Mało rzetelna racka, wiele hałasu o nic. Zacznijmy od rewolucji, jest, czy jej nie ma w przypadku Avatara?
Twierdzisz, że technologia 3D w Avatarze nie jest rewolucją na miarę wprowadzenia dźwięku do filmu. Na jakiej podstawie tak twierdzisz, żyłeś w tamtych czasach, nie wydaje mi się, więc twój osąd jest subiektywny, nie możesz porównywać, jeśli osobiście nie doświadczyłeś tego, bo tylko wtedy ocena byłaby wiarygodna. Dlaczego więc twierdzisz, że wtedy to był przełom, a teraz nie? Nie wiem, czy uważnie czytasz racki userów, bo w większości wypadków uważają oni 3D za nową, jakość, nie ważne, czy nazwiesz to rewolucją, czy kolejnym etapem w ewolucji kina, bo faktem jest, że ten przełom wraz z Avatarem się dokonał. Byłem na tym filmie trzy razy i za każdym razem, ludzie wychodzący z pełnej Sali wypowiadali się z zachwytem zwłaszcza w odniesieniu o trój wymiar, a o widowisku nie wspominając. Same ahy i ohy. Seanse 3D są tak obłożone rezerwacją, że dobrych miejsc nie idzie dostać, dlaczego? Bo działa poczta pantoflowa, ludzie zachwyceni opowiadają znajomym i to napędza popyt. Czy tylko, dlatego, że film jest świetny, a może, dlatego, że 3D poraża widza swoim realizmem? Jest, to czytelny znak, że rewolucja się dokonała. Avatar, jako pierwszy pokazał, jakie moce drzemią w tej technologii. Powiesz, że to nic takiego, hmm a widziałeś pierwszą grę komputerową, z ilu pikseli się składała? Wtedy też można było powiedzieć, że to nic takiego, a dzisiaj proszę foto realistyczna grafika i to z fabułą podbija świat. Dlatego Avatar, jest tym filmem, który nie pokazuje schyłek tej technologii, tylko jej początek. Jeśli znasz się trochę na rozwoju, który następuje praktycznie w każdej dziedzinie życia, a zwłaszcza w przemyśle multimedialnym, to powinieneś wiedzieć, że rozwój przyspiesza, więc nie trzeba być jasnowidzem, że w przypadku technologii 3D, Avatar, to nie ostatnie słowo, a pierwsze historyczne. Otwiera on okno do trój wymiaru nie tylko w kinie, ale i w domu, co jest tylko kwestią czasu.
By zobrazować ci zagadnienie posłużę się SW, jako przykładem, a konkretnie ANH. Jako fan doskonale wiesz, że pierwszy epizod SW, jest od dawna uważany za kolejny krok ewolucji, czy lepiej rewolucji technologicznej światowego kina. A dlaczego, przecież nie zapoczątkował koloru, ani dźwięku, ani wyższej rozdzielczości, ani też trój wymiaru, dlaczego w takim razie został uznany za wiekopomne dzieło amerykanów, oraz okrzyknięty filmem, który wyprowadził z zapaści w latach 70tych kino światowe. Jak wiesz wystarczyło stworzyć ultra realistyczne osławione już efekty specjalne, które wprowadzały widza w nowe przeżycia, znacznie pogłębiając doznania płynące z oglądania filmu dotąd bez precedensu. Wiem, to, bo sam w 1979 roku, jako dziewięciolatek przeżyłem szok w pozytywnym znaczeniu. Po tym filmie, już nic nie było takie same. Gdyby, więc iść twoim tokiem myślenia, to ANH również nie należałoby uznać za rewolucję w kinematografii, a jednak tak się stało. Wprowadzenie do kina tak realistycznych efektów specjalnych wystarczyło, czego dowodem jest, to, że sam jesteś fanem SW nie bez przyczyny ofkoz. Więc jeśli SW GL, jest kamieniem milowym kinematografii, to Avatar będący kontynuacją tej drogi również zasługuje na to miano i to w 100%. Czy, tobie się, to podoba, czy nie w kartach historii, to właśnie Avatar zapisze się, jako pierwszy film 3D, który wspiął kino na kolejny poziom jakości.
Twoja konkluzja na temat 2D, jest całkowicie bezsensowna, ponieważ z 2D będzie jak z książka w dobie Internetu, była jest i będzie. Filmy w 2D będą dalej produkowane i tylko od widza będzie zależeć, z której technologii będzie korzystał, bo żadna z nich się nie wyklucza. Innymi słowy, możesz czytać książkę lub obejrzeć film, żadna z tych opcji nie jest gorsza. Na marginesie, gdybyś wolał dobry scenariusz niż efekty specjalne, to nie byłbyś fanem SW, ponieważ w SW to efekty specjalne wiodą prym, a nie niuanse zawiłej fabuły, gdyż ta jest prosta, jak drut.
Rozpisujesz się dużo na temat gry aktorów, ten dał radę, a ten nie, a nie zauważyłeś, że w tym filmie po raz pierwszy w historii kina prawdziwi aktorzy schodzą na drugi plan? Problem polega na tym, że to digitalizowani bohaterowie są pierwszym planem, to w około nich kreci się historia i to tak realistycznie przekonywująca, że sobie z tego nawet nie zdałeś sprawy, to właśnie przez nich prawdziwi aktorzy nie mogli się wykazać, bo przyćmił ich niespotykany dotąd realizm cyfrowych aktorów, czego przykładam może być fakt, że ich gra była o wiele większym magnesem podczas seansu niż prawdziwych, którzy zagrali dobrze, ale zostali przez wirtualnych przyćmieni. Okazywali tak przekonywująco emocje, oraz wyglądali fotorealistycznie, iż sprawiali wrażenie żywych istot, a nie cybernetycznych, co samo w sobie jest również przełomem w efektach specjalnych. O wykreowanym świecie, już nawet nie wspomnę.
Teraz trochę o fabule. Powiadasz prosta, jak drut, hmm, a w SW nie? Mówisz dłużyzna, można by skrócić, a nową trylogię nie, twierdzisz średnia gra aktorska, a w SW, to, co majstersztyk? Widzisz problem polega na tym, że filmów SF z głęboką fabułą, a zarazem wciągających jest, co kotek napłakał, powiem więcej jest tylko jeden „Blade Runner”, bo nawet klasyk „Odyseja Kosmiczna” SK się dłuży, mimo, że to dobry film. Więc jeżeli oczekujesz od filmu fabularny rów Marjański, to w SF go nie znajdziesz. Kino SF, jest kinem rozrywkowym, a nie intelektualnym uniesieniem. Stąd moja sugestia, jak będziesz oglądał film z tej kategorii, to odrobinę wyluzuj i poczuj fan, czyli rozrywkę, bo, po, co masz się męczyć podczas seansu?
Widzisz w demokracji jest tak, że każdy ma prawo do swojej opinii, tylko, co wtedy, gdy jest się w zdecydowanej mniejszości, jak to się mówi głową muru nie przebijesz i jeśli widzom film się bardzo podoba to twoja opinia, jakby, to powiedzieć tonie w morzu, no, ale zawsze wypowiedzieć się można.
Na przykład ja jeden z wielu uważam, że film jest rewelacyjny i nie przeszkadza mi prosta przewidywalna fabuła, tak samo, jak w SW, bo film i tak świetnie się ogląda do tego stopnia, że chce oglądać, go jeszcze raz i jeszcze raz i tak może jeszcze wiele razy? Byłem na tym filmie trzy razy i wiesz, co? Chcę iść znowu, a co nie wolno? Mówisz, że Cameron zmarnował potencjał fabularny Avatara, a GL nie zmarnował potencjał wszystkich epizodów? Przecież, gdyby odrzeć SW z efektów specjalnych i osądzić historię w ziemskich realiach, to otrzymalibyśmy opowieść o młodym wieśniaku, który szkolony przez zacnego mnicha ratuję piękną księżniczkę z rąk złego lorda. Banalna bajka będąca połączeniem westernu, oraz filmu płaszcza i szpady, w której odbywa się odwieczna walka dobra ze złem. Odbierając SW analogicznie, jak ty odbierasz Atavara, normalnie powinienem powiedzieć bleee, a jednak nie, dlaczego? Bo ta banalna fabuła połączona z efektami specjalnymi tworzy jedną całość, okazując się największym światowym hitem bez precedensu w historii, towarem exportowym Ameryki. Przypomnę tylko, że po premierze recenzenci zjechali do cna ANH i co teraz, kto się mylił, recenzenci, czy ludzie? Dzisiaj już dobrze wiemy, kto?
Stąd mój apel do wszystkich, jeśli chcecie rzetelnie ocenić filmy to trzeba oceniać film w całości ze wszystkimi jego walorami, a nie rozkładać na drobne i gdybać. Nasuwa się stare przysłowie „Gdyby babcia miała wąsy to by była dziadkiem”, ale babcia nie ma wąsów, więc, po co to gadanie, bo inaczej z SW można by zrobić film klasy C z dodatkiem efektów specjalnych.
Zapewniam cię, że najbliższa przyszłość kina będzie z pod znaku 3D i tego kierunku juz nikt nie zmieni