Opowiadanka, na zmianę z odcinkami drugiego sezonu Mad Men umilają mi podróże na trasie Skierniewice-Warszawa ^_^
Jak dotąd za mną :
"Leonid KUDRIAWCEW - Ballada o smoku
Historia szwendającego się po świecie Jaskra, który w poszukiwaniu natchnienia trafia do miasta, które podpisało umowę ze smokiem i interes turystyczny kwitnie."
"Michaił USPIENSKIJ - Jednooki Orfeusz
Jaskier i Geralt w poszukiwaniu zarobku. Humorystyczna opowieść o magicznych znakach czynionych palcami."
"Maria GALINA - Lutnia, i to wszystko
Piękna opowieść Galiny wykorzystuje motyw, który Andrzej Sapkowski porzucił - przywędrowania zarazy, która wojujące w sadze strony skłoniła do szybszego zawarcia pokoju. Bohaterem Jaskier i elfy."
Ode mnie : Jeżeli reszta książki trzyma poziom tych trzech opowiadań to nie ma co się podniecać (ale nie mówię też aby trzymać się z dala). Przypominają jak dotąd sprawne fanfiki aniżeli opowiadania z krwi i kości. Jako ciekawostkę dodam że jak narazie głównym bohaterem zdaje się być ... Jaskier ;] Dla mnie spoko, zasłużył na kilka (i śmiesznych i poważnych ... i tych gdzie nie jest głównym bohaterem) opowiadań, ale jak narazie to książka mogłaby się nazywać "Zbiorem Nieznanych Przygód Barda Jaskra" W sadze pojawia się tyle innych postaci (a jakby co to komiksy i gry dodały nowe, nie gorsze) ale chyba nie zostaną one za bardzo wykorzystane.
Ballada o Smoku, czyli pierwsze opowiadanie to naprawdę nic szczególnego. Raczej wprowadzenie do książki i wszystko co znamy. Jaskier wpada w tarapaty (oczywiście przez kobiety), szuka weny (tzn przybywa do miasta i jak prawdziwy złotousty poeta idealizuje swe próżniactwo by osiągnąć korzyści materialne) i zostaje wciągnięty w intrygę (jak to w Wiedźminie, bohaterowie są łajdakami, łajdacy są prawilni itp itd ) a to wszystko oblane fantastyką podaną w nieoczywisty sposób. Cóż, taka krótka i nienajgorsza rozgrzeweczka na początek.
Ocena : średniak
Jednooki Morfeusz to drugie, najgorsze jak dotąd opowiadanie. Zaczyna się tak klasycznie że aż morda się cieszy - Geralt i Jaskier zostają wycyckani z wypłaty (Geralta) przez Sołtysa i aby zarobić na żarcie/spanie/kobiety przybywają do miasta w którym odbywa się konkurs Bardów (a nagrodą są 3 000 orenów). Gościnnie pojawia się Essi. I na tym w zasadzie kończą się plusy. Podczas konkursu pojawia się szarlatan, intryga jest przewidywalna i jest ona nieudolną parodią/makabreską na temat Zaczarowanego Fletu. Na szczęście krótką.
Oceniam na słabe. Plusami jest kilka scen na początku, minusami ... cała reszta i gimnazjalny humor ("Geralt składa palce w znak Fuck You")
Ostatnim opowiadanie któe mam za sobą jest "Lutnia, i to wszystko". I jest ono jak dotąd najlepszym. Jest nostalgiczne, niesie ze sobą tak zwany "odległy smutek" ale robi to na luzie i bez zbędnego sentymentalizmu. A o czym opowiada ? Pamiętacie Essi Daven, trubadurkę z opowiadań, a przede wszystkim koniec jej wątku ? ("O tym, że cztery lata później Oczko umarła na ospę podczas szalejącej w Wyzimie epidemii? O tym, jak on, Jaskier, wyniósł ją na rękach spomiędzy palonych na stosach trupów i pochował daleko od miasta, w lesie, samotną i spokojną, a razem z nią, tak, jak prosiła, dwie rzeczy - jej lutnię i jej błękitną perłę. Perłę, z którą nie rozstawała się nigdy.") Cóż, tutaj ten koniec rozpisano na pełne, naprawdę ładne opowiadanie. Rozbudowano je, dodano nowe wątki (Elfy), pokazano miasto objęte zarazą oraz skupiono się na rozterkach Jaskra i Essi - nad wyborami które, jak (jak sami się określają) artystyczna bohema dokonali w życiu.
Ocena : Bardzo dobre, nie tylko jak na ten zbiór, broni się samo.
To na razie tyle, przeczytam kilka następnych to dam znać co uważam