Historia lubi się powtarzać, bo zarówno zeszłoroczny, jak i tegoroczny numer sierpniowy SWK jest wyjątkowo nijaki. Różnica polega na tym, iż w tym roku dostaliśmy w zeszycie przypadającym na sam środek kanikuły hitowy tytuł, jakim bez wątpienia jest kontynuacja "Czystki". Tyle tylko, że drugi zeszyt tego cyklu jest o wiele gorszy od numeru pierwszego oraz wydanego niedawno w Ju-es-ej zeszytu number three.
Czystka: Sekundy do śmierci - Z jednej strony Egmontowi należy się pochwała za wydanie na łamach SWK komiksu, który nie ma przecież jeszcze nawet roku. Niestety, jak napisałem wcześniej, ta pozycja jest o klasę, albo nawet i dwie gorsza od poprzedniczki i następującego po niej "The Hidden Blade" z fenomenalnymi rysunkami Chrisa Scalfa. Sam pomysł wyjściowy tej opowieści jest ciekawy, chociaż nieco kłócący się z założeniami tego cyklu, którego głównym bohaterem ma być Vader na tropie ukrywających się Jedi. Tu jest inaczej, na plan pierwszy wysunięta została Sha Koon, obdarzona zdolnościami telepatycznymi (używała ich z powodzeniem w "The Stark Hyperspace War") rycerz Jedi, której wujem był sam Plo Koon. Oto Sha staje do walki z Vaderem, a tytułowe sekundy do śmierci upływają jej na przypominaniu przebiegu jej życia i wydarzeń ostatnich dni Republiki, które doprowadziły ją do starcia z Lordem Sithów. Starcia, w którym oczywiście z góry skazana jest na klęskę, ale umiera w spokoju. Dlaczego? Tego już nie zdradzę. Całość intrygująco brzmi, gdy czyta się opis, ale w przypadku lektury komiksu pozytywne odczucia szybko znikają. Jasne, ten komiks ma plusy, jak mawiał nasz były pan prezydent, dodatnie. Na pewno jednym z nich jest wybór mało wykorzystywanej przez gwiezdnowojennych komiksiarzy i autorów Sha Koon na główną bohaterkę. Także sposób narracji to ciekawa idea, aczkolwiek jak już wspominałem, spychanie Vadera na drugi plan w komiksie "Purge" to jednak lekka pomyłka (w #3 już to "naprawiono"). Niestety, nie da się ukryć, że minusy przysłaniają plusy. Historia nie wciąga, niczym nie zasługuje, jest wyjątkowo marnie napisania, dialogi (wyjątkowo ich mało, bo większość tekstu to monolog narracyjny Sha) są wyprane z jakichkolwiek emocji, zaś w warstwie plastycznej komiks razi niechlujnością. Starał się pan Ostrander, starał, ale cała para poszła w gwizdek, po nie umiał wykorzystac ciekawego pomysłu wyjściowego Interesujący więcpomysł zmarnowano jeszcze bardziej zatrudniając Jima Halla do stworzenia kadrów. Po tym jednym komiksie muszę stwierdzić, ze facet nie ma za grosz stylu. Gdyby rysowała stała współpracowniczka Ostrandera, czyli Duursema, albo ktokolwiek inny (Wheatley, Ching...seriously ktokolwiek, niekoniecznie któreś z wielkich nazwisk Dark Horse`a) byłoby lepiej chociaż w warstwie ilustracji. Generalnie rzecz biorąc słabe to straszliwie, jeśli więc cykl będzie kontynuowany to lepiej nie w takim stylu, wtedy niech "Purge" zniknie z planu wydawniczego DH. Lepiej nie kontynuować wydawania takich knotów. Ocena: wysilona czwórka za te zalety, które wymieniłem wcześniej.
Narodziny Gwiazdy Śmierci - Jakoś specjalnie nie przepadałem nigdy za poczuciem humoru Kevina Rubio. "Tag i Bink" pozostawili mnie obojętnym. Chociaż Rubio stara się kreować swoje żarty jako pełne aluzji i odniesień do popkultury to jednak są one IMHO w znacznej mierze proste do załapania i niezbyt odkrywcze. Także i ten komiks jest raczej na uśmiech, niż salwy spazmatycznego śmiechu, chociaż muszę przyznać, że zrobił na mnie o wiele lepsze wrażenie, niż "T&B". Już na etapie rysunków (typowych dla Marangona) udało się wkomponować kilka śmiesznych odniesień (początek spoilera Yellow Submarine, Enterprise, statua Burger Boya, czy jak mu tam koniec spoilera), dialogi także są. a jakże, zabawne (aczkolwiek ten zachwalany we wstępniaku, dotyczący braku barierek na DS nie jest szczególnie porywający), chyba najbardziej śmieszny moment to krztuszenie się kawką. Swoją drogą nie wiedziałem, że Tarkin był takim kurduplem Reasumując: fajne, lepsze niż myślałem. Komiks zabawny, ale nie aż tak, ażebym śmiał się do rozpuku, a przecież do ponuraków raczej nie należę. Jednak wolę rozmowę o konstrukcji Gwiazdy z "FG: Blue Harvest". A dam...dam...ósemeczkę, a niech będzie.
Najcenniejsza broń - I to tym z kronikarskiej rzetelności trzeba wspomnieć. Dooku rozmyśla o walce z Anakinem z finału AotC. Dochodzi do wniosku, że musi wspomnieć Sidiousowi o tym wyjątkowym młodym Jedi. Autor stara się nam chyba powiedzieć, że Dooku mówiąc swemu mistrzowi o Skywalkerze pośrednio podpisał na siebie wyrok śmierci, który to wyrok wykonał sam Skywalker (owa najcenniejsza broń) na pokładzie "Niewidzialnej ręki". Oczywiście rozmyślaniom Tyranusa towarzyszą kadry będące reminiscencją filmowego pojedynku. Nijakie, bez polotu, dobrze, że chociaż solidnie narysowane. Czyta się, aby po zakończeniu lektury od razu zapomniec - to chyba wystarczy za wszelki komentarz. 5/10
Cały numer: 5/10, czyli mocno średnio.
Za miesiąc (wnioskując z okładki) powróci duet Ostrander i Duursema z dobrym "Show of Force" (będą pewnie oba zeszyty plus jakiś talesowy zapychacz), więc wraz z nastaniem roku szkolnego (lub z początkiem ostatniego miesiąca wakacji dla niektórych) z poziomem powinno być o wiele lepiej. Ciekawe kiedy wróci "Chewbacca"?