Czytacie przygody Harry`ego Hole albo Doktora Proktora? Aktualnie jestem na "Policji", ale nie czytałem Człowieka Nietoperza. Zupełnie przez przypadek. Chciałem sobie coś przeczytać Nesbo i wybór padł na Czerwone Gardło, potem z przeceny dorwałem Karaluchy, a jak się już okazało że i tak czytam po kolei to czytałem dalej. I nie żałuję, bo gdybym nie czytał po kolei to seria dużo by straciła.
Karaluchy - Niektórzy twierdzą, że powieści powinny skłaniać do refleksji. Ja sądzę, że powinny służyć głównie rozrywce. Przy tej pozycji jednak udało mi się osiągnąć oba punkty, mianowicie zdałem sobie sprawę jak dużo się zmieniło na świecie przez ostatnie kilkanaście lat. Karaluchy napisane były w 1996 czy też 1998 roku, a więc nie tak znów dawno temu. A tymczasem:
1. Za nowoczesną komórkę uchodzi taka, która ma w pamięci ostatnie 5-10 numerów rozmów
2. Jeden z głównych bohaterów jest zaskoczony, że można e-mailem wysłać plik video, zamiast tradycyjną pocztą na taśmach
3. I znów, tym razem pod koniec powieści, jeden z bohaterów jest zachwycony nowinką technologiczną - zobaczył telefon, który wyświetla numer przychodzący, dając jednocześnie możliwość zdecydowania czy chcemy z tym kimś rozmawiać, czy też nie...
Kilkanaście lat temu takie rzeczy budziły zachwyt czy też dziwiły, dzisiaj mało kto zwraca uwagę nawet na smartfony. Ciekawa sprawa sobie to uświadomić w ten sposób. Teoretycznie powieści są jakimś znakiem czasów, w których zostały napisane - ale nie zwracamy uwagi na życie w Nad Niemnem, środki lokomocji w Sherlocku, czy tego typu rzeczy, bo z gruntu uznajemy, że to czasy odległe - wszak nie było nas wtedy na świecie.
Dopiero gdy dostajemy pozycję napisaną już za naszego życia możemy faktycznie porównać wtedy z dziś i zdać sobie sprawę jak szybko świat idzie do przodu.
Sama powieść jest zdecydowanie lepsza pozycja od Czerwonego Gardła, które przeczytałem jako pierwsze. Pojedyncze zdania potrafią trzepnąć w łeb jak obuch, a fabuła - przyznaję - zdołała mnie zaskoczyć. Karaluchy są zdecydowanie godne polecenia.
8/10
Czerwone Gardło: U autora czuć wyraźną fascynację Sherlockiem Holmesem. Zdanie z opisu padło nawet w Studium w Szkarłacie: "Ja jestem sędzią, ławą przysięgłych i katem". Przez cały czas czytania otrzymujemy pokłony w kierunku twórczości A.C. Doyle`a (ofiara z sardonicznym uśmiechem; wspomniane wyżej zdanie; wątek mściciela sprzed kilkudziesięciu lat; nieszczęśliwa miłość; pierwszoosobowa narracja w niektórych momentach; retrospekcje sprzed kilkudziesięciu lat). Do tego autor dorzucił porcję skrzywień psychicznych, uwspółcześnił, zabrał Watsona. Hole nie jest ćpunem tylko alkoholikiem, co w sumie jest bardziej społecznie akceptowalne.
Autor z czytelnikiem gra całkowicie fair. Tworzy sceny na tyle obrazowe, z tyloma szczegółami, aby zarazem nie zanudzić czytelnika, a jednocześnie dać mu szansę na rozwikłanie zagadki samemu. Momentami dorzuci coś tylko po to, aby dwie strony dalej ktoś mógł zażartować na ten temat, czasem zupełnie bez powodu, czasem dla opisu, a czasem jest to element układanki. To czytelnik musi sobie już sam wyłuskać.
Szkoda tylko, że zabrakło w powieści tego norweskiego chłodu, docierającego do zakamarków psychiki, a tak charakterystycznego dla ichniej kinematografii. Poza tym warsztat i obrazowanie - bez zarzutu. Do fabuły tylko jeden - nie odczuwałem klimatu "morderca o krok przed policją", jego wątek był dość słabo rozwinięty, odnosiło się raczej wrażenie chaotyczości. No i na eid nic się w końcu nie wydarzyło...
6/10
Trzeci klucz:
Wraz z tokiem czytania powieści Nesbo widać wyraźnie progres jaki się u niego dokonuje. Po przeciętnym i wybrakowanym Czerwonym Gardle mieliśmy porządne Karaluchy - następny w kolejności Trzeci Klucz jest już powieścią bardzo porządną.
Warsztat pisarski jak zwykle bez zarzutu, bardzo dobre opisy scen, jednocześnie przemawiające do wyobraźni i nie przynudzające. Fabuła oraz szczegóły skonstruowane w sposób, który teoretycznie pozwala czytelnikowi odgadnąć postać zabójcy - autor daje wiele wskazówek, także zmylających - a mimo to udało mu się wprowadzić zaskakujące zakończenie sprawy.
Jedno mam tylko zastrzeżenie - co do postaci chorej na Zespół Downa siostry Hole`a, Sio. Autor raczej nigdy nie spotkał osoby cierpiącej na ten zespół chorobowy, a jeśli nawet - to nie udało mu się tego odwzorować. Sio przypomina raczej dziewczynkę z porażeniem mózgowym, może Aspergerem, czy może raczej - jej objawy mieszczą się w spektrum autyzmu.
Bardzo dobrze, że nie zakończono jeszcze wątku Księcia oraz postawiono na porządny cliffhanger zachęcający do sięgnięcia po "Pentagram". Polecam, zdecydowanie.
9/10
Pentagram: Jo Nesbo z powieści na powieść zdawał mi się czynić progres w kwestii warsztatu i umiejętności sprawnego posługiwania się językiem, aczkolwiek czytając jego dzieła w wersji nieoryginalnej, przetłumaczonej, ciężko jest jednoznacznie rozstrzygnąć ile z tej płynności to zasługa autora a ile tłumacza - którego rola nie ogranicza się tylko do tłumaczenia, ale którego zadaniem jest wręcz napisać książkę na nowo. Niemniej jednak zauważyłem pewien regres fabularny, bo oto po raz kolejny łowca staje się zwierzyną - jak to miało miejsce w przypadku Trzeciego Klucza. Znów Hole musi uciekać przed policją, znów depczą mu po piętach i znów sam musi znaleźć na wszystko dowody. Pomysł sprawdził się za pierwszym razem, w poprzedniej części przygód ochlapusa z Oslo, tu jednak nie do końca. To trochę jak z pierniczkami. Gdy już rozwałkujemy ciasto i powycinamy wszystkie pierniczki zawsze zostaną nam skrawki, które możemy wykorzystać ponownie, ale bez odpowiedniego ugniecenia i przemielenia kolejne pierniczki wyjdą krzywe, niepełne i zdeformowane. Tak jest i z Pentagramem - Nesbo jakby zlepił niewykorzystane pomysły na pościg z Trzeciego Klucza i użył w budowie scenariusza Pentagramu. Nie dość, że nie przemielił ich i nie przerobił dostatecznie dokładnie, to miał ich za mało by starczyło na wszystkie foremki.
Choć czytało mi się Pentagram szybko i przyjemnie, to można stwierdzić, że jest on na poziomie Czerwonego Gardła. Nesbo stać na więcej, o wiele więcej, a ja znów zostaję z niedosytem.
6/10
Wybawiciel - Z powieści na powieść Nesbo pisze coraz lepiej, coraz plastyczniej, coraz bardziej obrazowo i coraz mroczniej. W dodatku zwroty akcji są lepiej konstruowane, mniej naciągane, a postacie jakby głębsze. 9/10
Pierwszy śnieg - Jak dotąd najlepsza książka Nesbo, ale musiałem zabrać jedną gwiazdkę - już od około setnej strony da się zgadnąć mordercę.
A tak w zasadzie to już w poprzedniej książce. Ta postać miała zbyt wielki potencjał na namieszanie w fabule by go zmarnować i Nesbo go nie zmarnował. 9/10
Pancerne Serce - Nesbo jak zwykle bawi się z czytelnikiem co i rusz podsuwając mu elementy układanki, nowych podejrzanych, postawiać ich w dwuznacznych sytuacjach. Tym razem nie udało mi się odgadnąć podejrzanego, choć od jakoś 170 strony prawie do samego końca - mimo wydarzeń na międzystronach - wierzyłem, że to ta postać. A postacie jak zwykle świetnie zrobione - każdy podejrzany zachowuje się inaczej, każdego można próbować rozpracować, a w Kaji można się zakochać. Rakel, mimo że prawie tu nie występuje, wkurza jeszcze bardziej.
Doskonale skonstruowany kryminał ze świetną akcją. Pożera się go w parę wieczorów.
9/10
Upiory - Powieści Nesbo dotknął syndrom dotykający praktycznie każdą serię - pochłonięcie niezależnych osi fabularnych przez wątki osobiste. Tak było z "Dexterem", gdy zbrodnie z czasem przestały być głównym wątkiem a stało się nim życie prywatne; tak było z Doktorem Housem, gdy i jego życie prywatne zdominowało z czasem fabułę serialu; tak jest z wieloma serialami, nie tylko telewizyjnymi ale też książkowymi. W tej powieści nie pogłówkujemy zbyt wiele - choć autor cały czas nam podsuwa wątpliwości, to nie pozwala ich się uchwycić w sposób umożliwiający samodzielne rozwiązanie zagadki, jak to miało miejsce w poprzednich częściach przygód komisarza z Oslo. Nesbo potoczył akcję całkowicie arbitralnie, czyniąc z tej powieści raczej dramat lub powieść sensacyjną niż kryminał. Mimo to powieść jest napisana świetnym językiem, klimatyczna i wciągająca, na jak zwykle wysokim poziomie.
7/10
Teraz czytam Policję - ostatni tom z Harrym Hole, przynajmniej na razie. Choć nie wiem czy nie zrobię sobie przerwy na coś starwarsowego, bo dzisiaj przyszła mi paczka z brakującymi knigami.