W przypadku każdego konwentu, który organizowany jest poza naszym miejscem zamieszkania pojawia się problem transportu. Czasem wystarczy PKP, samochód albo inny środek lokomocji. Choćby na Celebration Europe można było się wybrać samolotem, jedną z tanich linii. Niestety, w przypadku podróży do USA właściwie jesteśmy ograniczeni tylko do samolotu rejsowego. Owszem istnieją alternatywy, ale wymagają one więcej czasu i niekoniecznie są tańsze. Te alternatywy to przede wszystkim pokonanie oceanu, można płynąć jachtem, można też wybrać się na wspaniałą, luksusową wycieczkę liniowcem. No tak, ale nie o to przecież chodzi.
Zostaje nam tylko samolot. I to w dodatku rejsowy. Nie ma sensownych tanich linii, które latają między Europą a Ameryką Północną. I zostaje drugi problem do rozwiązania, czas. Można próbować lecieć jakimiś tańszymi liniami arabskimi (przed Dubaj), ale nadkłada się tyle drogi, że nie ma to sensu. I wcale nie wychodzi dużo taniej (o ile wyjdzie). Pamiętajmy, że lecimy do Orlando, to jest praktycznie wschodnie wybrzeże, Floryda.
Najlepiej jest zacząć lot na najbliższym (i najwygodniejszym) dla nas lotnisku. I tu ciekawostka. Normalnie bilet na LOT na trasie Wrocław – Warszawa potrafi kosztować nawet i 700 i jeszcze więcej złotych. Cóż, OLT nie ma, więc mamy wolną amerykankę. Ale jeśli byśmy kupili bilet na lot Wrocław – Warszawa – Orlando (pod warunkiem, że LOT lata do Orlando bezpośrednio), okazuje się być on niewiele droższy niż bilet Warszawa – Orlando. W przypadku lotów łączonych z kilku segmentów, kalkulacja ceny liczy się trochę inaczej, niż sumowanie cen poszczególnych segmentów, więc okazuje się, że przelot LOTem na trasie Wrocław – Warszawa może być tańszy niż PKP (i to nie tylko InterCity). Przy dobrych wiatrach może to być nawet ok. 20-30 PLN.
Pierwszy problem polega na tym, że nie mamy samolotów do Orlando, więc taka trasa składa się nie z dwóch, a z trzech segmentów. Tu trzeba pamiętać o jednym, jak lądujemy w USA czeka nas odprawa, więc zabiera to więcej czasu niż zwykła przesiadka. Jeśli się da to najlepiej wybierać loty tak, by unikać przesiadek w Stanach. Jeśli nie, to najlepiej jest unikać dużych lotnisk, przede wszystkim dwóch miast – Chicago i Nowego Jorku. Lotnisko w Chicago uchodzi za największe na świecie, jest kolosalne, głównie dlatego, że jest centrum przelotowym USA. Tam się krzyżuje większość tras ze wschodu na zachód, ruch ogromny. Więc wszystko długo trwa. Lotnisko w Nowym Jorku też jest ogromne, ale ma jeszcze jedną ciekawą rzecz. Mianowicie, w Nowym Jorku mamy dwa główne lotniska – Kennedy’ego i Newark. Część lotów jest poprogramowana tak (w bazach IATA), że dopuszczają łączenie segmentów między tymi dwoma lotniskami. Czyli lądujemy na JFK, a wylatujemy z Newark. Fajnie, tylko trzeba się przebić przez miasto. Dlatego, jak ktoś nie chce ryzykować, lepiej niech omija takie przesiadki. Dużo lepszym rozwiązaniem jest wybór mniejszych lotnisk w USA, jak w Charlotte czy Waszyngton.
Wspomniałem o bazach IATA, więc napiszę trochę o wyszukiwarkach lotniczych. Istnieje taki system lotniczy Amadeus, na podstawie którego robi się wyszukiwanie lotów (i rezerwacje). Wiem, bo pisałem kiedyś coś takiego. System jest dość rozbudowany, jedną z istotnych informacji, która jest w nim zawarta, jest możliwość łączenia kolejnych segmentów. Zauważcie jedną rzecz, że strony przewoźników samolotowych nigdy nie oferują lotów łączonych, gdzie mielibyśmy pięć minut na przesiadkę. Każde możliwe połączenie ma zapisane argumenty w bazie, które mówi ile czasu potrzebujemy na daną przesiadkę (w zależności skąd przylecieliśmy). Dlatego wyszukując lot wielosegmentowy, zawsze będziemy mieć uwzględnione to opóźnienie. Warto jednak wziąć poprawkę i zwłaszcza na lotnisku, na którym mamy przylot do Stanów wybrać sobie dłuższy czas między lotami. Pamiętam, że jak leciałem do Los Angeles przez Chicago, to miałem prawie pięć godzin. Wtedy myślałem, że to za dużo, co ja będę tam robił? Tyle, że Chicago ma tak wielkie lotnisko, że samo przejście przez kontrolę graniczną trwało bardzo długo. Potem podróż kolejką lotniskową między terminalami i znalezienie Gate’a, i załapałem się na boarding. Dlatego lot bezpośredni z Europy jest po prostu wygodniejszy, ale nie zawsze się tak da zrobić.
Jak już mamy wybrany przelot, warto porównać ceny. Okazuje się, że, niestety LOT nie tylko na krajowych lotach zawyża ceny. Ja znów wybrałem Lufthansę, która nie dość, że leci z Wrocławia, to jeszcze jest sporo tańsza od LOTu. Oczywiście kupujemy bilet dużo wcześniej, najlepiej na kilka miesięcy wcześniej. Ja kupiłem w kwietniu. Wtedy był tańszy od LOTowego około o tysiąc – tysiąc pięćset złotych. Potem jak sprawdzałem, bilet w jedną stronę LOTem kosztował tyle samo co w dwie Lufthansą. Choć pamiętajmy, że im później się kupuje bilet tym bardziej on drożeje. Jakby ktoś decydował się dziś, to akurat LOT byłby tańszy od Lufthansy, ale to już jest last minute. Niestety w samolotach takie oferty wcale tańsze nie są, wręcz przeciwnie. Warto też sprawdzić inne linie lotnicze, jak Air France, British Ariways itp. Niestety mają ten minus, że nie latają z Wrocławia, więc nawet jak coś wychodzi taniej, to nie zawsze tak jest w całości.
[img]http://dziennikturystyczny.pl/wp-content/uploads/2011/02/Lufthansa-A380.jpg[/img]
Ważny jest też dzień tygodnia, w którym kupuje się bilet. Należy unikać weekendów, kiedy bilety są droższe. Ludzie mają więcej czasu, więc szperają i kupują. Linie o tym wiedzą, więc inaczej kalkulują ceny. Najtańsze bilety są w dniach wtorek-czwartek, ale to może się różnić w poszczególnych liniach.
Na koniec jeszcze coś dla kinomaniaków. Na trasach międzykontynentalnych (i ogólnie długich), normalne linie mają monitorki, na których można sobie oglądać filmowe nowości. To filmy, które już weszły do kin, ale jeszcze nie trafiły na rynek DVD. I tak w sierpniu w Lufthansie oferują „Avangersów”, „Johna Cartera”, „Gniew Tytanów” czy „Igrzyska Śmierci”. Fajnie, nie? Zwłaszcza, że trzy pierwsze mi przepadły ze względu na 3D.
Pierwszy wpis znajduje się tutaj:
http://gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=530684