-Back to the 90`s - seriale SF z dzieciństwa #1

Czytając najnowszy numer SWK, a konkretnie "Jabbę: Zdradzonego" poczułem się, jakbym podróżował w czasie do końcówki lat 90. Zastanawiając się, cóż dobrego pamiętam z okresu podstawówki z meandrów mej pamięci wygrzebałem wspomnienie seriali SF, które wówczas emitowały nasze telewizje, zwłaszcza zaś Polsat. W dobie niedzielnego "Hitu na telefon", "Disco Polo Live", audiotele i seriali z Natalią Oreiro stacja handlującego wcześniej Wartburgami Solorza miała w swej ramówce również tak działające na wyobraźnię młodszych nastolatków pozycje, jak "Batman: The Animated Series", czy "Drużyna A". Wśród nich znalazło się też kilka seriali, które może nie zajmują aż tak ważnego miejsca w pamięci dzisiejszych dwudziestoparolatków, ale na pewno warte są odświeżenia. W tym (a może i w następnych) wpisie chciałbym Wam, Drodzy Bastionowicze, te seriale przedstawić/przypomnieć. Czas na nostalgiczną podróż w późne lata dziewięcdziesiąte.

Kosmiczny posterunek (Space Precinct), UK 1994-1995

[img]http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/b/bf/SpacePrecinct_screen.JPG[/img]

Końcówka lat 90. stała w polskich telewizjach pod znakiem produkcji amerykańskich, które zdominowały tak telewizję publiczną, jak i nadawców prywatnych. O ile jednak telenowele pochodziły z Ameryki Południowej (wyłączając "Dynastię", "Żar młodości" i "Modę na sukces"), o tyle produkcje sensacyjne i fantastyczne były rzecz jasna w większości "made in USA". Kiedy nikomu się jeszcze nie śniło o tym, iż w polskiej telewizji obejrzymy dziesiąte (i następne)wcielenie Doktora Who, a seriale brytyjskie kojarzyły się większości Polaków wyłącznie ze "Świętym", "Rewolwerem i melonikiem" (zdecydowanie mój najukochańszy serial ever; Patrick McNee is the man!), wyczynami Rowana Atkinsona i "Latającym cyrkiem Monty Pythona", którego wysublimowany i absurdalny humor przybliżało nam wyśmienite tłumaczenie Tomka Beksińskiego, w Polsacie pojawił się ten właśnie brytyjski serial. Nie pamiętam już, który był to rok, ale zdecydowanie przypominam sobie zachwyt, jaki wywoływał u mnie każdy odcinek "Kosmicznego posterunku".

Czym zachwycał? Rozmachem realizacyjnym, którego twórcy większości ówczesnych seriali SF mogli tylko zazdrościć. Rozmachem, który okazał się gwoździem do trumny dla projektu.

"Space Precinct" wymyślił w roku 1994 sam Gerry Anderson. Ten sam, który stworzył mniej znany w Rzplitej kukiełkowy show "Thunderbirds" oraz mający również nad Wisłą status dzieła kultowego "Kosmos:1999" z Martinem Landau (dygresja: statek kosmiczny, którym latają Pi i Sigma z "Przybyszów z Matplanety" to właśnie Orzeł ze "Space: 1999"). Zamysł "Kosmicznego posterunku" był prosty: połączyć gatunek police procedural z widowiskowym sci-fi.

Fabuła była prosta. Rok 2040. Były glina z Nowego Jorku por. Brogan dostaje nowy przydział. Zaczyna służbę w departamencie policji w Demeter City na planecie Altor. Tam czeka go policyjny standard serialowy: zabójcy, złodzieje, fałszerze, zamachowcy. W głównej roli wystąpił amerykański aktor soapoperowy Ted Shackleford, a wśród partnerujących mu była m.in. Dunka Simone Bendix. Gerry Anderson zadbał oto, aby produkcja stała na najwyższym poziomie. Autorem zdjęc jest Alan Hume, który fotografował "Powrót Jedi", zaś jednym z reżyserów był nie kto inny, jak John Glen, autor Bondów z Rogerem Moore`em. Większość niebotycznego, jak produkcję telewizyjną początku z lat 90., budżetu pochłaniały efekty specjalne, które robiły naprawdę duże wrażenie na ekranie telewizora. Wykorzystano niezłą animacje komputerową na dość dużą skalę (przypominam: rok 1994), łącząc ją ze staroszkolnymi zdjęciami trickowymi z wykorzystaniem miniatur i modeli. Nie mogło zabraknąć również wcielających się w obcych aktorów w maskach oraz matte painting. Obrazu całości dopełniał świetny muzyczny motyw przewodni. Scenariusze poszczególnych odcinków nie były specjalnie oryginalne, ale w tym serialu nie chodziło o kryminalne intrygi, tylko o widowiskową akcję w fantastycznych dekoracjach. A tego "Space Precinct" dostarczał widowni aż nadto.

Niestety wielki rozmach i widowiskowość wykończyły ten serial. Był po prostu zbyt kosztowny w produkcji, toteż po zrealizowaniu pierwszego sezonu, liczącego 24 odcinki zdjęcia zakończono. Gerry Anderson wolał przerwać realizację, niż obniżyć jakość celem zmniejszenia budżetu. Ponadto mimo sukcesu na Wyspach ("...Posterunek" nadawała Sky One) serial nie przyjął się w USA, a tylko wysoka oglądalność w Stanach mogła uratować projekt. Całość została po latach wydana na nośniku DVD.

Gdy byłem dzieckiem "Kosmiczny posterunek" mnie - jak wspominałem wcześniej - zachwycił. Było w nim coś jednocześnie staroświeckiego i ultranowoczesnego. Już nie zliczę ile razy po emisji każdego odcinka budowałem z Lego radiowóz głównych bohaterów. Świetnie ukazane realia świata przyszłości pozwalały uwierzyć dwunastolatkowi, że za 40 lat skolonizujemy wszechświat, będziemy latać rakietowymi samochodami, a twardzi gliniarze dorwą każdego kosmicznego męta.

Intro - http://www.youtube.com/watch?v=vkW_k8FZMGY

W następnym odcinku "RoboCop: The Series".