Post ten był pisany na przestrzeni przeszło roku, tak więc znajdziecie w nim różne style pisarskie, zależnie od ilości zapału, nastroju, stanu trzeźwości jak i miliona innych czynników które na mnie wpływały podczas jego pisania. Niektóre są formalne i spięte aż mi wstyd, niektóre są chaotyczne i wulgarne i też mi wstyd, niektóre seriale potraktowałem zbyt zdawkowo, część z nich na takie potraktowanie nie zasłużyła, no ale akurat tak się złożyło. Czasami po jakimś czasie, coś dopisałem, czasami wyciąłem, czasami moja opinia o serialu się zmieniła i musiałem ją napisać od nowa. To się zdarza, ale dzięki temu jest to jako tako przemyślane, a też nie chcę już zwlekać z publikacją, bo ciągle dochodzą nowe seriale, które to już chciałbym omawiać na bieżąco.
Nie opisałem tutaj absolutnie wszystkiego co w ostatnich latach widziałem – tylko te seriale, gdzie widziałem przynajmniej po parę odcinków. Choć znalazło się tu parę seriali ocenionych (i zarzuconych) zaledwie po pilocie, ale to tylko wyjątki o których warto było wspomnieć (np. z powodu gigantycznego rozczarowania, jakim się okazały). W większości przypadków staram się obejrzeć przynamniej te 5, 6 odcinków nawet jeśli serial mi się nie podoba. Bo i tak się zdarzyło, że dopiero po pewnym czasie się przekonałem. W każdym razie, opisany został każdy widziany przeze mnie i warty wspomnienia serial.
Tekst jest aktualny na drugą połowę września, czyli końcówkę sezonu letniego 2012. [UPDATE październik 2012: no to mam miesiąc obsuwy, no ale mogło być gorzej ] Nie uwzględnione są w nim nowe seriale, takie jak Last Resort, 666 Park Avenue czy Revolution, oraz moje opinie o nowych sezonach kontynuowanych seriali. To już będzie w pierwszym updacie, a w jakiej on będzie formie, jeszcze nie wiem – o to pytam na samym końcu.
24
widziałem: 5 sezonów (z 8)
24 oglądałem w okresie licealnym, ok. 2006 roku – z kolegą 3x w tygodniu robiliśmy sobie popijawy do kolejnych odcinków, aż dobiliśmy na bieżąco – wtedy stwierdziliśmy DOBRA DOBRA to poczekamy aż nam się nazbiera cały sezon… nazbierał się i drugi, i trzeci, bo już nigdy do niego nie wróciliśmy Co bynajmniej nie świadczy źle o „24”! Jest to świetny serial akcji, z wyrazistymi bohaterami i wciągającą akcją. W czwartym sezonie zaliczył trochę doła, za to na początku piątego... każdy kto widział, wie. [UPDATE sierpień 2012: zaczęliśmy oglądać 6 sezon, jest świetny!]
2 Broke Girls
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Całkiem lubię Kat Dennings, no i koledze się podoba serial, więc dałem szansę… ale to słabe, nie śmieszne, zresztą to sitcom o ile pamiętam… nie moja bajka.
Alcatraz
widziałem: całość (1 sezon)
Kolejny z szumnie zapowiadanych projektów JJ’a i kolejny niewypał. Nie ma chłopina szczęścia serial zły nie jest, ale też nie porywa. Miał potencjał i gdyby dano mu szansę, pewnie byłby lepszy, no ale niestety – oglądalność szwankowała i poleciał. Trochę mi szkoda, tak tyci tyci.
Alias
widziałem: 1 sezon (z 5)
Za Alias też wziąłem się już dawno temu, idąc tokiem rozumowania JJ Abrams -> świetne Lost, więc JJ Abrams -> Alias też świetny. Przeliczyłem się. Alias jest nudny, schematyczny, postacie są płaskie a Jennifer Garner nie pasuje na agentkę. Ledwo dobrnąłem do końca sezonu i sobie odpuściłem.
Alphas
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Sam już nie wiem, czy to ja mam problem czy teraz wychodzą same słabe seriale, ale już nie pamiętam kiedy jakiś mnie zachwycił. W każdym razie Alphas wpisuje się w ten nurt, kolejny przeciętniak dla ludzi bez wymagań - równie dobrze można sobie puścić Warehouse 13 czy Eurekę i nie będzie różnicy. Klisza kliszę pogania, bohaterowie są miałcy i nieciekawi a fabuła kiepska. Przestałem oglądać w połowie 4 odcinka.
Swoją drogą, odkąd SCI-FI przekształciło się w SYFY, zauważyłem że robi faktycznie same... syfy.
American Horror Story
widziałem: jestem na bieżąco
Horror to gatunek który w serialach ma bardzo ciężko, bo trudno jest utrzymać napięcie przez kilka(naście) odcinków. Twórcom AHS się to udało, bo obrali odpowiednią formułę serialu, wzięli dobrych aktorów i zadbali żeby nie brakowało twistów fabularnych. Wszystko to okraszone klimatycznymi zdjęciami i voila – dobry horror. Z niecierpliwością czekam na 2 sezon.
Babylon 5
widziałem: całość (5 sezonów)
B5 obejrzałem w tym roku, głodny dobrego, baa – wybitnego – sci-fi. Postanowiłem dać szansę staremu serialowi, o którym jednak słyszałem wiele dobrego. I tak faktycznie jest: fabuła, jej rozplanowanie na 5 sezonów i dbałość o szczegóły jest imponująca. Jest epicko, jest ciekawie, jest wzruszająco, a czasami też śmiesznie. Niesamowite postacie Londo i G’kara! Efekty wciąż dają radę: wiadomo, nie jest idealnie, ale nie jest śmiesznie – a tego się bałem. Godne polecenia – tym bardziej na naszym forum. Pierwszy i piąty sezon przeciętne, za to czwarty to pvre awesomeness. Dla mnie silna pozycja nr 2 w kategorii sci-fi, bo nr 1 okupuje…
Battlestar Galactica
widziałem: całość (4 sezony)
…no właśnie. Długo zabierałem się do opisania tego serialu, bo ciężko mi wyobrazić sobie jakiś tekst który by dobrze oddał to, co czuję. Byłem na bieżąco z BSG od połowy drugiego sezonu, przy trzecim każdy odcinek był już celebrowany. Pamiętam jak zrywałem się w poniedziałki ze szkoły, żeby jak najprędzej ściągnąć i zobaczyć nowy odcinek. Czwarty sezon skończyłem chyba parę miesięcy po premierze, tak mi było szkoda że już koniec i nie chciałem utracić tej świadomości że jeszcze mam parę odcinków do zobaczenia.
Serial rozkręca się powoli, pilot jak i większość pierwszego sezonu są właściwie wprowadzeniem do całej historii, zapoznaniem nas z settingiem, bohaterami i ogólnie, całym uniwersum. Zauważyłem że niektórych to zniechęca, przynajmniej ja za każdym razem gdy pokazuję komuś BSG (a było tych razów jak na razie dwa), muszę ich z początku zmuszać do dalszego oglądania, może to dlatego że sam pilot trwa 3 godziny i po nim ma się pewien przesyt? Nie wiem, ja nie mam, a widziałem go już kilkanaście razy. W każdym razie, tym ciekawsze to jest że do 1x03 czy 1x04 musiałem zaganiać ludzi szantażem lub groźbą, a tak przy 1x12 było już „Marciiiin, kiedy oglądamy następne odcinki, no weeeź”.
Trudno, będę brzmiał jak fanboj, ale z drugiej strony: przecież nim jestem. Obsada jest dobrana idealnie, postacie rozpisane tak, że na kolana. Wybitne kreacje w serialach zdarzają się rzadko i najczęściej to one ciągną dany serial: jak Tony Soprano z „Sopranos”, jak John Locke z Lostów. Tymczasem w BSG jest takich cała masa: obaj Adamowie, Baltar, Six, Tigh, Starbuck, Roslin, Leoben, Zarek, Gaeta, Tori, Tyrol… tak mógłbym wymieniać. To jest ewenement którego już raczej nikt nie powtórzy. W każdym razie jeśli w jakimś filmie czy serialu występuje jakiś aktor z BSG, to dla mnie to już jest rekomendacja żeby dać mu szansę. Nie zawsze wychodzi ( „Eureka”, Hawai Five-0” ), ale tak to już jest.
Fabuła, klimat, akcja, muzyka… co ja się tu będę rozwodził. Kto widział, ten wie, kto nie widział (są tu jeszcze tacy? ), tego mam nadzieję zachęciłem. Ja ten serial po prostu uwielbiam, widziałem już go cały pięć razy, przymierzam się szósty, bo ściągnąłem całość w HD (walczyłem prawie miesiąc, ale było warto). I naprawdę nie ma co mnie przekonywać, że jest jakiś lepszy serial – w takich przypadkach zmieniam zdanie o osobie przekonującej, a nie o serialu.
Bionic Woman
widziałem: całość (1 sezon)
Skasowany po 8 odcinkach, chyba remake, żałuję, bo był ciekawy. Dla fanów Starbuck, tu aktorka również się pojawiła w ciekawej roli. Można by się nim zainteresować, ale po co, skoro stacja nie dała mu nigdy szansy rozwinięcia skrzydeł.
Blade
widziałem: całość (1 sezon)
Był to jeden z pierwszych seriali jakie widziałem i bardzo mi się podobał; zastanawiam się czy obecnie również by tak było? W każdym razie to przyjemna kontynuacja losów Blade’a, są fajne dupy i szkoda mi że to skasowali.
Blood Ties
widziałem: 1 sezon, kawałek 2 (z 2)
Serial o wampirach jakoś jeszcze sprzed czasów gdy po gatunku przetoczył się dewastatorski „Zmierzch”. Co samo w sobie nic nie świadczy, bo nuda nudą poganiała a biedą śmierdziało na każdym kroku – nadawała to chyba jakaś kanadyjska kablówka [UPDATE sierpień 2012: walczę dalej, już jestem za połową S2!]
Boardwalk Empire
widziałem: 1 sezon (z 2)
Kolejny serial, można by rzec, typowy dla HBO - nudny, ale z dobrymi aktorami i wysokim budżetem. Świetna postać Van Aldena, Nucky Thompson również zagrany bardzo ciekawie - i pełna galeria barwnych postaci pobocznych. Do tego szacunek za odwzorowanie klimatu lat 20 - wszystko jest zrobione z rozmachem i fantazją, widać że HBO nie szczędziło dolarów na produkcję. Ale nic nie pomoże, gdy brak wciągającej fabuły. Każdy odcinek się ciągnie - gdyby miały po 10 minut krócej, całość byłaby strawniejsza, bez straty dla pokazywanej historii. Jest pomysł na serial, jest pomysł na kreację postaci, nie ma pomysłu co zrobić dalej - przykład, że $$$ wszystkiego nie załatwią. [UPDATE sierpień 2012: wciąż nie umiem się zabrać za 2 sezon, a tu 3 tuż tuż…] [UPDATE październik 2012: wciąż nic, a nowych seriali tyle, że chyba dostanie ode mnie cancela]
Boss
widziałem: 1 sezon (z 2)
Usłyszałem opinię, że to genialny serial. Ściągnąłem, obejrzałem 4 odcinki, odpadłem. Po 3 miesiącach wróciłem do niego, obejrzałem do końca pierwszy sezon (8 odcinków) i ostatnie dwa zmiotły mnie z powierzchni ziemi. Zdecydowanie warto przebrnąć przez początek, który jest dobry, ale niczym nie powala, żeby pod koniec zachwycić się maestrią scenarzystów. Jest jeszcze jeden serial, o którym mogę powiedzieć to samo, ale to za jakąś połowę alfabetu [UPDATE październik 2012: wyszedł już drugi sezon, na dniach zamierzam go obejrzeć]
Breaking Bad
widziałem: jestem na bieżąco
Oglądałem na bieżąco pierwszy sezon, znudziło mnie, odpuściłem sobie, powróciłem do niego teraz, po silnym lobbingu strony trzeciej i cieszę się z tego. Wciągająca historia, którą nadrobiłem w, zdaje mi się, trzy wieczory. Każdy kolejny sezon coraz lepszy! Szkoda, że za rok będzie już ostatni, ale z drugiej strony może to i dobrze, że nie przeciągają. Niezły madafaker z tego Walta.
Buffy: The Vampire Slayer
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Tutaj ciekawa historia, kiedyś na ciągu imprezowym naściągałem 6 sezonów Buffy, po czym wytrzeźwiałem i zacząłem się zastanawiać: po co mi to właściwie dałem temu szansę, obejrzałem ze 3 odcinki, po czym sobie darowałem. A jakieś dwa lata później w końcu się odważyłem usunąć całość słabi aktorzy, komiczne efekty, głupi wrogowie – serial dla nastolatków z lat 90. Enough said.
Californication
widziałem: jestem na bieżąco
Pierwszy i drugi sezon były mistrzowskie, trzeci i czwarty już słabiej i przez to serial spadł w mojej ogólnej klasyfikacji. Na początku były mistrzowsko wyważone proporcje dramatu i komedii, później poszli za bardzo w komedię – śmieszną, przyznaję, ale jednak nie za to pokochałem Californication. Ale i tak: Lew Ashby <3 Hank <3 i wysoka nota od sędziów! Pierwszy sezon widziałem już 4 razy. [UPDATE sierpień 2012: bardzo podobał mi się 5 sezon, jakby nawiązujący klimatem do pierwszych dwóch]
Caprica
widziałem: całość (1 sezon)
Falę krytyki która spadła na ten serial kojarzy chyba każdy kto wchodził do tematu „Caprica” na naszym forum. Słuszną falę, bo to miałka historia z niedającymi się polubić postaciami, osadzona w fantastycznym uniwersum, którego potencjał jest praktycznie nieograniczony. To powinno być dużo lepsze, to powinno być skierowane do innego targetu, Daniel Graystone nie powinien być takim ułomem a Zoe-A mniej wkurwiająca. To miało zastąpić pustkę po BSG, zamiast tego zgwałciło moje oczekiwania, no i chyba nie tylko moje bo po jednym sezonie odeszło w pogardzie.
Chuck
widziałem: całość (5 sezonów)
Właściwie zacząłem oglądać Chucka bo znalazłem gdzieś na necie zdjęcie Yvonne Strachovski (<3), jednak już pilot mnie przekonał – prze!!za!!bawny!! serial. Oglądając go śmiałem się do rozpuku i od razu poleciłem znajomym – przyjęło się. TEGO właśnie oczekuję od komedii. Nie ma podkładanego śmiechu, zabawne sytuacje nie są wymuszone, Yvonne <3 no i Adam Baldwin którego my, serialowicze znamy już z wielu roli. [UPDATE sierpień 2012: nie podobało mi się zakończenie, w ogóle kilka ostatnich odcinków sprawiało wrażenie robionych na siłę]
Continuum
widziałem: jestem na bieżąco
Całkiem przyjemne pseudo-scifi robione przez jakąś kanadyjską stację. Dużo tego nie ma, zalatuje momentami proceduralem, ale całkiem mi się podoba.
Dark Angel
widziałem: całość (2 sezony)
Jessica Alba i Jansen Ackles (Supernatural) w jednym serialu. Wystarczy? Jak nie, to lepiej olejcie. Jest historia z cyklu „mroczna przyszłość”, nad całością pieczę sprawował James Cameron, ale zabrakło „tego czegoś”. Nie jest to wybitny serial, ale rekreacyjnie można sobie pooglądać.
Day Break
widziałem: całość (1 sezon)
Ten serial przez długi czas figurował jako mój ulubiony, teraz już tak nie jest, ale wciąż: jest to jedna z lepszych historii, jakie opowiedziano na telewizyjnym ekranie. Jest to opowieść o policjancie wrobionym w morderstwo, któremu to powtarza się dzień jak w „Dniu świstaka” – dlatego co odcinek zyskuje nową szansę na zdobycie informacji kto, jak i dlaczego. Świetni aktorzy, bardzo wkręcająca fabuła, Day Break to po prostu dobrze rozplanowany i zrealizowany serial.
Dead Like Me
widziałem: całość (2 sezony)
Pamiętam, że podczas oglądania pilota miałem problem ze stwierdzeniem czy główny bohater to mężczyzna czy kobieta ale później się do niej(!) przekonałem. Całkiem ciekawa tematyka, powinno podejść fanom „Six Feet Under”. Pogodny, przyjemny serial o żniwiarzach.
Defying Gravity
widziałem: całość (1 sezon)
Niezbyt doceniałem ten serial gdy wychodził, dopiero gdy dostał cancela zauważyłem jaki był dobry. To kosmiczne sci-fi w oldschoolowym stylu, gatunek który obecnie w telewizji jest… nie no, właściwie to go nie ma. Bardzo dobrze dobrani aktorzy, fabuła z sensem (opowiadająca o wyprawie kosmicznej dookoła Układu Słonecznego – niestety, bohaterowie dolecieli tylko do Wenus nim serial został skasowany). Chciałbym żeby było więcej seriali, ale niestety, chyba nie ma na nie zbytniego popytu. Więcej odwagi, producenci!
Desperate Housewives
widziałem: 5 sezonów (z 8)
Tak, dobrze się domyśleliście, nie zacząłem tego oglądać z własnej woli nakłoniła (czyli: zmusiła) mnie dziewczyna, ale o dziwo, to nie było takie bolesne! Pierwszy sezon to ciekawa historia kryminalna, interesująco zresztą rozwiązana. Tylko potem nakręcono kolejnych 7, z czego w każdym powielał się ten sam schemat, wątki miłosne poszczególnych bohaterek zaczęły się tak gmatwać że całość zamieniła się z kryminału w brazylijską telenowelę i sobie odpuściłem. Ona zresztą też
Dexter
widziałem: jestem na bieżąco
Jestem z Dexem od samego początku, kolega polecił mi pierwszy sezon, ja oczywiście nie posłuchałem bo myślałem chodzi o Laboratorium Dextera z CN , obejrzałem i się wciągnąłem, przed drugim sezonem obejrzałem jeszcze raz, przed trzecim sezonem powtórzyłem oba poprzednie, potem trafił się trzeci – dużo słabszy i trochę zabił mój entuzjazm, ale następne znowu wróciły do formy. Tyle tych sezonów już, a Dexter wciąż trzyma klimat – to trzeba docenić. No i cudowny klimat Miami <3 wciągająca fabuła, fajni bohaterowie, słowem: świetny serial.
Dirt
widziałem: 1 sezon (z 2)
Dzięki temu serialowi poznałem zespół z cyklu „nikt-z-was-nie-zna”: Ominous Cloud. Leciała ich piosenka w trakcie jednego z odcinków i mi się bardzo spodobała. Spędziłem całe lata w poszukiwaniu ich nagrań, w końcu zgrałem parę ich kawałków ze streamingu na myspace. Także ten. Ale ja o serialu miałem o redaktorach gazety on jest, bardzo fajny, muszę się kiedyś za niego zabrać i dokończyć.
Dollhouse
widziałem: całość (2 sezony)
Wielki powrót Jossa Whedona okazał się nie być taki wielki, i to właściwie z jego własnej winy – bo w to że stacja da mu drugi sezon nie wierzył chyba nikt, włącznie ze mną i samym Whedonem. Ale jednak. Dostał chłopina szansę domknięcia całej historii, wykorzystał ją, tak więc fani nie zostali zawiedzeni. Swoją drogą to dziwne, niby taki fandom, a jak przyjdzie co do czego to jest problem żeby wyciągnąć znośną oglądalność. Ale ja tam się akurat nie dziwię, bo serial nie był porywający – był solidny, ale to nie tak, żebym czekał co tydzień „co będzie dalej?!” Myślę, że warto go obejrzeć – choćby dlatego że porusza ciekawe tematy i jest zamkniętą całością, nawet nie przeciągniętą. A jaka to rzadkość w telewizyjnym światku, wiecie sami, a jeśli nie wiecie, to możecie wywnioskować z lektury tego tekstu. Bo tak to niestety jest: albo serial przeciągają, albo za szybko ucinają. Dlatego warto docenić gdy tak nie jest.
Drive
widziałem: całość (1 sezon)
Jeden z większych bóli w mojej serialowej karierze to fakt, że skasowali ten serial. Dożył tylko 6 odcinków, a był mega – mix kryminału z kinem drogi, do tego wielu znanych aktorów (główny: Nathan Fillion), jedną z pierwszych ról grała tu też Emma Stone (<3), baaardzo mi się podobało, ale niestety… nawet nie rozumiem, czemu się nie przyjęło.
Firefly
widziałem: całość (1 sezon)
Kolejny raz Whedon, serialu chyba na tym forum przedstawiać nie trzeba, bo kvltem obrósł niesamowitym. I ja tam się nie dziwię, bo jest klimatyczny, ciekawy, zabawny, ma kapitalnych bohaterów. Bardzo lubię.
Flashforward
widziałem: całość (1 sezon)
Kolejny serial z cyklu „następcy Losta”, kolejny niewypał. Chociaż tutaj akurat żałuję, bo serial miał ogromny potencjał, potrafił zaintrygować, z chęcią bym obejrzał kontynuację. No ale był chyba zbyt skomplikowany, żeby casualowy amerykański widz nadążył za fabułą, i masz ci babo placek.
Friends with Benefits
widziałem: całość (1 sezon)
Zabawny serial komediowy, z fajnymi postaciami, miał wszystko żeby stać się kolejnym x-sezonowym tasiemcem, ale niestety: cancel po jednym sezonie. Tutaj naprawdę żałowałem, bo mi się podobało. W każdym razie jak ktoś lubi gatunek, to niech sobie obejrzy chociaż to co jest, bo warto.
Fringe
widziałem: jestem na bieżąco
Bardzo dobry serial. Taki duchowy następca X-Files, z wyrazistymi charakterami i mroczną fabułą. Czwarty sezon zanotował spory spadek formy, piąty będzie ostatni i może dobrze. Ale i szkoda, bo to jeden z mocniejszych punktów mojej ramówki ostatnich lat.
Game of Thrones
widziałem: jestem na bieżąco
Czekałem z czytaniem książek na nowe wydania (bo te stare z Zysku są obrzydliwe), czekałem z oglądaniem serialu aż przeczytam książki… no i tak nie działo się nic w temacie, tymczasem serial wyszedł, zrobił się mega popularny, ludzie zaczęli oglądać i mi spolerować. No to się zdenerwowałem , przeczytałem sagę, nadrobiłem odcinki i jestem zachwycony. I książkami i serialem, bo poziom jego realizacji stoi na najwyższym poziomie, są wierni oryginałowi, robią wszystko z dużym rozmachem i nie żałując $$$. Fajnie, że jakaś produkcja fantasy jest w stanie przebić się do świadomości widza na co dzień gardzącego tym gatunkiem. Może by tak iść za ciosem i sfilmować również „Koło czasu”?
Girls
widziałem: jestem na bieżąco
Najnowszy hicior HBO o życiu 20-parolatek w Nowym Jorku. Ale to nic w stylu „Gossip Girl” gdzie każdy jest piękny i bogaty, tylko przeciwnie, jest różnie, a dzięki temu – ciekawie. Czasami wręcz obrzydliwie (seks sceny głównej bohaterki) ciekawa opcja, na razie jest tylko 10 odcinków po 25 minut, więc machnąć można szybko.
Grimm
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Zacząłem jednocześnie z „Once Upon a Time”, jako dwa baśniowe seriale. I o ile OUAT mi się bardzo spodobał i go pociągnąłem, tak „Grimmowi” brakowało wielu rzeczy: przede wszystkim sensu, ciekawej fabuły i fajnych bohaterów. Poszli w stronę procedurala, zaczęli nudzić, no i sobie odpuściłem.
Harper`s Island
widziałem: całość (1 sezon)
Bardzo fajny serialowy eksperyment. HI oparty jest na starym jak świat szablonie fabularnym: młoda para bierze ślub i urządza wesele na wyspie, jeden spośród gości jest mordercą i co odcinek ginie jakaś postać. Na pierwszą myśl wydaje się, że to oklepany temat, ale pomyślcie: ile takich seriali widzieliście? Ja tylko ten. A filmów? Na palcach jednej ręki by mi się zmieściło. I nagle się okazuje że serial nie jest wcale wtórny, baa, on jest nowatorski.
Pamiętam że mnóstwo frajdy sprawiało mi co odcinek zbieranie wskazówek, zastanawianie się kto to może być. A bardzo dużo tutaj wyrazistych postaci, granych przez świetnych aktorów: Katie Cassidy (<3), Jim Beaver, Gina Holden, Richard Burgi itd. Bardzo mocno polecam.
Jeśli ktoś zamierza obejrzeć ten serial to STANOWCZO ODRADZAM wchodzenie na jego stronę na angielskiej wikipedii. Jest tam mega-spoilerowa tabela która mówi kto kiedy ginie i kto jest mordercą. Ja nie wiem co za pochujaniec wymyślił że fajnie by było coś takiego wrzucić, no ale jest i pewnie popsuło już przyjemność z oglądania niejednej osobie.
Hawai Five-0
widziałem: kilka pierwszych odcinków
A tu zabawna historia, zaczęliśmy oglądać ten serial bastionowym pospolitym ruszeniem, zachwyciliśmy się pilotem: http://www.gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=460402 po czym chyba nikt z wypowiadających się w tym wątku nie kontynuował oglądania niby fajni aktorzy, ale klimat coś nie ten i zbyt mi to zajeżdża proceduralem żeby chciało mi się do Hawai wrócić.
Haven
widziałem: jestem na bieżąco
Serial luźno oparty o „Colorado Kid” Stephena Kinga. No to niezła rekomendacja, więc zacząłem oglądać, ale po paru odcinkach odpadłem z bulem i bez nadzieji. To jest tak przeraźliwie głupie ;( pamiętam że nie wytrzymałem na odcinku gdzie wypchane zwierzęta zabijały ludzi. Potem zdarzyła mi się posucha serialowa i dobiłem do końca pierwszego sezonu, bo jedna rzecz w tym serialu jest fajna: pogodny klimat, dobry na relaks, taki typowy serial na lato. [UPDATE wrzesień 2012: ostatnimi czasy zacisnąłem zęby i zacząłem oglądać 2 sezon. Na razie przebrnąłem tylko przez pilota] [UPDATE #2: no i skończyłem drugi sezon, hej, ten serial jest całkiem fajny! W S2 jego jakość znacząco się poprawiła, naprawdę z zaciekawieniem go oglądałem. Fajnie, że S3 już tuż tuż.]
Heroes
widziałem: całość (4 sezony)
Kolejny serial z cyklu „po co ty to oglądasz”. Ludzie się zachwycali pierwszym sezonem, mówili że następne to już spory spadek formy, a dla mnie to od początku była kurewska głupota, plastikowe postacie, fabuła naciągana, zupełnie nieciekawa. No ja pierdolę, nie wiem kto to oglądał. Znaczy wiem: ja, a po co? Tylko po to żeby co tydzień komentować to z niesmakiem? Ale ze mnie hejter nie polecam!! No i historia urwana, niby większość jest wyjaśniona, ale brakuje tu jakiegoś finału.
Homeland
widziałem: jestem na bieżąco
Niezbyt przepadam za filmami/serialami opowiadającymi o wojnie w Iraku (no, o jakiejkolwiek wojnie, w sumie), ale Homeland mi podszedł. Bo dobrzy aktorzy, z fantastyczną Claire Danes na czele, bo ciekawie poprowadzona fabuła, i równie dobrze można powiedzieć że to thriller czy kryminał. Warto dać szansę.
House, M.D.
widziałem: całość (8 sezonów)
Zacząłem oglądać na fazie na Olivię Wilde. Była to faza bardzo ostra, skoro pojawia się ona dopiero w 4 sezonie, a ja przebrnąłem przez pierwsze 3, które mi się absolutnie nie podobały. Serial jest do bólu schematyczny, jest robiony wyłącznie wokół jednej postaci – House’a, który owszem, jest świetnie zagrany, ale jednocześnie jego kozackie odzywki i zachowania zaczynają nużyć po kilkunastu odcinkach. Pozostałe postacie są słabo obmyślone, często drażniące, nigdy tak do końca się w ten serial nie wkręciłem i też nie polecam.
House of Lies
widziałem: połowa 1 sezonu
Miało być lekko, trochę zabawnie, trochę dramatycznie, wyszło miałko. Don Cheadle to kiepski aktor i jako główna gwiazda nie ciągnie tego serialu ani trochę, a to na nim wszystko się koncentruje. Nudy, takie staranie się być fajnym na siłę.
How I Met Your Mother
widziałem: po kilka odcinków z pierwszych sezonów
Obecny fap-serial szeroko ujętych polskich widzów. W sumie, ja to rozumiem, bo jest bardzo zabawny – to chyba najlepszy sitcom jaki widziałem. Sympatyczne postacie, dobre gagi… widziałem wyrywkowo odcinki z różnych sezonów i jakoś nie chce mi się obejrzeć reszty. A znam człowieka, który oglądał całe HIMYM kilka razy
Human Target
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Jakieś takie ee… jacyś agenci, tajne misje, dużo strzelania, ee… no nie pamiętam więcej. Głupoty.
Hung
widziałem: całość (3 sezony)
Szkoda, że wiele obyczajowych miernot ciągnie się latami a Hung HBO uwaliło tak wcześnie. Rozumiem – oglądalność była słaba, ale ten serial był naprawdę dobry. Podobał mi się jego melancholijny nastrój, przeplatany z wątkami komediowymi, no i cycki! Dużo cycków! I główna rola – Thomas Jane!
Do tego genialna oprawa muzyczna – The Black Keys w czołówce, czy piosenki pojawiające się w serialu: dzięki niemu poznałem np. The xx, jeden z moich ulubionych zespołów obecnie. Specjalnie w tym roku jechałem na Openera na nich. A ze Ślunska to daleko
In Treatment
widziałem: ok. połowę 1 sezonu
Remake izraelskiego serialu, na jego podstawie powstała również wersja polska: Bez tajemnic, tyle że – oczywiście – dużo słabsza. Serial oparty w 100% na aktorstwie, jego cała akcja dzieje się w całości w gabinecie terapeuty (psychologa). Z początku bardzo mnie to wkręciło, nie wiem właściwie czemu przerwałem jego oglądanie – chyba powinienem był sobie to lepiej dawkować, nastąpił przesyt. Z pewnością kiedyś wrócę.
Jericho
widziałem: całość (2 sezony)
Serial postapo – naobiecywałem sobie po nim dużo, wyszło gorzej bo za bardzo poszli w stronę obyczajówki, pod koniec się coś tam rozkręciło ale widzowie już byli zniechęceni, psim swędem dostali S2 gdzie poodmykali większość wątków. Można zobaczyć, złe nie jest, ale też bez szału. Nie wiem, czy kiedyś zobaczę ponownie.
Journeyman
widziałem: całość (1 sezon)
Człowiek podróżujący w czasie… nie pamiętam jak, po co ani dlaczego , ani czy jest jakiś cliffhanger na końcu (był cancel), ale oglądało się przyjemnie. W rolach głównych: ojciec rodziny z Terra Nova i Moon Bloodgood (<3). W sumie to nie polecam, szkoda czasu.
Kyle XY
widziałem: całość (3 sezony)
Zaczęło się pięknie: młody chłopak zostaje odnaleziony nago w lesie, niczego nie pamięta, nie umie mówić, nie zna znaczenia żadnych przedmiotów itd. Słowem – biała karta. Zostaje przygarnięty przez typową amerykańską rodzinę i tam uczy się odkrywać świat. A gdzieś tam z boku idzie sobie wątek kryminalny, ktoś go szuka, ściga, nie wiadomo o co chodzi, no i jest agent Krycek z X-Files. Pierwszy sezon był naprawdę mega, no niestety nie można odkrywać świata w nieskończoność, a jak już Kyle wszystkiego się nauczył, to zrobiła się z tego teenage drama, gdzie sednem serialu jest kto się w kim zakochał a ktoś inny jest smutny, i z jakiego powodu? Na zniechęceniu dociągnąłem do końca, serial został skasowany i fabułę urwano. Mimo wszystko warto dać mu szansę, początek jest intrygujący.
Lie to Me
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Bezczelna zżynka z House’a, ktoś wpadł na pomysł „chej zrubmy taki serial że główny bohater jest taki genialny w czymś, ale też ma sporo problemów, jest taki ekscentryczny, ale odnosi sukcesy, i rozwiązuje co odcinek jakąś sprawę”. Jak uwielbiam Tima Rotha, to po paru odcinkach wpadłem w śpiączkę z nudy i przewidywalności serialu i sobie dałem spokój.
Life on Mars
widziałem: 1 sezon (z 2)
Brytyjski serial o policjancie przeniesionym w czasie(?) do lat 70, o ile pamiętam. Szału nie było, przynudzał, odcinki miał przydługie, wszystko było zbyt rozwleczone i w rezultacie odpuściłem sobie i nie planuję wrócić. Nudy.
Lost
widziałem: całość (6 sezonów)
Ach, Losty… ile to o nich zostało napisane na tym forum. Co ja właściwie nowego mogę wnieść? Może powiem, jak patrzę na ten serial dziś, po przeszło dwóch latach od jego zakończenia.
Otóż serial jest genialny. Można to już stwierdzić na spokojnie, gdy opadły emocje. Miał swoje wzloty, miał swoje upadki. W pewnym momencie w 3 sezonie miałem wrażenie, jakby scenarzyści się pogubili nie wiedzieli gdzie dalej iść. Początek szóstego sezonu był natomiast zawodem, sporym spadkiem jakości po genialnym S5. Ale to też świadczy o mocy tego serialu, że wytykam jego słabe strony – podczas gdy w przypadku większości seriali jest na odwrót: chwalę że np. „łooo, ósmy odcinek jest mega, dziewiąty też”. Bo Losty przez zdecydowaną większość czasu trzymały poziom niedostępny dla innych seriali, zresztą nie bez powodu są dziś jedynym serialem który ma kolejnych swoich „następców”: bo to właśnie jako „następca Losta” był reklamowany Flashforward, The Event czy Alcatraz. I każdy z tych seriali skończył się na pierwszym sezonie, więc jak widać nie jest łatwo zastąpić lukę po Lostach. A taka w światku serialowym zdecydowanie dziś jest.
Losty wprowadziły do kinematografii nową jakość serialu, zresztą nie bez powodu data ich emisji przypada na okres złotej dekady seriali. Która to, ze smutkiem przyznaję, już się skończyła i jakoś nie zanosi się na jej powrót – zresztą popatrzcie sami: najlepsze seriale albo się już skończyły, te wciąż emitowane idą już w swoje n-te sezony (Supernatural, Mad Men, True Blond), a ich następców wciąż nie widać. Ale ja tu o Lostach miałem pisać, a zacząłem o ogólnej kondycji rynku serialowego – ale to też są rzeczy nierozerwalne, bo koniec Lostów oznacza koniec pewnej ery. Bo żaden serial wcześniej ani później nie wzbudzał we mnie takich emocji. Co tydzień siedziałem i oglądałem każde promo, zaczytywałem się na Lostpedii, analizowałem każdą minutę odcinka, szukałem ukrytych wskazówek, zastanawiałem się nad znaczeniem każdej sceny. I połowa Bastionu (jak i świata) robiła to razem ze mną. Zresztą wystarczy sobie po latach popatrzeć na ten wątek: http://www.gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=218833 Czy któryś serial budził tu takie emocje? Choćby ich ułamek? No właśnie.
W przypadku żadnego innego serialu nie wstawałem o 5 rano specjalnie żeby zobaczyć nowy odcinek bo jużjużniemogę wytrzymaćaaaajeeeeezuuuuu dawajcie to już!!! Każdy season finale to była osobna impreza, pamiętam jak o 9 rano wpadali koledzy, już w drodze byliśmy w kontakcie telefonicznym („ile masz %? -75%, za 15 minut powinno już być –dobra to my jeszcze pójdziemy po alko), a potem, no cóż… pamiętam że po końcu 6 sezonu miałem wstręt do alkoholu przez parę dni.
Lost to fenomen który już się nie powtórzy, bardzo bym chciał żeby było inaczej ale nie sądzę żeby tak się stało. W przeciwieństwie do większości seriali gdzie są dwie-trzy wyraziste postacie + kilka drugoplanowych, w Lostach było kilkadziesiąt postaci, z których każda na swój sposób wyjątkowa, ciekawa, widz był ciekawy jej losów. Tego też chyba nie było nigdy wcześniej, a na pewno się już nie powtórzyło. Serial zaczął się jako prosta przygodówka, stopniowo skomplikował się tak że wielu widzów przestało go rozumieć i odpadło. I nie dziwię się, bo trzeba było poświęcić naprawdę mnóstwo czasu i chęci żeby wszystko dobrze ogarnąć. I to był właśnie błąd twórców chociażby „The Event” – oni od razu zaczęli swój serial od sezonu piątego, tzn. rzucili dynamiczną i zagmatwaną fabułę, zmieniającą się co odcinek totalnym cliffhangerem, nie dając widzowi czasu na zapoznanie się z postaciami, poznanie ich historii i przede wszystkim: polubienie ich.
Ludzie oglądający Losty dziś nie poczują już tej magii, świadomości że następny odcinek dopiero za tydzień, a na rozwiązanie niektórych zagadek trzeba będzie czekać ze dwa lata, nie poznają tych wszystkich domysłów które przewalały się przez Internet. Zacząłem oglądać Losty gdy emitowana była w USA połowa drugiego sezonu, także spędziłem z nimi kilka ładnych lat. To była wspaniała przygoda i za nią będę wdzięczny jej twórcom na zawsze.
Mad Men
widziałem: jestem na bieżąco
A to drugi przykład serialu z początku odrzucającego, jak „Boss”. Podchodziłem do niego trzy razy: za pierwszym razem odpadłem po pilocie, za drugim po połowie 1 sezonu. Ale czytałem tyle zachwytów nad tym serialem, że spróbowałem jeszcze raz, zagryzłem zęby i… jak w połowie drugiego sezonu mnie uderzyło, to nawet się nie spodziewałem z czystym sumieniem można powiedzieć że Mad Men to serial genialny, baa: to jeden z najlepszych seriali w historii. Jest to opowieść o losach pracowników agencji reklamowej w USA w latach 1960. Nie brzmi za ciekawie, ale też siła tego serialu nie leży we szalejącej fabule z milionem cliffhangerów i zwrotów akcji. Wybitni aktorzy z fenomenalnym Jonem Hammem jako Don Draper – główny bohater będący zarazem moim męskim ideałem i man-crushem fabuła powolna, ale przemyślana, doskonale oddane realia tamtych czasów. Jeśli jeszcze nie widzieliście to nie wahajcie się, ściągajcie czym prędzej i oglądajcie. Arcydzieło.
Melrose Place 2009
widziałem: kilka pierwszych odcinków
…a teraz, nim wszyscy szydercy bastionowi zaczną po mnie jeździć, szybkie wytłumaczenie: Katie Cassidy. Oglądam całą jej filmografię, no a jak całą, to całą. Ściągnąłem ostatnio nawet „Gossip Girl” z tego powodu. w sumie nawet nie było takie złe, mam na dysku całość i w raczej bliższej przyszłości to nadrobię.
Dla niezorientowanych: to remake/kontynuacja spin-offu Beverly Hills 90210.
Method and Red
widziałem: całość (1 sezon)
Oj dawno już to widziałem, dawno… zabawny serial o jakichś murzynach, imprezach, coś tam. Wiele tego nie było, bawiło mnie, więc jak ktoś lubi komedie, to proszę bardzo.
New Girl
widziałem: jestem na bieżąco
Zoomy Deschanel w serialu <3 no to dałem szansę i się przekonałem. Taki humor mi się podoba, niewymuszony, lekki, serial akurat na relaks. Polecam.
Nikita
widziałem: jestem na bieżąco
Remake stacji The CW. Początek mi się nie spodobał, było za dużo akcji a za mało… czegokolwiek innego. Ale pocisnąłem dalej, potem było lepiej a w drugim sezonie jeszcze lepiej. Zgrabna historia szpiegowska, podoba mi się. Nie przynudzają, a i bohaterowie fajni. Tylko ta Nikita mogłaby nie robić tylu cierpiętniczych min i użalania się nad sobą.
October Road
widziałem: 1 sezon (z 2)
Kolejny z cyklu „myślimy kutasem”, tym razem: grała tu Odette Yustman. No to oglądałem. Obyczajówka, całkiem solidna, no ale nie moje klimaty. Nie wiem, czy kiedyś dokończę. Nic specjalnego.
Once Upon a Time
widziałem: jestem na bieżąco
Nigdy nie sądziłem że lubię baśniowe kino, okazało się że jak jest dobrze zrobione, to mogę lubić. Jest to taki mix wszystkich możliwych baśni: o kopciuszku, królewnie śnieżce, królu Midasie, Pinokiu itd. Pojawiają się również wątki bardziej nietypowe – jak np. szalony kapelusznik z „Alicji w Krainie Czarów”. Podoba mi się estetyka tego serialu, podoba mi się dynamika jego akcji, jest dużo ciekawych twistów fabularnych. Ale przede wszystkim: postacie. Powiedziałbym nawet przekornie, że to OUAT jest pierwszym prawdziwym spadkobiercą Lostów, bo zaczerpnęli z nich to, co najważniejsze: czyli liczną obsadę wyrazistych postaci, z których każda ma swoje pięć minut, każda jest rozbudowywana. No i mamy flashbacki. bardzo dobra rzecz – wart spróbować, nawet jeśli opis fabuły nie zachęca. [UPDATE październik 2012: drugi sezon jak na razie jest mega, powiedziałbym wręcz że to jeden z najlepszych obecnie wychodzących seriali]
Painkiller Jane
widziałem: 2/3 1 sezonu
Leży mi to na dysku już od czasów liceum i jakoś nie mogę się zabrać wciąż za dokończenie tego. A już bliżej mi do końca studiów niż do początku Kristanna Loken w roli głównej, całość to jakoś sci-fi/akcja, chyba procedural, już właściwie zapomniałem o co chodziło, ale bawiłem się na tym chyba nienajgorzej.
Pan Am
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Serial również osadzony w latach 60 XXw., ale nie powtórzył niestety sukcesu Mad Men. A szkoda, bo co prawda do pięt mu nie sięgał, ale wciąż: było dobrze. Opowiadał o środowisku stewardess, czyli: dużo pięknych kobiet (a główną rolę grała Christina Ricci), trochę dramatu, trochę romansu, trochę kryminału. Dokończę kiedyś ten jeden sezon, bo mi się podobał.
Person of Interest
widziałem: jestem na bieżąco
Mój obecny przedmiot wielkiego jarania się i największa nadzieja w serialowym światku. Genialny duet Caveziel-Emerson, bardzo ciekawa fabuła, bardzo wciągający klimat, no naprawdę mniamuśny serial i już bardzo chciałbym więcej, więcej!! Plus, ma bardzo wysoką oglądalność więc jest spora szansa że tak prędko go nie skasują. PoI <333
Persons Unknown
widziałem: całość (1 sezon)
Z tym serialem mam problem, właściwie to nie wiem czy mi się podobał czy nie. I czy żałuję, że go skasowali. Z jednej strony był bardzo odważny i nowatorski – bo miał intrygujący pomysł na fabułę (grupka ludzi budzi się w hotelu, nic nie pamięta, nie wie gdzie jest… coś a’la „Cube”. Pierwszy i jedyny jak dotąd raz widziałem takie coś w serialu i podszedłem do niego bardzo optymistycznie. Zaczęli świetnie, potem było różnie, momentami głupio, twórcy zapewniali że wszystko zostanie wyjaśnione w finale sezonu a stało się akurat odwrotnie – fabuła została urwana potężnym cliffhangerem, co wkurwiło mnie i większość widzów nieludzko. Mam odnośnie tego serialu mieszane uczucia, ale chyba jednak chciałbym żeby doczekał się kontynuacji – interesująca alternatywa w zalewie takich samych seriali.
Pioneer One
widziałem: jestem na bieżąco
Serial w 100% niezależny, kręcony za pieniądze z dotacji i udostępniany za darmo w Internecie. Na kolana nie powala, ale widać że ktoś tam ma niezły pomysł i stara się jak może z wykonaniem. Na razie jest tego tylko 6 odcinków, więc myślę że warto to obejrzeć choćby jako miłą ciekawostkę.
Point Pleasant
widziałem: całość (1 sezon)
Małe miasteczko, fajna dupeczka z jakimiś mocami, chyba yyy jakimiś satanistycznymi, chyba jest przeklęta, ale nie chce być, yy…
<let’s google it>
1 sezon, z tego co pamiętam całkiem ciekawy był, taki zdawałoby się trochę dla nastolatków, ale nie do końca, bardzo mroczne zakończenie miał. Wbrew mojemu chaotycznemu opisowi i słabemu zapamiętaniu o co tam chodziło, wrażenia z niego mam pozytywne.
Primeval
widziałem: całość (5 sezonów)
DINOZARŁY!!!!!111 czego więcej chcieć kiedy są DINOZARŁY!!!!!1111? że jest głupie? Że do 5 sezonu prawie cała obsada się wymieniła? Główni aktorzy pouciekali? SĄ DINOZARŁY KÓWA JAKI FAJNY SERIAL!!!!
Prison Break
widziałem: 2 sezony (z 4) + kilka pojedynczych odcinków z 3 i 4 sezonu
Jeden z pierwszych seriali jakie widziałem. Pierwszych parę odcinków mnie bezbrzeżnie zachwyciło, druga połowa sezonu wciąż mnie jarała ale już mniej, jego zakończenie mnie zawiodło, drugi sezon to już była taka równia pochyła że sobie odpuściłem. Fajny pomysł, ale przeciągnięty dla $$$. Obejrzałem po kilka odcinków z 3 i 4 sezonu (w tym zakończenie) – i co tu dużo mówić. Słabizna.
Pushing Daisies
widziałem: większość 1 sezonu (z 2)
Pamiętam że ten serial był bardzo nieszablonowy, miał ciekawą estetykę, robiony wg fajnego konceptu i właściwie nie pamiętam czemu go sobie odpuściłem. Musiałbym kiedyś do tego wrócić.
Reaper
widziałem: całość (2 sezony)
Bardzo lekkie, przyjemne, jest fajna dupeczka. Po zapowiedziach spodziewałem się czegoś lepszego, ale to wciąż niezły serial. Do piwa, do obiadu, dla relaksu, jak najbardziej. Niby skasowali i nie ma zakończenia, ale to też nie taki serial, gdzie się z tego powodu strasznie płacze.
Ringer
widziałem: całość (1 sezon)
Jako że ostatnimi czasy trochę posucha na serialowym polu, zacząłem szukać nowych seriali. Znalazłem Ringera, spodobał mi się, skasowali… fajna historia, ale urwana, więc nie radzę wkręcać się jeśli ktoś nie zaczął. Szkoda, bo bardzo dynamicznie prowadzono fabułę – co odcinek, dwa, jakiś twist którego nie dało się przewidzieć, zero nudy.
Rubicon
widziałem: całość (1 sezon)
Serial szpiegowski zrobiony przez chyba najrówniejszą jeśli chodzi o poziom stację – AMC. Ale szpiegowski w oldschoolowym stylu – coś a’la „Syndykat zbrodni”, „Klute” czy „Trzy dni kondora”. Jak ktoś lubi takie klimaty to polecam, mi się podobało. Też skasowane, ale na najważniejsze pytania odpowiedziano.
Sanctuary
widziałem: całość WEB (8 odcinków), pilot USA
Bardzo wysoko w mojej kolejce do obejrzenia. Taki porządny yyyy fantasy kryminał? W każdym razie z mrocznym, gotyckim klimatem, pamiętam że mi się podobało, ale kolega z którym miałem to oglądać odpadł ze studiów i jakoś tak czekałem, czekałem… trzebaby wrócić.
Shameless
widziałem: całość (5 sezonów)
Czemu ja zacząłem to… nie wiem? Ani to w moim stylu, a głównym aktorem jest William H. Macy którego nie lubię. Ale to solidny serial. O patologicznej rodzinie, trochę zabawny, trochę tragiczny, w sumie ciekawy. Dobra rzecz, warto.
Sherlock
widziałem: jestem na bieżąco
Podchodziłem do tego jak pies do jeża, bo ktoś mi powiedział że serialowy Sherlock jest lepszy od tego z Downey Juniorem, którego uwielbiam. Miało mnie to zachęcić, nastawiło oczywiście odwrotnie. No ale się w końcu za to zabrałem i muszę powiedzieć że to kawał solidnej historii, jak dotąd wyszło 6 odcinków, każdy po 1,5 godziny. Świetni aktorzy, piękna wariacja nt. opowiadań o Sherlocku (przeniesionego w obecne czasy). Odcinek 4, z Irene Adler, to czyste mistrzostwo. Sherlock trzyma bardzo wysoki poziom i polecam go serdecznie. Porównywał do filmowego go nie będę, bo to zupełnie inne produkcje, powiem inaczej: oba są super.
Six Feet Under
widziałem: całość (5 sezonów)
Bardzo podobał mi się czarny humor w tym serialu. Dobre to, przemyślane, bezpardonowe, zaskakujące. Ten serial zasługuje na jakąś dłuższą notkę, ale niestety oglądałem dawno temu i już nie bardzo pamiętam. W każdym razie polecam.
Skins
widziałem: jestem na bieżąco
Ukochany serial kwejkowej gimbazy, czyli opowieść o patologicznej młodzieży z Anglii. Mocno przerysowana opowieść o ćpaniu, ruchaniu i imprezowaniu tępych 16latków granych przez równie kiepskich aktorów. Nie wciągnęły mnie ich losy, nie zainteresowało właściwie nic… pytanie, po co ja to właściwie oglądam? Chyba tylko z rozpędu.
Smallville
widziałem: całość (10 sezonów)
Trochę głupawy serial, ale ogląda się zazwyczaj przyjemnie. Pierwszych parę sezonów to typowa teenage drama (Clark jest w liceum, pierwsze miłostki itd.), potem całość się rozkręca, ale zbyt długo to trwa żebym serial mógł uznać za dobry. Fabuła potrafi mimo to wciągnąć, ja tam się dobrze bawiłem. Plus fajnie dobrani aktorzy, piękna Lois Lane, przewinęło się też sporo guest stars – np. w którymś ze środkowych sezonów był Jansen Ackles, w ósmym – Sam Witwer.
Generalnie można sobie obejrzeć do browara.
Spartacus
widziałem: jestem na bieżąco
Jakoś tak niechętnie podchodziłem do tego serialu, bo (jak można zauważyć po tej liście) nie przepadam za serialami historycznymi, no i aktor grający Spartakusa po 1 sezonie zmarł… ale potem ktoś mi powiedział, że to bardziej rzeźnia w stylu „300” + mnóstwo ruchania, więc się przekonałem. i faktycznie – jest stylistyka a’la „300”, a fabuła jest tylko wymówką do pokazywania dwóch ulubionych męskich czynności. Piękne pod browara, po prostu piękne, nie trzeba się koncentrować, a rozrywka przednia. I jeśli tak się do tego serialu podchodzi, to ocena jest bardzo dobra. Plus, piękne kobiety (wiadomo), jak dla mnie to przede wszystkim Illythia <3
Supernatural
widziałem: jestem na bieżąco
Wiele lat temu, gdy ściąganie seriali nie było jeszcze rzeczą tak oczywistą, kolega poprosił mnie o zassanie pierwszego sezonu „Supernatural”. W USA wychodził dopiero wtedy drugi, w Polsce mało kto o tym słyszał, mi taki tytuł wydał się głupi i stwierdziłem, że to pewnie jakieś bzdury. No ale dalem mu szansę, pilot szczerze mówiąc mnie nie powalił, nie była to miłość od pierwszego spojrzenia. Ale pod koniec pierwszego sezonu już tak było, a odcinek 2x01 ostatecznie mnie przekonał do tego serialu. Potem to trzymanie kciuków po S2 i S3 żeby czasem SN nie skasowali (bo było to wówczas bardzo prawdopodobne, o dziwo, teraz – przy 7-8 sezonie, los SN jest dużo pewniejszy niż wówczas )
Obecnie wychodzi już 8 sezon, serial wciąż trzyma poziom. Miał swoje wzloty i upadki, chociaż nie były one oczywiste – np. dla mnie chyba najlepsze były sezony 4 i 5, podczas gdy dla mojego taty były one najsłabsze, dla mnie słabo bywało w S1 i czasami w S2, podczas gdy są ludzie którzy tęsknią za tamtym formatem.
Twórcy już przechodzą samych siebie żeby wymyślić kolejne zagrożenia dla chłopaków – zaczynało się od pojedynczego demona, potem wszystko nabrało rozmachu, było ich mnóstwo z Lucyferem i Lilith na czele, do tego anioły, Ewa, Lewiatany, Crowley (<333) – no nie można się nudzić. Wprowadzają dużo świetnych postaci drugo i trzecioplanowych (no, a następnie bezpardonowo je zabijają – w sumie dobrze, chociaż po niektórych postaciach żal, oj żal :’( ).
Sammy i Dean to już praktycznie część mojego życia, oglądałem ich przygody gdy byłem w liceum, oglądam je do tej pory i wciąż się nimi jaram. I zanosi się na to że jeszcze trochę pooglądam, bo ktoś tam z twórców ostatnio oświadczył, że chciałby dociągnąć do 10 sezonów. A niech robią, to akurat taki format serialu, że może się nie znudzić.
Swoją drogą ciekawe, że w dużą ilość moich ulubionych seriali wkręciłem się, gdy wychodziły w USA ich drugie sezony – np. Lost, SN czy BSG.
Terminator: The Sarah Connor Chronicles
widziałem: całość (2 sezony)
Pierwszy sezon miał to ogromne „szczęście” mieć premierę w czasie strajku scenarzystów, przez co ma tylko 9 odcinków. Drugi dało radę już wyprodukować w normalnej wielkości, format chyba trochę się nie sprawdził. Było solidnie, ale takie rozwleczenie wymagało ciągłego kombinowania. Pamiętam że ostro wk’wiało mnie ciągłe biadolenie Sary Connor nad jej ciężkim, ach jej ciężkim losem, i tej odpowiedzialności, jeju jeju. W drugim sezonie pojawiła się Shirley Manson (wokalistka Garbage) <3
Terra Nova
widziałem: całość (1 sezon)
Ooooj napaliłem się ja z początku na ten serial, napaliłem. Potem ukazało się o nim więcej informacji, wyszły pierwsze trailery, wszystko zdeptało moje napalenie tak, że po premierze nawet go nie ruszyłem. Potem doszły niepochlebne recenzje – że to family drama, dużo stękania o problemach dojrzewania, klisza kliszą pogania, więc straciłem nadzieję całkowicie. Ale w końcu się za to zabrałem i no… recenzje miały racje. Ale!
a) DINOZARŁY!!!!!!!1111111
b) zawsze to jakaś odmiana w serialowym grafiku
Niestety, wad było więcej niż plusów, i po jednym sezonie Terra Nowa poleciała. Bez żalu z mojej strony.
The 4400
widziałem: całość (4 sezony)
Jeden z moich pierwszych seriali. Ciekawa historia, fajne postacie, dobra muzyka. Wspominam z nostalgią. Więcej nie napiszę, bo nie pamiętam
The Big Bang Theory
widziałem: po kilka (naście) odcinków z każdego sezonu
A tu fap-serial wszystkich „nerdów” i „pseudonerdów”. Omijałem jak się dało, dopiero gdy kiedyś przymusiła mnie moja ówczesna dziewczyna, obejrzałem z nią dość sporo odcinków. Rozumiem co się w tym może podobać, mi się nie podoba, nie śmieszy mnie. Nie kontynuuję i zdecydowanie się nie zachwycam.
The Black Donnellys
widziałem: całość (1 sezon)
Serial o mafii irlandzkiej, skasowany po jednym sezonie. Całkiem niezły, ale jakoś nie odcisnął swojego piętna – ani na serialowym światku, ani na mojej pamięci, więc więcej na jego temat nie powiem. Kojarzy mi się, że tam była dobra obsada.
The Cape
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Na podstawie jakiegoś komiksu, w komiksowej konwencji. Czyli jakiś koleś biega w pelerynie i walczy ze ZŁĘ żeby świat był bezpieczniejszy dla jego syna )))))) czy jakoś tak. Głupoty straszne, toteż i szybko skasowali. Ale grała tu Summer Glau!
The Event
widziałem: całość (1 sezon)
Zapowiadało się ciekawie, ale na zapowiedziach się skończyło… chociaż nie do końca. Twórcy popełnili ogromny błąd zaczynając serial jakby od środka fabuły, nie dając widzowi czasu na zapoznanie się z bohaterami, tylko: tu ktoś biega, tu ktoś strzela, tu ktoś chce staranować samolotem prezydenta-mudżina z początku było bardzo chaotycznie, co zniechęciło do serialu wystarczająco wielką ilość osób, żeby stacja go skasowała. A szkoda, bo w momencie gdy jego los już był przypieczętowany, ukazała się całkiem całkiem ciekawa intryga z potencjałem na kilka sezonów, parę postaci interesująco ewoluowało i w ogóle: zrobiło się dobrze. Całość zakończyła się paskudnym cliffhangerem. Warto wspomnieć że epizodyczną rolę miał tu Hal Holbrook. Czy polecam? No nie wiem. Mimo pewnych wad przyjemnie się to ogląda, ale po co, skoro historia jest tak nieładnie urwana?
The Gates
widziałem: całość (1 sezon)
Serial powstały na fali popularności paranormal romance. Mamy tu wilkołaki, mamy wampiry, mamy wiedźmy, mamy sukuby, wszyscy są piękni, napaleni i mają mroczne sekrety. Dziwne więc, że się nie przyjęło i skasowali. Za dobre toto nie było, ale dało się oglądać.
The Inside
widziałem: całość (1 sezon)
Jakiś serial kryminalny, całkiem niezły ale skasowany po 1 sezonie. Pamiętam że była godna obsada: Adam Baldwin, Peter Coyote, a w głównej roli: Rachel Nichols <3
The IT Crowd
widziałem: 2 sezony (z 4)
2 sezony po 6 odcinków każdy, a oglądałem je przeszło 2 lata. To już chyba świadczy samo o sobie. Serial komediowy ale nieśmieszny, TAK KURWA NIEŚMIESZNY, że aż mnie boli teraz jak sobie to przypomnę. Nie no nie chce mi się o tym pisać nawet więcej.
The Killing
widziałem: całość (2 sezony)
Who killed Laura Palm… Rosie Larsen? Czyli podobny schemat, co w Twin Peaks – przynajmniej pozornie. Zostaje odnalezione ciało martwej dziewczyny, jest milion tropów i dochodzenie na dwa sezony, mające odkryć mordercę. Oczywiście nie ma takiej psychodeli jak w TP, jest za to mroczny klimat deszczowego Seattle, bohaterowie z krwi i kości – brzydcy i nękani własnymi problemami, multum wątków pobocznych i pięknie skonstruowany ten główny: do końca nie wiadomo kto zabił, a rozwiązanie zagadki jest satysfakcjonujące. Jeden z najlepszych seriali ostatnich lat.
The L Word
widziałem: całość (6 sezonów)
Heheheheh serial o lesbijkach heheheheh. Dużo, dużo lesbijek, dużo lesbijskiego seksu, oczywiście wszystko przeplatane dużą ilością dramy i agitki LBGT ale who cares. Oglądałem z jednego powodu i co chciałem, to dostałem. (a poza tym, to jest i tak dobry serial)
The River
widziałem: całość (1 sezon)
Czekałem na ten serial od dawna, w końcu się doczekałem, obejrzałem i bardzo mi się spodobało. Nie dość, że to horror – co już samo w sobie jest bardzo zachęcające, to w dodatku bardzo dobry horror, wyprodukowany w stylu quasi-found footage, z bardzo fajnymi postaciami, wciągającą fabułą i dobrym klimatem. Szkoda, że skasowali, ale też jestem realistą, niczego innego się nie spodziewałem. To tylko 8 odcinków, więc dużo czasu nie trzeba poświęcić, a warto!
The Shield
widziałem: całość (7 sezonów)
Bardzo dobry serial o policjantach, ciekawy i nieszablonowy. Żaden tam procedura, postacie są wyraziste, dobrze rozpisane i dobrze zagrane, świetny klimat, wciągnęło mnie od pierwszego odcinka. W okolicach 4-5 sezonu jakby trochę się pogubili, mój entuzjazm trochę opadł, ale wciąż, to solidny serial. + bardzo dużo ciekawych guest stars, szczególnie Forest Whitaker w genialnej roli. Zakończenie ładnie spina klamrą całość.
The Sopranos
widziałem: całość (6 sezonów)
Niekwestionowana legenda, jeden z pionierów złotej dekady seriali. Często bywało nudno, nie potrafiłbym teraz wyróżnić co się działo w poszczególnym sezonie, ale ponownie: who cares? Tony Soprano jest jedną z najlepszych kreacji w kinematografii, aktor dobrany idealnie, postać poprowadzona genialnie. Świetnie opowiedziana historia z życia mafioza i jego rodziny, i mówi to człowiek który nie lubi kina gangsterskiego. I ta otoczka – muzyka, dania… nawet kupiłem sobie: „Książka kucharska Rodziny Soprano – opracowana przez Artiego Bucco” – no ale koszt i skomplikowanie tamtejszych dań zdecydowanie mnie przerosły. każdy serialowicz powinien chociaż raz w swoim życiu Sopranos zobaczyć.
The Unit
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Dawno, dawno temu zainteresowałem się tym serialem, nawet go zacząłem, ale coś mi przerwało i już do niego nie wróciłem. Ale kiedyś do niego wrócę, bo był solidny i mam całość (bodajże 4 sezony) na płytach.
The Walking Dead
widziałem: jestem na bieżąco
Oj z tym serialem to ja mam trochę problemów… jak na huśtawce – raz się podoba, raz nie, raz byłem zachwycony, raz zniechęcony. Komiks uwielbiam, pilot mi zrobił bardzo, potem bywało różnie, szczególnie w drugim sezonie (bo pierwszy był za krótki, żeby w ogóle go można było oceniać). Pod koniec znowu przykręcili tempo, a w trzecim sezonie ma być więzienie… najlepszy storyarc z komiksu. Trochę pozmieniali w stosunku do pierwowzoru, czasem na plus, w większości na minus. Ostatecznie, jestem na tak, wciąż entuzjastycznie podchodzę do tego serialu i krzywo patrzę na tych którzy tak nie robią.
The Wire
widziałem: kilka pierwszych odcinków
Policyjny. Dopiero zacząłem The Wire, serial często stawiany na piedestale obok The Shield, dość często spotykam się z opinią ludzi nt. jednego, drugiego albo obydwu, że „to najlepszy serial ever”. Ostatnio taką opinię zaczął natrętnie mi forsować jeden kolega (OBEJRZYOBEJRZYJ ALE ZAJEBISTE NO WEŹ OBEJRZYJ PO TYM JUŻ NIC NIE BĘDZIE TAKIE SAME), więc zacząłem i ja. Po kilku pierwszych odcinkach szału nie ma, jest solidnie ale bez żadnej petardy. Ponoć potem się rozkręca. Zobaczymy.
The Vampire Diaries
widziałem: 1 odcinek
Nie no ja nie wiem co sobie myślałem ściągając go, ale okazało się że to paranormal romance a’la Zmierzch więc poleciało z dysku szybciej niż Edward puknął Bellę.
The X-Files
widziałem: 8,5 sezonu (z 9)
Serial-legenda. Chyba nie ma osoby, która się ze mną nie zgodzi, zresztą na tym forum już od wielu lat toczą się długaśne debaty na jego temat. To albo pierwszy, albo drugi serial który w życiu obejrzałem tak „na poważnie” (nie wiem czy Losty go nie wyprzedziły). Tak czy siak, TXF miało ogromny wkład w moją serialową edukację, to na nim wykułem swoje pierwsze standardy, oczekiwania, to przy nim miałem pierwsze maratony („dajeeeemy jeden sezon w dwa dni!!!”.
Sezon 8 i 9 to spadek formy, chociaż i tak, tak było mi szkoda że serial się już kończy, że S9 rozwlekałem z oglądaniem i rozwlekałem… i nigdy nie skończyłem no ale jako że minęło już przeszło 8 lat odkąd go oglądałem i bardzo mało pamiętam, to noszę się powoli z planem powtórzenia całego serialu… tym razem z wesołym finiszem
I want to believe.
Touch
widziałem: 1 odcinek
Główną rolę gra tam Kiefer Sutherland, więc dałem temu szansę. Niestety – zrobili z niego tu płaczliwą ciotę, serial jest głupi i po pilocie mój mózg się zaczął gotować więc z niesmakiem odrzuciłem.
Traveler
widziałem: całość (1 sezon)
Kolejny serial-legenda, który miał szansę stać się czymś niesamowitym, tymczasem po 8 odcinkach dostał cancela… no i po ptokach. Był to thriller szpiegowsko-sensacyjny rozplanowany na 3 sezony, po skasowaniu autorzy opowiedzieli o czym miały być następne sezony. Wszystko było pięknie rozplanowane, przemyślane, miało ogromny!!! potencjał, no ale nie wyszło. Bardzo, bardzo żałuję. Od tamtej pory właśnie przestałem oglądać wszystkie nowości jak leci, i zabieram się te które mają perspektywy przetrwania na więcej niż 1 sezon.
True Blood
widziałem: jestem na bieżąco
Pierwszy sezon mnie niezbyt do siebie przekonał (w sumie nie wiem czemu – gdy oglądałem go następny raz, już mi się bardziej podobał). Za to drugi podszedł mi bardzo, i się wkręciłem. W trzecim pojawił się Russel Edgington – genialna!!! postać, zaczęło się robić coraz lepiej i w obecnej chwili jest to mój ulubiony serial sezonu letniego i jeden z ulubionych w ogóle. Podoba mi się formuła TB: wiele wątków, niekoncentrowanie się na jednej postaci. A te są świetne, oprócz Russela m.in.: Eric, Pam, Lafayette itd. itp. Bardzo barwny serial, z genialną czołówką.
Twin Peaks
widziałem: 1 sezon (z 2)
Wiadomo, jak to Lynch. Uwielbiam jego klimat, pierwszy sezon TP był po prostu perfekcyjny i już od dłuższego czasu noszę się z zamiarem obejrzenia go ponownie i pociągnięcia do S2. Piękna muzyka, zdjęcia… ten klimat!! <3
Wallander
widziałem: 2 odcinki (z 2 sezonów)
Jak na razie serial ten liczy sobie 9 odcinków (3 półtoragodzinne x 3 sezony), planowany jest czwarty, ostatni. Jest to… a, nie chce mi się pisać, wspomogę się Wiki:
Wallander is a British television series adapted from the Swedish novelist Henning Mankell`s Kurt Wallander novels and starring Kenneth Branagh as the eponymous police inspector.
Widziałem jak dotąd dwa odcinki, ponieważ jest to serial który właśnie oglądam, czyli następne zobaczę w przeciągu kilku następnych dni, ale nie chcę już przeciągać z publikacją tego posta. Dobra rzecz, świetny Branagh, ogląda się ciekawie. Myślę, że mogę już spokojnie polecić.
V
widziałem: całość (2 sezony)
Genialny pierwszy trailer, świetny pilot, gwiazdorska obsada… zawsze się zastanawiałem dlaczego tak mało aktorów grających jakieś główne role w serialu znajduje potem zatrudnienie w innym serialu. Tutaj ktoś w końcu użył mózgu i mamy: ludzie z Losta, BSG czy The 4400. Tylko niestety, serial zarżnęli scenarzyści, którzy pisali tym aktorom słabe dialogi, plątali się w fabule, nie udało im się wkręcić widza, tak więc po 2 sezonach „V” poleciało z anteny. Bez większego żalu.
Vanished
widziałem: 1 odcinek
Chciałem kiedyś zacząć, kolega powiedział że nie zamierza oglądać serialu którego tytuł kojarzy mu się z proszkiem do prania, zniechęcił mnie no i w końcu nie obejrzeliśmy. A tymczasem Vanished dostał cancela i cały główny wątek nie został wyjaśniony. No to sobie odpuściłem. Była taka akcja, że planowali wyjaśnić całą zagadkę w jednym z odcinków serialu „Bones”, ale przydarzył się wówczas ten zajebany strajk scenarzystów, sezon skrócili i do pomysłu już nigdy nie wrócili.
Veronica Mars
widziałem: całość (3 sezony)
Serial kryminalny o nastoletniej detektyw (Kristen Bell) – nie, nie jest to takie złe, jak brzmi. Wręcz przeciwnie. Co prawda tytułowa bohaterka jest niesamowicie wkurwiająca w swojej zarozumiałości, ale ogląda się to ciekawie, a zagadki kryminalne (jedna na sezon) są ciekawe. Dawno temu to oglądałem, ale wspomnienia mam całkiem, całkiem.
Warehouse 13
widziałem: jestem na bieżąco
Przyjemny serialik w sam raz na lato – lekki, zabawny, niewymagający. Sympatyczni bohaterowie, całkiem niezła fabuła… daje radę.
Weeds
widziałem: do połowy 3 sezonu (z 7)
Kolejny serial oglądany z ex, rozstaliśmy się podczas oglądania 3 sezonu no i już nigdy nie wróciłem ale jest fajny, zabawny, całkiem ciekawy, warto! Może kiedyś się znowu zabiorę, tylko minęło już trochę czasu i pamiętam tylko ogólny zarys fabularny. Główna bohaterka to dobry MILF <3
Polskie:
Ekipa
widziałem: całość (1 sezon)
Dobry serial o machinacjach politycznych, widziałe