Taka pora roku, że sporo fajnego zielska nadaje się do jedzenia. Tym razem padło na placuszki inaczej, bo z cukinii. Z pyrami jest "trochę" roboty; trzeba je obrać, umyć, zetrzeć (z cebulą, przy czym zawsze płaczę), a całość robię ja. ~ Tak, tak, można bawić się z robotami czy nawet sokowirówką, ale to nie to samo.
Inaczej jest z cukinią. Ponieważ trze się łatwo, to całość prac bierze na siebie MZLP. Oczywiście oprócz mycia, ale to mój etat, o czym gdzieś tam wyżej pisałem.
Potrzebne komponenty to:
- cukinia (duża, dwie małe lub po prostu kilogram)
- mąka jaglana (lub pszenna, jeśli ktoś o siebie nie dba) - 3-4 łyżki
- duża cebula
- 1-2 jaja
- 2-3 ząbki czosnku
- olej kokosowy (lub jakaś inna oliwa z oliwek) do smażenia
- sól (wymieniona oddzielnie, bo prócz walorów smakowych konieczna jest w procesie preprodukcji ~)
- kurkuma, pieprz, chili - szczypty dla smaku
Z cukinii trzeba obciąć oba końce i zetrzeć na tarce razem ze skórką (łatwo idzie). W zależności od preferencji można to robić na małych lub dużych oczkach. Następnie należy "wiórki" posolić i odstawić na jakieś 10 minut. Można zabrać się za tarcie cebuli lub jej bardzo drobne posiekanie. Czosnek też posiekać lub wycisnąć. Gdy już cukinia puści wodę, należy pulpę dokładnie odcisnąć (wyjdzie, że 1kg cukinii, to nie jest specjalnie dużo ~).
Do pulpy cukiniowej dodaje się jajko, posiekaną/startą cebulę i czosnek oraz mąką, aby zagęścić; cały czas mieszając. Doprawić i ciasto gotowe.
Smaży się na rozgrzanym oleju jakieś 2-3 minuty z każdej strony, a gdy będą lekko złote dodaje się jeszcze z minutę, aby w środku też przestało być surowe.
Podawać można ze śmietaną, sosami (np. pomidorowym), jako przekąskę lub danie główne z jakimś mięskiem.
Oczywiście można coś tam namieszać, dodając do ciasta trochę mleka, startego sera, dużo świeżego koperku, czy co kto tam ma. Lub rezygnując z cebuli.
Tak czy siak - niebo w gębie. ~