Podobny temat o filmach zainspirował mnie do stworzenia mojego subiektywnego zestawienia muzycznego. Jako że w latach 2001-2010 powstała całkiem spora ilość świetnych albumów, a ja nie lubię wybierać pomiędzy kilkunastoma pozycjami (niezależnie jakiego typu) o podobnym poziomie, postanowiłem stworzyć taki ranking dla każdego roku poprzedniej dekady. Może kogoś to zainteresuje (głównie osoby o podobnym guście), ale szczerze mówiąc to utworzyłem tę listę głównie, by samemu mieć w nią wgląd, bo nigdy jeszcze nie zestawiałem ze sobą takiej liczby albumów, a byłem ciekawy wyników.
Niektóre będą miały jakiś krótki opis czy uzasadnienie pozycji, ale nie chciało mi się tego pisać dla wszystkich płyt Najlepszym komentarzem są utwory z wymienionych płyt. Z oczywistych względów nie brałem pod uwagę koncertówek, kompilacji i reedycji. No i uwzględniłem tylko płyty przesłuchane przeze mnie w całości.
2001
1. Rammstein "Mutter" - dzięki Niemcom nie miałem problemu z wyborem pierwszego miejsca Uważam ten album za najlepszy w dyskografii R+, choć zespół właściwie nie ma słabego albumu. Najgłośniej słuchana płyta w moim domu, nie ma żadnego lżejszego utworu prócz Nebel, który jednak utrzymany jest we właściwym klimacie i nie odstaje od reszty.
2. Jeff Beck "You Had It Coming" - i znowu najlepsza płyta w dyskografii, tym razem ofc. Jeffa, i już bardziej bezapelacyjnie niż w poprzednim przypadku. Cały album jest na swój sposób stymulujący, niezależnie od utworu, i to zadecydowało o jego wysokiej pozycji. Poza tym, styl Becka idealnie wpasowuje się w moje gusta muzyczne - elektronika + gitarowe granie
3. Lenny Kravitz "Lenny" - może jestem nudny, ale wychodzi na to, że rok 2001 po prostu był najlepszy dla niektórych artystów - tak, ta płyta Lenny`ego podoba mi się najbardziej. Niesamowity sposób, w jaki śpiewa na tym albumie jest niepowtarzalny.
4. Creed "Weathered"
5. Stereomud "Perfect Self" - debiut tego zespołu, a jak udany! Może nie ma tam wybitnej techniki, ale dla mnie liczy się w tym przypadku sama moc utworów. Świetnym przykładem jest "Lost Your Faith"
6. Live "V" - kiedyś jeden z moich ulubionych albumów. Gusta się zmieniły, ale wciąż go cenię.
7. New Order "Get Ready"
8. Brainstorm "Online" - co ciekawe, był czas, kiedy niesamowicie lubiłem ten zespół. Nie współgra to z moimi dzisiejszymi gustami, ale te utwory nadal mi się podobają, choć już nie w takim stopniu.
9. Marillion "Anoraknophobia" - Marillion typu Hogart do prawdziwego Marillionu się nie umywa, ale proszę, też potrafi nagrać dobrą płytę.
10. Nickelback "Silver Side Up"
Poza dziesiątką:
Electric Light Orchestra "Zoom"
Fun Lovin` Criminals "Loco"
Lighthouse Family "Whatever Gets You Through The Day"
No Doubt "Rock Steady"
South "From Here on In"
2002
1. Red Hot Chili Peppers "By the Way" - bardzo trudny wybór w tym roku, ale RHCP zasługuje na 1. pozycję, nawet jeśli kwalifikuje się do niej jeszcze kilka płyt.
2. Disturbed "Believe"
3. Pearl Jam "Riot Act" - jedna z ciekawszych płyt tego zespołu. Szczególnie polecam "You Are", choć wiem, że jestem osamotniony w mniemaniu, że to jeden z lepszych utworów Pearl Jam.
4. Jean-Michel Jarre "Sessions 2000" - kiedyś fascynowała mnie cała dyskografia JMJ, ale już jakiś czas temu to zainteresowanie ograniczyło się w gruncie rzeczy do dwóch płyt umieszczonych w tym zestawieniu. Bardzo dobra, relaksująca płyta.
5. Audioslave "Audioslave"
6. Coldplay "A Rush of Blood to the Head" - o tym roku znakomicie świadczy fakt, że nawet ta płyta mogłaby się znaleźć na 1. miejscu. O wyborze zadecydowały drobiazgi.
7. John Williams – soundtrack do AotC - tu już widać dystans do wyżej umieszczonych pozycji. IMO najsłabsza ścieżka dźwiękowa z SW, ale nie znaczy to, że słaba.
8. Queens of the Stone Age "Songs for the Deaf" - wybaczcie dygresję, ale nie mogę zapomnieć chwili, w której usłyszałem od pewnej osoby "Death chyba pisze się inaczej". Taa.
9. Oasis "Heathen Chemistry"
10. Morcheeba "Charango" - bardzo dobrze się tego słucha, szczególnie wieczorem.
Poza dziesiątką:
Bon Jovi "Bounce"
Crazy Town "Darkhorse"
The Donnas "Spend the Night"
Dream Theater "Six Degrees of Inner Turbulence"
Joe Satriani "Strange Beautiful Music"
Motorhead "Hammered"
Myslovitz "Korova Milky Bar"
Robert Plant "Dreamland"
Rush "Vapor Trails"
2003
1. Hunter "Medeis" - trzeba posłuchać tych utworów na żywo, by w pełni docenić ich wartość. Świetne.
2. Jeff Beck "Jeff" - płyta nie tak dobra jak poprzednia, ale wciąż wzbudzająca podziw.
3. Armia "Pocałunek mongolskiego księcia"
4. Iron Maiden "Dance of Death" - jak na Ironów, przeciętna płyta, ale... ujdzie.
5. Iggy Pop "Skull Ring"
6. Metallica "St. Anger" - odstaje poziomem od poprzednich płyt, ale taki np. "Some Kind of Monster" może się podobać.
7. Dream Theater "Train of Thought" - "As I Am" lub "Endless Sacrifice" bezapelacyjnie należą do najlepszych utworów Dream Theater. A na płycie jest jeszcze więcej dobrej muzyki.
8. Shannon "Green Hypnosis" - rzeczywiście hipnotyzująca płyta.
9. Limp Bizkit "Results May Vary" - nie wszystkie utwory z tej płyty mi się podobają, ale są takie, którym nie sposób odmówić "uroku". Niestety, "Behind Blue Eyes" psuje ogólne wrażenie.
10. Jean-Michel Jarre "Geometry of Love" - mniej jazzu niż ostatnio, ale nadal da się z przyjemnością słuchać.
Poza dziesiątką:
Blur "Think Tank"
Brainstorm "A Day Before Tomorrow"
The Cardigans "Long Gone Before Daylight"
Fuel "Natural Selection"
Killer "Sure You Know How to Drive This Thing"
Neil Young "Greendale"
The Offspring "Splinter"
Stereomud "Every Given Moment"
Super Furry Animals "Phantom Power"
2004
1. Rammstein "Reise, Reise" - po prostu... nie było innej opcji. To już nie to samo co "Mutter", ale wciąż świetna płyta.
2. Eskobar "A Thousand Last Chances" - nietypowo, ale umieszczam na wysokiej pozycji zespół nie dlatego, że jego muzyka niesie ze sobą pewną moc, ale dlatego, że jest nostalgiczna. Takie utwory też mi się jednak podobają, i przynajmniej jedno wyróżnienie tego typu się należało. Eskobar na to zasłużył.
3. Monster Magnet "Monolithic Baby!" - lepsze płyty im się zdarzały, ale ta też może się podobać.
4. Lenny Kravitz "Baptism" - dobra płyta Lenny`ego, choć daleko jej do poprzedniej, niestety.
5. U2 "How to Dismantle an Atomic Bomb" - szczególnie cenię tę płytę za "Vertigo", ale to nie jedyny godny uwagi utwór na tym albumie.
6. Scorpions "Unbreakable"
7. Maryslim "Split Vision"
8. Sonic Youth "Sonic Nurse"
9. Joe Satriani "Is There Love in Space?" - wolę, gdy gitarę traktuje się jako rodzaj broni niż instrument do zabawy, ale takie podejście też czasem skutkuje dobrą muzyką.
10. Indios Bravos "Mental Revolution"
Poza dziesiątką:
Modest Mouse "Good News for People Who Love Bad News"
Myslovitz "Skalary, mieczyki, neonki"
Nick Cave and The Bad Seeds "Abbatoir Blues/The Lyre of Orpheus"
The Zutons "Who Killed... The Zutons?"
2005
1. Nine Inch Nail "With Teeth" - łał, ten album naprawdę robi wrażenie. Od pierwszego do ostatniego utworu. Bardzo zróżnicowany, ale nie przeszkadza to w przesłuchaniu całej płyty od początku do końca za jednym razem.
2. Rammstein "Rosenrot" - płyta, do której trzeba się przyzwyczaić. Dopiero przy trzecim przesłuchaniu w pełni doceniłem jej kunszt. Wadzi tylko dziwadło, do którego podobne można znaleźć jedynie na "Liebe ist fur Alle da" - "Stirb nich vor mir". Nie dosyć, że nie w typie R+, to jeszcze ze wstawkami po angielsku. Całokształt jednak robi zdecydowanie dobre wrażenie.
3. Judas Priest "Angel of Retribution" - nie ma tu wyjątkowo epickich utworów, do których Judas Priest mnie przyzwyczaiło, ale też nie jest to płyta nieudana. Po prostu trochę zabrakło do ideału, ale trzecia pozycja powinna świadczyć o tym, że niewiele.
4. Disturbed "Ten Thousand Fists" - płyta bardziej udana od "Believe". Dlaczego na niższej pozycji? Cóż, w 2005 roku po prostu pojawiła się silniejsza konkurencja.
5. Armia "Ultima Thule"
6. System of a Down "Mezmerize" - tak jak w przypadku "Rosenrot", jest to płyta, która nabiera wartości z czasem.
7. John Williams – soundtrack do RotS - najlepsza muzyka w NT Utrzymana w świetnym klimacie, nawet (szczególnie?), gdy "zlewa się z tłem" ("Palpatine`s Teachings").
8. Audioslave "Out of Exile" - słabiej od poprzedniej płyty, ale zespół nadal w formie.
9. Dream Theater "Octavarium" - właściwie jak wyżej.
10. Shannon "Tchort Vee Scoont Folk!" - nawet sam tytuł jest ciekawy Muzyka oczywiście o wiele bardziej.
Poza dziesiątką:
Bon Jovi "Have a Nice Day"
The Cardigans "Super Extra Gravity"
Deep Purple "Rapture of the Deep"
Nickelback "All the Right Reasons"
Queens of the Stone Age "Lullabies to Paralyze"
2006
1. Iron Maiden "A Matter of Life and Death" - bardzo dobra płyta, jeżeli nie patrzy się na nią w perspektywie tych klasycznych Ironów.
2. Red Hot Chili Peppers "Stadium Arcadium" - to się Red Hoci naprodukowali Miło się tego słucha.
3. Pearl Jam "Pearl Jam" - nie ma tu zbyt wielu utworów z Pearl Jamowego panteonu, ale mimo to IMO jest to udany album.
4. David Gilmour "On an Island"
5. The Killers "Sam`s Town" - jedyna płyta tego zespołu, którą jestem w stanie słuchać. Co ciekawe, nawet niezła, choć w sumie to nic specjalnego.
WTF? Już koniec? Ja nie wiem, czy to taki słaby rok, czy też ja nie umiem szukać/mam wąski gust muzyczny, ale nie znalazłem innych ciekawych płyt w tym roku, które przesłuchałem. A shame.
2007
1. Ozzy Ozbourne "Black Rain" - bardzo energetyczna płyta. Z tego co kojarzę, to Ozzy nawet nie wcisnął tu żadnej balladki, a nawet jeśli się mylę, to najwidoczniej nie razi ona w oczy.
2. Scorpions "Humanity: Hour 1" - akurat ta płyta podstarzałym Scorpionsom wyjątkowo się udała.
3. Travis "The Boy with No Name"
4. Porcupine Tree "Fear of a Blank Planet" - w moim mniemaniu jedna z lepszych płyt tego zespołu.
5. Dream Theater "Systematic Chaos"
6. The White Stripes "Icky Thump" - IMO najbardziej dojrzały album tego duetu. Najbardziej dopracowany.
7. Shannon "Psychofolk"
8. The Good, the Bad and the Queen "The Good, the Bad and the Queen" - płyta jedyna w swoim rodzaju
9. Queens of the Stone Age "Era Vulgaris" - mają "lepsze" płyty na swoim koncie, ale mimo wszystko jest to dobry album.
10. Bon Jovi "Lost Highway" - jakoś nie mam nastroju do wysokiego oceniania Bon Jovi. Czegoś mi zawsze w tym zespole brakuje. Może po prostu za bardzo mi to zalatuje komercją.
2008
1. AC/DC "Black Ice" - przy pierwszym przesłuchaniu tej płyty duże wrażenie zrobił na mnie fakt, że w przeciwieństwie do wielu innych legendarnych zespołów, AC/DC nie psuje się z wiekiem. Można tu znaleźć nawet utwory do prywatnego "the best ofa"
2. Nine Inch Nails "The Slip" - NIN nie traci formy ani na chwilę.
3. Judas Priest "Nostradamus" - no proszę, jaki udany koncept album. W tej kategorii brakuje mu trochę do "7th Son of the 7th Son", ale mimo wszystko jest to płyta na wysokim poziomie.
4. Airbourne "Runnin` Wild" - niby kalka AC/DC, ale jednak mają inne utwory i dobrze się ich słucha.
5. Blaze Bayley "The Man Who Woud Not Die" - wadą tego albumu jest to, że nie ma tam w gruncie rzeczy jakiejś przerwy, by uszy mogły odpocząć, więc trzeba się wspomagać regulacją głośności Ale czy to rzeczywiście wada?
6. Coldplay "Viva la Vida or Death and All His Friends" - "Szturmowcy śmierci" fap fap fap A tak serio, to nie taki zły album, ale Coldplay stać na więcej.
7. Nickelback "Dark Horse"
8. Izrael "Dża ludzie" - "Black album" (i bynajmniej nie mam na myśli Metalliki) to to nie jest, ale wciąż dobre reggae.
9. Coma "Hipertrofia" - w zespole nie podoba mi się tylko postawa wokalisty (kto raz był na koncercie albo czytał jakiś wywiad z nim, pewnie mnie rozumie), ale nie przeszkadza to za mocno w odbiorze płyty.
10. Empire of the Sun "Walking on a Dream" - trochę takie dziwadło, ale miłe w słuchaniu.
Poza dziesiątką:
Lenny Kravitz "It Is Time for a Love Revolution"
Oasis "Dig Out Your Soul"
2009
1. Hunter "Hellwood" - świetne teksty, muzyka - jak zwykle - wzbudza podziw.
2. Rammstein "Liebe ist fur Alle da" - no i było rozpieprzać ten album jakimiś frulingami w Paryżu, że o "Pussy" nawet nie wspomnę? (Oczywiście wspomniałem, ale to wyrażenie po prostu jest takie trochę niedopracowane pod względem logicznym). Niektóre utwory, wbrew powszechnemu mniemaniu osób, które albumu nie słuchały, są naprawdę w świetnym stylu ("Weidmanns Hail", dla przykładu). Mimo wszystko jednak najsłabsza płyta Rammstein.
3. Megadeth "Endgame"
4. Kiss "Sonic Boom"
5. Alice in Chains "Black Gives Way to Blue" - dobry, bardzo dobry powrót tego zespołu.
6. Porcupine Tree "The Incident"
7. Riverside "Anno Domini High Definiton" - no, prawie jak Dream Theater Gatunkowo, bo styl jednak inny.
8. Armia "Der Prozess"
9. Kasabian "West Ryder Pauper Lunatic Asylum"
10. De Press "Myśmy rebelianci" - czerwona zaraza, cholera. Bardzo dobra płyta.
Poza dziesiątką:
Armia "Freak"
Rastasize "Day By Day"
2010
1. Iron Maiden "The Final Frontier" - świetne połączenie klasycznych Ironów ze stylem zaprezentowanym na "A Matter of Life and Death". Ah, byle do Sonisphere!
2. Daft Punk "Tron: Legacy" - ależ schodzę na psy, czego ja słucham! Nie jestem metalem! Frak! No, ale w gruncie rzeczy... co z tego? Niezależnie od opinii, które czasem słyszę, elektroniki też warto słuchać, a soundtrack do Trona - szczególnie na filmie - bardzo mi się spodobał.
3. Morcheeba "Blood Like Lemonade" - daleko temu albumowi do "Charango", niestety. Ale też się przyjemnie słucha.
4. Scorpions "Sting in the Tail" - pół na pół. Część albumu dobra, reszta beznadziejna. Jak to Scorpionsi...
5. Acid Drinkers "Fishdick Zwei – The Dick Is Rising Again" - tu jak wyżej. Niespecjalnie przypadły mi do gustu "żartobliwe" aranżacje takich utworów jak np. "Nothing Else Matters". Za dziwne jak dla mnie.
6. Shannon "Celtification"
I znów zabrakło płyt do pełnej dziesiątki.