Przeczytałem oba posty, tylko że nie zdążyłem odpisać, co już nadrabiam
Razem z Bartem chyba macie rację, że nie da się za bardzo porównywać czegoś takiego jak efekty specjalne, które są lepsze gdzie - choć może się da? Nie wiem, nie znam się na tym.
Cały pic w tym, że chyba jestem plebsem jeśli chodzi o kino bo skupiam się głownie na filmach rozrywkowych, różnych science-fiction i post-apo, czy filmach polskich, a tu jak na złość akademicy skupiają się głównie na filmach, o których niewiele wiem - z różnych nominacji jak patrzyłem, mogłem kibicować i życzyć sukcesu "Grand Budapest Hotel", bo to naprawdę dobry film, podobał mi się, a do tego ze znakomitą obsadą. Natomiast takie tytuły nominowane, jak "Whiplash" czy "Birdman"... szczerze mówiąc, niewiele mi one mówią. Poza tym, są filmy łączące rozrywkę z ambicją, co jest bardzo trudne do łączenia... i jakoś są pomijane przy nominacjach.
Odnosząc się więc do Nolana:
Ja myślę, że tu raczej działa twoja niechęć do Nolana, więc pośrednio i do Interstellar.
No bo dokładnie tak, masz rację Problem w tym, że takiego Dark Knighta próbuje się wciskać wszędzie, że to rzekomo "świetny film" wciskają ci: wszędzie w internecie, u wielu znajomych w rozmowach na żywo, w kinach, w klubach, w pubach, w prasie... no zrzygać się już można, no ile tego wciskania???
Nigdy nie rozumiałem fenomenu tego filmu, dla mnie jest on średni, taki przywoływany przez Ciebie "Batman Begins" podobał mi się o wiele bardziej. Nie znoszę gloryfikowania czegoś, czego nie rozumiem, dlatego mam coraz większą ochotę to zanegować. Stąd moja część niechęci do Nolana - bo on nie kręci złych filmów, nawet całkiem niezłe, tylko to wciskanie i promowanie go na siłę wszędzie mnie już wykańcza.
Natomiast druga część niechęci do Nolana wynika z porównywania z innymi filmami z gatunku, choćby z X-Menami w gatunku superbohaterskim, czy np. "Atlasem Chmur" w kontekście SF.
W przypadku tych pierwszych - jak Nolan nakręcił TDK, to wszyscy gardłują, że arcydzieło itp., że Oskar dla Ledgera za rolę Jokera, natomiast gdy taki Fassbender zajebiście zagrał młodego Magneto w "X-Men: Pierwsza Klasa", to jakoś nikt mu statuetki nie oferował. Zresztą, odwołując się do innego Jokera, granego przez Jacka Nicholsona w 1989 roku, to też mu jakoś statuetki nikt nie oferował. Dlaczego? Bo Ledger umarł, a Fassbender z Nicholsonem żyją?
W przypadku tego drugiego - jak Nolan kręci SF, to wszyscy gardłują "O, to będzie coś". A jak Wachowscy nakręcili Cloud Atlas, to film osiągnął może sukces artystyczny, ale finansowo zrobił klapę. Dlaczego tak? Dlaczego nie na odwrót? Bo to Nolan, więc ma fory?
Nie rozumiem tego