SWK 1/2011
"Star Wars Komiks" rok 2011 zaczyna się z przytupem, jakim jest publikacja trzeciej części cyklu "Czystka", czyli "Ukrytego ostrza" z fenomenalnymi rysunkami (ściślej: grafikami komputerowymi) autorstwa Chrisa Scalfa. Wydarzenie to tym większe, bowiem jest to pozycja jeszcze świeżutka, swą amerykańską premierę mająca w połowie zeszłego roku. Moja recenzja tego komiksu znajduje się tutaj - http://www.gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=420330#438375 - toteż nie będę się powtarzał. Podtrzymuję moje wcześniejsze słowa: "Ukryte ostrze" jak najbardziej zasługuje na ocenę 9/10, ale dla mnie to nie ta pozycja stanowi clou najnowszego wydania.
Zanim jednak dojdziemy do gwoździa programu dla kronikarskiej rzetelności należy wspomnieć o Letnim śnie, czyli romantycznej opowieści o miłosnych uniesieniach Padme krótko przed wstąpieniem na tron Naboo. Pozycja to interesująca o tyle, że pozwala dowiedzieć się o trzecim (obok Anakina i długowłosego Palo z kursu legislacyjnego) absztyfikancie Amidali. Całość jest może mało wyrafinowana, ale są tu wszystkie niezbędne składniki wyciskacza łez dla nastolatek: piękni, jeszcze-nie-dwudziestoletni, spacery we dwoje, pocałunki, rozterki i odwieczne starcie obowiązku z osobistym szczęściem. Adorator, który zabiega o względy przyszłej królowej wbrew ojcu - ważnej figurze ancien regime`u króla Veruny, oczywiście nie zdobywa serca swej wybranki, ale opuszcza planetę zabierając w pamięci wspomnienia o Amidali, zaś wszyscy czytelnicy zanoszą się szlochem spoglądając na ostatni kadr. Ocena: 6 chusteczek na 10 możliwych. BeeTeeDub ciekawy byłby komiks, w którym nasz Romeo dowiaduje się, że po kilku latach jego idealna Padme ożeniła się z Wybrańcem. Zabiłby się? Uzależnił od Przyprawy? Rzucił pod nadlatujący airspeeder? Możliwości jest wiele.
Po tych dywagacjach o przyszłości naszego nabooańskiego łamacza serc niewieścich czas na najlepszy komiks tego wydania, czyli słynną Podróż w nieznane. Fajniutka niekanoniczna opowiastka o tym, jak pewien archeolog z nie tak odległej galaktyki spotkał pewnego przemytnika z bardzo odległej galaktyki (albo lepiej rzec spotkał to, co z przemytnika zostało). Fabularnie to komiks bardzo prosty, którego cały klimat opiera się na tym, iż pojawiają się w nim dwie słynne postaci popkultury, które uczyniły Harrisona Forda gwiazdą - Han Solo i Indiana Jones (w opisie komiksu troszkę przesada z tym "drugim dziełem Lucasa", dzieło owszem jak najbardziej, ale nie wspomnieć o Stevenie Spielbergu? To się nie godzi). Poza tym obaj bohaterowie pojawiają się tu najbardziej dla siebie charakterystycznych okolicznościach i entourage`u: Solo wieje Sokołem przed flotą Imperium, a Indy szuka artefaktów gdzieś amerykańskiej Puszczy. Pojawiają się oczywiście wspólnie ze swymi sidekickami, bo jest tu i Chewie, i (nastoletni) Short Round. Do tego jeszcze kapitalne, eleganckie rysunki (dam się pokroić za tapetę w przyzwoitej rozdzielczości zrobioną z ostatniego kadru na pierwszej stronie). Niby nic wielkiego, ale ten klimat, sweet Jesus jaki to ma klimat. Jak tylko w jednym z kadrów pojawiła się głowa Indy`ego w głowie automatycznie zagrały mi pierwsze nuty "Raiders March". Szkoda tylko, że w polskim wydaniu tytuł nie został napisany czcionką przywodzącą na myśl krój liter z "Poszukiwaczy zaginionej Arki" jak to ma miejsce w oryginale. No, ale nie można mieć wszystkiego. Ogólnie? Miód na serce fana SW i Indiany. 9,5/10/ Aha, i dowiadujemy się skąd wzięła się legenda o Sasquatchu.
Jak wypada cały numer? Doskonale - 8/10. Oby cały rok w SWK stał na tak wysokim poziomie, czego sobie i Wam życzę.