Tylko tak jak mówi Bart, to co proponuje rząd to jeszcze nie jest koniec, dopiero początek drogi do prywatyzacji. To, że szumnie to się nazywa prywatyzacją, cóż mnie to nie boli. Powiem tak, generalnie to, co proponuje rząd to zdecydowanie za mało, tylko patrząc realnie to faktycznie chyba jest to jedyna sensowna droga. Tym razem popieram decyzję o prywatyzacji całkowicie. A referendum, cóż uważam, że to będzie zły pomysł, bo pewnie znając życie i tak nie przejdzie, bo wiadomo Lewica Narodowa (PIS i spółka) jest przeciwna z założenia, zwłaszcza jak słyszy słowo prywatyzacja, bo to od razu oznacza przekręty. A ta gorsza lewica (SLD i inne sieroty po LIDzie) ma na koncie najgłupszą rzecz w historii naszej służby zdrowia - uwalenie kas chorych, które zaczynały sensownie działać. Ich problem tkwi w tym, że jak to pięknie i górnolotnie już gdzieś powiedzieli, to nie będzie sprawiedliwe, bo coś, co jest dziełem całego społeczeństwa nagle trafia w ręce prywatne. (podobnie było z ustawą uwłaszczeniową, którą Kwachu zabił). Problem w tym, że oba patrzenia skreślają pomysł, ale zupełnie nie widzą tego, co jest najważniejsze. Służba zdrowia właśnie nawet u nas najlepiej działa ta sprywatyzowana, gdzie jest właściciel i wszystko jest jawnie określone. Gdy mamy spółkę prawa handlowego, to zamiast ordynatora w szpitalu ważniejsza jest rada nadzorcza i prezes. I gdy lekarz chce wziąć łapówkę, to ja idę z tym do prezesa, któremu zależy na zarobku całej firmy, a nie wąskiej grupki osób, i prezes (który nie wywodzi się ze środowiska medycznego), robi z tym porządek. A ja idę i albo płaci za mnie NFZ (bo szpital ma podpisaną umowę), albo mam z góry ustaloną stawkę (fajnie byłoby gdybym mógł zrezygnować z usług NFZ i płacić od ręki, szczerze, dla większości z nas wyszłoby to o wiele taniej, mielibyśmy więcej pieniędzy), płacę i wymagam. A lekarz, ma podpisaną umowę, która zabrania mu wykonywania usług u konkurencji, dzięki czemu nie ma własnego gabinetu i nie robi tak, że albo dajesz w łapę i masz dobry termin, albo leczysz się u niego prywatnie i masz też dobry termin. I nagle okazuje się, że szpitale i inne placówki są skierowane na pacjenta, a nie na nie wiadomo co. Lekarz odpowiada przed ordynatorem za działalność merytoryczną, medyczną, a za resztę odpowiada kierownictwo, które przede wszystkim podchodzi do działalności biznesowo, w myśl pięknej zasady - mamy zadowolonych pacjentów, którzy wracają i polecają nas innym, mamy pieniądze. Tylko, żeby było tak pięknie to na prawdę trzeba poczekać, a o prywatyzacji nikt nie chce mówić jednej rzeczy, ona wymusi restrukturyzację szpitali.I uderzy najbardziej w środowisko medyczne (jest! niech się douczają i będą uczciwi - oczywiście nie mówię o wszystkich, ale po prostu chyba nie mam szczęścia do lekarzy i to co powinno być marginesem, niestety jest normą), ale też i pozostałych pracowników, którzy niestety stracą pracę. Bo powiem tak, po co we Wrocławiu w każdym szpitalu jest spalarnia? Nie można zrobić jednej na całej województwo? Wyjdzie taniej i wydajniej. Podobnie jest z kucharkami, po co w szpitalu ich 10, skoro nie wiadomo, z czego gotować itp. Efekt jest taki, że trzeba ludziom płacić, a ich robota niestety kosztuje i tracą na tym pacjenci. No bo czemu w szpitalu w połowie roku nie wydaje się już środków przeciwbólowych, bo skończyły się pieniądze? To niestety jest efekt złego gospodarowania i w momencie, gdy szpitale będą musiały działać jak normalne firmy, to albo się zrestrukturyzują, albo nie. W drugim przypadku zbankrutują. W pierwszym, albo pójdą w kierunkach pacjentocentrycznych, albo nie. Jak nie pójdą, to na rynku zginą w przeciągu paru lat. Bo jak nie będzie państwowych molochów, łatwiej będzie zaistnieć innym prywatnym placówkom, a takie powstają .
Owszem rozumiem, że ludzie boją się, że trzeba będzie płacić w prywatnym, ale czemu nie jeśli miałbym nie czekać. Problemem jest przede wszystkim ustawa i kontrakt jaki podpisze się z NFZetem, który powinien dbać o pacjenta, a nie o to, by szpitalom bardziej opłacało się iść tylko i wyłącznie na prywatnych pacjentów (np. operacje plastyczne). Ja jestem za tym, żeby jak w Czechach wprowadzić symboliczną odpłatność, bo zniknie dużo ludzi, którzy nie potrzebują do lekarza. Chciałbym też, żeby się zmieniła mentalność, która u nas jest okropna, bo większość ludzi woli dać lekarzowi kopertę, niż normalnie rozliczyć się w kasie szpitala (co często byłoby dużo mniej kosztowne). A przede wszystkim chciałbym, żeby to poszło dalej i żebym nie musiał płacić na NFZ z którego niestety nie mogę skorzystać, bo nawet jak wezmę wolne to się okazuje, że w państwowych szpitalach na świadczenia już nie ma pieniędzy.
Nie powiem, żeby to, co proponuje rząd było moim szczytem marzeń, wręcz przeciwnie, tylko, że na razie nie ma żadnej innej realnej alternatywy, poza dalszą degrengoladą służby zdrowia. Dlatego popieram projekt, mimo jego zasadniczych wad. I po raz pierwszy się cieszę, że Schetyna już szuka szwindli by to przeprowadzić mimo weta . A referendum, cóż to będzie bzdurą, bo jeśli faktycznie ludzie zagłosują na Nie i rządowi nie da się tego obejść, to czeka nas katastrofa.