Jeff Grubb napisał jednostrzałowca, który idealnie wpasowuje się w moje gusta. Książka, która jest pełna nowych, ciekawych postaci, a co zaskakuje najbardziej, nie ma tu grama filmowych herosów, lub tych dobrze znanych z EU.
Największym atutem, oprócz tego wspomnianego powyżej, jest bogate rozbudowanie świata Huttów. Poznajemy skomplikowany system rodzinny, zależności między klanami, ale także relacje panujące na linii Huttowie - a rasy, które najczęściej widzimy u ich boku. I tak na przykład, o ile tacy Niktowie, to wierne sługusy Huttów, to już takie klany Rodian, bardziej kooperują, starając się zachować częściową niezależność, chociaż zdają sobie również sprawę, kto w tych kontaktach wiedzie prym. Bardzo fajnie obrazuje te stosunki rozmowa Koax z matriarchinią klanu Bomu. Varl, Nul Hutta, czy też takie Makem Te, to również bardzo dobre przykłady na to, jak autorowi świetnie idzie w zakresie opisów światów, na których dzieje się akcja. Dla niego nie ma problemu, jeśli trzeba wyciągnąć z zapomnienia taki Sektor Wspólny i opisać rozbudowany aparat administracyjno - urzędniczy. Na poczet zasług należy dopisać to, iż akcja dzieje się na ograniczonym zakresie terytorialnym galaktyki. O ile plaga narkotyku, może w przyszłości objąć dalekie układy, to jednak nie wychodzimy poza wąską przestrzeń, przez co jest czas na lepsze zapoznanie się z miejscami w których toczy się powieść.
Sama fabuła, a właściwie wątek kryminalny, pełen zwrotów akcji, to wielka siła napędowa Plagi. Sprawia, że książkę czyta się szybko i przyjemnie. Sam do połowy powieści miałem dylemat, kto jest głównym szwarccharakterem. Kluczowym momentem okazała się uczta u Popary, a właściwie jej spektakularny koniec, który nieodłącznie będzie kojarzył mi się z tą sceną (4:50 min.):
https://www.youtube.com/watch?v=J0VkPDPGf8s
Generalnie humor ma się dobrze w wydaniu J. Grubba, jak choćby kwestia Eddey`a na temat złodziejskiego charakteru Huttów.
Co do wad, to skupiłbym się na finale. Twi`lekanki machające mieczem zamiast Koax, która o wiele bardziej nadawała się do tej roli, były groteskowe. Nie, żebym miał coś przeciwko przedstawicielkom tej rasy w kwestii walki, lecz żadna z nich, ani przez moment nie sprawiała wrażenia, że będzie taką Alorą. Natomiast Klatooinianka miała wszelkie predyspozycje, by uraczyć finał swoją osobą. Zresztą, skoro w uniwersum funkcjonuje Hutt Beldorion, to nic nie stało na przeszkodzie, by mieczem wymachiwał Mika, na wzór Darth Trayi w finale KotORa II. Oczywiście szanuję wizję Grubba co do finału, lecz tutaj mógł popuścić trochę bardzej wodze fantazji, a przynajmniej przedłużyć nieco dłużej żywot Koax.
Plaga, to nie arcydzieło, i nie każdego porwie swoją linią fabularną. Mimo wszystko zasługuje na uznanie i bardzo dobrą ocenę końcową. 8/10.