Temat bardzo ogólny, stanowiące pewne podsumowanie. Mówi tylko o trzech grach z wielu, ale narazie wystarczy.
Zastanowiło mnie: ile zwykle żyje multik w grach SW? I czy marka jest dość mocna by utrzymać słabą grę?
Zacznijmy od końca, czyli od wciąż całkiem nowego Battlefronta od DICE. W gruncie rzeczy gra ta została wydana bardzo niedawno jeśli liczymy nie datę premiery podstawki, lecz pełnej wersji. Co tu dużo mówić, okazała się tak słaba, że nawet dobre DLC nie pomogły (bo większość się zniechęciła podstawką). Ale sprzedała się dobrze, właśnie dzięki marce i reklamie. Dla graczy to umiarkowany sukces, bo wielu gra skoro kupiło nawet jeśli nie bardzo ma ochotę i serwery jakoś działają. Za to EA odniosło calkowite zwycięstwo, zarobiło mnóstwo forsy, ludzie sami opuszczą serwery w parę lat po premierze, a jak jeszcze im się obieca że dwójka będzie miała to czego brakowało jedynce to już w ogóle.
Wspominałem o serwerach, która same się zaraz zwolnią? Bardzo korzystnie dla EA, zwłaszcza po porażce jaką zapewniła im pewna kultowa gra. Tak dobra, że nawet zamknięcie wciąż ruchliwych serwerów nie powstrzymało fanów. Tak, mam na myśli starego, dobrego Battlefronta 2, który nie dość że ma naprawdę tłumne serwery jak na takiego dziadka, to jeszcze ludzie wciąż tworzą mody:
http://www.moddb.com/company/rogue-one-mod-for-star-wars-battlefront-2
Ale jest jeszcze jedna gra, której multi działa całkiem dobrze. Być może dlatego, że to jedyny tryb. TOR od 2011 r. ma się całkiem nieźle. Co prawda powoli zdycha (gdy kolejne zadania opierają się na ponownym zrobieniu kampanii to naprawdę się odechciewa), a EA z pewnością temu przyklaśnie gdy już będzie miało podwaliny pod jakiegoś nowego KOTORa (zapewne o tytule KOTOR 1), lecz póki co gra wciąż się jakoś kręci i nawet jest poszerzana przez twórców.
Jakie z tego wnioski? Dobre gry żyją długo i ich fanów nie powstrzyma nic, słabsze będą trzymały się kilka ładnych lat chyba że wydawca je pociśnie, a złych nie uratuje nawet marka (dowód: http://www.acidcave.net/newsitem1687.html#1687) i padną po paru chwilach. Patrząc na politykę EA, dostaniemy mnóstwo słabych gier które szybko nam się znudzą. Ale nie zauważymy tego, bo już będziemy mieli kolejne. I tak będzie się to kręcić, niezadowoleni fani dalej będą to kupować, do korporacji będą wlewały się dolary, euro i inne waluty strumieniami... do czasu. Bo w końcu nie wystarczy ani marka, ani zapewnienia, ani budowanie hypu, a w końcu nawet dobry tytuł - bo będzie już za późno. Czy można odbudować rynek po takiej masakrze? Jasne, że można. Oh wait... po co się starać kilka lat, skoro można tyle samo zaczekać a potem nakarmić głodnych badziewiem?