Panel z Prowsem prowadził Miagi. Gdy aktor wszedł do sali (koło 400 osób w środku), ludzie wstali i zaczęli bić brawo. David zaczął od śpiewania głównego tematu Gwiezdnych Wojen (Star Wars make me a fortune...).
Jedną z jego ambicji, w wieku 15 lat, było zostanie mister Universum. Od 13 roku życia zajmował się zwiększaniem masy mięśniowej. W wieku 17 lat wystartował w tym konkursie, gdzie okazało się, że jest najwyższy. Nie wygrał ze względu na okropne stopy. Potem zajmował się podnoszeniem ciężarów, gdzie wygrywał nawet nagrody na zawodach. Dopiero po jakimś czasie zaczął próbować swych sił w aktorstwie. Ale też zaczęło się od efektów specjalnych. Przy pierwszej roli przyszedł na przesłuchanie, gdzie miał podnieść aktora z łóżka, pokazać, że jest w stanie go wznieść w powietrze. Potem zajmował się także trenowaniem aktorów. Udało mu się także wystąpić u Kubricka, a stamtąd była już prosta droga do Gwiezdnych Wojen. W Foxie umówiono go z Lucasem, a tam na spotkaniu zobaczył koncepty artystyczne, a George opowiadał o swoim filmie – Gwiezdne Wojny. Przyznał też, że szuka aktorów do dwóch ról – Chewbaccy. Prowse zapytał, co to jest, a Lucas mówi taki wysoki, owłosiony goryl. A gdy spytał o drugą rolę okazało się, że to Darth Vader – szwarccharakter. Prowse od razu wybrał Vadera, bo twierdzi, że ludzie lepiej zapamiętują czarny charaktery.
Obecnie jeździ po świecie, zajmuje się też udzielaniem w wielu charytatywnych akcjach, zwłaszcza tych, które walczą z rakiem. Sam opowiadał o działaniach przeciw rakowi prostaty. I zachęcał mężczyzn po 40 by poszli się przepadać.
W tamtym roku robił film „Kindes of Strangers” bezpośrednio do DVD, pokazywany w Cannes. Grał tam rolę ojca, za co Prowse dostał nagrodę za rolę drugoplanową. Całość opowiada o trudnych relacjach ojca i syna. Rola Prowse zajęła mu zaledwie kilka dni. Potem David pojechał na konwent, a potem pojechał do USA, a reżyserka zadzwoniła do niego. Okazało się, że kręcenie pewnej sceny na ulicy spowodowało, że jakaś kobieta zadzwoniła na policję, twierdząc, że kręcą pornola na ulicy. Spowodowało to, że w gazetach i w sieci opisywano film jako pornograficzny z Davidem Prowsem w roli głównej. Reżyserka była dużo bardziej przerażona tą sytuacją, a on mógłby być zadowolony z tego, że w wieku 75 lat może grać w takich filmach.
ANH, ROTJ i TESB to były dość trudne filmy dla Prowse’a. Musiał się nauczyć zarówno walk, jak i chodzenia w stroi. Miał swojego trenera szermierki, Boba Andersona. W ANH i TESB robił wiele scen kaskaderskich, dopiero w ROTJ dostał dublera, ale robota nadal należała do ciężkich. Ale teraz też nie ma lekko, praktycznie przez cały czas, co weekend jest w innym miejscu na świecie. Tydzień temu był w Turcji, dziś jest tutaj, potem jeszcze jest Szwajcaria i Paryż. To wszystko oczywiście zasługa Star Wars, a harmonogram ma prawie już zapełniony na rok 2011. No i na konwentach poznaje mnóstwo ciekawych ludzi. Zresztą Prowse lubi też podróżować, no i jeszcze kwestia zarobków. Większość konwentów na których bywa jest poza Wielką Brytanią np. w południowej Ameryce, Meksyku. Nie zawsze dotyczą one Gwiezdnych Wojen. Tydzień wcześniej w Turcji promował komiks SW, a za rok mają tam robić imprezę nakierowaną na Gwiezdne Wojny.
Generalnie zdaniem Prowse’a aktorzy są dość mili, może z kilkoma wyjątkami o których nie warto wspominać. Dobrze wspomina Aleca Guinnessa, Harrisona Forda, Marka Hamilla, Carrie Fisher, Petera Mayhew, Kenny’ego Bakera. Mówił też, że wielu aktorów nie pamiętał z planu, zwłaszcza tych, którzy grali drugoplanowe stwory. Mieli maski na planie, więc nie zawsze widział ich twarze na planie. Tak więc dopiero po latach odkrywa, kto grał Bosska. Najbardziej marudziły na planie Kenny Baker i Anthony Daniels. Kenny bardzo liczył, by R2-D2 i C-3PO byli jak Flip i Flap, jeździli po świecie jako komedianci, ale Danielsowi niezbyt się to podobało. Baker wcześniej występował jako komik i po śmierci partnera scenicznego szukał nowej opcji na siebie.
Najbardziej lubi TESB, i woli starą trylogię. A co do Polski, jest tu pierwszy raz, ale przeszkadza mu dojazd z Warszawy do Bydgoszczy. Nie chciał lecieć tanimi liniami, więc dojazd do Bydgoszczy okazał się dość męczący. Zwłaszcza, że kierowca (brat głównego organizatora) nie był zbyt rozmowny (nie czuł się w angielskim zbyt dobrze), w dodatku jechał zbyt szybko, rozmawiał przez telefon i pisał SMSy prowadząc. Dla Prowse’a jest to ważne, bo sam walczył przeciw używaniu telefonów w samolocie.
Uważa, że Mroczne Widmo to jeden z najgorszych filmów jakie widział. Wywaliłby też Jar Jara, ale podobał mu się Darth Maul. Dużo bardziej liczył, że powstaną epizody 7,8 i 9, przez co był bardzo zawiedzony. Jego zdaniem Maul powinien dotrwać do końca trylogii, a Vader mógłby pokonać go w pojedynku. Dobrze mówił o Rayu Parku, bo dobrze walczy, więc normalnie pewnie Park by wygrał. Nie wiedział, że powstał komiks Ressurection, gdzie ta walka została narysowana (poinformowała go o tym Alex Verse Naberrie). Ale dostał w prezencie ten komiks.
Darth Vader to wspaniałą rola, Prowse czuł się w niej bardzo dobrze. W dodatku na początku kariery aktorskiej to fenomenalna rola, która otwiera wszystkie drzwi. Najtrudniejszą sceną do zagrania był pojedynek z Lukiem w TESB. No i wówczas nie znał dialogów, więc nie wiedział, że jest ojcem Luke’a. Dali mu fałszywe dialogi. W dodatku jeszcze za nim stał duży wiatrak, który miał sprawić, że jego peleryna powiewa. W tej scenie Prowse nawet nie słyszał, co mówił Mark. Czekał aż on przestanie poruszać ustami i dopiero wtedy zaczynał. Hamill czekał, aż Prowse przestanie gestykulować, wtedy wiedział, że nastała jego kolej. Mark zaś doskonale wiedział, jak brzmi poprawny dialog. Hamill trochę bał się momentu, w którym David dowie się, o prawdziwym dialogu, bał się, że mu się dostanie. Pojawiały się plotki, że wyładował swoją frustrację na Irvinie Kershnerze, ale to nie jest prawda. Choć jak przyznał David, to dość ciekawa historia.
Prowse musiał uczyć się dialogów do trzech filmów, choć oczywiście jego rolę nagrał jeszcze James Earl Jones. W dużej mierze wynikało to także z tego, że głos spod maski nie brzmiał najlepiej. Początkowo Prowse miał nagrać dialogi, ale ekipa przeniosła się do USA, więc nie było sensu dojeżdżać, wybrano więc innego aktora.
Nie ćwiczył walk do Nowej Nadziei razem z Aleciem, każdy z nich dostał własnego trenera i pracowali osobno. Ich własną inicjatywą było spotkanie się w wolnej hali, gdzie ćwiczyli walki samodzielnie. Kostium dość mocno utrudniał pojedynek, przy ROTJ dostał dublera – Boba Andersona, więc mu to się bardzo podobało.
Początkowo nie wydawało im się, że Gwiezdne Wojny odniosą sukces. Sama produkcja sprawiała straszne wrażenie. Zwłaszcza gdy patrzyli na dekoracje. Ale gdy zobaczyli finalny produkt, z efektami, z muzyką, zrozumieli, że to coś wyjątkowego. Sukces to świetny reżyser, wspaniała obsada, dobrzy młodzi aktorzy, no i fenomenalny kompozytor.
Chciałby zrobić jeszcze jeden film z cyklu Gwiezdne Wojny, niezależnie czy grałby Vadera, czy nie. Ale jak miałby wybierać to chciałby rolę Harrisona Forda. Kiedyś był też w Las Vegas, gdzie swoje przedstawienia ma Debbie Reynolds, matka Carrie Fisher. Opowiadała ona o swojej karierze, o aktorach i reżyserach, z którymi pracowała i narzekała, że teraz jest słynna głównie jako matka księżniczki Leii, a wtedy wstał David i powiedział, że jest ojcem Lei. Druga anegdotaka dotyczy jednego komika (Eddie Iddle?), który przypadkiem pomylił się i powiedział, że rolę Vadera grał Keith Prowse. Na to wstała jedna kobieta – powiedziała, że to był Dave. Ta kobieta to Carrie Fisher.
Poruszanie się w stroju Vadera na planie nie było aż tak źle. Oczywiście największe problemy sprawiał hełm i maska.
Skarżył się też na swoje endoprotezy w stawach biodrowych, które spowodowały utrudnienia w jego ruchu. Coś się nie chce leczyć.
W karierze mówił o jednym, by nigdy, przenigdy się nie poddawać.