Michał Pazdan przenosi się z Jagiellonii Białystok do Legii Warszawa. Taką informację już niestety potwierdzono. Czemu niestety? Dlatego, że nie uważam, aby to był dobry ruch transferowy w wykonaniu reprezentanta Polski. Moim zdaniem przejście do Legii dla polskiego zawodnika, który wyróżnia się w polskiej lidze, grając na co dzień w nieco słabszym klubie, nie jest od pewnego czasu dobrym rozwiązaniem. Czemu? To jest dobre pytanie, ale na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy, około szesnastu, każdy piłkarz, który był w dobrej formie i prowadził swój zespół, był jego liderem i przechodził do Wojskowych, to tam spadał z tą formą. Po kilku słabszych występach, już siadał na ławce i zwykle się z niej nie podnosił. Tak było między innymi z Michałem Masłowskim ściągniętym do ekipy wicemistrza Polski z Zawiszy Bydgoszcz na początku tego roku kalendarzowego, a także z Arkadiuszem Piechem, który dołączył do legionistów latem poprzedniego roku. Prócz tego Igor Lewczuk, były defensor Zawiszy, też raczej tego sezonu nie może zaliczyć do udanych. Tak naprawdę, to nie dostawał zbyt wielu szans, tak było w pierwszej połowie sezonu, lecz w drugiej, przynajmniej na początku, także był rezerwowym. Grać zaczął dopiero wtedy, kiedy Iñaki Astiz i Dossa Junior nie byli zdolni do gry. Co prawda rozegrał kilka, może nawet kilkanaście spotkań, jednakże było to spowodowane niedyspozycją wyżej postawionych w rankingu Henninga Berga stoperów. A co do tych, których wymieniłem nieco wcześniej, czyli Masłowskiego i Piecha, to trzeba powiedzieć, iż spędzony przez nich czas przy Łazienkowskiej można chyba uznać za stracony. Nie mam wątpliwości co do tego w przypadku Arka. Kiedy przychodził do Legii, to miałem wrażenie, że będzie to prawdziwe wzmocnienie ekipy ówczesnego mistrza kraju. Poszukiwali napastnika, który będzie strzelał dużo bramek, będzie dawać tę gwarancję co najmniej dwudziestu strzelonych goli we wszystkich rozgrywkach. Bo nie ukrywajmy, że Dwaliszwili raczej nie był dobrym graczem dla zespołu, który marzy o Lidze Mistrzów. Gruzin raczej był trochę drewniany, pomimo tego, iż potrafił zdobyć kilkanaście goli na przestrzeni sezonu, to nie pasował do Legii. Pomimo tego, że Legioniści nie grają jakiegoś nieprawdopodobnego futbolu, nie grają tak pięknie i technicznie jak chociażby Wisła, no ale taki drewniak to już jest przegięcie, nawet jak na zespół grający prostą, trochę prostacką piłkę. Oczywiście, był wtedy jeszcze Marek Saganowski, ale oczywiste było, że on raczej nie zagra całego sezonu, albo chociażby rundy, bo jest już wiekowy, ma trzydzieści pięć lat, do najmłodszych nie należy, zdrowie nie pozwala mu w zasadzie grać pełnych dziewięćdziesięciu minut. Był Orlando Sa, portugalski snajper ściągnięty zimą 2013 roku. Ale raczej nikt nie brał go jako opcję numer jeden, bo przecież w swoim pierwszym sezonie w trzynastu występach zdobył zaledwie jednego gola. Słaby wynik, jak na napastnika, który niby jest taki świetny i Ekstraklasa jest dla niego za mała. Nie wiem nawet, czy nie wydawał się większym drewnem niż Dwaliszwili. Także Piech był czwartym napastnikiem w Legii. Może trochę to dużo, tyle, że trener Berg często, na początku sezonu, decydował się na grę dwoma napastnikami. Było to spowodowane tym, że latem mieli sporo spotkań do rozegrania, bo przecież już w połowie lipca zaczęła się Ekstraklasa, poza tym przecież grali w europejskich pucharach, walczyli o tę upragnioną Ligę Mistrzów. A tych spotkań w kwalifikacjach do Champions League nie było mało, bo aż sześć (cóż, tak naprawdę to cztery, lecz potem grali w rundzie play-off o Ligę Europy przez głupotę podczas dwumeczu z Celtikiem). Potrzebowali wówczas zatem szerokiej kadry. I takową mieli, trener Berg wyselekcjonował sobie dwie drużyny, dosłownie dwie inne jedenastki. Jedna grała w Europie, druga w Polsce. Więc czterech napastników to nie jest za dużo, jeżeli w tej jedenastce ligowej występowało ich dwóch. Tyle, że szkoleniowiec Legii Warszawa nie korzystał z klasycznego napastnika, z tej prawdziwej dziewiątki w pucharach. Raczej grał z Dudą i Radoviciem, dwoma ofensywnymi pomocnikami. Pamiętam, że ich zmiennikiem w tych pucharowych grach był Sa. No więc cóż, pewne było to, że z Legii odejdzie jeden snajper. Jeżeli w Europie nie gra żaden, a na naszych boiskach "Wojskowi" grali z dwójką tylko podczas tego okresu letniego, to po co aż czterech? Pozbyto się Dwaliszwilego. To chyba był najmądrzejszy ruch, bo "Sagana" nikt się nie pozbędzie, Piech dopiero co przyszedł, a Sa musiał dostać prawdziwą szansę. Wydawało się wtedy, iż Piech będzie często grał, tym bardziej, iż w Ekstraklasie pokazywał często swoją klasę w poprzednich swoich drużynach. Tak się jednak nie stało. Co więcej, trener Berg... nie zgłosił go do rozgrywek Ligi Europy... Zgłosił bodajże trzydziestu siedmiu graczy, nawet juniorów, ale nie doświadczonego gracza, który mógłby dużo wnieść w grę zespołu. Parodia, po prostu parodia. To był jak dla mnie taki pierwszy znak, że tacy piłkarze jak Piech, Masłowski czy właśnie Pazdan powinni się trzymać z dala od klubu ze stolicy naszego kraju. Zimą Arek odszedł z Legii, poszedł na wypożyczenie do Bełchatowa, gdzie w lidze zdobył kilkanaście goli. Wystarczyło tylko dać mu szansę, to przecież by odpalił. Podobna historia z Masłowskim. W fantastycznej formie był Radović i Duda, obaj grali w pierwszym składzie, Sa był tylko rezerwowym, tak naprawdę to także i w Ekstraklasie. Duet pomocników często występował nawet i w tych rozgrywkach razem. Przyczynili się do awansu Legii do 1/16 finału Ligi Europy. Aż tu nagle przyszedł sobie klub z drugiej ligi chińskiej i kupił Radovicia. Wtedy kilka szans dostał powracający po długiej kontuzji i rehabilitacji do gry Michał Masłowski. Nawet zagrał z Ajaksem w tej nieszczęsnej Lidze Europy. Zaprezentował się też w lidze. Tyle, że z niezbyt dobrym skutkiem. Wypadał raczej słabo, nie grał tak, jak sezon wcześniej w barwach bydgoskiego Zawiszy. I już został odstawiony, po kilku słabszych grach, po długiej przerwie od gry spowodowanej kontuzją. Masakra. Udowodniłem, że Warszawa to obecnie nie najlepsze miejsce dla takich graczy jak Pazdan. No dobrze, ale dlaczego tak się dzieje? Ja mam na to pytanie odpowiedź, nie wiem, czy dobrą, tego nie wiem. Myślę, że po prostu nie ma obecnie zbyt dobrej atmosfery w ekipie Berga. Przede wszystkich początek sezonu i te dwa składy Norwega, jeden ligowy i drugi pucharowy. Wyselekcjonował sobie otwarcie skład tych lepszych, i skład tych gorszych. Ja nie czułbym się dobrze, gdybym jako piłkarz był w takiej sytuacji, nawet jako piłkarz tej lepszej wyjściowej jedenastki. Dlaczego? Bo sieje to tylko negatywne emocje w szatni, poza tym nie ma żadnej rywalizacji o miejsce w składzie, takiej zdrowej rywalizacji. Prócz tego jego wypowiedzi, pewne decyzje personalne, na przykład dotyczące Orlando Sa, który strzelał mnóstwo goli, a mało grał. No i nie zapominajmy o tych jego słynnych zarzucanych "wędkach". Może nie są to takie klasyczne "wędki", bo chyba się nie zdarzyło, że zdjął piłkarza, który wcześniej wszedł na plac gry z ławki, jednakże kilkakrotnie zmieniał piłkarzy przed przerwą bez większego powodu. Poza tym nie wykonywał zmian w Lidze Europy, odsunięcie Koseckiego. Powiedziałbym też, że odejście lidera, jakim był Radović odbiło się na mentalności wielu piłkarzy, którzy w drugiej połowie sezonu grali gorzej. Mam wrażenie, że ta atmosfera też źle wpływała na samego Berga, przez co podejmował więcej niepotrzebnych decyzji, z meczu na mecz, z tygodnia na tydzień. Myślę, że Pazdan może jeszcze gorzko żałować tej decyzji, bo w Legii nie ma teraz atmosfery, jest tam nieciekawie, wszyscy są w rozsypce po przegranej w lidze. I Berg może na niego nie stawiać, tak jak to było z Piechem, Masłowskim czy Lewczukiem...
Opinia publiczna raczej nie ocenia tego transferu pozytywnie. Kibice, a także niektórzy dziennikarze sportowi. Ja też twierdzę, że ten transfer nie jest dobry dla Pazdana. Dariusz Dziekanowski, były reprezentant Polski, twierdzi, że "Tomasz Gollob", jak był określany w szatni swojego już poprzedniego zespołu, jest słaby mentalnie i... zakompleksiony... To przez to, że po wywiadzie po meczu z Gruzją zdziwił się, że prezes Boniek w ogóle go kojarzy. Szczerze powiedziawszy, to nawet tego wywiadu nie widziałem. Brzmi to dziwnie, nie rozumiem, dlaczego miałby go nie znać, w końcu jest prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Cóż, gdybym to obejrzał, to wiedziałbym, czy mówi żartobliwie, czy był rozkojarzony albo coś innego, bo ciężko mi uwierzyć, że ma naprawdę aż tak niską ocenę samego siebie, bo to byłoby faktycznie dziwne, tym bardziej, że już niejednokrotnie grał w reprezentacji, został obrońcą sezonu w naszej lidze. "Dziekan" uważa, że Pazdan nie poradziłby sobie w Bundeslidze, nie mówiąc już nic o Legii. Ja twierdzę podobnie, przynajmniej co chodzi o Legię, tyle że Dariusz sądzi, że ma słabą mentalność, i to przez to, a ja sądzę, że poradzić sobie tam by nie mógł tylko przez Berga i tamtejszą atmosferę. Powiem szczerze, iż moim skromnym zdaniem lepszym kierunkiem byłyby dla niego Niemcy, ale o tym w późniejszej części. Ogółem podsumowując, trochę to dziwna ocena, ale prawda jest taka, że on często gada głupoty. W końcu nie bez powodu jest ekspertem w Polsacie, a nie w nC+. W tej pierwszej stacji są tacy znawcy, jak ze mnie piłkarz, a uwierzcie, talentu to za grosz nie mam. Łapiński, Dziekanowski, Kowalczyk czy od święta Hajto. Tomasz Hajto, były piłkarz niemieckich klubów, były reprezentant Polski, i były już szkoleniowiec GKSu Tychy, z którym spadł do... trzeciej klasy rozgrywkowej. Oni to tylko tak pięknie potrafią mówić w telewizji, a jak przychodzi do trenowania drużyny piłkarskiej, nawet nie z najwyższego poziomu, to pokazują swój prawdziwy "talent". Jestem ciekaw jakby to wyglądało z moimi ulubionymi ekspertami z mojej ulubionej stacji - nC+, jak na przykład z Grzegorzem Mielcarskim czy Kazimierzem Węgrzynem. Pewnie lepiej by sobie poradzili, bo to prawdziwi eksperci, ale nie mam zamiaru się rozpisywać nie na temat. Wracając do Hajty, to miałem pisać o jego opinii ne temat Pazdana. On natomiast, w przeciwnieństwie do Dziekanowskiego, jest zdania, że kilkunastokrotny reprezentant naszego kraju bez problemu poradzi sobie, broniąc barw legionistów. Cóż, trzeba powiedzieć, że faktycznie dobrze go zna, najpierw grał z nim w Górniku Zabrze, a potem sprowadził go do Jagi, kiedy był jeszcze trenerem tego klubu. Spędził z nim wiele lat, także zna go dobrze. Były piłkarz Schalke odwołał się jeszcze do słów "Dziekana". Stwiedził, że bardzo szanuje byłego gracza "Wojskowych", ale nie zgadza się z jego opinią. Powiedział też, że nie wie, czy Dziekanowski w ogóle zna Pazdana osobiście. No właśnie, jeżeli go nie zna osobiście, to nie może być pewien, że jest zakompleksiony i słaby mentalnie. Za to Hajto zna go dobrze, spędził z nim wiele lat, więc na pewno zna go lepiej i wie, że sobie tam poradzi. Piłkarsko na sto procent się nadaje, tylko nie wiadomo, czy Berg go nie odsunie. Ogółem jest to charakterny gracz, i tutaj zgodzę się z Darkiem, który mówi, że jest podobny do Glika, waleczny, nieustępliwy, odważny. To cechy, dzięki którym mógłby sobie zaskarbić sympatię Henninga Berga, ale i tak nie jestem co do tego przekonany.
Warto też powiedzieć kilka słów o sytuacji "Wojskowych" ze stoperami, a także i środkiem pomocy, w szczególności o tych tak zwanych "szóstkach", bo na tych dwóch pozycjach może przecież główny bohater tego felietonu występować. Co chodzi o tę pozycję, na której ostatnio zaliczył dwa występy z orzełkiem na piersi, to warto powiedzieć, iż w już poprzednim sezonie występowało na niej głównie czterech zawodników, czyli Jakub Rzeźniczak, Igor Lewczuk, a także dwójka, która w Legii już nie jest, a mianowicie Dossa Junior i Iñaki Astiz. Prócz tego na początku sezonu, kiedy mieliśmy te dwie jedenastki, pucharową i ligową, to Henning Berg dał kilka okazji do zaprezentowania swoich umiejętności mojemu imiennikowi - Mateuszowi Wietesce. Potem, kiedy rotacja nie dotyczyła w każdym meczu każdego poszczególnego piłkarza, to najczęściej występowali Rzeźniczak i Junior. Wtedy Legia była w dobrej formie, nie zaliczała tak dużej ilości wpadek w lidze i radziła sobie znakomicie w Lidze Europy, obaj stoperzy byli pewniakami i wydawało się, że będzie to najlepsza para stoperów od lat w polskiej drużynie. Tyle, że zaczęli grać słabiej, wpadki w lidze, oni też byli często zamieszani w straty bramek, potem kontuzje i urazy nękały Cypryjczyka z portugalskim paszportem. Astiz również miał problemy zdrowotne, ale kiedy doszedł do siebie, to grał częściej. Nawet dobrze się prezentował i wydawało mi się, iż w obliczu prawdopodobnego odejścia Hiszpania spowodowanego wygasającą wraz z końcem sezonu umową włodarze jeszcze aktualnego mistrza Polski poczynią odpowiednie kroki, by tego stopera przy Łazienkowskiej zatrzymać. Tak się jednak nie stało, później ponownie trapiły go urazy, odszedł do APOELu. W pewnym momencie był nawet bliski podpisania kontraktu z Lechem, jednakże tak się ostatecznie nie stało i opuścił nasz kraj. W zasadzie może to i dobrze, bo nie jestem pewien, czy byłby w stanie pomóc "Kolejorzowi" w walce o Champions League. Zespół opuścił też niestety Junior. Szkoda, bo to naprawdę dobry stoper. Silny, waleczny, szybki, dobrze radzący sobie w pojedynkach powietrznych i w walce jeden na jeden. Oczywiście, w europejskich pucharach miał kilka wpadek, może nie jest taki dobry, bo jednak co innego grać w polskiej lidze, a co innego w Europie. Tylko nie rozumiem, czemu akurat wybrał taki kierunek, a mianowicie Konyaspor. Cóż, przynajmniej wpadło jakieś 400 tysięcy euro. Moim zdaniem jest wart trochę więcej, ale sumka i tak nie do pogardzenia. W tym momencie Legia pozostawała z zaledwie dwoma doświadczonymi stoperami, czyli z tymi, którzy tworzyli duet w ostatnich kilku, a może nawet i kilkunastu kolejkach Ekstraklasy, czyli z Rzeźniczakiem i Lewczukiem. Jest jeszcze niby Mateusz Wieteska, ale on ma jeszcze czas na to, by być konkurentem dla starszych kolegów. Chociaż podobno ma dostawać więcej szans. Czyżby oznaczało to, że Legia nie ściągnie już żadnego stopera? Byłoby to co najmniej dziwne, bo trzech doświadczonych graczy na tę pozycję to trochę za mało, przynajmniej moim zdaniem. Uważam, że trzeba mieć przynajmniej czterech takich piłkarzy, bo na taki zespół jak Legia to trochę za mało, jeżeli rywalizują na trzech frontach. Na tej pozycji są częste zawieszenia za kartki, jakieś kontuzje i urazy też oczywiście mają miejsce. Pamiętam, jak w przedostatnim sezonie Borussia miała problemy ze stoperami. Wówczas mieliśmy tylko Hummelsa, Papastathopoulosa i Suboticia. Ten ostatni był kontuzjowany niemal przez siedemdziesiąt pięć procent sezonu i zostaliśmy z dwójką. Przez to kilka występów zaliczył młody i niedoświadczony Marian Sarr. Pamiętam też, iż jeden z dwójki Sokratis i Hummels nie byli z jakiegoś powodu zdolni do gry, a byliśmy przed spotkaniem z Bayernem. Wtedy szybko trzeba było zakontraktować bardziej doświadczonego obrońcę, jakim był Manuel Friedrich. A zatem jeżeli zdobywca Pucharu Polski nie kupi żadnego obrońcy, to zostanie trójka "Rzeźnik", Lewczuk i Pazdan. Ten pierwszy ma pewne miejsce w składzie, jest zbyt dobry, by siedzieć na ławce. Jest to wicekapitan drużyny, wieloletni gracz "Wojskowych". Więc o miejsce obok Kuby walczyć będą byli zawodnicy Zawiszy i Jagiellonii. Myślę, że na początku Pazdan raczej nie będzie grać, bo duet Rzeźniczak - Lewczuk dobrze spisywał się w tych ostatnich meczach poprzedniego sezonu. Czyli, jeżeli w ogóle wywalczy sobie miejsce w składzie, to niezbyt szybko, bo przecież ciężko będzie mu wygryźć takich mocnych, przynajmniej w ostatnim czasie, rywali. Ale raczej pewne jest to, że będzie pierwszym zmiennikiem na tę pozycję. A jakie szanse miałby na grę nieco wyżej, w pomocy? Myślę, że raczej będzie brany pod uwagę na obronę, tym bardziej, jeżeli Legia nie kupi jeszcze jednego stopera. Jeżeli kupi, to myślę, że tam też będzie mógł czasem występować. Legia od lat gra dwójką klasycznych "szóstek", którzy z grą ofensywną nie mają zbyt wiele wspólnego. Jodłowiec i Vrdoljak są dosyć drewniani, nie potrafią podawać do przodu, jedyne co potrafią, to przecinać akcje rywala. "Jodła" ma może jeszcze dobre uderzenie z dystansu i to wszystko. Poza tym są coraz starsi, obaj są po trzydziestce. Potrzebują dobrego zmiennika, bo Furman to jednak ósemka, a potrzebny jest jeszcze jeden defensywny pomocnik, ponieważ odszedł Hélio Pinto i mogą mieć problemy z obsadą tej pozycji. Chyba, że też się na niej wzmocnią. Bogusław Leśnodorski stwierdził, że może wydać nawet cztery, a może nawet i pięć milionów euro. Robi to wrażenie, gdyby faktycznie tyle wydali, to nie wiem, czy nie byłby to rekord pod względem wydanych pieniędzy w jednym okienku transferowym. Jak do tej pory wydali te 700 tysięcy euro, sto procent tej kwoty na jednego zawodnika, jakim jest właśnie Pazdan, bo Nemanję Nikolicia ściągnęli za darmo, a Pablo Dyego tylko wypożyczyli. Więcej jak do tej pory zarobili, bo sprzedali Orlando Sa do Reading za półtorej miliona euro, poza tym za prawie pół miliona zyskali za sprzedaż Dossy Juniora. Prawda jest taka, że jeżeli Legia nie kupi ani stopera, ani defensywnego pomocnika, to będzie często grał, tylko czy będzie podstawowym graczem czy też nie - czas pokaże. Chyba, że będzie podstawowym zawodnikiem Legii B, która grać będzie w lidze, a Legia A w europejskich pucharach.
Wcześniej wspomniałem o tym, iż Michałem Pazdanem interesowały się niemieckie kluby, z Schalke 04 Gelsenkirchen na czele. Prócz tego chętne były takie drużyny jak VfB Stuttgart czy HSV Hamburg. Czyli, trzeba to przyznać, wielkie kluby. Każdy z przed momentem wymienionych odnosił w swojej historii dużo sukcesów, i to jeszcze nie tak dawno temu. Ci pierwsi, czyli "Die Königsblauen", to obecnie największy zespół spośród tych trzech. Praktycznie co roku grali w Lidze Mistrzów, w ostatnich trzech sezonach występowali w tych elitarnych rozgrywkach. I co więcej, w każdym z tych trzech sezonów brali udział w fazie pucharowej. Jest to zespół z bogatą historią, tradycjami. Pomimo tego, że w ostatnim sezonie zajęli zaledwie szóste miejsce, to i tak nadal są jedną z najlepszych drużyn z czołówki, najlepsza czwórka w Niemczech, nie mam co do tego wątpliwości. Siedmiokrotny mistrz Niemiec, zdobywca czterech Pucharów Niemiec, zwycięzca Pucharu UEFA. Nic innego chyba nie trzeba dodawać, są silni na krajowym podwórku, dobrze grają w Europie. Tyle że, jak już wcześniej wspomniałem, nie mieli zbyt udanego sezonu. Szybko odpadli w Pucharze Niemiec, w lidze szóste miejsce, co oznacza, iż zagrają tylko w Lidze Europejskiej, odpadli po emocjonującym rewanżu z Realem Madryt w 1/8 finału Champions League, gdzie pokonali "Królewskich" 4:3. Wtedy dobrze się zaprezentowali, myślałem, że będzie to taka mobilizacja dla nich, że zapewnią sobie Ligę Mistrzów na ten nadchodzący sezon. Myślałem, że coś kiedyś w przyszłości mogą osiągnąć z Roberto Di Matteo w roli szkoleniowca drużyny. Niestety, w lidze wyszło słabo, przez co głową zapłacił włoski trener, a także dwóch piłkarzy - Sidney Sam i Kevin-Prince Boateng. Po prostu grali słabo, nic nie pokazywali, nic z siebie nie dawali i po prostu pozbyto się dwóch najsłabszych ogniw, które nie są gotowe umierać za drużynę. To był jasny i klarowny znak, dla kibiców, ale też i dla reszty graczy, że od teraz grać w Schalke będą tylko tacy piłkarze, którym zależy na drużynie i są tak zwanymi "walczakami". A Michał Pazdan napewno takowym jest, on walczy, za dwóch albo nawet i trzech na boisku, pokazuje prawdziwe zaangażowanie od pierwszej do ostatniej minuty. Taki transfer dla niego, taki prawdziwy sportowy awans na sto procent byłby dla niego dodatkową mobilizacją. Tylko, no właśnie, czy sportowo by sobie tam poradził? Szczerze wątpię. Wiadomo, Schalke w ostatnich latach zrobiło kilka niezbyt rozważnych ruchów transferowych (najlepszymi tego przykładami są Sam i Boateng), co stwierdził też sam Tomek Hajto, i tutaj się z nim zgodzę, więc teraz uważają, zastanawiają się kilka razy, czy aby napewno dany piłkarz wniósłby sporo jakości, wpłynąłby na poprawę gry. Warto też dodać, iż "Die Knappen" zakontraktowali nowego trenera, jakim jest André Breitenreiter. W zeszłym sezonie trenował SC Paderborn. Może i awansował z nimi do Bundesligi, zrobił coś wspaniałego dla tego miasta i klubu, lecz po sezonie spadł, po słabym sezonie. Bardzo się zdziwiłem tym, ale pomyślałem, że może to być dobry ruch, bo po dwóch trenerach, którzy zawiedli, czas przyszedł na coś innego, nie na trenera, który jest jakąś trenerską gwiazdą, a na młodego, zdolnego szkoleniowca, który ma z pewnością dużą ambicję i będzie chciał coś z tym zespołem osiągnąć, i przez osiągnąć, nie mam na myśli czwartego miejsca w lidze i awansu do fazy pucharowej Ligi Europy. Szczerze przyznam, że gdyby nie on, to nie uwierzyłbym w to, iż taki klub zainteresował się Pazdanem. Bo jednak prowadził niezbyt bogaty klub, delikatnie mówiąc, który raczej na wszystko musi oszczędzać pieniądze i nie może sobie pozwolić na duże transfery, nawet za trzy albo cztery miliony euro. I jeżeli robi taki przeskok z dnia na dzień, jeżeli jednego dnia prowadzi słabiaka, a drugiego jest szkoleniowcem jednej z najlepszych drużyn w kraju, to ciężko się przestawić, ciężko wyjść z butów tego malucha. I sam woli piłkarzy, za których nie musi dużo płacić, a dużo wnoszą do zespołu. Czyli tanio, a dobrze. Jednak nie zdecydowali się na Pazdana. Absolutnie się nie dziwię, bo moim zdaniem tam by zaginął, nie grałby, pomimo wcześniej wymienionych cech, na które uwagę zwracają obecnie władze zespołu z Zagłębia Ruhry, a które posiada Michał. Nie miałby szans na grę, przynajmniej moim zdaniem, bo jest tam duża konkurencja, co chodzi o stoperów. Niepodważalną postacią defensywy jest mistrz świata Benedikt Höwedes. To jeden z najlepszych stoperów w Europie, zabiegają o niego wielkie kluby, na czele z Arsenalem, ale raczej nie opuści Gelsenkirchen. Prócz tego mamy Joëla Matipa. Nie wiadomo, czy pozostanie w zespole, bowiem zainteresowanie nim wykazało Newcastle. Chociaż zdziwiłbym się, gdyby tam odszedł. Prócz tego wykupili już Matiję Nastasicia z Machesteru City. Swoją drogą dobry transfer, gratuluję. Santana prawdopodobnie odchodzi do Köln. W zasadzie to jest już niemal pewne. Ostatnie pół roku spędził w Olympiakosie. Teraz odchodzi do, co to dużo mówić, ligowego średniaka. Szkoda mi go, bo to dobry stoper. Ale godnie zastąpi Kevina Wimmera, który odchodzi do Tottenhamu, jestem tego pewien. Jest jeszcze Jan Kirchhoff, który jest wypożyczony z Bayernu. Ale on grał raczej jako defensywny pomocnik. Nie wiadomo tak naprawdę, co z nim będzie. Bawarczycy chyba go już nie będą chcieli. Schalke ma jeszcze możliwość wykupienia go. Tak swoją drogą dziwne jest to, iż zimą mogli go kupić za sześć milionów, a teraz za trzy. Dziwny zapis, oczywiście nie wykupią go za większe pieniądze, jeżeli mogą poczekać kilka miesięcy i mieć go za połowę mniej. Warto jeszcze dodać, iż jest on szklanką, ciągle kontuzjowany. Niewiadoma. Papadopoulos został już wykupiony przez Leverkusen, a Ayhan raczej też nigdzie się nie wybiera. Podsumowując, tak naprawdę, to pewne jest tylko to, że na następny sezon będą mieli Nastasicia. Pewne w około dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach jest pozostanie Ayhana. Höwedesa oceniam na osiemdziesiąt. Pozostanie Santany na jakiś jeden, bo już w zasadzie jest blisko Kolonii. Za to Matip jak i Kirchhoff 50 na 50. Tak czy siak, mają dużą konkurencję na tej pozycji i nie wiem, czy Pazdan byłby im potrzebny i czy by się przydał, biorąc pod uwagę przykładowe odejście dwóch stoperów, na przykład Höwedesa i Santany. Wtedy nadal jest Nastasić, Ayhan, Matip i Kirchhoff. Cóż, znowu się rozpisałem . Teraz chciałbym powiedzieć kilka słów o Stuttgarcie. Ten klub też jest bardzo utytułowany, jest pięciokrotnym mistrzem Niemiec, trzykrotnym zdobywcą Pucharu Niemiec. Od trzydziestu ośmiu lat nieprzerwanie występują w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech. Występowali też w Champions League, i to jeszcze nie tak dawno temu. Ale w ostatnich latach nie wyglądało to zbyt wesoło. Od dwóch lat grają o utrzymanie. Udało im się zachować ligowy byt dwa lata temu, powtórzyli ten wyczyn kilka tygodni temu. Jednakże, jak to się mawia, do trzech razy sztuka. Nie spadli za pierwszym razem, za drugim też nie, lecz za trzecim mogą. A zatem włodarze klubu uznali, iż czas dokonać wzmocnień, by nie walczyć o utrzymanie, a o wyższe cele. Ściągnęli już dwóch bardzo dobrych bramkarzy, a mianowicie Przemysława Tytonia i Mitchella Langeraka (). Nowy szkoleniowiec, Alexander Zorniger sam stwierdził, iż z walką o pozostaniu w Bundeslidze nie chce mieć nic wspólnego. Mają tam ambitne plany, ale to dobrze. Przebudowują drużynę. Zaczęli od bramki, mają spokój na lata na tej pozycji, bo ściągnęli dwóch wartościowych i równorzędnych golkiperów. Teraz czas przejść do obrony. Zainteresowali się Pazdanem, co przyznał sam dyrektor sportowy "Die Roten" Robin Dutt. Czyli coś było na rzeczy. Szkoda, że nie zdecydował się na tę drużynę, bo moim zdaniem to była najlepsza opcja. Miałby tam kolegę Polaka, poza tym zespół jest w przebudowie, tak samo obrona i mógłby tam znaleźć miejsce dla siebie. Ruediger lada moment odejdzie, bo interesują się nim poważne marki na europejskim rynku. Daniel Schwaab chyba nigdzie się nie wybiera, ale nie jest to pewniak do gry w pierwszej jedenastce, bo popełniał sporo błędów w minionym sezonie. Niedermeier też nie odchodzi, ale ja jego fanem nie jestem, jak dla mnie słaby obrońca. Haggui już odszedł do Fortuny Duesseldorf. Czyli tak naprawdę zostaną z dwójką stoperów, jeżeli sprzedadzą Antonio Ruedigera (plus młodziutki Timo Baumgartl). Także Pazdan przydałby im się. Ale cóż, nie kupili go. Szkoda . Wymieniłem wcześniej jeszcze jeden zespół. HSV Hamburg. To zespół, który z tych, które miały go na radarze jest chyba najbardziej utytułowany. Sześć razy zdobywali tytuł krajowy, ośmiokrotnie zostawali drugą najlepszą ekipą w kraju, mają na swym koncie także trzy Puchary Niemiec i jeden Puchar Ligi Niemieckiej. Na arenie międzynarodowej również odnosili zwycięstwa. Zdobyli Puchar Mistrzów, Puchar Zdobywców Pucharów oraz Puchar UEFA. I co więcej, od momentu powstania Bundesligi, a miało to miejsce ponad pięćdziesiąt lat temu, ani razu jej nie opuścili. Zegar na ich stadionie odlicza czas, czas, który kiedyś się zatrzyma. Odlicza on pobyt zespołu z północnej części Niemiec w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na sto procent się kiedyś zatrzyma, być może nawet wkrótce, bowiem ostatnie lata tego klubu to seria porażek i niepowodzeń. Ciężko sobie wyobrazić ligę niemiecką bez nich, jednakże na nią obecnie nie zasługują. Stoczyli się tak, że jest to wręcz nieprawdopodobne. Zawsze można oczywiście przeżywać kryzys, tak jak na przykład klub, któremu kibicuje, czyli Borussia Dortmund, ale coś takiego jest niedopuszczalne. Dwa razy mało brakowało, a byliby klasę niżej. W obu poprzednich sezonach zajmowali trzecią pozycję od tyłu i musieli grać w barażach. Dwa razy wygrali, ale w zeszłym sezonie mogli nie mieć nawet tych baraży, a nawet i w nich mieli masę szczęścia, bo utrzymanie zawdzięczają pomyłce sędziego. Nie mogę patrzeć na to, co stało się z tym klubem. To, jacy piłkarze ta, grają, którzy nic nie dają zespołowi, to jest po prostu masakra. Stuttgart też walczył o utrzymanie, też w dwóch ostatnich sezonach, ale oni próbują coś zmienić, a ci nic. Dlatego też złym ruchem byłoby odejście do Hamburga dla Pazdana. Tam obrońcy nadal są tacy, jacy byli, czyli tragiczni. Wiadomo, mógłby nie wygrać rywalizacji z nimi, chociaż zakładam, iż jednak zostałby tam postacią numer jeden w defensywie. Ale tam jest taka atmosfera, że nie warto tam iść. Popełniłby kilka błędów i już by było po nim w tej ekipie. Atmosfery tam nie ma. Odszedł Westermann, odszedł Rajković, nadal jest przeciętny Djourou, jest też Cléber, z wypożyczenia z Fortuny wraca młody i bardzo utalentowany Tah, a zatem zostają z trójką stoperów, i to na dodatek tylko jednym, który ma jakiś talent (mówię o Tahu). Tak swoją drogą, to nie rozumiem dlaczego w zeszłym sezonie grał w drugiej lidze, bo w sezonie 2013/2014 grał dosyć często i dobrze się prezentował, dużo lepiej niż niektóre słabe dziadki z defensywy. On może się tam tylko zmarnować, zbyt duży talent, by tam grał, za mały klub dla niego moim zdaniem. Ogółem najlepszym rozwiązaniem dla Pazdana byłby transfer do Stuttgartu, jednakże tam się nie pojawi . Chociaż nie wiem, czy nie lepsze byłoby przejście do jednego z beniaminków Bundesligi, bo to raczej słabe kluby bez nazwisk i od razu wskoczyłby tam do pierwszego składu. Ale nim się raczej nie interesowali. Ale ogólnie polecałbym polskim graczom taki kierunek, czyli jeden z dwóch beniaminków Bundesligi, gdzie mieliby łatwiej o miejsce w składzie.
Chciałbym napisać dosłownie kilka słów o opiniach samego Pazdana i jego nowego szkoleniowca - Henninga Berga. Były obrońca Jagiellonii w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego mówił o tym, że jest zadowolony z tego transferu, iż jest to dla niego awans sportowy i tym podobne. Stwierdził też, że to dla niego udany rok, bo dobrze grał w lidze, został obrońcą sezonu, zajął z Jagą trzecie miejsce w lidze, dostał powołanie do reprezentacji, zagrał dwa mecze, dwa dobre mecze, dzięki czemu ma bardzo duże szanse na pierwszy skład kadry. Prócz tego urodził mu się syn. Dziennikarz wypytywał się też o zainteresowanie niemieckich klubów. Michał mówił, iż rzeczywiście były zainteresowane jego usługami, ale nie byli tak konkretni jak Legia, która sfinalizowała jego transfer w tydzień, bo o tym, iż jest na celowniku "Wojskowych" dowiedział się dopiero po zgrupowaniu kadry. Mówił też, że wybór Legii może okazać się lepszy niż wybór jakiegoś niemieckiego klubu, bo nie wie, czy tam by grał, a tutaj ma większe szanse na regularne występy. Tak przynajmniej twierdzi. Dodał jeszcze, że pojawiła się przed nim szansa na grę w kadrze, dlatego też musi obecnie grać. O reprezentacji wspomnę jeszcze za moment. Na koniec, pytany przez dziennikarza, stwierdził, iż już przyzwyczaił się do barw Legii. A co powiedział Henning? On uważa, że Pazdan to jeszcze młody piłkarz (), że ma dopiero dwadzieścia osiem lat i najlepsze lata ma prawdopodobnie przed sobą, pomimo dużego doświadczenia. Powiedział też, że może występować razem z Rzeźniczakiem albo Lewczukiem, może też grać w środku pomocy, podczas gdy "Rzeźnik" będzie tworzyć podstawową parę stoperów z Lewczukiem. Dodał, że jest zadowolony z tego transferu.
No właśnie, napisałem też o reprezentacji. Chciałbym teraz to bardziej rozwinąć (oczywiście bez niepotrzebnego rozpisywania się ). Michał Pazdan ma za sobą udane pół roku, a czerwiec to w ogóle zapewne najlepszy miesiąc w jego życiu, a przynajmniej w jego karierze. Brąz z Jagą w lidze, Gala Ekstraklasy, na której został obwołany obrońcą sezonu, potem powołanie do kadry, świetny występ w meczu eliminacyjnym, potem bardzo dobry mecz w meczu towarzyskim, transfer do Legii (na jego miejscu z tego bym się tak nie cieszył ). I faktycznie, narodziła się przed nim szansa na grę w kadrze. W meczu z Gruzją zastąpił zawieszonego za kartki Kamila Glika i, jak już to wspomniałem, zaprezentował się świetnie, napewno jeden z lepszych meczy w jego karierze. Był pewny w swoich interwencjach, nie bał się niczego, nie był spięty, zestresowany, nie bał się twardej, odważnej gry, potrafił przepchnąć rywali. Michała często w kadrze widziałem i nie wiedziałem, co on tutaj robi. Wydawał mi się po prostu zwykłym drewniakiem, był krytykowany przez kibiców, także i przeze mnie. Byłem uradowany, kiedy Nawałka z niego zrezygnował. Miałem wrażenie, że przejrzał na oczy. Ale po tak udanej rundzie, całej rundzie w lidze musiał dostać powołanie. I je dostał. Sądziłem, iż i tak nie zagra, bo Adam ma swój własny ranking. Spodziewałem się pary stoperów Szukała i Cionek (mam tu na myśli mecz z Gruzją). Jednak, o dziwo, zdecydował się na Pazdana. I to był strzał w dziesiątkę. Absolutnie zbliżył się do pierwszej jedenastki, na sto dwadzieścia procent wyprzedził Cionka w rankingu Nawałki. Może nasz trener w końcu przejrzy na oczy i przestanie powoływać tego piłkarza, który jest bardzo średnim obrońcą. Warto jeszcze powiedzieć, iż obecnie Kamil Glik jest nie do ruszenia. Nie ma co tu dużo pisać, nie mam zamiaru się rozpisywać, bo to oczywiste, dlaczego jest nie do ruszenia. Miałem wrażenie, że Szukała też jest nie do ruszenia, że para Glik i Szukała to najlepsza para stoperów w reprezentacji od wielu, wielu, wielu lat. Być może nawet najlepszy duet w tym wieku. Tylko Szukała może stracić miejsce w podstawowej jedenastce. Nie oszukujmy się, jest już po trzydziestce, gra w lidze arabskiej, wyjechał z Europy i widać to w jego grze. Jest tak niepewny przy wyprowadzeniu piłki, nie potrafi tak naprawdę podać celnie, jest jakiś spięty, zestresowany, nie wiem, z czego to wynika, może z tego, ale dlaczego jest zestresowany, przecież już grał w kadrze na wysokim poziomie. Mówię, może ten wyjazd ze Starego Kontynentu sprawił, że jego forma nie jest obecnie najlepsza. Myślę, że jeżeli nie wróci na nasze europejskie boiska, to nie ma co mówić o tym, że może zagrać w pierwszym składzie. A teraz, co gorsza, nadchodzi mecz z Niemcami, to nasze najbliższe spotkanie... Więc może być ciężko. Wiadomo, Pazdan może go zastąpić, jednakże boję się, że nie jest zgrany z Glikiem i może sobie u jego boku we wrześniu nie poradzić. Jeżeli w ogóle zagra za Szukałę, bo może się okazać, że nie będzie grał w ogóle w Legii. Ale to zobaczymy. Byłoby miło, gdyby jednak grał, i to jako stoper, by był gotów na Euro, na którym prawdopodobnie zagramy. Miejmy nadzieję...
A co to oznacza dla Jagiellonii? Na pewno wzmocnienie kasy klubowej, jak dla takiego klubu, który, co tu dużo mówić, do najbogatszych w naszym kraju nie należy, ogromny zastrzyk gotówki. Pieniądze o jakich mówimy, czyli te w przybliżeniu 700 tysięcy euro, to mnóstwo kasy dla nie tylko średniozamożnej Jagi, lecz także i każdego jednego polskiego zespołu, nawet tych, które są od dłuższego czasu niż "Duma Podlasia" na topie, jak na przykład Lech czy właśnie ta nieszczęsna Legia. Nawet oni nie pogardziliby taką sumą pieniędzy. Włodarze trzeciego zespołu poprzedniego sezonu T-Mobile Ekstraklasy mogą przeznaczyć te środki na rozwój swojej młodzieży, na szkółki i tego typu rzeczy, albo zainwestować to w nowych graczy, którzy wzmocniliby Jagę przed nadchodzącym ciężkim sezonem. Trzeba przypomnieć, iż ekipa prowadzona przez Michała Probierza będzie grała na kilku frontach, więc potrzebna jest szeroka kadra, a takową oczekiwaliby chyba kibice każdej drużyny, jeżeli twój okochany klub stanie przed szansą zaistnienia na Starym Kontynencie. Co prawda, nie jest powiedziane, iż były już niestety zespół Michała Pazdana przejdzie pierwszego rywala, bo w końcu w piłce wszystko jest możliwe, jednakże w tej pierwszej batalii o Ligę Europy to nasze zespoły są zdecydowanymi faworytami, mam tu na myśli i Śląsk, i Jagę, a także zaczynające swoją przygodę w europejskich pucharach od drugiej rundy Legię czy Lecha. Tak w zasadzie, to trzeci i czwarty zespół Ekstraklasy mają na początku łatwych rywali, bo Jaga rywalizować będzie z Litwinami. Raczej mało znany i groźny klub, poza tym zespół z północno-wchodniego krańca Polski będzie miał do pokonania 400 kilometrów, by dotrzeć na starcie ze swoim rywalem. Wychodzi na to, że na te spotkanie będą mieli bliżej niż na niektóre w naszym kraju . W poprzednim sezonie bliżej mieli tylko do Warszawy, Łęcznej, Bełchatowa oraz Kielc. Jeżeli pokonają zespół z sąsiedniego państwa, to w drugiej rundzie przyjdzie im walczyć z zespołem gruzińskim bądź cypryjskim. Też nic trudnego. Tak się przynajmniej wydaje, bo w praktyce może być zupełnie inaczej, tym bardziej, iż będą osłabieni brakiem jednego z najlepszych graczy nie tylko klubu, ale zapewne i ligi, przynajmniej na swojej pozycji. Chociaż jeden piłkarz niby meczu nie wygra, ale w ostatnich kilku miesiącach zrobił taki postęp, że wydaje się to wręcz niemożliwe. Zmężniał, stał się prawdziwym liderem nie tylko na boisku, ale również i w szatni. Poza tym nie zapominajmy, iż białostoczanie są niezbyt doświadczeni na arenie międzynarodowej. Chociaż nie trzeba być wielce doświadczonym, by zaliczać naprawdę kompromitujące wpadki, czytaj Lech Poznań z Żalgirisem Wilno i Stjarnan. Nie lubię do tego wracać, bo pochodzę z Wielkopolski i siłą rzeczy jestem za "Kolejorzem", ale to tak tylko w ramach przypomnienia. W ten sposób chciałem jedynie ukazać drugą stronę medalu i udowodnić, że nikt nie jest niezastąpiony. Czyli z Pazdanem też mogliby przegrać. To oczywiste, jednakże on tyle zdrowia zostawia na boisku, że na pewno będzie to spore osłabienie. Muszą się wzmacniać, to jasne. Co prawda pozyskali Vassiljeva, który moim zdaniem jest mega piłkarzem, bardzo go cenię i lubię, można powiedzieć, że jestem fanem jego talentu piłkarskiego, bo to co on potrafi zrobić na boisku, to jest jakieś niepojęte. Aż dziw bierze, że on gra w naszej lidze, a nie w jakiejś silniejszej, że nie zrobił prawdziwej kariery, bo ma naprzeciętne umiejętności, takiego piłkarza brakuje właśnie przykładowo w Legii czy nawet w Lechu. Powiem więcej, nawet i w naszej narodowej reprezentacji. Ale dobrze, muszę już skończyć, bo za chwilę wyjdzie z tego felieton w połowie o Pazdanie i w połowie i Vassijlevie . Nie mogę pisać dużo na jakiś wątek poboczny, bo wtedy się rozkręcam. To temat na zupełnie inny felieton czy coś w tym rodzaju, jak na przykład ogólne podsumowanie transferów polskich klubów. Ale to trochę później. Zakontraktowali Estończyka, jest to mega wzmocnienie jak już wcześniej wspomniałem, prócz tego przybył Piotr Grzelczak, też to może być niezłe uzupełnienie kadry, lecz nie mogą spocząć na laurach, bo jeżeli doprowadzą do tego, że ich następnymi wzmocnieniami będzie pozostanie w Białymstoku Gajosa czy Tuszyńskiego, to trochę za mało, szczególnie, że ci wszyscy wymienieni wyżej piłkarze występują trochę wyżej niż Pazdan. Teraz trzeba skoncentrować całą swoją uwagę na defensywie i to tam poszukiwać graczy. Teraz jakże kontrowersyjny w swoich wypowiedziach, przynajmniej jak na szkoleniowca, Michał Probierz będzie musiał się głowić i zastanawiać, co zrobić, żeby zastąpić najlepszego defensora ligi ubiegłego sezonu...
Niech Moc będzie z Wami.