Artem napisał(a):
Chcielibyście żyć w takim świecie gdzie władze kontrolują wszystko,
Z jajem. Ja bym chciał. Pod warunkiem, że to ja byłbym władzą
Vergesso napisał(a):
Poza tym, co to za świat, gdzie wszyscy byliby słodko-pierdząco-dobrzy?
Vergesso napisał(a):
Podziały społeczne też są zawsze, a taki Manifest Komunistyczny na przykład, miał już zwalone założenia w samej treści manifestu. Otóż taki komunizm zakładał wszechobecną równość....
Ładnie, pięknie, ale co z tymi, którzy nie chcę być równi, a chcą być równiejsi? Którzy chcą iść pod prąd, przekraczać granicę, wybijać się ponad przeciętność? Dla takich już same idee marksistowskie są zabójcze na samym podłożu idei. Poza tym, co z nieśmiałymi? Bardzo wielu nie umie stać się takimi, jak wszyscy, choćby nawet bardzo chcieli.
Ja myślę, że problemem nie jest tutaj wszechobecna równość, która wydaje mi się oczywista (sic!), i do której powinniśmy dążyć, ale to jak tą równość zdefiniujemy.
Nigdy nie pojmowałem <sięga do Manifestu, żeby sobie przypomnieć> marksistowskiej równości w ramach totalnych (tak samo jak wolności jako "róbta co chceta").
Równość odnosiła się do XIX wiecznej nierówności społeczno-ekonomicznej, gdzie proletariusz był wyzyskiwany. Zrozumienie równości w stylu totalnym "jeden koleś jest doświadczonym specjalistą, a drugi nie umie dodawać, ale spoko, oni są równi" jest opaczne. Tak samo "jeden koleś nic nie robi, a drugi zapiernicza jak ten wół z pola, ale spoko - obaj powinni dostać tyle samo" też jest złym rozumieniem. Również "od teraz wszyscy są śmiali, wszyscy są odważni, wszyscy są fajni, każdy jest blondynem, z każdym mogę kopulować" też jest opacznym rozumieniem.
Jest to bardziej rodzaj wspólnotowości, czy solidarności społecznej przy zachowaniu indywidualnego człowieka - jestem równy, ale to nie znaczy, że jeśli inni lubią techno, to ja też muszę. Musielibyśmy wtedy stworzyć kolektywny umysł ludzki, ba - utworzyć z ludzi Jedno, by móc mieć równość totalną. Bez operacji płci by się nie odeszło (mała dygresja - w niektórych myślach teologów kościoła panował pogląd, jakoby ludzie przed grzechem pierworodnym nie mieli płci, a właśnie płeć jest wynikiem grzechu).
"Od każdego według jego siły, każdemu według potrzeb" - zaprzeczenie równości totalnej, bo przecież nie obsadzę stanowiska lekarza cukiernikiem. To tak nie działa
Jak dla mnie marksizm jest rodzajem idei, która wierzy w obudzenie cnót w ludziach (takie rozumienie klasyczne, gdzie od Sokratesa cnota była podstawą etyka), ale to niemożliwe chyba do wykonania, więc jedynym wyjściem było zabicie burżuazji
Poza tym, w ustroju, czy raczej antyustroju, w którym wszyscy mają wszystkiego pod dostatkiem nie byłoby miejsca na ludzi, którzy chcieliby być równiejsi. Bo miałbyś wszystko, więc po co mieć więcej niż wszystko? Ale to znowu niewykonalny frazes.
Ewentualnie można się pokusić o marksizm w wydaniu Platona, który obliczył, że w jego idealnym państwie może być maksymalnie 5`000 obywateli. Ale tedy takie polis trzeba by odseparować od tej kapitalistycznej brzydoty (zresztą nie bez powodu Marks mówił o rewolucji w tych strategicznych krajach).
To tak w ramach merytorycznej dyskusji, w niemerytorycznym temacie