A dokładniej moja przedostatnia książka SW.
Przed-przedostatnią były Noce Coruscant 4(tak je nazwijmy), a przedostatnią książką również powieść autorstwa Michaela Reavesa, a dokładniej Mroczne Gry. Standardowo uprzedzam przed spoilerami!
To co mnie przyciągnęło do tej książki, to okres w którym się działa, czyli między ROTS a ANH. Tematyka natomiast niespecjalnie, jako że temat starwarsowej szansonistki, która wyrosła na ichniejsze bożyszcze jakoś mnie nie zainteresował. Muszę jednak przyznać, że książkę bardzo szybko i przyjemnie się czyta, nawet jeśli nie jest najwyższych lotów.
Na początku zaczyna się nudno - mało ciekawy bohater(nigdy nie byłem miłośnikiem Dasha Rendara, może dlatego że z SOTE poznałem tylko komiks), kolejny gość od Reavesa nawijający o teras-kasi(no ile można??), a do tego nieszczera i owijająca w bawełnę piosenkara szukająca ochrony. Na plus za to można zaliczyć ekipę, z której Reaves z małżonką wykroili ciekawe postacie - kapitan Marrak, dwuznaczny Janus Melikan, show-agentka Kolczasta, mandaloriański vigo Hitch Kris, czy Bran Finnick, którego nazwisko chyba buchnęli z "Igrzysk Śmierci".
Potem jednak przygoda zaczyna się robić coraz ciekawsza, czyli koncerty, perypetie z vigiem-kochankiem Javul Charn, Xizor, różne pułapki, a do tego zdecydowaną większość zajmuje tu wątek Dasha, co mi się bardzo podobało, że nie ma męczącego przeskakiwania z postaci na postać i z wątku na wątek. Dzięki temu książkę się bardzo przyjemnie i szybko czytało. Może pomysł nie jest najoryginalniejszy, ale za to trzeba przyznać - Reaves ma talent do pisania wciągających książek, nawet jeśli pomysł na nie jest przeciętny. Nie wiem, czemu niektórzy narzekają, że Reavesowi brakuje "lekkiego pióra" - ja akurat odnoszę odwrotne wrażenie. Również dodanie Hana Solo do akcji nie przeszkadzało mi... za bardzo.
No właśnie, bo o ile wciśnięcie Hana mi specjalnie nie przeszkadza tutaj, o tyle zastanawia mnie kwestia współpracy Hana z Rebelią przed ANH.
Oczywiście pomijam tutaj fakt, że całe EU i dotychczasowy dorobek zostały wywalone na śmietnik. Zastanawia mnie jednak kolejność działań Hana Solo dla Rebelii przed ANH, bo mamy już trzy takie wydarzenia:
-misje Hana dla Sojuszu od Mon Mothmy, znane z Empire at War
-akcja Hana dla Sojuszu poprzez Brię Tharen, znana ze Świtu Rebelii
-a teraz akcja Hana dla Sojuszu poprzez Javul Charn
Same babeczki
Współpraca i wydymanie Hana przez Brię można wrzucić na koniec. Ale co było pierwsze przed tym, a co drugie? Misje od Mon Mothmy jako pierwszy kontakt z Rebelią, czy wciągnięcie w akcję Javul Charn? A może były jeszcze jakieś wydarzenia, np. z Marveli których nie znam?
Głupie trochę są myśli Dasha o tym, czy dołączyć do Rebelii - trochę nie pasują do powszechnego wizerunku Dasha, czy do jego oświadczenia dla Hana z końcówki Świtu Rebelii, ale spoko, stary kanon i tak poszedł się bujać
Poza tym, dało to kilka kapitalnych odniesień i dialogów między Dashem, a Leebo na temat dołączenia do Rebeliantów, zwłaszcza ten z ostatniej strony.
Jako ciekawostkę można też odnotować, że autor znów odnosi się do wydarzeń z TCW, tym razem poprzez koncerty na Christopshis oraz Rodii, której opis pasuje do tego co znamy z TCW.
Mam też wrażenie, że trochę końcówka została niepotrzebnie przeciągnięta na ostatnie paręnaście stron - misja ochrony Javul wypełniona, więc powinien być koniec, a tymczasem mamy jeszcze parę stron o powrocie Hana i Dasha, szukaniu Outridera, czy hotelowych wczasach all-inclusive
Pomysł nie był najciekawszy, bohater też nie, przebieg akcji średni, więc teoretycznie mógłbym dać tylko 5/10, jednak za to, że mimo tych mankamentów książka potrafiła wciągnąć czytelnika, to jestem gotów podnieść ocenę do 6/10.