Tytuł: The Old Republic Rok wydania: 2011 Wydawca: Electronic Arts Wydawca PL: Electronic Arts Polska Oficjalna strona: swtor.com Typ: MMO RPG |
Recenzja Lorda Barta
The Power of the dark side grows. The Sith Empire has won a major victory…
Na samym początku chciałbym zaznaczyć, że będzie to recenzja człowieka, który z MMO miał styczność dość niewielką tj. łącznie kilkadziesiąt godzin Ultimy Online, Anarchy Online, Star Wars Galaxies i World of Warcraft. Wszystko to dzięki uprzejmości przyjaciół aktywnie grających.
Nie mam jednak żadnych uprzedzeń czy inszych uczuć, jeśli chodzi o ten gatunek gier.
Na drugim początku muszę, no naprawdę muszę się pochwalić – długo to trwało, wierciłem dziury w brzuchu, używałem niecnych sztuczek myślowych oraz eliminowałem konkurencję bez litości. W końcu zostałem jednym z dwojga testerów Star Wars: The Old Republic na Bastionie. I jednym z nielicznych w Polsce (na czas pisania tejże recenzji). Dzięki uprzejmości polskiego oddziału EA.
Prestiż :D
Trzecie rozpoczęcie jest już tym najwłaściwszym. Pograłem na tyle długo w grę, którą odważę się nazwać najbardziej wyczekiwaną od lat, jeśli chodzi o rynek SW, żeby stwierdzić iż mogę przedstawić wam w miarę uczciwą, choć oczywiście subiektywną, recenzję TORa.
Dla tych, którym nie chce się przebijać przez całość – na pytanie „czy warto kupić i grać?” – odpowiadam: WARTO!*
* Nie super-warto, nie bardzo-bardzo i nie podnoszę tutaj tematu abonamentowego.
Jeśli jesteś fanką/fanem SW – to to jest produkt dla ciebie.
Więcej szczegółów? Zapraszam.
Na początku zaznaczę, że recenzja ta jest wynikiem testów udostępnionych przez EA, gry w otwartą betę oraz Early Game Access, czyli produktu końcowego, który trafił na sklepowe półki. Była wielokrotnie modyfikowana, ale mam nadzieję, że z sensem i pomoże czytelnikom w podjęciu decyzji.
Grafika
TORa sprawdzałem zarówno na konfiguracji laptopowej (poważnej) jak i na komputerach z kartami graficznymi starszej i najnowszej generacji. W każdym przypadku, na różnych ustawieniach, gra wygląda ładnie. Subiektywnie uważam, że zaawansowanie graficzne w grach MMO nie jest potrzebne. Ważna jest płynność rozgrywki, dobre połączenie internetowe. Tutaj odniosłem wrażenie, iż jest to styl prezentowany w KotORach, tylko trochę ulepszony. Czyli, jak dla mnie, całkowicie w porządku. Owszem – zdarzyło się parę razy, że mojej postaci zniknęła broń z ręki. Albo nagle miecz treningowy z normalnego ostrza zamienił się w żółty promień lightsabera. Albo odrzuceni przeciwnicy strzelali do mnie… będąc w połowie zanurzeni w ścianę. Ewentualnie ich zwłoki malowniczo zawisały 2-3 metry nad ziemią. Miały miejsca doczytywanie tekstur np. podczas dialogów. Nie mniej nie wpłynęło to na obniżenie jakości rozgrywki.
Obecnie pełna wersja ma naprawdę świetnie zoptymalizowany silnik graficzny i nawet w opcji „low” wygląda ambitnie. Co prawda nie pokuszono się oficjalnie o wsparcie antialiasingowe, ale podobno można to zrobić grzebiąc samemu w plikach graficznych.
Modelowanie terenu
Miałem przyjemność oglądać Korriban, Dromund Kaas, Balmorrę, Nar Shaddaa, Tatooine, Alderaan, Huttę i przez moment Ord Mantell.
Planety, same mapy wewnątrz – są imponujące. Zarówno przestrzennie jak i wykończeniowo. Po prostu w każdym otoczeniu czułem się inaczej – co jest bardzo pozytywne.
Z racji moich przekonań, krwi i wyznawanej ścieżki Mocy najwięcej czasu spędziłem na planetach Sithów – Korribanie i Dromund Kaas. Byłem… pod naprawdę WIELKIM wrażeniem, kiedy taksówka wiozła mnie przez całą niemal mapę, a ja mogłem podziwiać widoki, dowolnie obracając kamerą. Fantastyczne uczucie i świetne rozwiązanie, pomijające dotychczasowy standard czyli ładowanie lokacji z widokiem jakiegoś tam obrazka. A było co podziwiać, oczywiście dla miłośnika takiej architektury. Korriban to wszechobecna defensywa w postaci pól siłowych, baterii przeciwlotniczych i tkwiące pod chmurami krążowniki Sithów. Również wnętrza Akademii czy grobowców wykonane są bez zarzutów.
Dromund Kaas – stolica Imperium Sithów. Pokryta dżunglą i placówkami Imperium oraz fenomenalnym architektonicznie Kaas City. O samym mieście mógłbym powiedzieć, że to odpowiednik Coruscant, tyle że na mniejszą skalę. Robi jednak niesamowite wrażenie.
Natomiast Hutta, startowa planeta łowcy nagród, ma taki charakterystyczny odór rozkładu z bagiennymi mgiełkami – ogólnie wredność i oślizgłość Huttów czuć na każdym kroku.
Ord Mantell wizytowałem bardzo króciutko, ale jako że jest to pole do popisu dla żołnierza Republiki – wszędzie wokół czuć wojnę, zresztą przemieszczamy się głównie po obszarach starć.
Reszta też nie zawiodła moich oczekiwań, jakość wykonania terenów rozgrywki, ich rozmiary – świetnie wykonana robota.
Muzyka
Tutaj krótko – wielokrotnie mówiłem i nadal się tego trzymam, że ścieżki muzyczne produktów spod znaku SW są na najwyższym poziomie. TOR w pełni wpisuje się w tą chlubną tradycję.
Dźwięk
Czyli wszelakie odgłosy blasterów, mieczy świetlnych, pochrumkiwania w obcych narzeczach, cantina band itd. Również nie mam zastrzeżeń, a dźwięk skwierczącego akolity, dobrze przysmażonego przez lightning - to prawdziwa orgia dla moich uszu.
Dubbing
Rzecz, która poza klimatem, ma wyróżniać TORa. Czyli każda ścieżka dialogowa została nagrana przez profesjonalne grono aktorów. Nie spotkamy już postaci, która będzie wyłącznie patrzyła na nas a to co mówi zostanie przedstawione w napisach. Każdy, z kim można porozmawiać – mówi. Zniknęły, bytujące jeszcze w KotORach chyba, dymki nad głowami.
Czy jest to takie fajne? Z pewnością przyczynia się do baaardzo dużego obciążenia naszego dysku. Ja, szczerze mówiąc, nigdy za bardzo nie zwracałem na to uwagi. Więc czy głos zawsze będzie – nie ma to dla mnie większego znaczenia.
Natomiast odnośnie jakości dubbingu. Stoi, podobnie jak muzyka i dźwięk, na najwyższym poziomie. Głosy są dopasowane do tekstów oraz do postaci, które je wygłaszają. Słyszymy doskonale w jakim stanie emocjonalnym jest nasz rozmówca. Solidna robota.
Dialogi
Tutaj również nie ma się do czego przyczepić jeśli chodzi o fabułę. O której za chwilkę.
Natomiast (po raz pierwszy o tym wspominam chociaż nie ostatni) rzuciła mi się dość wyraźnie w oczy próba ujednolicenia systemu rozmów. Ujednolicenia do jednego znaku sygnowanego przez BioWare. Kto grał w ich ostatnie produkcje tj. Mass Effecta i Dragon Age’a wie o co chodzi. Ciągłe dążenie do jednej z szufladek – zły albo dobry. Brak rozwiązań pośrednich i jeśli chcemy nowości – brak znanych z ME2 ingerencji w trakcie rozmowy, tzw. Interrupts. Nie spotkałem się również z próbą np. zastraszania czy wpłynięcia na rozmówcę Mocą. Owszem – raz pojawił się dialog oznaczony [Lie]. Ale skąd i jaką mam szansę na powodzenie – nie wiem.
Linie dialogowe, które może wybrać gracz zapisane są w nowoczesnej, skrótowej formie. Odniosłem jednak wrażenie, że czasami tekst który kliknąłem niekoniecznie przeistoczył się w wypowiedź jakiej oczekiwałem.
Warto przy okazji wspomnieć o dialogach drużynowych tj. wtedy kiedy gramy ekipą złożoną z innych graczy. Cała procedura odbywa się na zasadzie losowania. Kto ma największy wynik ten wygłasza wcześniej wybraną sekwencję. Gdy dochodzimy do podjęcia decyzji (np. zabić kogoś czy wziąć do niewoli), decyzja ma charakter demokratyczny.
Po prostu większość decyduje czy kierujemy się Jasną czy Ciemną Stroną. W przypadku dwóch/czterech graczy i remisu decyduje zwycięzca z największym wynikiem. Dlatego, żeby nie być zawiedzionym podczas questa, chyba najlepiej będzie grać z zaprzyjaźnionymi graczami ew. wewnątrz gildii. Bo przypadkowo spotkani osobnicy mogą jedynie popsuć zabawę.
Warto wspomnieć, że za rozmowy drużynowe dostajemy tzw. punkty socjalne. 8 za naszą wypowiedź, 4 za uczestnictwo. Co to daje? Tego jeszcze nie odkryłem, ale patrząc po innych opcjach w grze, prawdopodobnie skończy się możliwością zakupu jakiś specjalnych przedmiotów.
Fabuła
Co by tu napisać żeby nie napisać za dużo? Po prostu znane fakty – każda klasa zaczyna gdzie indziej, w inny sposób. To wszystkim wiadomo. Jako, że najwięcej grałem Inkwizytorem – trochę o jego przygodach.
Rasowo dostępnych było pięć karnacji: Human, Twi’lek, Rattataki, Zabrak, Sith Pureblood. Czymś one tam się na pewno różnią (poza wyglądem) ale jakoś nie wnikałem. Oczywiście do wyboru obydwie płcie i wizualizacja, czyli kolor oczu, gruby-chudy itp.
Z tego co wywnioskowałem nasz bohater musi przejść serię testów (i przeżyć), które spowodują (i przeżyć) że stanie się (przeżyć za wszelką cenę) pełnoprawnym Inkwizytorem (jeśli przeżyje).
Dlaczego tak? Dlatego, że jest niesamowicie trudno, każdy czyha na twoje potknięcie, wszyscy knują, spiskują i niczym z Diuny – „finta wewnątrz finty w fincie... pozornie bez końca”. Lightsaberem oczywiście. Zatem fabularnie fani Sithów będą niezwykle usatysfakcjonowani.
Jeśli chodzi o długość gry to każda klasa ma mieć trzy rozdziały historii, każdy o długości OBYDWU KotORów. Czyli całość, dla jednej klasy, to matematycznie 3x(KotOR1+KotOR2). Imponująco. Mam jednak nadzieję, że fabularnie będzie to udźwignięte. Nie boję się o wątek główny, raczej o poboczne i typowe questy. Mam nadzieję, że nie wystąpi jakaś wyjątkowa powtarzalność zadań. Co pociągałoby nieuchronne zniechęcenie tytułem. Chociaż z rozmów na serwerach wynika, że wszyscy są zadowoleni ze swoich historii. Czyli firma odniosła zamierzony sukces.
Ogólny klimat
Czuć… „starwarsowość”. Epickość i rozmach, które chyba zawsze były związane z tą marką. Patrząc przez pryzmat Korribanu, który fabularnie i wizualnie został odwzorowany bardzo szczegółowo, można liczyć się z tym, że wsiąkniemy w grę na długie godziny. Mam też wrażenie, że każdy znajdzie tu coś dla siebie – fani stron Mocy, konkretnych klas postaci czy ras.
Jedyną rzeczą, która mnie niepokoi jest zbyt częste jak na mój gust pojawianie się bohaterów, których nazwiska są bliźniaczo podobne do postaci z obydwu KotORów. Jako że przyzwyczaiłem się do modeli np. statków czy droidów przypominających (aż za bardzo) te ze „współczesności” SW, to jednak czy tak wielkim trudem jest wymyślenie jakiejś nowej postaci? Bez odwoływania się do sprawdzonych, ale łatwych jednak, wzorców?
Questowanie
Czyli sól ziemi, nie licząc levelowania. O tym dalej.
Najogólniej questy możemy podzielić na dwa rodzaje: przynieś/wynieś/zabij albo przynieś/wynieś/zabij z wyborem opcji Light Side/Dark Side. Dotyczy to zarówno misji przechodzonych samotnie/z towarzyszem jak i typu Heroic, czyli drużynowo z innymi graczami. Osobnym wątkiem są znaczące zadania drużynowe, nazwane Flashpointami.
Ale po kolei:
* questy bez „dylematu moralnego” – wypełniamy, dostajemy doświadczenie, kredyty, przedmioty.
* z „dylematem” – jak wyżej, z tą różnicą że mamy możliwość podjęcia decyzji, która skutkuje otrzymaniem pewnej ilości punktów Jasnej lub Ciemnej Strony. Jakie to ma dalsze skutki? Różnica pomiędzy punktami daje nam stan obecny, według którego otrzymujemy rangi Dark/Light z kolejną numeracją. Im wyższy poziom, tym lepsze i klimatyczniejsze przedmioty możemy nabyć u specjalnych sprzedawców. Dodatkowo słyszałem że wzorem ME2 „zła” postać będzie miała lekko modyfikowany wygląd. Ale ta opcja podobno będzie możliwa do wyłączenia.
Zadania możemy wypełniać samodzielnie, samodzielnie z towarzyszem przypisanym do naszej klasy oraz grupowo, zarówno normalną ścieżką jak i we wspomnianym trybie Heroic oraz Flashpoint.
Questy typu Heroic są opcjonalne, nie wpływają na fabułę. Znacząco nie wpływają, to raczej urozmaicenie rozgrywki (w końcu to mmo), większa szansa na ciekawe przedmioty i doświadczenie.
Questy typu Flashpoint mają spory wpływ na fabułę i są zadaniami wyjątkowo długimi, więc lepiej przygotować sobie wszystko co niezbędne pod ręką. Później nie będzie czasu nawet na toaletę. Zastanawia mnie jednak fakt, że niektóre Heroici i wszystkie Flashpointy można przechodzić wielokrotnie. Niby każdy questów też, pomagając innemu graczowi, ale w naszym dzienniku zaliczone będzie tylko raz. Tutaj możemy odtwarzać misję w nieskończoność.
Doświadczenie otrzymujemy również za wkraczanie na nowy obszar, odkrywanie ukrytych znajdziek, poznawanie historii świata itp. Ogólnie z tego fragmentu rozgrywki jestem zadowolony. Nowatorskie rozwiązania opierające się na piętnastu sposobach przejścia questa i prób odejścia od typowego „przynieś-wynieś” są fajne, ale ich brak w TORze nie jest żadną wadą. Najprościej analizując przyjrzyjcie się własnemu dniu codziennemu – ile rzeczy musicie zrobić dla kogoś/dla siebie w formacie punkt A – punkt B – finał?
Dla mnie jest ok.
Rozwój postaci
No właśnie, drugi raz uderzam w ujednolicanie. Które wg mnie zaniża jakość rozgrywki i nie mówię tu tylko o TORze.
Awans na kolejny poziom doświadczenia nie wiąże się praktycznie z niczym co wymagałoby od nas jakiegoś wysiłku. Wszystkie statystyki, cały rozdział punktowy znanych chociażby z KotORa poszedł w niepamięć. Teraz wszystko dzieje się automatycznie, bez naszej ingerencji i przy raczej niemej „zgodzie”.
Co ma ujednolicenie do tego? Otóż ostatni wyciek ME3 ujawnił, że na początku gry decydujemy w jakim trybie chcemy zagrać. Jednym z uroczych jest Action Mode, gdzie rozdział wszystkiego, wliczając w to odpowiedzi Sheparda, jest załatwiany automatycznie a my tylko naciskamy Fire. Będzie też RPG Mode, czyli po staremu ale jednak… Nowe Diablo? Zapomnijcie o dylemacie +2 do siły czy do many? System wie lepiej. Po co gracz ma mieć kłopoty, że źle rozdał punkty i nie może czegoś przejść? Może trochę odbiegam od tematu, ale mam wrażenie że pokolenia graczy idących rocznikowo za mną są (wg twórców) coraz głupsze i bardziej leniwe. Ale nadal mają pieniądze, oni lub ich rodzice.
Nie wiem czy TOR będzie oferował możliwość zrobienia wszystkiego po swojemu. Pewnie nie, a teraz już ostatecznie poprawiając recenzję – wiadomo, że większość rzeczy ustala za nas system. Zatem czy zostaniemy totalna rośliną, zdolną tylko do wyrabiania leveli celem założenia lepszego ciucha albo dźwignięciem lepszego karabinu? Nie i jest to przeczenie pozytywne.
Okazuje się, że zdolności (Abilities) które w walce będziemy odpalali są do zdobycia i rozłożenia wg naszej woli. Co prawda wygląda to śmiesznie, bo musimy znaleźć nauczyciela, który za kredyty sprzeda nam np. rażenie błyskawicami czy ulepszone kombo mieczem.
Z jednej strony jest to realistyczne, że nasze zdolności nie biorą się z kosmosu. Z drugiej zrównanie ich z zakupem med-packów czy nowego blastera trochę dziwi.
Od 10 levelu (przewidzianych jak na razie jest 50) otrzymujemy specjalizację naszej klasy. Dla Inkwizytora był to (trzymając się oryginału) Sith Assassin i Sith Sorcerer. Pierwszy wyróżnia się podwójnym mieczem świetlnym, niewidzialnością, ulepszoną walką wręcz oraz rolą tanka/supportera. Sorcerer (ta nazwa akurat bawi mnie niezmiennie) to nadal pojedynczy saber, ale do tego wzmocnione korzystanie z błyskawic, możliwość drenowania i osłabiania przeciwników oraz rola healera/atakującego na odległość.
Role mają spore znaczenie przy grze multi co postaram się opisać później. Ja oczywiście wybrałem Sorcerera, w końcu bioenergoterapia zobowiązuje.
Dostałem do rozdysponowania swój pierwszy Training Point. Jest ich łącznie 40. Drzewka specjalizacji to Corruption (Healing), Lightning (Damage), Madness (Damage). Pierwsze drzewko wspomaga leczenie i osłabianie przeciwnika, błyskawice to oczywiste a ostatnie to tak jakby miks dwóch poprzednich. Pełne wyszkolenie jednej gałęzi to 37-38 punktów. Nie wiadomo czy można ich zdobyć więcej, dlatego rozsądek i planowanie są zalecane, pomimo że istnieją trenerzy, którzy pozwalają rozłożyć punkty jeszcze raz.
Ostatnią rzeczą, o której możemy decydować to zakup… umiejętności/zdolności tzw. Crew Skills. Chodzi tutaj o specjalnych nauczycieli, którzy wyszkolą nas w dyplomacji, zastraszaniu, handlu na czarny rynku itd. Można wybrać maksymalnie do 3 tego typu zdolności.
To tyle. Czy rozdawanie punktów w drzewku i kupowanie Abilities jest wystarczającą ingerencją i daje możliwość pełnego spersonalizowania i zżycia się z bohaterem? Wspomnę jeszcze o możliwości wyświetlania obecnego tytułu za/przed imieniem postaci (np. Academy Scholar czy Sith Apprentice). Czy to wystarczy? Mam co do tego mieszane uczucia.
Walka
Czyli jak wygląda wyprawa po ‘ikspeki’. Wygląda różnie. Na Korribanie jest trudno, dużo różnych rzeczy chce naszej śmierci. Ale jak to wygląda w praktyce?
Otóż w TORze poruszamy się za pomocą kursorów/wsada. Mycha służy nam wyłącznie do namierzania celów (chociaż to też można zastąpić) i podnoszenia pozostawionych dóbr. Kiedy atakuje na grupa (a zazwyczaj tak jest) wskazujemy pierwszy cel i zaczynamy odpalać zdolności dostępne na pasku. Po śmierci pierwszego wroga możemy spokojnie kontynuować koncert klawiszowy, ponieważ nasza postać automatycznie zaatakuje najbliższego przeciwnika.
Jeśli chcemy rozegrać walki taktycznie (przy braku aktywnej pauzy) to niestety musimy nauczyć się dość wprawnie operować myszką i klawiaturą jednocześnie dodając do tego odpowiednią kolejność odpalanych skilli. Dodatkowo niektóre postacie są odporne na nasze ataki albo zdolność nie opłaca nam się jak np. rozrzucenie/odepchnięcie wrogów Mocą, co potrafi Inkwizytor. Na walczących wręcz jest to świetne, bo zanim znowu podbiegnąć możemy ich razić lightningiem. Strzelający z kolei lądują daleko od nas i to my musimy uskuteczniać długie dystanse, co skutkuje licznymi obrażeniami.
W ogóle bieganie powinno być ważną rzeczą w tej grze, gdyż czasami moglibyśmy wycofać się na z góry upatrzone pozycje. Niestety, wielkim minusem gry są przeciwnicy, którzy uczepiają się nas jak rzepy. Potrafią podążać za nami przez kolejne mapy, przez kolejne poziomy. Nic również nie dają próby schowania się za filarami, kamieniami. Wróg i tak nas widzi, a w wielu przypadka potrafi zadawać obrażenia strzeleckie przez osłony…
Jak wygląda kwestia leczenia? Przynajmniej na początku gry potrzebne jest wsparcie medpackami. Co prawda po każdej walce zdrowie nam się regeneruje, a nawet możemy przyspieszyć ten proces umiejętnością (posiadana przez każdą klasę), ale podczas walki – tylko apteczka pierwszej pomocy w zastrzyku.
Bywa i tak, że to my polegniemy w boju. Co się wtedy dzieje? Ano mamy okienko z dwoma opcjami:
* Call medical droid
* Return to medcenter
Wezwanie droida medycznego sprowadza taki mini latający spodek, który stawia nas na nogi. I dokładnie tak jak napisałem – wracamy z pozycji horyzontalnej do pionu, z ok. 25% życia. Przez moment jesteśmy niewidzialni/nietykalni, więc możemy odpełznąć gdzieś celem pełnego ozdrowienia. Niestety, dość często zdarza się, że nie można znaleźć spokojnego miejsca, gdyż wszystkie monstra, które posiekaliśmy – wróciły.
Call-med jest również ograniczony kwestią czasową. Pierwszy zgon to pomoc natychmiastowa. Drugi to ok.2 minut czekania. Trzeci to już minut 9. I tak dalej. A co najciekawsze respawny stworków opisywane wyżej są dużo szybsze niż nasza karetka pogotowia. Sytuacja iście huttowa, prawie że gambit.
Powrót do centrum medycznego wiąże się z przenosinami naszej postaci do najbliższej bazy. Najczęściej jest to główny budynek na mapie/planecie jak np. Akademia na Korribanie. Czyli – dość daleko od naszego obecnego zadania. Czasem zdarza się jednak tak, że jesteśmy skierowani do mniejszej placówki, obsługiwanej przez pojedynczego droida medycznego. Można u niego naprawić ekwipunek, zakupić medpacki. Jednak ten droid może się znajdować np. na samym końcu mapy, którą mieliśmy przejść. I teraz gromady stworków nie są przed nami, ale za… nami. Niby na jedno wychodzi, ale jednak żeby opuścić dany obszar będziemy się musieli naprzebijać.
Obydwa rozwiązania nie są złe, ale jakoś tak niezbyt dopracowane, bo czasami najlepszą metodą na ucieczkę jest po prostu opuszczenie gardy, śmierć i odrodzenie w głównym kompleksie…
Jeśli już przy ‘rebornach’ jesteśmy może warto wspomnieć o re-spawnach potworów. Tak to jest w MMO, że nie można mieć pustej mapy. Każdy musi mieć szansę na zabijanie ew. oględniej mówiąc, na zdobywanie doświadczenia. Na takim Korribanie przyroda wita nas zwartymi grupami tuk’ata, shyracków czy k’kor’slugów. Ubijamy jedną ekipę, zabieramy się za drugą, kończymy a już ta pierwsza… wykluła się ponownie. Tak to przynajmniej wizualnie wygląda… i imo jest to troszkę za szybko. Nie wiem czy ma to coś wspólnego z ilością graczy na danej mapie, ale jest wyjątkowo denerwujące.
Z kolei walka w drużynie przedstawia się bardzo ciekawie. Jak wspominałem z przyjaciółmi możemy wykonywać dowolne questy, niektóre wręcz wymagają ich obecności. Tu zaznaczę, że w dziennik podaje od jakiego poziomu można atakować daną lokację np. dwóch graczy minimum na 10 levelu. Problem w tym, że to co widziałem nie jest chyba możliwe do przejścia nawet przy czterech ‘dziesiątkach’.
Opiszę to na przykładzie jednego z Flashpointów. Wymagania to grupa (2-4) i level 10. Zaatakowałem pierwszy raz w duecie Inkwizytor-Wojownik. Obydwie postacie na minimalnych wymaganiach. I z ręką na sercu powiem, że nie ma szans.
Za drugim razem podciągnąłem się trochę (level 12) i zmontowałem następujący skład: drugi Inkwizytor (14), Łowca (13) i Wojownik (11). Zadania podzielono prosto – ja leczę, trochę pomaga mi w tym Bounty Hunter (to akurat ciekawe). Wojownik to główny tank zgarniający i zadający najwięcej obrażeń. Drugi Inkwizytor atakuje z daleka.
Bardzo fajna drużyna, bardzo fajna gra, bez leczących nie podchodź. Jeśli nasza czwórka miała ok. 10 tys. życia, a jeden z bossów 16 tys. i jeszcze w połowie walki zaczął przyzywać droidy-kamikadze… przypomniał mi się tragiczny DA2 i wielki smok + 20 małych co 3 minuty. Ujednolicenie, tylko dlaczego w tak złym kierunku?
Ale tak czy siak przeszliśmy dalej, potem jeszcze jeden boss i finał. Walka z padawanką Jedi, której umiejętności wcale nie były uczniowskie. Łowca strzelał, Inkwizytor raził błyskawicami, Wojownik wiązał w bezpośrednim starciu a ja leczyłem. Chciałbym też raz czy drugi uderzyć lightningiem, ale to trzeba klikać na każdej postaci z osobna. To trochę meczące i niewygodnie wykonane, więc wolałem przełączać się między wspólnikami celem healingu.
Czy dałoby się to przejść np. czterema Wojownikami? Nie wie, ale wątpię. Tak czy siak w dobrze zbalansowanej drużynie jest bezpieczniej, łatwiej pokonywać wrogów a w razie zgonu możemy oczekiwać szybkiego wskrzeszenia.
Towarzysze
Najmniejszą drużynę możemy tworzyć z naszym towarzyszem, kompanem. Jak zwał tak zwał. Każda klasa ma przypisanych kilku, poznajemy ich wraz z rozwojem fabuły. Mój Inkwizytor spotkał Khema Vala, istotę rasy Dashade, słynących z zabijania i pożerania użytkowników Mocy. Bardzo ciekawe. Fabularnie, dialogowo (wtedy kiedy można porozmawiać, a nie odbywa się to za często) – świetny. Jako wspomaganie nas w walce? Z pewnością jest pierwszą tarczą, która zbierze obrażenia gdy my będziemy atakować z daleka, ewentualnie leczyć go. Ma swoje zdolności, które można aktywować, niektórych z nich używa sam. Nie zauważyłem skryptów tak dobrze znanych z Dragon Age’a.
Można wymieniać mu ekwipunek, ale cały rozwój odbywa się automatycznie.
Czy towarzyszę będą przydatni? Z pewnością jeśli tylko umiejętnie wykorzysta się ich mocne strony.
Czy da się przejść grę wyłącznie we dwójkę? Prawdopodobnie tak. Ale głowy nie dam. Warto dodać, że w grze z innymi graczami towarzysz jest wliczany w limit grupy. Jeśli chcemy grać z czwórką przyjaciół to będzie się to odbywało bez naszych kompanów. Przy trzech osobach towarzysz pozostanie przy tym, kto utworzył grupę.
Ekwipunek
Jest tego dużo – szaty, bronie, różne świecidełka. Do kupienia i do znalezienia przy trupach. Lepsze dostajemy za wypełnione zadania. I tu uwaga – część sprzętu ulega powolnemu niszczeniu i zawsze lepiej wiedzieć gdzie pod ręką znajduje się jakiś kowal ala Diablo. Opcja ‘repair all’ to najrozsądniejsze wyjście.
Bardzo przyjaźnie rozwiązano problem porównywania czy to co w plecaku jest lepsze niż to co mamy na sobie. Po najechaniu na wskazany przedmiot wyskakują okienka, również dla naszego towarzysza i nie mamy problemów z podjęciem decyzji.
Plecak ma startową pojemność 30 slotów. Zabawną rzeczą jest jego rozbudowanie – 5 tys. kredytów za 10 slotów. Chciałbym zaznaczyć, że w momencie pierwszego kończenia gry, na 13 levelu miałem ok. 3 tys.
Sprzęty możemy łączyć ze sobą, rozbudowywać. Najważniejszy zatem jest chyba nasz miecz świetlny, który obecnie składa się z dwóch kryształów (główny i kolor) oraz dwóch dodatkowych składników.
Ciekawie sprawa wygląda przy rozdzielaniu przedmiotów w drużynie. O ile zwykłe sprzedażowe śmieci idą na nasze konto, to każda lepsza rzecz jest losowana. Mamy wtedy trzy opcje do wyboru – Need, Greed i Pass. Pierwsza oznacza, że przedmiotu bardzo potrzebujemy dla siebie, druga to myśl o handlu, ew. wyposażeniu kompana. Pass to rezygnacja, jeśli uznamy że komuś z drużyny przedmiot bardziej się należy.
Uprzedzam pazernych – nie ma tu miejsca na „kradzieże” w stylu Diablo. Lider grupy zawsze może włączyć opcję, że cały loot przechodzi do niego i to on będzie podejmował decyzję co komu się należy.
Kolejną wartą wzmianki sprawą ekwipunkową są specjalne przedmioty, które sprzedają handlarze umiejscowieni tak na uboczu. Łatwo można ich ominąć, ale naprawdę się to nie opłaca. Mają bowiem oni do zaoferowania fantastyczne rzeczy i to bez kredytów. Jedyną wymaganą rzeczą są tzw. Planet Commendations, otrzymywane za questy, czasami do znalezienia dla przeszukiwaczy map. Są to przedmioty unikalne, świetnie wzmacniające naszą obecną klasę i co najlepsze można je kupić wielokrotnie. Zakładam, że można wtedy przehandlować je innemu graczowi.
Na końcu wspomnę, że i wytrwali przeszukiwacze map zostaną nagrodzeni. Na każdej planecie znajdują się poukrywane datacrony, z których jedne dają natychmiastowy wzrost statystyk a inne po połączeniu tworzą potężne relikty umieszczane w ekwipunku. Zatem warto zwiedzać, warto podziwiać florę, faunę, architekturę a przy okazji coś fajnego wpadnie do kieszeni.
Save’y i checkpointy
Gra zapisuje się sama, co jakiś, nieodgadniony dla mnie, czas. Chociaż wygląda to w miarę solidnie, bo kiedy opuszczamy serwer i logujemy się ponownie, to zaczynamy dokładnie w ostatnim punkcie. Jako, że mapy bywają spore i pokonywanie ich na piechotę może się czasami znudzić, warto korzystać z punktów taksówek, które przewiozą nas do najważniejszych lokacji. Czasami za darmo, czasami odpłatnie. Możemy też, raz na 30 min., skorzystać ze specjalnej zdolności powrotu do bazy głównej. A na wyższym levelu otrzymujemy możliwość zakupu własnego speedera, który jednak jest dość drogi jak na oferowane przyspieszenie.
I powrócę jeszcze do autozapisu. Jest to dość ważne i dość niezrozumiałe. Otóż nasza postać tworzona jest na jednym z dostępnych serwerów. I znajduje się ona TYLKO tam. Jeśli serwer zawiesi się, przestanie działać lub stanie się coś innego – nie ma możliwości gry nigdzie indziej. Podobno to urok gier MMO. Dość dziwaczny jak dla mnie.
PvP Warzones
Poza grą stricte fabularną twórcy udostępnili nam też potyczki z innymi graczami w trybie grupowym. Zaznaczę, że bardzo opłaca się co jakiś czas urozmaicić tym rozgrywkę, gdyż w łatwy sposób zyskujemy doświadczenie, pieniądze oraz przedmioty.
Mamy trzy tryby rozgrywki:
Voidstar – to gra polegająca na zdobyciu kolejnych punktów kontrolnych imperialnego krążownika, a w drugiej rundzie obronie tychże. Musimy zmieścić się w limitowanym czasie. Przypomina to w założeniach tryb Assault z Unreal Tournamenta.
Huttball – sponsorowany przez Giraddę Hutta nowy sport Galaktyki. Drużyna musi przejąć piłkę umiejscowioną na środku boiska a następnie zdobyć przyłożenie w strefie punktowej przeciwnika. Oczywiście przebijając się przez jego szeregi oraz rozliczne pułapki na arenie. Gra toczy się do 6 zdobytych bramek albo do upływu czasu.
Alderaan – dwie fregaty kotwiczą po przeciwnych stronach stacji, w której znajdują się trzy działa laserowe. Przejęcie jednego z nich sprawia, że otwieramy ogień do wrogiego okrętu. Która drużyna szybciej zredukuje statek przeciwnika do kupy złomu – wygrywa.
Space Combat
Tak tak, twórcy gry nie zapomnieli o gwiezdnych statkach i wielkich przestrzennych bitwach. Zgodnie z linią fabularną nasz bohater otrzymuje w pewnym momencie dostęp do własnego okrętu, który będzie mu od tej pory służył za bazę i transport międzyplanetarny. Statek jest w pełni modyfikowalny, więc sprzedawca tych akurat części nie pozostanie bez grosza.
Dzięki własnemu okrętowi otrzymujemy dostęp do nowych zadań, jakimi są bitwy kosmiczne. Wykonywane tylko samodzielnie, bardziej przypominają zręcznościówkę z automatów niż część MMO. Jednak wykonanie, prostota rozgrywki i piękne widoki rekompensują wszystkie minusy. Za te questy dostajemy całkiem sporą ilość doświadczenia oraz Fleet Commendations, które wymieniamy na naprawdę ciekawy sprzęt wzmacniający statek.
PODSUMOWANIE
Gra zrobiła na mnie dobre wrażenie jeśli chodzi o stronę fabularną, klimatyczną i dźwiękową. W samym gameplay’u dopatrzyłbym się paru naprawdę denerwujących i głupich rzeczy, które mam nadzieję ulegną znaczącej poprawie.
Na samym początku mocno zaznaczyłem, że warto zagrać. Z pewnością byłoby super-warto gdyby gra nie wymagała abonamentu. Mój stosunek do niego znacie, niejeden post znajduje się na Forum. W obecnej chwili, za jeden miesiąc (30 dni) jest to 13 euro. Chociaż ostatecznie wydawca ustalił stałą cenę w naszej walucie w wysokości 59.99PLN. Również 60-dniowe karty pre-paid mają niezmienny koszt, ale ten jest uzależniony od punktu zakupu.
Czy będę grał? Zamówiłem pre-order packa, odebrałem paczkę, gram. Pewnie dlatego, że posiadam większość video gier SW. A fabuła Inkwizytora jest nieziemska. Czy zdecyduję się płacić po 30 darmowych dniach? Nie wiem, na dzień dzisiejszy mam w planach wyłącznie wykorzystanie darmowego limitu.
Ale tak czy siak do zobaczenia na serwerach!
Scream, weakling! I want to hear your suffering!
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 8,5/10 Fabuła: 10/10 Grywalność: 8/10 Grafika: 8/10 Dźwięk: 10/10 Muzyka: 10/10 |
The Old Republic - baza wiedzy, Gameplaye
Temat na forum
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,91 Liczba: 45 |
|
Biniek2013-09-20 18:09:25
Świetna gra! Szczególnie story-line każdej klasy, po prostu ciężko oderwać się od monitora. Wystarczy podstawowa znajomość języka aby cieszyć się godzinnymi wątkami fabularnymi, które idealnie wprowadzą nas w świat Star Wars za czasów Starej Republiki. Gram od samej bety i wiele rzeczy sprawa, że nie mogę się od niej oderwać. Po za genialną fabułą jest także klimat. Klimat, który momentami dorównuje Kotorom. Świetnie stworzone planety, interakcje z towarzyszami, wygląd gearu, a także rozbudowane PVE. Na minus mało zmian w PVP, pomimo ogromnego pola manewru BW jakoś boi się w to zaangażować. Boli też trochę stosunek twórców do stałych graczy, ale to wszystko można przeboleć by chociaż na chwile powrócić do świata, w którym żywa jest legenda o Bastilli i Revanie.
Amadeusz2012-03-17 00:41:23
Ad quas res aptíssimi érimus, in iis potíssimum elaborábimus. ECDE HGOMO
Lord Bart2012-01-03 16:40:25
-->kauczuk
Chyba gramy w inne gry. Optymalizacja grafiki świetna, 0 lagów przy warzonach, sporo wolnych serwerów i darmowe 30 dni. No chyba, że ty za nie zapłaciłeś - jak mówię, gramy w różne produkcje.
kauczuk2012-01-03 08:47:11
jest troche bledow, kiepska konfiguracja grafy przez to lagi na warzonach, w porownaniu z wow gra jest bardzo wczesna wersja, gdzie brakuje i przeszkadza wiele, do tego serwery zapchane i bardzo kiepska obsluga klienta i zlodziejstwo ze niby "darmowe" 30 dni grania po zakupie abonamentu. ale warto to wszystko przetrwac i sprobowac :)