Dwa lata temu zorientowałam się, że prawie przestałam czytać książki i postanowiłam się poprawić (/b.php?nr=490310).
Jak na razie nie jest źle. W 2012 roku udało mi się przeczytać 15 książek. W 2011 było ich 14, więc utrzymałam poziom jednej książki na miesiąc (plus kilka kartek). Nie jest to może szczyt moich marzeń i wynik odległy od tych z dawnych lat, gdy połykałam o wiele więcej książek, ale jest zdecydowanie lepiej niż w 2010. Zresztą czytałam też jakieś pojedyncze opowiadania, a jedną przeczytaną kiedyś książkę odświeżyłam sobie prawie od deski do deski. Jednym słowem: znowu czytam.

Z książek przeczytanych w 2012 na miano najlepszej zasługuje na pewno jeden klasyk – „Rok 1984” George’a Orwella. „Folwark zwierzęcy” przeczytałam daaawno temu i od tamtej pory chciałam zapoznać się z drugą najbardziej znaną książką Orwella. I tak minęło kilkanaście lat Ale wiadomo, lepiej późno niż wcale. Książka zdecydowanie zasługuje na miano wielkiego dzieła. Przygnębiająca wizja totalitarnego państwa i stłamszonych, upodlonych obywateli, jest niezwykle plastyczna, przygnębiająca, a nawet przerażająca. Ten, stary już w sumie, tytuł nadal jest na czasie, nadal zachwyca i mimo upływu lat dobrze się go czyta, choć lektura budzi dużo nieprzyjemnych uczuć.początek spoilera Kiedy odkryłam, że cały świat wygląda jak Oceania, że dla bohaterów nie ma nadziei na ucieczkę w jakiś inny zakątek, to poczułam się strasznie przybita. Wiedziałam, że dalej może być już tylko gorzej. Końcówka zmusza do przykrych refleksji, nasuwa pytania dotyczące nas samych, na które niekoniecznie chcemy znać odpowiedzi. koniec spoilera No i ta myśl o tym, co czekałoby na mnie w pokoju 101... brrr...

Z Gwiezdnych Wojen zaliczyłam tylko dwie powieści: „Maskę kłamstw” i „Wojny klonów”. Pierwszą przeczytałam specjalnie przed „Mrocznym widmem 3D” i muszę przyznać, że mi się spodobała, a na dokładkę poprawiła odbiór I epizodu. Tym bardziej jestem ciekawa „Dartha Plagueisa”. Natomiast „Wojny klonów” to był mój (wstyd się przyznać?) pierwszy kontakt z panią Traviss. Książka wchodziła gładko, szybko mi się ją czytało. Podobało mi się jak Traviss radziła sobie z tymi scenami, które w filmie były najbardziej infantylne, jej zabiegi bywały czasami zabawne. Ale jakoś specjalnie mnie ta pozycja nie porwała, chyba liczyłam na więcej. Jeśli chodzi o SW, to przeczytałam jeszcze „Dawno temu w Galaktyce Popularnej”. Tutaj ciężko mi ocenić całość. Oczywiście, świetnie, że coś takiego powstało i ogólnie byłam pozytywnie zaskoczona tym, często zupełnie nowym (dla mnie), spojrzeniem na SW. Jednak same felietony nierówne. Niektóre bardzo przystępne, wciągające i przyjemne. A niektóre może dla mnie za mądre i dlatego nie przypadły mi do gustu I nie obyło się bez błędów.

Poza tym przeczytałam kilka książek związanych ze światem Avonlea L.M. Montgomery. Ania Shirley z przyległościami była chyba moim najbardziej „dziewczęcym” zainteresowaniem w dzieciństwie, do którego olbrzymi sentyment mam do dziś. Pod wpływem tych lektur wyprawiłam nawet „podwieczorek w Avolnea”, na który zaprosiłam mamę (też fankę twórczości Montgomery). Miałam dużo frajdy szykując zaproszenie i planując menu (m.in. w oparciu o starą „Książkę kucharską Ani z Zielonego Wzgórza”, z której ostatni raz korzystałam chyba w podstawówce). Popijałyśmy herbatę z syropem klonowym ze starych filiżanek, z serwisu po babci i oglądałyśmy na YouTubie przeróżne filmiki związane z Anią i Avonlea. Było bardzo babsko i sympatycznie :] Na pewno to powtórzymy.
[img]http://img825.imageshack.us/img825/265/teaavonlea.jpg[/img]
W ogóle spodobało mi się to połączenie książek z posiłkiem i zdecydowanie w przyszłości zorganizuję podobne spotkania nawiązujące do różnych książek, nie tylko do twórczości Montgomery. Mam już nawet kilka innych pomysłów :]

Ogólnie stwierdzam, że w 2012 czytałam przede wszystkim lekkie, rozrywkowe książki. Oprócz wyżej wymienionych, jakieś kryminały, „Żywe trupy: Narodziny Gubernatora” i kilka innych pozycji. Do „Narodzin Gubernatora” jeszcze wrócę w odpowiednim temacie.

Niestety spadła za to ilość czytanych przeze mnie komiksów. W 2012 przeczytałam tylko to, co nowego wyszło (w Polsce) z „Żywych trupów”. Większość „Baśni” i thorgalowych albumów, malutko Star Wars i jakieś inne drobiazgi. Ale ogólnie niewiele tego jest, a stosy czekające w domu na przeczytanie tylko rosną.

To co nadal przeszkadza mi w moim skromnym czytaniu, to czytanie po kawałeczku, czasami zaledwie przez kilka minut. Jest wolna chwila, czytam dwie strony i już muszę odłożyć książkę z tego czy innego powodu. Dlatego kiedy znowu miałam służbowe wyjazdy do Krakowa i moje koleżanki stukały się w głowę rezerwując busa (jadącego godzinę krócej), ja cieszyłam się na okazję do czytania bez przerwy, przez kilka godzin w pociągu. Za jednym razem gdy dojeżdżałam do Krakowa zorientowałam się, że wzięłam za cienką książkę i nie starczy mi na całą drogę powrotną. Na szczęście kojarzyłam, że zaraz obok miejsca, w którym miałam szkolenie, jest Tania Książka. Jak tylko zrobili przerwę, to zaraz wypadłam i wyszperałam coś na drogę powrotną. Inaczej czułabym, że zmarnowałam ten czas... Z dobrą książką nie narzekam na PKP jak inni Nawet na długich trasach.

Rok 2013 już się zaczął, na razie normę wyrabiam i układam w głowie kolejkę z książek, które chcę przeczytać w najbliższym czasie...