No patrz - ja stałem przed podobnym problemem. Tacy goście od informatyki - konkretne umiejętności, konkretne zadania do zrobienia, koknretne szkolenie. A jak nie znajdą pracy tutaj to mogą jechać do Irlandii na jakiś czas, bo tam cały czas poszukują informatyków.
A taki humanista - no nie moja wina, że nie do końca łapię się w matmie nie mówiąc o fizyce. Jak przystało na humanistę jestem w stanie to opanować w stopniu podstawowym, dany zakres materiału i z tym sobie poradzić - ale nie można mówić, że byłbym w stanie się z tym związać i przedrzeć tak bardzo, aby to studiować. Bo jednak też trochę się zpaomina jakie było pierwotne znaczenie humanisty. No ale też nie o tmy mam zmiara pisać.
Tak więc wiem co czujesz Jedl - za co tu się zabrać, skoro cyferki się nie składają, a humaniści nie są poszukiwani. Ale prawda jest taka, że nikt nie jest poszukiwany, że na niektóre miejsca pracy w wawie jest 1000 podań. Teraz coraz trudniej się przędzie już również informatykom, nie mówiąc o ekonomistach, i ludziach po kierunkach typu marketing zarządzanie. W Polsce już prawie wszystkie drzwi są zatrzaśnięte. I albo coś z tym ktoś zrobi, albo naprawdę będziemy mieli duże problemy. No ale też to nie jest temat o sytuacji w polskiej gospodarce. Ja taki po prostu dygresyjny czasem jestem;-P.
Jak więc widać, pracodawcy już tak samo nie chcą humanistów jak i ścisłowców, choć pewnie faktem jest, że nadal ścisłowcom jest i tak ciut lepiej. Dlatego recepta jest tylko jedna - i napiszę Ci jeszcze raz, to co już pisałem wcześniej, a co mnie samemu napisał pewien dziennikarz którego bardzo cenię - musisz być mistrzem świata w tym co robisz. Zajmuj się literaturą ibero-amerykańską - ale jeśli się już tego podejmiesz, to zrób to tak aby nikt inny Cię nie był w stanie zagiąć. Miej swoją działkę z której nikt Cię nie wypchnie, i z której Ty nie dasz się wypchnąć. Wtedy zawsze dasz sobie jakoś radę.
Co do kierunków humanistycznych - oj macie ich całkiem sporo. I to niektóre całkiem ciekawe - no przeglądnij sobie informator, albo wejdź na stronę UJ - tam jest wykaz kierunków. No ale oprócz standardowych rzeczy typu politologia, filologia polska, macie rzeczy których gdzie indziej po prostu nie ma. Np. kultura Rosji i narodów sąsiedzkich, czy kulturoznastwo z szerokim doborem specjalizacji jak np. amerykanistyka, rosjoznastwo, studi latynoamerykańskie, europeistyka. Oprócz tego są takie smaczki jak religioznastwo, judaistyka, czy stosunki międzynarodowe. Naprawdę jest tego całkiem sporo i myślę że człowiek jest w stanie znaleźć coś dla siebie. Jesteś w o niebo lepszej sytuacji niż wielu innych ludzi będzie za rok, bo np. koszta nie będą im pozwalały myśleć o studiowaniu za miastem, a w ich mieście wybór nie będzie zbyt bogaty, aby nie powiedzieź ubogi.
Co do tego dziennikarstwa jeszcze i na kogo łaskawiej popatrzą. To jednak wcale tak nie jest - oczywiście wszystko zależy od prywatnej polityki danego redaktora, czy gościa odpowiedzialnego za nabór - a tego si przewidzieć nie da. Ale jednak bardziej ich zainteresuje to, czy miałeś jakieś praktyki, z kim współparcowałeś, co studiowałeś, czy było to coś egzotycznego, czy poprzesatawałeś na jednym kierunku, czy brałeś sobie jakieś fucki. Wiesz - chodzi po prostu o to, aby być rozwiniętym, aby móc powiedzieć - robiłem to i to, podczas gdy tamci robili tylko to. Pozatym tak jak piszesz - jak się ma zacięcie do pisania i to się czuje, to po prostu będzie się pisało i żadne studia nic nie zmienią - a warsztatu się nabierze już w redkacji, od kolegów, ucząc się także pod przymusem sytuacji.
Oczywiście ja nie jestem alfa i omega - dzielę się tylko tym, co sam zdołałem się dowiedzieć, nauczyć, usłyszeć, zaobserwować. Ale wiesz - życie czasem się układa bardzo magicznie i szalenie i całkiem na opak. Ale byś nawet nie uwierzył jak wielu ludzi po np. kanalizacji pracuje w TV. Powaga - po prostu mieli zacięcie, się wkręcili jakoś i tam zostali. Oczywiście jet też wielu wykształconych, ze studiami itp - zwłaszcza wśród tych młodych. Jak mówię - nie ma zasady. Ale po prostu studiowanie dziennikarstwa to zły pomysł. Można to zrobić podyplomowo - to akurat jest dobra opcja, i też pewne rozwiązanie, jak już się będzie w czymś dobrym.
Co do fotografii - to faktycznie, takie rzeczy z reguły są na jakiś artystycznych uczelniach. W Krakowie na pewno musicie to mieć na ASP, skoro już choćby w K-ce coś takiego mamy (bez urazy dla własnego miasta, ale po prostu w pewnych względach ono zachwycające nie jest ). I faktm też jest że to kosztuje sporo kasy, choć i tak często uczelnia daje trochę materiałów. Generalnie z tego co wiem to jest dość fajna zabawa. I zgadzam się, że to zupełnie coś innego taka fotografia górska - bo to jest tworzenie w sytuacjach extremalnych, trzeba przyznać. Choć i na to są pewne warsztaty. Niemniej ja też uważam, że wcale nie trzeba mieć warsztatu aby robić dobre zdjęcia - grunt to widzieć pewne rzeczy. Sam lubię się w to bawić - i przyznam że jestem zadowolony. Ale też potem jak się skontaktowałem z jednym gościem właśnie z ASP (w sumie to poniekąd on się ze mną skontaktował prowadzącym zajęcia z fotografii, to i tak on mi pokazał jak można było zrobi wiele rzeczy lepiej, tam gdzie wydawało mi się że jest ok. Jednak coś takiego jest pomcne, ale też nie wydaje mi się, żeby bardzo konieczne na pewnych stadiach rozwoju no i zainteresowania (nie wiem czy wyrażam jasno o co mi chodzi - bo ja czasem tak mieszam, niestety moja zła przypadłość;-P ). I jak najbardziej rób wystawy, próbuj rzępić kasę od szkoły - ja tak robiłem trochę i dobrze nawet na tym czasem wychodziłem. To jedna drogi sport nawet w tych warunkach domowych, więc nie można mieć czasem skrupółów z kasą. W każdym razie ja bardzo Cię zachęcam do czegoś takiego - bo to też pozwala sprawdzić siebie samego i odbiór inych, taki bardziej szeroki.
A co do łączenia tekstu ze zdjęciami. No tak - podpisy pod zdjęcia bardzo często w fotoreportażach robią Ci którzy robili zdjęcia. Ale co innego fotoreportaż, a co innego reportaż ze zdjęciami. Gdyby się tak zajmować tym zawodowo na stałe, to okazuje się że ciężko jest robić i zdjęcia i pisać reportaż. Co innego zrobić fotoreportaż i to jest pewne wyjście. Tyle też, że raczej z reguły trafia się jak już robienie zdjęć do reportaży (a to i tak jest niezła fucha w redakcji), a czasem tylko swój własny fotoreportaż a na to i tak trzeba sobie zapracować nieźle. Ale chodzi przecież o to aby walczyć, jak pisałem aby być najlpeszym. Jak więc czujesz że to jest to, olać wszystko i zająć się tym co Cię baprawdę fascynuje. Jakby co to okarze się że i tak nie znajdziesz pracy, ale przynajmniej będziesz miał poczucie że studiowałeś coś co lubiłeś . A tak to bracy by nie było, i jeszcze poczucie że jest się truposzem. Nic wesołego.
Ale lepiej nie będę wyjeżdżać tutaj z takimi pesymistycznymi hasłami. No i trzymam kciuki za Twoją wyprawę w Alpy. Jak już będziesz po, to może zeskanuejsz parę zdjątek i mi podeślesz. Z chęcią bym zobaczył.