Cześć I: Strzelanie i weselisko:
I to bezsensowne. Tak kiedyś właśnie odebrałem "Ojca Chrzestnego", wtedy gdy obejrzałem go pierwszy raz. Już za drugim razem było o wiele lepiej, ale dopiero za trzecim razem byłem wstanie docenić ten film i się nim zachłysnąć. A było to niedawno bo w zeszłym miesiącu TV Puls puścił 3 części.
Patrząć na niego pierwszy raz, film wydał mi się przegadany, ciemny, a na dodatek bezsensowne wesele, a już zupełnie nie byłem w stanie znieść Michaela Corleone, który na początku filmu odcinał się od rodziny. Byłem wtedy na poziomie gangserskich filmów, gdzie poza strzelaniem nie było nic ciekawego. Tutaj się mocno zawiodłem.
Dopiero drugi i teraz trzeci raz dał mi inną perspektywę. Po pierwsze tak w sumie, ten film był bardziej wierny, niż stare filmy gangsterskie. No bo mafiozi to nie tylko strzelanie, ale to przede wszystkim układania misternych planów, rodzina. I o tym właśnie jest ten film. Jeśli ktoś chce sobie popatrzyć na strzelanki i nic więcej, to niech od razu odpuści sobie ten film, lub po prostu przewija sobie do tych scen. Bo jest to film długi, a długość ta i uważne oglądaje budują niezapomniany klimat, który jedynie mogą zepsuć reklamy nadawane przez TV.
Wspaniałe kreacje Marlona Brando, Roberta Duvalla, czy Ala Pacino, doskonała reżyseria, muzyka. To właśnie jest to czym ten film mnie zachwycił teraz.
Oglądając go wcześniej w ogóle nie zwróciłem uwagi na Toma Hagena (granego przez Duvalla), to bardzo ciekawa i intrygująca postać.
Myślę, że z wieloma filmami jest tak, że trzeba do nich dorosnąć, i pewnie za szybko wziołem się za "Ojca chrzestnego". Na szczęście nie zraziłem się do niego tak, by już do niego nie sięgnąć, gdyż popełnił bym wielki błąd.
Cześć II: Rozbicie
W moim odczuciu tutaj Coppola zrobił jeden błąd. Po przeplatał dwie historie. Faktycznie daje to ciekawy efekt, ale wolałbym większą spójność czasową. Nawet, żeby podzielił go na dwa filmy, jeden o młodym Vicie, drugi o Michaelu, z tym, że ten pierwszy byłby wg mnie o wiele lepszy, ciekawszy. Ten drugi dołożyłbym do III, z którą by się fajnie skomponował.
Cześć III: Interpretacja
Próba przejścia na legalną ścieżkę, dla Michaela Corleone nie jest rzeczą prostą.
Myślę, że dopiero ta część pozwala zinterpretować "Ojca Chrzestnego". To właśnie Michael, a nie Vito, jest główną postacią, choć to właśnie Marlon Brando jest najbardzej pamiętany przez wszystkich jako ojciec chrzestny. A dlaczego tak sądzę?
W części pierwszej Michael, na początku jest zupełnie oderwany od mafii, nie chce się w to bawić, potępia to, izoluje się, ale w sktutek przeróżnych wydarzeń, nie tylko wplątuje się w rodzinny biznes, ale to właśnie on zostaje jego głową, Donem, Ojcem Chrzestnym.
W drugiej części, próbuje sobie rządzić, a jego rządy są przeciwstawione działaniom jego ojca, który założył rodzinę. Myślę, że wszystkie jego problemy (Michaela) wynikają z tego, że choć jest Donem, to wciąż chciałby się od tego oderwać, ale w jakiś sposób nie może.
Trzecia część to właśnie oderwanie się od przestępczej działalności, a właściwie jego próba. Tu znów wychodzi to co było na początku w Michaelu, próba bycia dobrym. Jednak wychodzi jeszcze inna rzecz, Michael wciąż żyje w cieniu swojego ojca Vito, i w żaden sposób nie jest w stanie mu dorównać, sprostać.
Tym razem też Coppola zatacza szersze kręgi, mafia infiltruje Watykan, doprowadza do śmierci Jana Pawła I, kto wie?
Również warto zwrócić tu uwagę na aktorów, a ja szczególnie zwróciłem uwagę na wspaniałą Sofię Coppolę (TPM) i George`a Hamiltona.
I ogólnie uważam, że film ten jest bliższy części pierwszej, klimatem, spójnością niż część II.
---
Swoją drogą to ostatnio widziałem w Empiku zestaw Ojca na DVD, może sie skurszę.