TWÓJ KOKPIT
0

Jim Ward :: Newsy

NEWSY (5) TEKSTY (0)

30 lat LucasArts

2012-06-24 20:56:15

Ta rocznica przechodzi tak dość cicho, bez większego rozgłosu. W maju tego roku 30 lat skończyło LucasArts. Firma założona została przez George’a Lucasa w 1982, ale swoje największe sukcesy odniosła w połowie lat 90. Jej niesamowity sukces uznali nie tylko konsumenci, ale także prominentne osoby w świata gier komputerowych.



LucasArts nawet po 30 latach żyje i ma się dobrze. I to pomimo wielu plotek na jej temat, odejść kluczowych pracowników czy restrukturyzacji, działa pełną parą. Dziś firma jest nie tylko szanowanym producentem gier, ale też wydawcą, który potrafił znaleźć si ęzarówno w erze przygodówek jak i bestsellerowych gier akcji. Te 30 lat to wiele niezapomnianych postaci, wspaniałych i dziwnych historii, ale też mnóstwa śmiechu.



Samą firmę LucasArts założono w maju 1982 z pomysłu George’a Lucasa, który wówczas eksperymentował z różnymi technologiami jako polem do kreatywnego popisu. Dzięki partnerstwu z Atari udało się stworzyć i wydać kilka gier jeszcze pod szyldem Lucasfilm Games. Były to Ballblazer czy Rescue On Fractalis. Obie w wersji na Atari 5200.

Po sukcesach pierwszych tytułów opublikowanych na Atari następnym logicznym krokiem było skoncentrowanie się na organizacji. Te zmiany dotyczyły także Industrial Light and Magic i Skywalker Sound. Tak powstała LucasArts Entertainment Company, czyli LucasArts jaką znamy do dziś. Wkrótce po zmianie nazwy, powstało też charakterystyczne logo. Złoty człowiek z rozciągniętym ramieniem nad purpurowym logiem LucasArts, które ma literę L. A nad nim linia symbolizująca mieniące się słońce. Samo logo zmieniało się z czasem, ale coś po złotym ludziki pozostało, nawet w nowocześniejszej wersji.

W roku 1986 powstała umiarkowanie przyjęta gra przygodowo-tekstowa – Labyrinth. To tylko sprawiło, że programiści i projektanci zdecydowali pójść trochę w innym kierunku. Ron Gilbert i Gary Winnick stworzyli nie tylko fascynującą grę, ale też cały świat Maniac Mansion. Dziwna posiadłość, szalony naukowiec, który porywa ludzi by przeprowadzać swoje eksperymenty, rodzina Edisonów, wspaniałe postacie no i dziwne macki. Ale to właśnie ta gra stała się prawdziwym przełomem. Tu zastosowano coś co potem stało się enginem SCUMM, wykorzystywanym w większości później wydanych gier przygodowych, a jednocześnie gra stała się pewnym wyznacznikiem dla całego gatunku. Maniac Mansion wyprzedzało swoje czasy, pozwoliło na pewną interakcję gracza z postaciami, na zabawę z przedmiotami. Nawet dialogi odpowiednio dopasowano. Nic dziwnego, że gra stała się wielkim komercyjnym sukcesem.



Potem przyszły kolejne gry - Indiana Jones and the Last Crusade czy źle przyjęty Loom. One nie tylko sprawiały, że gatunek ewoluował, ale tworzyła się marka przygodówek LucasArts, a sam gatunek zaczął przeżywać renesans.

Na początku lat 90. wydano grę The Secret of the Monkey Island, pierwszą z bardzo popularnego cyklu, do dziś uznawanego przez wielu za najlepszy cykl przygodówek. Seria opowiadała o przygodach Guybrusha Threepwooda, niezbyt szczęśliwego pirata w jego niebezpiecznych, ale i śmiesznych ba nawet absurdalnych przygodach. Gra szybko podbiła serca graczy i zmazała skazę jaką był Loom. Szybko doczekała się też sequela - Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge, nie tylko stała się inspiracją do rozwoju serii, ale też rozwinęła samą technologię. Wprowadzono między innymi system iMUSE, który powiązywał ścieżkę dźwiękową MIDI z wydarzeniami na ekranie.



Kolejny przełom nastąpił w roku 1993 wraz z sequelem Maniac Mansion. Day of the Tentacle robiła olbrzymie wrażenie na tamte czasy, grę przepełniała płynna animacja, zintegrowane wstawki, głosy no i jeszcze niesamowita szalona historia, w której macki odegrały dużo większą rolę. Gra była wielka, cudowna, przepełniona humorem oraz wspaniałymi zagadkami. Jednym z takich żartów jest komputer znajdujący się w jednym z pomieszczeń. Można go włączyć i pograć sobie w grę - a ta gra to pierwsza część Maniac Mansion.

Maniac Mansion to własna marka, ale LucasArts dobrze sobie radziło także z innymi. Choćby Sam and Max wydane w grze Sam and Max: Hit The Road, która także stała się znakiem rozpoznawalnym tej firmy. Zresztą, warto dodać, że tą marką zajmowała się między innymi Nelvana, kanadyjski producent animacji, odpowiadający za serial „Droids” i „Ewoks”.

Potem wydano jeszcze kilka gier, w tym kolejną część Małpiej Wyspy - The Curse of Monkey Island, The Full Throttle czy po części sygnowana przez Spielberga The Dig. Gry charakteryzowały się wspaniałą jak na tamte czasy grafiką, były w całości zdubbingowane, ale jednocześnie powoli odchodziły do przeszłości. Gatunek się zmieniał, komputery również a z nimi zainteresowania graczy. Z czasem engine SCUMM musiał odejść na emeryturę, a zastąpił go GrimE.



GrimE wykorzystano po raz pierwszy w grze Grim Fandango, która miała własne środowisko 3D, chodzi oczywiście o możliwość przemieszczania się w nim a nie odbiór ekranu. Taka interaktywność pozwoliła użytkownikowi wykonywać różne akcje, ale zmusiła teżtwórców by inaczej wplatać filmiki. To była też ostatnia gra Tima Scafera dla Lucasarts.

Kolejną grą wykorzystującą grafikę 3D była czwarta część sagi Threepwooda - Escape from Monkey Island. Wydana także na PlayStaion 2 i Mac OS 9. Próbowano też wskrzesić Sama & Maxa w grze Freelance Police, ale ostatecznie zaniechano projektu w 2004. Klasyczne przygodówki umierały, LucasArts nie widział sensu by wydawać kolejne. Jim Ward prezes LA wspomniał tylko, że firma raczej nie wróci do przygodówek przed 2015. A co będzie potem? Nikt tego nie wie.

Oczywiście koniec przygodówek nie oznaczał końca LucasArts. Istniały przecież inne gry, inne gatunki no i marka Gwiezdnych Wojen. To zaowocowało hitami jak X-Wing, Rebel Assault, Jedi Knight, Jedi Outcast.





Jednak Gwiezdne Wojny to nie wszystko, LucasArts starało się trzymać rękę na pulsie także w innej materii. Dzięki temu powstały takie gry jak Outlaws czy Armed and Dangerous. Jednak, co istotne to stanowią one też pewien końcowy etap rozwoju LucasArts. Potem przyszła faza współpracy. Na pierwszy ogień poszła gra Knights of the Old Republic stworzona przy współpracy z BioWare. Gra doczekała się sequela i quazi-sequela jakim jest The Old Republic. Ale zmieniła też nastawienie, firma skoncentrowała się na projektach związanych z markami, przede wszystkim Star Wars, a w mniejszym stopniu Indianą Jonesem. Dzięki temu powstały choćby tak popularna seria jak LEGO Star Wars.

Innym przykładem koprodukcji jest Tales from Monkey Island, stworzona przez LucasArts i Telltale Games. Tę drugą firmę założyli byli pracownicy LucasArts, którzy z pewnym powodzeniem zaczęli wydawać przygodówki, choć oczywiście w zmienionej formie. Więc kto wie, może rynek się zmieni? A może w końcu LucasArts doczeka się kolejnej przełomowej gry na miarę Maniac Mansion.
KOMENTARZE (0)

Zasiewanie „Wojen” na obcej ziemi

2005-11-16 21:44:00

Dziesiąty artykuł bazuje na tekście Anthony’ego D’Alessandro. Doświadczeni weterani Wojen Zarobkowych poza USA, z pewnością wiedzą, że klasyczna Trylogia Gwiezdnych Wojen nie osiągnęła tam nigdy tak kosmicznych wyników, a przynajmniej w porównaniu z tym, co zarobiła w USA. Jest to dość ciekawa sprawa, bo w wiele innych sag, czy nawet filmów SF (jak choćby E.T.) doskonale sobie raziło na obcych rynkach.

I choć Epizody od IV do VI łamały wszelkie możliwe rekordy i bariery w USA, ich zarobki poza Stanami ledwo dochodziły do 60 % tego, co osiągnięto w Ameryce. Niektórzy zwalają to na kanwy promocji, inni, że w latach 70 i 80 trudno było w Ameryce Łacińskiej czy Azji o taką infrastrukturę kinową, jak choćby w Europie. Ale z drugiej strony historycy analizujący filmowy Box Office często mówią, że już wtedy wielkie hity zarabiały więcej poza USA niż w samych stanach. Choćby filmy z Jamesem Bondem. „Moonraker” z 1979 roku poza granicami stanów zarobił 200 % tego, co w granicach.

Wraz z nową trylogią, Lucasfilm i Fox International postawiły sobie za cel zrównać te zarobki. Mroczne Widmo uzyskało aż 113%, Klonom było gorzej, zaledwie 109 %, ale Zemsta pobiła nowy rekord – 123%.

Podstawowe przygotowania, by pobić ten rekord pochodzą jeszcze z czasów TPM.

Wiedzieliśmy, że przy TPM mogliśmy osiągnąć pewien wynik, koncentrując się jedynie na męskiej widowni – wspomina Jim Ward. – Ale postanowiliśmy rozszerzyć naszą markę, także na nowe pokolenie fanów, więc skierowaliśmy reklamę do dzieci, ale też i kobiet.

Poza reklamą, poszły też produkcje przeróżnych zabawek dla dzieci, figurek, ale też szamponów. Gorzej było z kobietami, gdyż one w większości nie są znaczną częścią widowni docelowej sagi. Tu postanowiono promować film głównie dzięki strojom, np. jeżdżącym wystawom kostiumów po USA, ale też linią kosmetyków do makijażu Yves Saint Laurent inspirowaną Królową Amidalą.

Zmiany w marketingu były jednak większe, w porównaniu z klasyczną trylogią. Po pierwsze postanowiono na globalną kampanię reklamową. Wcześniej w każdym kraju były różne plakaty, tym razem postanowiono na plakaty Drew Struzana, ale też reklamowanie filmów jako tych, które kolejno ujawniają pochodzenie Dartha Vadera, co zwłaszcza było widać w ROTS.

Ale to nie koniec zmian. TPM wchodziło poza USA właściwie od początku lata do końca jesieni, dwa następne filmy stały się globalnym wydarzeniem. Zwłaszcza AOTC swą światową premierą zmieniło marketingowe podejście dystrybutorów. Oba ostatnie filmy jednocześnie biły rekordy zarówno w USA, jak i poza nimi. Pewne elementy takiego wprowadzenia i reklamowania filmu, przećwiczono już podczas wydawania trylogii na VHS w roku 1995 i 1997. Generalną próbą była praktycznie światowa premiera Mrocznego Widma na VHS.

Jednym z miejsc, gdzie najbardziej rozwinęły się Gwiezdne Wojny, była Europa Środkowa. Gdy wchodziła oryginalna trylogia, istniał tam dość duży problem zarówno z siecią kin, jak również z prawami autorskimi. Dopiero rozwój kin, a także zmiana prawa, pozwoliły nowej trylogii zyskać należne jej miejsce.

Co ciekawe, choć zarobki Klonów w Europie Zachodniej, Ameryce Łacińskiej i Azji spadły średnio o 36% w porównaniu do Mrocznego Widma, to w Europie Wschodniej właściwie się nie zmieniły. W obu przypadkach wyniosły koło 14 milionów USD. A co ciekawe np. w Rosji wręcz wzrosły z 2 milionów przy Mrocznym Widmie, do 5 przy klonach i ośmiu przy Zemście.

Japonia za to była zawsze najbardziej dochodowym rynkiem Gwiezdnej Sagi, poza Stanami. Może to ze względu na nawiązania do samurajów i wpływu Kurosawy na Lucasa, ale SW zarobiły tam prawie 300 milionów.

O ile większość krajów anglojęzycznych i prawie cała Europa Zachodnia są dość dobrymi rynkami dla sagi, o tyle do najtrudniejszych należą Włochy. Być może dlatego, że SF w ogóle robi tam w kinach klapy.

Największym hitem SF w Italii pozostaje Matrix Reaktywacja (zarobił 17 milionów), podczas gdy Mroczne Widmo zaledwie 13 a Klony 8, ROTS zaś 10 milionów. Dla porównania Pasja we Włoszech przyniosła jakieś 26 milionów, Spider Man 2 - 9, a Troja 6. W porównaniu do potencjału rynku, produkcje te wypadają mimo wszystko słabo.

I choć z pewnością widać plusy pewnej globalizacji, jak chociażby światowe premiery, to właśnie rynek włoski jest doskonałym przykładem, że nie wszystko, wszędzie się przyjmuje. U nas można dodać na koniec jeszcze polski akcent, a mianowicie to, że okres majowych premier nigdy nie był i szybko nie będzie przez dystrybutorów zbytnio lubiany, gdyż notuje się wtedy mniejsze zainteresowanie kinem. Stąd spadek widowni przy AOTC w Polsce, chyba jako w jedynym kraju Europy Środkowej i Wschodniej był faktycznie mocno zauważalny, bo nałożyły się dwa czynniki. Ale w globalniejszym spojrzeniu, został on całkowicie niezauważony.
KOMENTARZE (0)

Nowe wieści o serialu TV

2005-10-15 21:29:00 StarWars.com

Podczas jednej z konferencji prasowych, które przygotowują amerykański rynek na premierę "Zemsty Sithów" na DVD, Rick McCallum (producent "Gwiezdnych Wojen") i Jim Ward (wiceprezes Lucasfilm) ujawnili kilka ciekawych informacji na temat nadchodzącego serialu aktorskiego.

Po pierwsze potwierdzili, że będzie się on dział między III i IV Epizodem. Ma być swoistym pomostem między dwoma trylogiami.

Rick McCallum stwierdził, że chcą by prace nad serialem ruszyły na początku roku 2007. Obecnie trwają poszukiwania scenarzystów, a także trwają rozmowy nad obraniem kierunku, w którym serial ma zmierzać. Na razie wiadomo tylko, że ma się bardziej koncentrować na postaciach, niż Epizody, a także ma być od nich mroczniejszy.

Rick uważa, iż Lucas pragnie by serial powiązał też losy nowych postacti ze starymi. To tak jakbyśmy dostali dodatkowe 100 godzin między ROTS i ANH, w których pojawiają się postaci, których nigdy nie widzieliśmy w filmach, lecz przewinęły się przez powieści, komiksy, gry i inne źródła. Serial powinien pomóc znaleźć odpowiedzi na wiele nurtujących fanów pytań.

Na razie planuje się, że głównym planem zdjęciowym ponownie będzie Sydney, lecz tym razem należy się spodziewać wielu lokacji na całym świecie, które mają jednak posłużyć tylko jako tło. Zdaniem McCalluma serial będzie kręcony w technologii hi-def, chyba, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy zostanie wprowadzone na rynek coś lepszego.

Jim Ward dodał, że LucasArts przygotowuje już kilka gier, związanych z serialem. Mają one wykorzystać całkowicie nowe środowiska.

ROTS na DVD pojawi się w USA już 1 listopada. W Polsce musimy czekać jeszcze kolejny miesiac, czyli do 1 grudnia.
KOMENTARZE (22)

Wywiad z Jimem Wardem, prezesem LucasArts

2004-11-12 09:50:00 LS za TFN

W opublikowanym na Yahoo wywiadzie z Jimem Wardem, prezesem firmy LucasArts, stwierdził on, że wraz z "Zemstą Sithów" nie skończy się marka Gwiezdnych Wojen. Na razie przeniesie się ona do telewizji. Pierwsze próby - serial Wojny Klonów jest zdumiewającym sukcesem, nagrodzonym Emmy. W ciągu najbliższych lat pojawią się dwa nowe seriale. Jeden z nich ma być aktorski, a drugi animowany. To pierwsza oficjalna wypowiedź potwierdzająca plany obu seriali. Na razie nie wiadomo nic na temat samej akcji tych seriali. W każdym razie LucasArts już szykuje się do produkcji gier na ich podstawie.
KOMENTARZE (15)

Przygotowanie DVD

2002-10-09 21:53:00 starwars.com

Na oficjalnej, dokładnie tutaj, znajduje się tekst o pracy nad DVD z "Atakim klonów".
Z wypowiedzi ekipy możemy się dowiedzieć między innymi, że proces tworzenia DVD trwa około 1,5 roku, zatem o tym, co ma się znaleźć na płytkach, zaczęto myśleć na długo przed premierą kinową Epizodu 2.
"Ponieważ "Atak..." był kręcony całkowiecie przy użyciu kamer cyfrowych, jest zatem stworzony do formatu DVD." - Mówi Lucas. "Klony" będą też pierwszym cyfrowo nagrywanym filmem na DVD!
Poza tym, według Jima Warda (kierownika produkcji DVD), Lucas Film wiele nauczył się przygotowując dyski DVD z Epizodem 1. W przypadku E2 mieli już "przetartą ścieżkę".
Spędziliśmy wiele czasu aby przygotować tak szczegółową grafikę komputerową i doskonale czysty dźwięk. Smuci mnie, że wiele kin nie było dostatecznie dobrze przygotowanych, aby to pokazać." - rozpacza MacCallum. " Na szczęście teraz wiele kin domowych może w pełni pokazać nasze starania!" - kontynuuje Rick.
KOMENTARZE (0)
Loading..