Po pierwsze zapominasz o kampaniach, w których klony przegrywały, a było ich niemało (Hypori, Drongar, Jabiim). Zresztą straty w szeregach droidów było łatwo uzupełnić, a na wyhodowanie i wyszkolenie klona potrzeba było lat, więc Armia Republiki nie mogła liczyć na posiłki przy konflikcie trwającym 3 lata.
Lokalne siły, utrzymujące porządek na wyzwolonej planecie były wystarczające, ale co z podbitymi planetami należącymi np. do Federacji Handlowej, Klanu Bankowego, czy Unii Technokratycznej? Tam trzeba pozostawiać liczne garnizony. A przecież jak wiadomo z II epizodu, systemy, które opuściły Republikę, liczono w tysiącach.
Dodatkowo pozostaje problem zaopatrzenia. Jeśli wierzyć TCW, zajmowały się nim również klony. Odliczcie od ogólnej liczby również pilotów floty i personel niszczycieli, stacji kosmicznych.
Poza tym, jeżeli dobrze zrozumiałem, tu nie chodzi o niewielką liczbę klonów względem droidów, ale o małe wielkości obu armii, względem galaktyki. Faktycznie, jeśli wziąć pod uwagę, że w II wojnie światowej Niemcy, którzy walczyli tylko w Europie (plus Afryka północna i zachodnia część Azji) posiadali kilkudziesięcio milionową armię (plus sojusznicy), a Republika dysponowała nieco ponad dwoma milionami względem całej galaktyki to coś tu się nie zgadza. Te siły byłyby niewystarczające by podbić kraj wielkości Polski, co dopiero całą planetę, o galaktyce nie wspominając.
Tak by się mogło wydawać, ale z tego co zaobserwowałem, walki w uniwersum SW wyglądają zupełnie inaczej, niż w naszych ziemskich warunkach. Najlepszym przykładem będzie tu chyba bitwa o Geonosis. Dwie armie, nacierające na siebie w zwartych grupach. To bardziej przypomina taktykę średniowiecznego pola walki. Poszedłem tym tropem i doszedłem do wniosku, że walki o poszczególne planety mogły wyglądać tak:
Obie armie bawiły się w podchody, próbowały ustawić się lepiej względem rywala, aż w końcu dochodziło do walnej bitwy (czyli podobnie jak w średniowieczu). Ewentualnie jedno ze zgrupowań wojskowych buduje fortyfikacje, a strona przeciwna atakuje i próbuje je zdobyć, czyli odpowiednik oblężenia miast. Linii frontu po prostu nie ma. Czyli sytuacja podobna do średniowiecza, tylko dochodzi lotnictwo, broń pancerna i ręczna broń palna.
Zresztą liczebność armii przedstawia się tak we wszystkich epokach SW.