Nie miałem wcześniej okazji przeczytać "Open Seasons", więc fakt, iż komiks ten ukaże się w Polsce jako "Łowy" mnie najpierw ucieszył, ale uczucia ambiwalentne także się szybko pojawiły. Mianowicie nie jestem jakimś wielkim admiratorem Mandalorian (jakkolwiek Bobę Fetta uważam za postać bardzo barwną, zaś bez Mando trudno mi jednak wyobrazić sobie to uniwersum), toteż opowieść o dzieciństwie i młodości Jango Fetta wydawała mi się bardzo hermetyczna. Dodatkowo komiks "Jango Fett", który miałem okazję poznać wcześniej nie przypadł mi do gustu, może poza wątkiem podkreślającym ojcowsko-synowską więź między Jango i Bobą. Rano ruszyłem więc do kiosku z "taką pewną nieśmiałością".
Muszę przyznać, że "Łowy" nawet pozytywnie mnie zaskoczyły. Świetnym pomysłem Hadena Blackmana odpowiedzialnego za scenariusz było stworzenie klamry fabularnej (Dooku składa relację Sidiousowi z poszukiwań wzorca dla klonów, później nawet sam Jango "spowiada" się ze swego życia),w ramach której opowiadana jest "właściwa" historia. Dzięki temu, może niezbyt oryginalnemu i nowatorskiemu zabiegowi, historia staje się bardziej przystępna dla czytelnika niezbyt w klimaty mandaloriańskie wkręconemu, dodatkowo ciekawie uzupełnia wątek powstania WAR. Interesujący pomysł to przedstawienie drogi jaką przebył Jango od osieroconego dziecka, poprzez przywódcę Mandalorian walczącego ze Strażą Śmierci, aż do uznanego łowcy nagród z perspektywy kilku najważniejszych wydarzeń w jego życiu, które ukształtowały Janga w postać, jaką znany z Ep. II i EU. Mimo, iż jego losy są nieco schematyczne, to komiks czytałem z niejakim zaangażowaniem. Dużym plusem jest pewne wyjaśnienie skąd u Jango wzięła się potrzeba posiadania potomka. Miło też było zobaczyć, iż ścieżki łowcy i Dooku przecięły się wcześniej, aniżeli przy okazji poszukiwania dawcy DNA dla klonów. Dla mnie największą wartością tego komiksu jest fakt, iż to czytelnikowi pozostawia się . Historię Jango opowiadają Dooku i dawny towarzysz Fetta. Retrospekcje są tak przygotowane, iż do końca nie wiadomo, czy jest w nich pełna prawda, czy może sprawozdawca gdzieś konfabuluje. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie.
Największą wadą tego komiksu są - niestety - rysunki Bachsa. Autor zastosował lekko kreskówkowy styl, co nie szczególnie tu zagrało, niemniej jednak nie można odmówić kadrom dynamiki. IMHO jednak lepiej wypadłaby tu lepiej bardziej posępna stylistyka.
Ocena? Z czystym sumieniem 8/10.
12 marca ma ukazać się "Generał Grievous". Moim zdaniem wybór średnio trafiony, bowiem komiks ten nie jest szczególnie porywający, a i rysunki też nie najwyższych lotów.