Niedawno, 7. kwietnia, minęła 35. rocznica śmierci największego (moim zdaniem) prezydenta Radomia - Józefa Grzecznarowskiego. Wiem, że to niekoniecznie interesujące dla osób z innych miast, jednak zachęcam do zapoznania się z tym, co mam tutaj do zaprezentowania.
Józef Grzecznarowski to legendarny przedwojenny prezydent Radomia, działacz PPS-u, poseł na Sejm, po wojnie prezes spółdzielni mieszkaniowej. Nagle stał się postacią kontrowersyjną dla działaczy PiS-u.
Jego licznych zasług dla miasta do tej pory nikt nie kwestionował. Magistrat prezentuje jego biogram wśród najzacniejszych obywateli i znanych postaci ziemi radomskiej. Niegdyś był patronem Szkoły Podstawowej nr 10, jego imię nosi Radomska Spółdzielnia Mieszkaniowa, jest w Radomiu aleja jego imienia. SLD chce, by Grzecznarowskiemu nadać pośmiertnie tytuł Honorowego Obywatela Radomia. PiS-owcy mają zastrzeżenia i zdjęli ten punkt z programu sesji rady miejskiej.
To on zorganizował w przedwojennym Radomiu Kasę Chorych, przyczynił się do powstania w naszym mieście filii Fabryki Obuwia "Bata" i Zakładów Przemysłu Tytoniowego, Miejskiej Wytwórni Organiczno-Fosforowego Nawozu Pomocniczego "Surofosfat". Ściągnął do Radomia firmę Ericsson, która wybudowała fabrykę telefonów. Dzięki Grzecznarowskiemu przy placu Jagiellońskim powstał Dom Robotniczy (dzisiaj po przebudowie Teatr Powszechny), pełniący funkcję kina, domu kultury i sali koncertowej, przy okazji uporządkowano też sam plac, tworząc z niego reprezentacyjne miejsce.
Za rządów Grzecznarowskiego zrealizowano w mieście duże inwestycje komunalne: wybudowano m.in. sieć wodno-kanalizacyjną, rzeźnię miejską, gazownię, szkołę podstawową (obecnie w budynku znajduje się liceum przy alei Grzecznarowskiego), przebudowano rogatkę lubelską na łaźnię miejską. I wreszcie wybudowano pierwsze w mieście budynki komunalne, do których wysiedlono biedotę. Stąd wzięło się jego przezwisko "Dziad". Na Borkach powstało 12 drewnianych czworaków dla bezdomnych, czyli tzw. kolonia robót, wybudowano baraki przy Słowackiego, obok właśnie budowanej wieży ciśnień, czy bloki magistrackie stojące przy skrzyżowaniu dzisiejszych ulicy 25 Czerwca i Struga.
Halina Szpilman wspominała swojego ojca w telewizyjnym reportażu poświęconym Grzecznarowskiemu: "Taki właśnie był tata. Cały czas w ruchu, zawsze frontem do ludzi. Tylko praca, praca i praca. Kiedyś trafił do szpitala. Miał wtedy 89 lat. Jechałam z Warszawy cała zdenerwowana, wchodzę do sali szpitalnej, a tam puste łóżko. Najgorsze myśli przyszły mi do głowy. Wiadomo, co taki widok może oznaczać. Tymczasem okazało się, że wypisał się na własną prośbę. Pobiegł na miasto. Chciał sprawdzić, czy pracownicy pamiętali, aby podlać świeżo posadzone na nowym osiedlu róże. To był lipiec, bardzo gorąco. Ojciec martwił się, że jak zapomnieli podlać, to róże uschną".
Adam Duszyk, historyk z Radomskiego Towarzystwa Naukowego (który jest jednocześnie moim wychowawcą w liceum), nie ma wątpliwości: - To najbardziej zasłużony prezydent ze wszystkich włodarzy, jakich miało to miasto. Faktem jest, że ówczesny skok cywilizacyjny, jaki zapewnił miastu Grzecznarowski, był możliwy głównie dzięki ogromnym pożyczkom. Z tzw. pożyczki ulenowskiej zaciągniętej przez rząd premiera Władysława Grabskiego w amerykańskim towarzystwie Ulen&Co. Radom dostał ponad 2,5 mln dolarów. Najwięcej, bo ponad 1,2 mln zł, wydano na budowę sieci wodno-kanalizacyjnej. Dla większości radomian oznaczało to wreszcie zamianę sławojek w podwórkach na własne łazienki. Ale miało to swoją cenę. Spłata zaciągniętego na 20 lat kredytu, który wraz z odsetkami urósł do 5 mln dolarów, zachwiała finansami miasta. Z tego powodu dwukrotnie, w 1927 i 1930 roku, rozwiązano radę miejską i zarządzono nowe wybory.
Z kryzysu finansowego udało się wyjść dopiero w 1934 roku, gdy prezydent RP wydał rozporządzenie o poprawie gospodarki i finansów komunalnych, oddłużając miasta i przywracając im równowagę budżetową.
- Wszelkie zarzuty związane z zadłużeniem miasta pożyczką ulenowską są totalną bzdurą. Grzecznarowski był doskonałym gospodarzem, który przyczynił się ogromnie do rozwoju Radomia - mówi Duszyk. Zauważa, że zaciągnięcie kredytu było odważną decyzją władz miasta, a pożyczone pieniądze wydano na inwestycje zmieniające jakość życia mieszkańców i gwarantujące im zatrudnienie w kilku nowo budowanych zakładach.
- Zadbał o infrastrukturę miejską, lokale mieszkalne, oświatę, nowe miejsca pracy. To jest właśnie gospodarskie myślenie. Takim sztandarowym przykładem jest umowa z firmą Ericsson. Grzecznarowski oddał jej za symboliczną złotówkę uzbrojony grunt pod budowę fabryki. Firma w zamian w niecały rok wybudowała zakład produkujący telefony i zatrudniła prawie 300 osób z listy bezrobotnych. A proszę też pamiętać, że wtedy w Radomiu było około 4-5 tys. bezrobotnych. I gdyby nie wojna, w Radomiu być może powstałaby największa wtedy w Polsce fabryka samochodów osobowych i ciężarowych. Rozmowy z firmami BMW czy Mercedes Benz były zaawansowane. Fabryka miała zatrudniać 5 tys. osób, co całkowicie zlikwidowałoby problem bezrobocia w mieście. Z taśm produkcyjnych miało schodzić około 6 tys. samochodów rocznie. Działki pod budowę już wymierzano, ale plany zniweczył wybuch II wojny światowej - wylicza Duszyk.
- Rzeczywiście, zasługi dla miasta miał ogromne. Ale też jego powojenne dzieje nie zostały nigdy zbadane. A docierają do nas jakieś sygnały o możliwej współpracy z organami bezpieczeństwa. Trzeba też wyjaśnić kwestię zadłużenia miasta, co skutkowało wprowadzeniem zarządu komisarycznego. Niech historycy wyjaśnią wszelkie wątpliwości i wtedy wrócimy do sprawy - mówi Jakub Kowalski, dwudziestoparolatek, szef klubu radnych PiS-u, dyrektor biura posła Marka Suskiego.
Kto konkretnie zgłasza zastrzeżenia? - Liczne osoby, które przychodzą do biura poselskiego - odpowiada Kowalski. Oraz klubowi koledzy: przewodniczący rady Dariusz Wójcik, Mirosław Rejczak, Sławomir Adamiec czy Marek Szary. A z historyków, z którymi Kowalski się konsultował, Robert Mrozowski, Krzysztof Szewczyk i Dariusz Żytnicki (nauczyciel jednej z radomskich szkół; to on na ostatniej sesji zgłosił inicjatywę budowy w Radomiu pomnika Lecha Kaczyńskiego). Kowalski zastrzega, że sam nie ma żadnych zastrzeżeń ani negatywnych konotacji.
- Ale też prawdą jest, że nie ma żadnej szerszej publikacji na temat powojennych działań Józefa Grzecznarowskiego. Dlatego zwrócę się do Radomskiego Towarzystwa Naukowego, aby zbadać ten okres życia byłego prezydenta. Jeśli stwierdzą, że nie ma żadnych wątpliwych kwestii, powrócimy do sprawy tytułu - zapowiada Kowalski.
Oburzeni są radni SLD. - Bardzo przykra sytuacja, zwłaszcza że dyskusję nad wnioskiem o przyznanie honorowego obywatelstwa Józefowi Grzecznarowskiemu obserwowała rodzina. A umawialiśmy się w radzie, że uchwały o nadaniu tytułu będziemy przyjmować jednogłośnie. Jeżeli PiS miał jakieś wątpliwości albo nie odpowiadał działaczom czas na rozpatrzenie tego projektu, mogli z nami porozmawiać, a nie w ten sposób - denerwuje się radny Krawczyk.
Mrozowski, absolwent historii, ale niewykonujący tego zawodu, podkreśla, że w rozmowie z Kowalskim nie mówił o zastrzeżeniach do biografii Grzecznarowskiego, a o braku dostatecznej wiedzy o jego powojennej działalności.
- A jest to na tyle ciekawa postać, że zasługuje na to, aby radomianie mogli ją poznać. Zbadanie okresu PRL-u mogłoby dostarczyć ciekawego materiału dotyczącego jego kontaktów i relacji. Wiadomo, że Grzecznarowski wyjechał w pewnym momencie z Radomia, opuścił miasto z obawy przed represjami i prześladowaniami. Zbadanie tego wątku, który nie jest dobrze znany, rzuciłoby nowe światło na PPS i ludzi z tego ugrupowania po II wojnie światowej - mówi Mrozowski i dodaje, że on na pewno nie używał argumentu o ewentualnej współpracy Grzecznarowskiego z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa.
- Tu jest jakieś nieporozumienie. Z tego, co wiem, taki zarzut na sesji nie padł - mówi Mrozowski.
Sebastian Piątkowski, historyk z IPN-u i członek RTN-u, mówi, że o żadnych informacjach o współpracy Grzecznarowskiego ze służbami bezpieczeństwa nie słyszał.
- Opieram się na relacjach osób, które go znały, i dokumentach z radomskiego archiwum. Ale jeżeli ktoś uważa, że istnieje konieczność zbadania przeszłości Grzecznarowskiego, to niech bada. W efekcie może powstanie wreszcie porządna publikacja na jego temat. Grzecznarowski zasługuje na biografię, a takiej nie ma po dziś dzień. Uważam, że należy popularyzować wiedzę o człowieku ze względu na jego zasługi dla miasta - mówi Piątkowski.
O konieczności uhonorowania Grzecznarowskiego mówi też Adam Duszyk. - Gdyby w przeszłości Grzecznarowskiego był epizod związany ze współpracą ze służbami, to przecież już by wyszedł na jaw. Z tego, co wiem od osób specjalizujących się w powojennej historii miasta i badających materiały dotyczące tego okresu, także te z IPN-u, wiem, że było wręcz odwrotnie: są dokumenty świadczące o tym, że Grzecznarowskiego bezskutecznie próbowano pozyskać - mówi Duszyk. I dodaje zdziwiony: - Nie spodziewałem się, że wniosek o nadanie tytułu honorowego obywatela nie zostanie przyjęty. Odbieram to jako działanie czysto polityczne. Grzecznarowski zasługuje na ten tytuł bardziej niż niejeden już uhonorowany.
< > < >
Część postu (wywiady) pochodzi z internetowego wydania Gazety Wyborczej, sekcja Radom. Myślę, że warto przeczytać ten artykuł, ponieważ mówi o jednej z najznamienitszych postaci w historii Radomia, prezydencie, do którego obecnego prezydenta nie sposób przyrównać. Drugiego takiego to miasto prawdopodobnie nigdy już mieć nie będzie.
Dla mnie to smutne, że władze radomskie tak nie szanują tej wielkiej postaci. Tak chętnie chcą postawić pomnik Kaczyńskiego (którego przyjazdy do Radomia można policzyć na palcach u jednej ręki), a Grzecznarowski nie ma żadnego miejsca, gdzie można go powspominać. Jest tylko aleja, która faktycznie jest jedną z najważniejszych arterii w mieście. Trzeba się zastanowić kto jest ważniejszy dla radomian: prezydent Radomia czy prezydent Warszawy (Polski)...