ważna jest owa ciągłość fabularna. To już chyba zależy tylko od osobistego upodobania. Mi brak ciągłości absolutnie nie przeszkadza - interesuje mnie tylko to co dzieje się "teraz" w świecie SW, i co stanie się dalej. Być może to przychodzi z wiekiem? Ja nie jestem stary (z pewnego punku widzenia, jakby powiedział Obi-Wan, he he
) a już nie widzę ciągłości w moim życiu. Nie do końca rozumiem, jak dotarłem do miejsca, w którym teraz się znajduję. Sprawy nie polepsza fakt, że ja i moi koledzy pamiętamy pewne wydarzenia zupełnie inaczej... to dopiero jest brak ciągłości! Może dlatego nie przeszkadza mi to samo zjawisko w TFA
Jedi to wyprani z uczuć mnichowie (przynajmniej przed OT). Paradoksalnie sithowie są pod tym względem bardziej ludzcy niż jedi, może dlatego jedi skończyli w filmie tak jak skończyli. Może ta scena była krytyką tej postawy ?
-----------------------
Wiesz co, przyszło mi to samo do głowy. Upadek Jedi sugeruje, że była to ich własna wina! Jedi wielokrotnie w Prequelach stawiani są wobec nowych zagrożeń. Za każdym razem reagują w sposób niewłaściwy, robiąc kolejny krok prosto w stronę przepaści. Każdy film z cyklu pokazuje kolejną samobójczą decyzję Zakonu. Ich oddanie archaicznemu kodeksowi i brak jakiejkolwiek elastyczności przyniosło zgubę nie tylko im, ale też Republice, której mieli chronić.
Od samego początku widz jest wielokrotnie informowany o rosnącej bezradności Jedi. Cień Ciemnej Strony może być metaforą ich rosnącego nieprzystosowania i niezrozumienia czasów, w których przyszło im żyć. Anakin jest zwiastunem nowej epoki i ostatnim ostrzeżeniem, którego oczywiście Zakon nie rozumie, co przynosi jego ostateczną zagładę. Jak to jest możliwe, żeby jeden człowiek (Palpatine) oszukał całą Galaktykę i najpotężniejszą organizację w historii? Oczywiście, to jest niemożliwe. To nie Palpatine jest potężny, lecz Zakon i Republika słabe i skorumpowane. Jeżeli wierzyć legendom (wspominanym w Prequelach), w przeszłości istnieli potężniejsi Sithowie i jakoś nie udało im się dokonać "zemsty na Jedi". Palpatine ma wielkie szczęście, rozumie prądy Historii i płynie z nimi, nie przeciwko nim, co przynosi mu ostateczne zwycięstwo.
Pod względem opowiadanej historii, Prequele są bardzo dobre...
Oceniłem już więcej niż paręset filmów na Filmwebie, tylko 10 dostało ode mnie dotychczas najwyższą notę, wśród nich są takie perełki jak "osiem i pół", "zagubiona autostrada", czy "amer" w którym to na półtorej godziny, przypada ok.40 słów. To nie jest tak, że ja nie doceniam subtelnego i minimalistycznego kina, po prostu ta konwencja moim zdaniem nijak pasuje do SW.
-----------------------
Oj to ja w porównaniu z Tobą wcale nie oglądam filmów. Żaden ze mnie kinoman...
TFA oczywiście nie jest w żaden sposób subtelne, jego "minimalizm" polega raczej na tym, że film jest bardzo "zwarty" i oszczędny w prawdziwe wielkie widowisko i ekspozycję (tak to się chyba nazywa?) co sprawia, że niektórzy mają wrażenie "małego wszechświata" i dziwnie małej skali (bitwa "prywatnej armii Lei". Podoba mi się to określenie!). Dziwna sprawa, ja też to widzę, ale mi to nie przeszkadza. To jest trochę "inne", ale mi się podoba! Nie umiem wyjaśnić, dlaczego. Możliwe, że taki efekt był zaplanowany przez psychologów - specjalistów od prania mózgów przez Disneya
No i skoro nie przepadasz za przerysowanymi bitwami, to jak zdzierżyłeś bitwę nad Endorem w ROTJ ? Bo nie powiesz mi, że widzieliśmy tam tylko kilka statków a reszta była "zasugerowana".
-----------------------
No, tutaj jednak jest różnica. Lucas nie miał do dyspozycji takich środków, jak przy produkcji EIII. Dużo z tej bitwy jest jednak zasugerowane (ujęcia z kokpitów myśliwców, mostka dowodzenia Ackbara).
Tych kilka w sumie krótkich ujęć pokazuje też mistrzostwo techniczne Lucasa i ILM w tamtych czasach. Wspaniale użyta jest "paralaksa" - dzięki temu wiesz dokładnie co się dzieje, "czujesz" skalę, rozmiar i względną prędkość poruszającyh się obiektów. Bitwa nad Coruscant wygląda PIĘKNIE (i nawet się nie zestarzała!), co do tego nie ma dwóch zdań, ale ja jakoś nie czuję tych rozmiarów, odlegości i prędkości. Jak duże to wszystko jest? Jak szybko się przemieszcza, jak daleko są te okręty? Jestem odrobinę zdezorientowany. Może jestem niedowidzący? Może się zestarzałem??
No i niepotrzebnie film traci czas na zabawę z tymi Buzzdroids... w sumie zabawna scena, ale trochę za długa.
Nie każdy jest gotowy zabić ukochaną osobę (czyt. "brata"), nawet jeśli uśmierzy mu w ten sposób ból. Co innego odłączyć od respiratora, co innego przebić na wylot.
-----------------------
To prawda i to może usprawiedliwić zachowanie Obi-Wana (porzucenie rannego Vadera). Obi-Wan został wewnętrznie złamany przez to wszystko, co przeżył (ale można było pokazać to LEPIEJ i bardziej dramatycznie!).
Zaprotestuję też twoją ostatnią wypowiedz o Lucasie.
Oprócz choreografii i co bardziej szczegółowych projektów designu,wszystko było jego pomysłem. Umiejscowienie lokacji, spadająca część kompleksu, walka na platformach, wszystkie przejścia kadru,to wszystko wymyślił on sam, więc pisanie zdań typu "a teraz walczą przez 8 minut na miecze" jest sporym nadużyciem.
-----------------------
Oglądająć to "Star Wars within a minute", do którego dałeś link, mam wrażenie, że Lucas miał nad wszystkim kontrolę, ale wiele rzeczy zostało stworzonych w całości, od koncepcji po detale wykonania przez "osoby trzecie". Np, nie wydaje Ci się, że pojedynek jest w większości dziełem ludzi z działu Pre-Visualisation? Oni wymyślili w pewnym sensie jego przebieg, umiejscowienie kamer, rozwój akcji. Ja rozumiem że przy filmie tak zabójczo skomplikowanym technicznie, jeden człowiek nie jest w stanie tego ogarnąć! Ale powstaje pytanie: gdyby Lucas uprościł nieco te sceny (np nakręcił je w plenerze i "ozdobił" co nieco CGI), czy nie miał by większej kontroli nad pracą kamer, oświetleniem, kadrowaniem, stroną emocjonalną i dramatyczną tego pojedynku? Może za dużo oddał w ręce ludzi znających się na animacji i renderingu, ale nie na opowiadaniu historii. Można sie zastanawiać.
Odsyłam też do innych "webisodów" z ROTS i AOTC. Przyjemnie się ogląda "starego" Ch.Lee, który wywija mieczem zręczniej i szybciej niż Christiansen i Mcgregor
-----------------------
Na pewno obejrzę, dziwne, że do tej pory w ogóle temu się nie przyjrzałem!!
Serdeczne pozdrowienia.
-----------------------
Pozdro!!