Takiego bigosu w kinie to już właściwie nie widziałem, dawno. Bo ten film to jedne wielkie mydło i powidło wymieszane razem. Ma kilka fenomenalnych scen i bardzo dobrych pomysłów, a przy tym jako całość jest raczej kiepski pod praktycznie każdym względem, gdyż twórcy nie wiedzą, czego chcą.
Z jednej strony wychodzi poza biblijną opowieść, sięga także do dzieł apokryficznych i przerabia je, upraszcza i gubi. Prawdę mówiąc zupełnie mnie nie dziwi fatwa nałożona na ten film w krajach islamskich. Co prawda nie za to, że wystąpił tam Noe, ale za to jak pokazywane są pewne wydarzenia. Chodzi o dość prostą rzecz, bo Koran ma swój opis stworzenia świata bazujący na dwóch opisach biblijnych i pewnie kilku apokryficznych. I tu właśnie dochodzi do przeinaczania i wypaczenia rzeczy, które służą temu by zrobić z tego film fantasy. Tyle, że to jest fantasy pokroju Hobbita pomieszanego z Transformerami, ogólnie rzecz ujmując cienkie fantasy.
Ale z drugiej strony siłą Aronofsky`ego jest często główny bohater i jego zmagania, które tak naprawdę są zmaganiami z samym sobą. W tej kwestii film wychodzi całkiem obronną ręką, Russel doskonale się w tym odnajduje i sprawdza, nawet jak miejscami wydaje się, że kopiuje samego siebie z "Nędzników" czy "Pana i władcy". W dużej mierze dostajemy film o człowieku, który ma wizje, które jak wierzy pochodzą od Stwórcy. I zajmuje się tytaniczną pracą, budową arki, która go pochłania i w pewien sposób niszczy. Noe szaleje, gubi się, nie tak jak w "Pięknym umyśle", ale to jest właśnie chyba w tym wszystkim najpiękniejsze. Bo on sam nie wie, jak ma co interpretować, a wszystko jest w jego rękach. W tym miejscu nie podobała mi się tylko jedna rzecz, brak ukazania Stwórcy wprost. Gdybyśmy ograniczyli się tylko do snów i wizji sennych, wtedy ta psychologia postaci byłaby jeszcze ciekawsza, ale jednocześnie dostajemy element fantasy w postaci upadłych aniołów, które niejako są potwierdzeniem, że ta wizja jest prawdziwa i pochodzi od Stwórcy. Ten element moim zdaniem psuje dużą część koncepcji.
Siłą filmu są też sceny z potopem, na to mieli pomysł. A sugestywny krzyki topiących się ludzi to coś niesamowitego, co robi bardzo dobre wrażenie. Tu oczywiście wspomagają się efektami specjalnymi, które jak najbardziej się sprawdzają.
Na koniec film jednak psują fatalne zdjęcia i czasami jeszcze gorszy montaż. Np. przy stworzeniu świata, pomysł jest bardzo dobry, ale wykonanie przypomina jakieś psychodeliczne fragmenty "Requeiem dla snu", przy których odwraca się oczy od ekranu, bo po prostu bolą.
Dla mnie ten film jest strasznie nierówny. Ogólnie bardzo słaby, ale jednocześnie zawierający bardzo dobre i mocne momenty i elementy o których się potem trochę myśli. Raczej odniosłem wrażenie, że o ile te części są przemyślane i stworzone z wizją, o tyle reszta to hollywoodzka papka najgorszego rodzaju, byleby wyszło te 2 godziny. Tak więc są momenty na które czekałem i których się po Aronofskym spodziewałem, ale poza tymi momentami reszta jest niestety bardzo słaba.