Ostatni tom trylogii Reavesa, jest książką po której mam różne odczucia. Po pierwsze, spodziewałem się takiego finału. Konfrontacja z Darthem Vaderem nie mogła być inna. W sumie nie mam zastrzeżeń, do finałowego pojedynku, może po za sugestią, że uśmiercenie kogoś z trójki Den - Kaj - Laranth, nadało by większego realizmu i pokazało, iż mamy do czynienia z prawdziwie Dark Times. Ci, którzy zginęli w walce z Vaderem, z racji ich niskich pobudek, nie wzbudzali żalu i tęsknoty. Z resztą końcowa akcja z Elominem i jego dawnym szefem, przypominała scenę z innej bajki, kiedy to pewien pokurcz postanowił pewnemu hobbitowi odebrać błyskotkę. Sam wątek zdrajcy, też był niezgorszy, do końca nie chciało się wierzyć, że może być to Zeltronka, chociaż jej nagła zmiana stanowiska w kwestii zamachu na Imperatora, budziła wątpliwości. Jako zaletę zaliczyłbym, relacje panujące między Pavanem a Tarak. Końcowy akord z ostatnich stron, był świetną zapowiedzią na przyszłość.
Słabe strony, są niestety bardzo widoczne. Po pierwsze akcja z Savarosem i sprawa próby odrodzenia Zakonu. Według mnie, było to całkowicie zbędne. Pomysł zajmował znaczne połacie powieści, przez co osłabił wątek relacji między I-5 a Pavanem, który był znacznie istotniejszy niż nieporadne szkolenie, finalnie kończące się niczym.
Inny minus, to Inkwizytorzy. Nie będę się tu pastwił nad ich wyraźną nadbudowaną potęgą (zresztą równie przesadzoną co w przypadku Savarosa), aczkolwiek jak już się zabiera na ten temat głos, to warto było by przybliżyć coś więcej na ich temat. Dobijał mnie też sam Probus Tesla, a właściwie jego nazwa. Zdaję sobie z tego sprawę, że nie było to zamiarem autora, ale w mojej wyobraźni, zamiast złego gościa z łysą i pełną blizn głową, widziałem krzyżówkę tego pana:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Codex_Manesse_Heinrich_von_Breslau.jpg
z tym panem:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Tesla_Sarony.jpg
Sorry, ale taki mam klimat
Mieszane uczucia przenoszą się na okładkę. Bo rysunki, jak i kolorystyka są świetne, aczkolwiek brakowało mi jednak rysunku na grzbiecie książki, no i z tyłu powtórzono opis z Alei cieni.
Jak więc ocenić Ścieżki Mocy? Nie jest, to spektakularny finał, który wgniata w fotel, a potem wielokrotnie wraca się, choćby myślami do tej pozycji. Tom III, to zdecydowanie najsłabsza część, która zapewne po odstawieniu na regał, będzie już jedynie ozdobą. Wystawiam więc 6/10.
Pozostaje jeszcze ocena całej serii. Noce Coruscant witałem z wielką nadzieją, szczególnie po dylogii MedStar. Tam Perry i Reaves, pokazali EU bez wielkich nazwisk, jednakże równie ciekawe, z bardzo dobrze nakreślonymi bohaterami, którzy do tej pory odgrywali marginalne role, lub z całkiem nowymi, lecz równie udanymi postaciami. Tutaj, także się zapowiadało, że będzie podobnie. Niestety, III tom nadwątlił początkowo pochlebne wrażenie. Nie skazuje całego projektu na straty, jednak oczekiwałem czegoś więcej, tym bardziej, iż Reaves pokazał, że go na to stać. Zdaję sobie sprawę, że autor w trakcie pisania tej serii, mocno się rozchorował. Wierzę jednak, i liczę na to, że po pokonaniu różnych problemów, wróci do formy z wcześniejszych książek. Moja ocena trylogii "CN", to 7/10.