Na stronie Amberu pojawiła się zapowiedź książki M. Reavesa i M. K. Bonhoff "Mroczne Gry". W sprzedaży (jeśli nic się nie zmieni ) od 29 stycznia, 352 strony, przekład Anna Hikiert.
http://www.wydawnictwoamber.pl/ksiazka/1393/mroczne-gry
Na stronie Amberu pojawiła się zapowiedź książki M. Reavesa i M. K. Bonhoff "Mroczne Gry". W sprzedaży (jeśli nic się nie zmieni ) od 29 stycznia, 352 strony, przekład Anna Hikiert.
http://www.wydawnictwoamber.pl/ksiazka/1393/mroczne-gry
Pojawiła się już 7 października. Najpierw zapowiadali książkę na 6 grudnia, później na 10 stycznia, a teraz już na 29 stycznia. Masakra.
http://www.gwiezdne-wojny.pl/news.php?15397,zapowiedzi-blednego-rycerza-i-mrocznych-gier.html
Na stronie empiku od dłuższego czasu stoi 31 stycznia, pożyjemy zobaczymy.
http://www.empik.com/star-wars-mroczne-gry-reaves-michael-bohnoff-maya-kaathryn,p1062023901,ksiazka-p
Damn, Plagueis miał być w styczniu... Kogo obchodzą jakieś Mroczne Gierki? >__<
Aha... znowu Plagueisa przełożyli
http://www.gwiezdne-wojny.pl/tekst.php?nr=98
Tylko nie to ;/
Wolałbym Plaguesa w styczniu, a Mroczne Gry mogliby sobie nawet za rok wydać...
Ile będą to przekładać? Pomijając już fakt, że Plagueis zapowiada się świetnie, to problemem są niektórzy fani, którzy nie uwzględniają że nie wydano jeszcze tego w Polszy, przez co sypią spoilerami jak z rękawa...:/
Plageuis to miała być pierwsza książka od dawna, którą chciałem kupić od razu po premierze. Według mnie zachowanie Amberu jest co najmniej niepoważne. Czy został kiedykolwiek wyjawiony jakiś powód tych obsuw? Na szczęście mam co czytać, więc przetrwam te kilka miesięcy, ale to nie zmienia faktu, iż już teraz chciałbym położyć swoje ręce na tej książce
...może nawet skuszę się na te "Mroczne Gry".
Ostatnio wróciła mi faza na Star Wars, a nie kupowałem żadnej książki związanej z uniwersum od czasu "Furii", więc bardzo chętnie przeczytam + z okresu Starej Trylogii, więc w ogóle cudo.
Wiadomo, Plagueisa oczywiście szkoda, ale jak się nie ma co się lubi... :>
Myślałam, że to będzie taki "Bodyguard" w wydaniu SW i też tak się zaczyna. Ale potem robi się ciekawie, interesująco, aż wreszcie... ech, znów to samo. Wolałabym, żeby chodziło tylko o Czarne Słońce. Hmmmrrr... ten aksamitny głos xięcia Xizora Fajnie. Miło było znów o nim poczytać.
Tylko, na litość Mocy, dlaczego jeśli już ktoś ma zginąć, to jest to zawsze najfajniejszy kolo z ekipy? No? Dlaczego? Dlaczego nie bandzior,początek spoilera Rebeliant koniec spoilera,ektra pilot albo jedyny uczciwy Imperialny?
Generalnie książeczka spoko, nie ma dłużyzn ani niepotrzebnych pierdół. Dałabym więcej, ale za początek spoilera zabicie Eadena Vrilla koniec spoilera tylko 6/10.
Skoro początek spoilera Edge nagle zmartwychwstał koniec spoilera, to ja bym początek spoilera śmierci Vrilla koniec spoilera wcale nie była taka pewna Oczywiście, o ile Reaves i Bonhoff będą mieli coś do powiedzenia w kwestii dalszych losów bohaterów powieści
książka fajna, w pewnych momentach można się nieźle pośmiać intryga też dobra, postacie dobrze skonstruowane, nawet Mandalorianie są Tylko trochę irytowało mnie prawie ciągłe powtarzanie sformułowań o tym, że ktoś komuś czyta w myślach
8/10
W sumie najbardziej się cieszę, że nie kupiłem tego w oryginale. Początkowo mnie kusiło, ale jakoś poprzednie dzieła Reavesa i spółki strasznie mnie męczyły. W sumie tym razem było podobnie, chociaż może nie na samym początku.
Książka miała być powieścią sensacyjną w świecie "Gwiezdnych Wojen", czymś czego bez wątpienia brakuje. Niestety powieść sensacyjna ma swoje wymagania, jeśli chodzi o akcje, ba na rynku jest bardzo dużo dobrych książek tego typu. Nawet jak są głupkowate - vide Dan Brown, to lekkie pióro sprawia, że czyta się to całkiem szybko. Chorowity Reaves już nie ma lekkiego pióra, a Maya chyba nigdy tego nie miała. Pióro leży, fabuła leży, świat przedstawiony leży. Tak to w skrócie można napisać. Fabuła początkowo wygląda dość intrygująco, bo wchodzimy w świat przemytników i jednocześnie kulis popkultury odległej galaktyki. Ekstra temat. Niestety szybko okazuje się, że dostajemy kolejną banalną potyczkę Imperium vs Rebelia, w dodatku słabo napisaną. "Mroczne gry" to książka, której najbliżej jest do trylogii Hana Solo Ann C. Crispin, tam mieliśmy zarówno przemytników, jak i temat Rebelii, tylko, że tam było to pięknie skomponowane. Tu dostaliśmy przewidywalny i niepotrzebny bełkot, w którym autor nawiązuje do tego, co zna, czyli swoich dzieł, dzieł swoich kumpli (Perry) i filmów.
Mógłbym dużo wybaczyć tej książce, gdyby nie świat przedstawiony. Owszem są pewne plusy, choćby Christophsis, czyli teraz nawiązujemy też do Wojen Klonów. Niestety Reaves po raz kolejny udowadnia, że poza filmami galaktyka jest bardzo malutka i wszyscy wiedzą, co się działo w filmach. Dzięki temu dostajemy ekstra kwiatki jak to, że Dash Rendar doskonale zna historię Jedi - generała Fisto, ale oczywiście Luke`owi nic o tym nie opowiedział. Najlepszy jednak jest Han Solo, opowiadający kawały o Ewokach, dwa lata przed ANH... Szkoda, że nie potrafił ich na Endorze rozpoznać, co za ćwok. Rozumiem, chęć nawiązywania do filmów, niektóre elementy są po prostu ikoniczne, ale to co robi Reaves po prostu mnie denerwuje. Nie dziwię się, że Kasdan potem mówi, że ma gdzieś EU pisząc swój spin off. Po takiej książce jak ta - w kwestii konstrukcji świata - całkowicie rozumiem jego podejście.
Jest kilka elementów, które wychodzą na plus. Choćby pewne dialogi. No i sam początek, który wyglądał dość obiecująco. Niestety szybko oryginalny pomysł się wypalił. A mnie najbardziej szkoda, że poza książkami Crispin brakuje fajnych powieści skoncentrowanych na półświatku, bez walk galaktycznych. Może Scourge okaże się lepszy.
Ogólnie to nie polecam.
Bardzo cenię sobie Micheala Reevesa zarówno za twórczość z pod znaku SW oraz za inne dzieła ( m.in. chyba najlepszą kreskówkę o superbohaterze czyli "Batman: The Animated Series"). Autor ten ma niebywały talent w kreowaniu zapadających w pamięć nowych postaci oraz lekkość pióra, która sprawia iż jego pozycje czyta się jednym tchem. Tym większy należy mu się szacunek za to iż pomimo pogłębiającej się choroby Parkinsona wciąż stara się być aktywnym zawodowo. OStatnio przy pisaniu kolejnych pozycji pomaga mu Maya Kaathryn Bohnhoff. Chciałbym napisać że ich współpraca wypadła bardzo dobrze. Chciałbym jednak tego zrobić nie mogę. "Mroczne Gry" po prostu rozczarowują.
Pomysł na napisanie thriller w uniwersum Star Wars podobał mi się bardzo, podobnie było również z pomysłem na horror. Wtedy wyszło jak wyszło. Tym razem jest chyba nawet jeszcze trochę gorzej. Odgrzebanie Dasha Rendara z otchłani EU to wspaniały pomysł. Potencjał postaci jest zupełnie zmarnowany w EU i występuje on zaledwie w kilku pozycjach. A szkoda gdyż Dash to kolejny w galerii interesująych przemytników. Wraz ze swoim droidem Leebo tworzyli zgrany duet w "Cieniach Imperium". Tutaj zostają oni wplątani w intrygę chroniąc pewną piękność. Brzmi znajomo? Tak mnie również na myśl przyszły filmy z dawnych lat z damą w opałach. Zamarzyła mi się nawet żeńska wersja Bodyguarda z Kevinem Costnerem (chyba nie mnie jedynemu). Ależ ja byłem naiwny... Nie spojlerując zbytnio powiem tylko że zamiast thriller otrzymujemy bardziej przygodówkę, niestety dość schematyczną. I o ile do połowy książka daje radę ( dlatego właśnie że jest dość przyziemną pozycją jak na obecne standardy SW) o tyle gdy w konflikt wplątani są Rebelianci i ich walka z Imperium to po prostu chce się tylko powiedzieć: znowu? Tak znowu musimy dostać heroiczną walkę o losy galaktyki. A i musi się pojawić ktoś z wielkiej trójcy, tym razem Han Solo. Fajnie że jest ale ileż można. Całość ratuje trochę humor choć Han żartujący z Ewoków, których nie powinien znać jeszcze przez 6 lat trochę nie trzyma się kupy. Podobnie jak "zmartwychwstanie" pewnej postaci w końcówce powieści. Z całości szkoda tylko Eadana Vrilla, który mógł dołączyć na dłużej do galerii postaci stworzonych przez autora. W sumie to chyba trochę za bardzo ponarzekałem gdyż dla fanów Dasha powieść może być całkiem przyjemna. Zabawne dialogi i humor ratują miałką fabułę. Mimo wszystko chciałbym przeczytać sequel w którym Dash znajduje wspólną życiową ścieżkę z Javul 5/10
Zapowiedzi tej książki nastawiły mnie bardzo pozytywnie, przede wszystkim dlatego, że liczyłam na pewną świeżość. I na początku było w porządku. Ale jak okazało się, że znooowu początek spoilera chodzi o walkę Rebelii z Imperium koniec spoilera to naprawdę mi się odechciało. Do tego stopnia, że książka czekała kilka tygodni na dokończenie.
Na plusy można zaliczyć część dialogów, próbę przybliżenia światka show-biznesu odległej galaktyki i sięgnięcie do postaci Dasha.
Natomiast ogólnie to niestety książka ma więcej wad niż zalet.
Ww. podążanie utartymi ścieżkami to najpoważniejszy grzech. Natomiast różne opisy, nawiązania, przenośnie sprawiały wielokrotnie wrażenie, o którym pisał wyżej LS, że ta galaktyka jest ciasna i wszyscy wiedzą wszystko i o wszystkich. Pojedyncze nawiązania są spoko, ale w którymś momencie to się przeje. Podobnie było z tym ciągłym podkreślaniem, jak to Han niedługo zmieni zdanie o Rebelii, choć jeszcze o tym nie wie. Raz, drugi, to jest śmieszne, ale nie przy każdej wymianie zdań między nim a Rendarem. A szkoda, bo najzabawniejsza z tych kwestii pada na ostatniej stronie z „ust” Leebo, przez co traci na sile.
Mogli się też obyć bez Hana, choć w sumie to jego obecność mi nie przeszkadzała. Na szczęście był tu drugoplanową postacią. No i to zmartwychwstanie na końcu, filmowe „Krzyki” mi się przypomniały.
Jednym zdaniem: zmarnowany potencjał.
A dokładniej moja przedostatnia książka SW.
Przed-przedostatnią były Noce Coruscant 4(tak je nazwijmy), a przedostatnią książką również powieść autorstwa Michaela Reavesa, a dokładniej Mroczne Gry. Standardowo uprzedzam przed spoilerami!
To co mnie przyciągnęło do tej książki, to okres w którym się działa, czyli między ROTS a ANH. Tematyka natomiast niespecjalnie, jako że temat starwarsowej szansonistki, która wyrosła na ichniejsze bożyszcze jakoś mnie nie zainteresował. Muszę jednak przyznać, że książkę bardzo szybko i przyjemnie się czyta, nawet jeśli nie jest najwyższych lotów.
Na początku zaczyna się nudno - mało ciekawy bohater(nigdy nie byłem miłośnikiem Dasha Rendara, może dlatego że z SOTE poznałem tylko komiks), kolejny gość od Reavesa nawijający o teras-kasi(no ile można??), a do tego nieszczera i owijająca w bawełnę piosenkara szukająca ochrony. Na plus za to można zaliczyć ekipę, z której Reaves z małżonką wykroili ciekawe postacie - kapitan Marrak, dwuznaczny Janus Melikan, show-agentka Kolczasta, mandaloriański vigo Hitch Kris, czy Bran Finnick, którego nazwisko chyba buchnęli z "Igrzysk Śmierci".
Potem jednak przygoda zaczyna się robić coraz ciekawsza, czyli koncerty, perypetie z vigiem-kochankiem Javul Charn, Xizor, różne pułapki, a do tego zdecydowaną większość zajmuje tu wątek Dasha, co mi się bardzo podobało, że nie ma męczącego przeskakiwania z postaci na postać i z wątku na wątek. Dzięki temu książkę się bardzo przyjemnie i szybko czytało. Może pomysł nie jest najoryginalniejszy, ale za to trzeba przyznać - Reaves ma talent do pisania wciągających książek, nawet jeśli pomysł na nie jest przeciętny. Nie wiem, czemu niektórzy narzekają, że Reavesowi brakuje "lekkiego pióra" - ja akurat odnoszę odwrotne wrażenie. Również dodanie Hana Solo do akcji nie przeszkadzało mi... za bardzo.
No właśnie, bo o ile wciśnięcie Hana mi specjalnie nie przeszkadza tutaj, o tyle zastanawia mnie kwestia współpracy Hana z Rebelią przed ANH.
Oczywiście pomijam tutaj fakt, że całe EU i dotychczasowy dorobek zostały wywalone na śmietnik. Zastanawia mnie jednak kolejność działań Hana Solo dla Rebelii przed ANH, bo mamy już trzy takie wydarzenia:
-misje Hana dla Sojuszu od Mon Mothmy, znane z Empire at War
-akcja Hana dla Sojuszu poprzez Brię Tharen, znana ze Świtu Rebelii
-a teraz akcja Hana dla Sojuszu poprzez Javul Charn
Same babeczki Współpraca i wydymanie Hana przez Brię można wrzucić na koniec. Ale co było pierwsze przed tym, a co drugie? Misje od Mon Mothmy jako pierwszy kontakt z Rebelią, czy wciągnięcie w akcję Javul Charn? A może były jeszcze jakieś wydarzenia, np. z Marveli których nie znam?
Głupie trochę są myśli Dasha o tym, czy dołączyć do Rebelii - trochę nie pasują do powszechnego wizerunku Dasha, czy do jego oświadczenia dla Hana z końcówki Świtu Rebelii, ale spoko, stary kanon i tak poszedł się bujać Poza tym, dało to kilka kapitalnych odniesień i dialogów między Dashem, a Leebo na temat dołączenia do Rebeliantów, zwłaszcza ten z ostatniej strony.
Jako ciekawostkę można też odnotować, że autor znów odnosi się do wydarzeń z TCW, tym razem poprzez koncerty na Christopshis oraz Rodii, której opis pasuje do tego co znamy z TCW.
Mam też wrażenie, że trochę końcówka została niepotrzebnie przeciągnięta na ostatnie paręnaście stron - misja ochrony Javul wypełniona, więc powinien być koniec, a tymczasem mamy jeszcze parę stron o powrocie Hana i Dasha, szukaniu Outridera, czy hotelowych wczasach all-inclusive
Pomysł nie był najciekawszy, bohater też nie, przebieg akcji średni, więc teoretycznie mógłbym dać tylko 5/10, jednak za to, że mimo tych mankamentów książka potrafiła wciągnąć czytelnika, to jestem gotów podnieść ocenę do 6/10.
Vergesso napisał:
– jest jeszcze za wcześnie, aby rozmawiać na temat nowych bugów w 9.15 i ich ewentualnego naprawienia
-----------------------
z tego co rozumiem Mroczne gry, które są czymś w stylu kontynuacji przygód Hana Solo dzieją się właściwie w trakcie akcji Świtu Rebelii, co do misji z EaW nie mam pojęcia ale gry nigdy nie były zbyt ważne w kanonie może poza serią JK i KOTOR
Mrocznych Gier nie nazwałbym kontynuacją przygód Hana Solo - raz, że głównym bohaterem jest Dash Rendar a Solo robi tylko za support, a dwa, że książki z trylogii Przygody Hana Solo działy się w Sektorze Wspólnym oraz na zadupiu zwanym Hegemonią Tion/Tion Hegemony, a Mroczne Gry dzieją się na planetach bardziej, nazwijmy to, mainstreamowych.
Same Mroczne Gry w chronologii starego kanonu umieściłbym właśnie po Przygodach Hana Solo, w czasie Świtu Rebelii - choć tam jest już zapchane też innymi historiami, takim Deathtroopers pewnie też.
A gry są tak samo ważne w chronologii, jak wszystko inne.
Swoją drogą - jak mnie zacytowałeś, to skąd ten cytat wziąłeś? Bo to o bugach to nie jest część mojego wpisu o Mrocznych Grach
Konstrukcja świata przedstawionego leży tu i kwiczy, co dokładnie już opisali inni szacowni forumowicze. Tytuł cierpi też na często spotykany w EU starym i nowym problem skali. Xizor osobiście ściga celebrytkę po galaktyce, mając do dyspozycji nieograniczone środki finansowe, tysiące łowców nagród, agentów i rzesze najemników. Za zamachem na hologwoazdę stoi również Imperium - podejrzenie pada od razu na Imperatora i Palpatine`a, jakaś kuriozalna mikroskala, ignorująca struktury galaktycznego reżimu totalitarnego, mającego setki tysięcy oficerów, generałów, agentów wywiadu i dowódców sektora. Nie, zawsze trzeba walić z grubej rury i wikłać ikonicznych bohaterów w każdą małą awanturę w tej galaktyce. Han Solo klasycznie wciśnięty na siłę, podobnie, jak Tatooine. Immersja z gipsu o kartonu.
Na szczęście ... dobrze się to czyta, do kotleta z ziemniakami i surówką w sam raz!
4/10
Autorka dziękuję fanom, wookiepedii i twórcom EU, ale trylogii A. C. Crispin to nawet nie raczyła przejrzeć, to tam Solo miał kontakt z rebelią, po co powielać ten sam temat i w dodatku wikłać w to Leie stojącą dosłownie za rogiem Sokoła Millennium na dwa lata przed Nową Nadzieją!? Gips i karton, ale już "Ostatni Jedi" tej samej autorki był pod tym względem podobnym kuriozum, nie miałem prawa spodziewać się czegoś lepszego.
Jakieś plusy? Dużo lepszych o gorszych nawiązań do EU, dobry wątek showbiznesu w odległej galaktyce i Dash Rendar. Ja tam wierzę, że dożył spokojnej starości z Guri i gromadką zaadaptowanych dzieci z jakiegoś sierocińca na Tatooine