Jako że nie miałem neta blisko miesiąc, nie miałem możliwości wzięcia udziału w dyskusji która się tutaj odbyła, gdyż do owego neta dostępu nie miałem, a i o istnieniu tego wątku nie wiedziałem, aż do teraz. Przeczytałem znaczną część postów, ale nie wszystkie, więc wybaczcie mi jak coś ominę
Pierwsze pytanie - gdzie były te gigantyczne protesty wobec Chin, kiedy przyznawano im olimpiadę? Ja nie pamiętam żadnych większych protestów, choć chyba dla całego świata było jasne, że Chiny łamią prawa człowieka nie od dziś, a ChRL zaanektowała Tybet już jakiś czas temu, a nie dopiero wczoraj...
Swoją drogą - gdzie są moi drodzy protesty w sprawie przyznania Rosji rozegrania zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi? Rosja, ze swym ustrojem superprezydenckim, rzecz jasna nie łamie i nie łamała żadnych praw człowieka, nie prześladuje opozycji ani nic z tych rzecz. Nie stosuje także wobec państw ościennych tak subtelnych metod dyplomacji jak wstrzymanie dostaw surowców czy grożenie potencjalnym atakiem nuklearnym. Ale to materiał na sensacje dopiero w 2014 roku - o ile ktoś uzna to w ogóle za sensację, to ,,zakręcanie kurka". Przecież Niemcom nikt nic nie zakręca... A te kraje Europy B.. to jest, tfu, pardon my french, nowe państwa Unii i Ukraina na pewno dramatyzują. Jak zawsze.
Takie pytanie do protestujących - napadanie na sztafetę olimpijską, na sportowców niosących znicz ( także napadanie na niepełnosprawnych jak to było w Paryżu) ma być symbolem poparcia dla Tybetu? Gratuluje tym osobom z Paryża, jak i tym, którzy takie akty przemocy popierają.
Jak już tu napisało wiele osób, Tybet to obecnie niestety tylko wybuch nowej ,,mody". ,,Free Tybet" , ,,Save Tybet"... Przywódcy wielu państw mówiąc o bojkocie ceremonii otwarcia igrzysk z powodu wydarzeń w Tybecie. A teraz zadanie do was, drodzy czytelnicy - znajdźcie mi wypowiedź choć jednego z tych przywódców, choc jednego, który powiedziałby Chiny są krajem nagminnie łamiącym prawa człowieka i stosującym taktykę terroru w stosunku do Tybetańczyków, za co nalezy im sie potępienie Zauważcie, że wszyscy krytykują Chiny, ale żaden z przywóców głośno nie powie ,,potępiam". A nawet jeśli, to Chiny i tak beda miały to gdzieś, bo przy rozmowach o biznesie i tak się dogadują. To tak jak z polityką Angeli Merkel wobec Niemiec- niby ,,jako przywódca jedynego państwa w Europie" w nocie gratulacyjnej dla prezydenta Miedwiediewa wyraziła zaniepokojenie ,,uczciwością wyborów" - jedno zdanie, świetny PR, a Merkel robi to na pokaz, a Rosjanie całkowicie taką informację zlewają ( wyobrażacie sobie, żeby Rosja zareagował podobnie na wypowiedź przywódcy Polski bądź np Finladii haha? ) i wesoło powracają do wzajemnej wazeliniarskiej polityki w stosunku do siebie i swych kontaktów gospodarczych. Tak też będzie z Chinami.
PRzykład Tybetu pokazuje świetnie inny problem. Taki, ze takim słabym państwem, jak Serbią, można było pomiatać, i dzielić ja jak się chciało, i traktować jako podnóżek, a w stosunku do Wielkich Chin ta sama polityka ,,równie oburzonego i żądającego wolnego Kosowa i Tybetu" nie ma miejsca. To jest rzecz jasna aksjomat, ale to pokazuje, że możemy dzielić jak chcemy i traktować jak gówno państwa słabe...a potem mamy sobie powetować to niepojechaniem na IO? No comment...
Przy sprawie Tybetu zapomina się o jednej ważnej rzeczy. Bardzo ważnej. Każdy mówi o skrzywdzonych Tybetańczykach. Racja. Ale czy ktoś mówi o skrzywdzonych Chińczykach? Ilu z was wie, że w Chinach 100 mln uprzywilejowanych Chińczyków dominuje nad miliardem swoich pobratymców, częstokroć skazując ich na niewolnicza pracę? Gdzie w praktyce mamy system kastowo-niewolniczy? Czemu o tym miliardzie Chińczyków nikt się nie zająknie? Bo to nie jest ani modny temat, ani interesujący, ani żaden sławny aktor nie tworzył petycji pod hasłem ,,Wolność dla Chińczyków"...
Niektórzy z was wspominali o sankcjach ekonomicznych dla Chin. Rzecz jasna nikt tego nie zrobi, gdyz wszyscy wiemy jak silnie chińska gospodarka związana ejst z globalnym rynkiem... ale zakładając fantastyczną hipotezę, żeby tak się stało, to co by było? Po paru tygodniach, gdy ceny różnorodnych towarów na całym świecie by podrożały z powodu nałożenia embarga na Chiny, wielu z obecnie protestujących miałoby w głębokim poważaniu kwestię Tybetu, tylko by chciało swoją ulubiona bluzkę z napisem ,,Stop globalizacji" kupowaną w markowym sklepie po dawnej cenie. Smutne ale prawdziwe.
Żeby nie było - współczuje Tybetańczykom, ale nic w ich sprawie niestety nie wskóramy. Zwłaszcza z powodu fałszywego ,,boomu" na zainteresowanie się nimi, który niestety minie po igrzyskach. Tybetańczycy, choć zasługują na swoje państwo, w przeciwieństwie do zamieszkujących Kosowo Albańczyków, niestety się go w dającej przewidzieć przyszłości nie otrzymają...a represje niezbyt zelżeja zapewne.
Niestety.