TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Blogowisko

Wpis #2 - zmienna galaktyka

Burzol 2010-07-18 21:45:00

Burzol

avek

Rejestracja: 2003-10-14

Ostatnia wizyta: 2024-11-22

Skąd: Poznań

Uwaga! W poniższej notce mogą znajdować się spoilery dotyczące książek: „Czarny Lord: Narodziny Dartha Vadera”, „Szturmowcy Śmierci”, „Opowieści z pałacu Jabby”, oraz komiksów: „Purge” „Dark Times”, „Rebellion” i „Vector”.

Intrygującym cliffhangerem skończył się mój poprzedni króciutki wpis, ale przyznaję, zrobiłem go tylko po to, żeby przyciągnąć czytelników do bloga. Otóż na koniec poprzedniego wpisu wspomniałem, że Gwiezdne Wojny nieustannie się zmieniają. I faktycznie tak jest, w różnych aspektach SW przechodziło różne zmiany. Można też ze spokojem powiedzieć, że miało różne okresy: prehistorię gdy istniały tylko filmy, pojawianie się pierwszych kreskówek pod koniec lat 80., cisza przed EU, a potem wybuch EU na początku lat 90., czy ponowne masowe objawienie się Gwiezdnych Wojen podczas Edycji Specjalnej w 1997 roku. Niestety, osobiście wszystkie te etapy przespałem. Jako fan jestem dzieckiem Nowej Trylogii, więc swoją świadomość starwarsową, w tym EU, mam dopiero od mniej więcej 2002 roku. Jednak to nic, bo zmiany w SW następują nadal, a jedną z bardziej mnie intrygujących była przemiana w 2005 roku, po „Zemście Sithów”. Po niej nic już nie było takie samo, krąg został wypełniony, obie trylogie połączyły się w jedną wspólną sagę, a dla fanów prawdopodobnie nie będzie już ważniejszego wydarzenia. Ale „Zemsta Sithów” to był przełom dla SW również pod względem widzów, do których skierowane zostały Gwiezdne Wojny, nastąpiła pewnego rodzaju zmiana tak zwanego targetu. George Lucas postanowił zakończyć swoją sagę mocnym akcentem, filmem dużo brutalniejszym niż poprzednie części. To wciąż nie jest gore, ani przemoc jak z filmów sensacyjnych, ale Epizod 3 jako jedyny film SW załapał się do amerykańskiej kategorii wiekowej PG-13, najprawdopodobniej dzięki brutalnym scenom z Rozkazu 66 i mocnemu finałowi pojedynku Skywalkera z Kenobim. To przestały być już grzeczne Gwiezdne Wojny, tu dzieci naprawdę mogły zacząć się bać, albo po raz pierwszy w życiu (niemal) ujrzeć dekapitację człowieka.
Ale co ciekawe po Lucasie na coraz więcej zaczęli też sobie pozwalać inni twórcy. Pozostaje dla mnie tajemnicą, czy to ktoś oficjalnie pozwolił im na więcej, czy to oni sami po obejrzeniu ROTSa stwierdzili, że nadszedł czas na coś mocniejszego, na pozwalanie sobie na więcej. Pierwszym przykładem tej zmiany, który najbardziej wbił mi się w pamięć, to finał pierwszego tomu komiksowych „Mrocznych Czasów”, czyli mówiąc krótko: początek spoilera kanibalizm, kanibalizm na dzieciach, nieudany ratunek rodziny Greenbarków, tak usilne pożądanie zemsty u jednego z głównych bohaterów i ogólnie rzecz biorąc ponure zakończenie. koniec spoilera Nagle okazało się, że tak zwana era Mrocznych Czasów może oznaczać nie jak dotąd – mrok z powodu braku jakichkolwiek źródeł (ponieważ wcześniej Lucas zakazał jakichkolwiek publikacji w tym okresie) – nie, nagle okazało się, że czasy mogą okazać się mroczne, bo historie będą coraz bardziej złowrogie. Po „Dark Times” zaczęło się pojawiać więcej książek i komiksów, w których bardzo istotnym składnikiem stawały się mrok (tak wielbiony ostatnio przez młodzież), przemoc, a nawet gore, którego też ostatnio nie brakuje. Ba, ostatnio mieliśmy naprawdę fascynujący najazd zombie w Gwiezdnych Wojnach: wcześniej były jakieś pojedyncze historie komiksowe, potem pojawiła się głośna książka „Szturmowcy Śmierci”, wreszcie zombie wystąpili nawet w serialu animowanym, który przecież przez ogół Prawdziwy Fanów traktowany jest jak dziecięca bzdurka. Wracając jednak do samych „Deathtroopers”, to jest ciekawy przykład, bo tam autor, na co dzień pisarz mocno związany z horrorami, pozwolił sobie na bardzo soczyste opisy, na mocno brutalną wizję Star Wars, jakiej wcześniej fan nie widział. Owszem, pojawiają się opinie, że to mało przerażający horror, a ja na pewno mogę zgodzić się, że jest to horror mało oryginalny, ale czegoś takiego w SW jeszcze nie było. Śmiem twierdzić, że przed Zemstą nigdy byśmy czegoś takiego nie ujrzeli. Inna sprawa, że za tą gwiezdnowojenną zombifikacją (news.php?10917) może stać też jeszcze ogólna popkulturowa moda na zombie, które obecnie pojawiają się niemal wszędzie, będzie nawet kinowa ekranizacja książki „Pride and Prejudice and Zombies".
Jednak najbardziej na rewolucji po „Zemście Sithów” ucierpiał Mroczny Lord Sithów Darth Vader. Kiedy ujrzeliśmy już jego przemianę, dowiedzieliśmy się o nim aż zbyt wiele, nadszedł dla autorów czas pokazywania nam drogi młodego Sitha, który - przyznaję - na początku musiał być słaby i niepewny siebie. Ale o ile można jeszcze zrozumieć pokazywanie osłabionego Vadera w pojedynczych książkach i komiksach: na początku "Czarnego Lorda" Luceno, czy w pierwszym komiksowym Purge’u, to jednak niestety obecnie pokazuje się go w słabej postaci zbyt często, przecież wciąż pojawiają się jeszcze tytuły, w których Darth Vader to łamaga, niemota, cienias i bierny poddany Imperatora, czego najbardziej bolesnym przykładem był pewnie "The Force Unleashed". Co gorsza prawie nie ma takich tytułów, które by wizję Vadera naprawiały, w których Darth byłby potężny, taki jakim go poznaliśmy w "Imperium kontratakuje". To naprawdę nieszczęśliwe.

Trudno oceniać ten umraczniający zwrot w historii powstawania SW. Z jednej strony ma on swoje plusy: świat odległej galaktyki nabiera więcej wymiarów i pozwala na coraz ciekawsze pomysły w EU. Postacie pojawiające się w książkach i komiksach mogą teraz zginąć okrutnie i nagle, w samym środku utworu, więc czytelnik wciąż musi być czujny, nigdy nie wie co tak naprawdę go czeka: być może w głowie głównego bohatera wybuchnie zainstalowany tam ładunek wybuchowy (komiksowy Rebellion), a może po prostu jedna z bohaterek zamieni się w potwora (crossover Vector). Z drugiej strony ten usilny mrok może nieco nużyć: zwrot galaktyki ku mroku i potworności coraz bardziej oddala ją od przygodowej kwintesencji Gwiezdnych Wojen, od tego co oglądaliśmy wszyscy w "Nowej nadziei", albo czytaliśmy w „Opowieściach z Pałacy Jabby”...choć nie, to nie najlepszy przykład, tam Bib Fortuna został zamieniony w mózg chodzący na pająkowatych mechanicznych odnóżach. W każdym razie trochę brak w tym wszystkim magii SW, zagadkowych światów, czy niezbadanych meandrów Mocy. A skoro o niej mowa, tylko Moc wie jaka czeka nas przyszłość, wszak kiedyś doczekamy się serialu aktorskiego, który, jak od wielu lat zapowiada producent wykonawczy Rick McCallum, ma być przede wszystkim...mroczny.

LINK
  • co do mroku

    Mistrz Seller 2010-07-18 22:00:00

    Mistrz Seller

    avek

    Rejestracja: 2006-11-24

    Ostatnia wizyta: 2022-02-10

    Skąd: Skierniewice

    to też pewną role odegrała Nowa era Jedi. Tam fabuła była już nieco mroczniejsza (degradacja planet, zabijanie znanych postaci, a nawet sami Vongowie byli mroczniejsi niż to co widzieliśmy w SW). Ale faktycznie później to jeszcze bardziej się zmieniło.

    LINK
  • Zawsze lubiłam

    Kasis 2010-12-15 18:25:00

    Kasis

    avek

    Rejestracja: 2005-09-08

    Ostatnia wizyta: 2024-11-23

    Skąd: Rzeszów

    Twój styl pisania :] Fajnie, że piszesz teraz oprócz tamtego, też starwarsowego bloga.

    Co do zmian w galaktyce, to ja lubię się czasami zatrzymać i popatrzeć wstecz, ponieważ zauważam, że o pewnych zmianach normalnie zapominam. Żyję tymi Gwiezdnymi Wojnami, które mamy w danej chwili, przywykam do tego co jest teraz, nawet jeśli jeszcze kilka lat temu to czy tamto, nie było takie oczywiste, albo w ogóle znane. A fajnie jest tak spojrzeć do tyłu na drogę, którą przebyły Star Warsy.

    Mnie te nowe zmiany i mroczność nie nużą. Może dlatego, że zawsze jestem do tyłu i nigdy nie jestem na bieżąco z wszystkimi nowościami, więc nie narzekam na przesyt. A do tego zawsze jakieś starocie nadrabiam i mam jakąś taką równowagę.
    Ale zmianę trendów zauważam. Pamiętam, że właśnie pierwszy tom „Mrocznych czasów” wywarł na mnie duże wrażenie. Takie rzeczy w SW! To był mroczny podmuch świeżości. Galaktyka stała się mniej naiwna i przyjazna. Tak jakby dorastała. Choć z drugiej strony ostatnio myślałam o tym, że część tych zmian jest też chyba bezpośrednio związana ze starzejącym się odbiorcą, ze mną. Gwiezdne Wojny są ze mną już od tak wielu lat, ja się przez ten czas zmieniałam i zarazem zmieniało się moje spojrzenie na SW. Albo może raczej dochodziły nowe spostrzeżenia, nowe płaszczyzny zachwytu nad tą galaktyką. Widzę, że w miarę upływających lat co innego wynoszę z SW, odkrywam inne dna opowiadanych historii, zaczynam rozumieć inne postacie i z innymi bohaterami zaczynam się identyfikować. Bez względu na to w jakim byłam wieku, czym żyłam, co mnie wtedy interesowało, i czego akurat szukałam, to zawsze znajdowałam coś dla siebie w Gwiezdnych Wojnach. To właśnie jest ta siła i bogactwo SW – każdy znajdzie tam coś dla siebie.
    Tak więc myślę, że ta zmienność galaktyki SW, o której piszesz, jest też związana ze zmianami jakie zachodzą w nas.

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..