Pamiętam jak w wieku 9 lat czekałem w kolejce po bilety na premierę Mrocznego Widma. Kolejka miała dobre sto metrów jeśli nie więcej. Było to wydarzenie, które do tej pory wspominam bardzo miło, zwłaszcza, że Mroczne Widmo wówczas mi się podobało (nie jak jak Stara Trylogia, ale jednak lubiłem zawsze ten film).
Ale inni już sporo napisali na ten temat, więc spróbuję tylko coś dodać od siebie...
Przede wszystkim uważam, że najwięcej zmieniło to, że kultura przestała być kulturą twórców, a przeszła w łapy korporacji. Kiedyś obcując z filmem obcowałeś z ideą pewnej osoby. Filmy miały autorski charakter... w kinie kultury wysokiej nadal tak jest i dlatego nadal mamy wybitnych reżyserów, jak Trier, Inarritu, czy Moodysson i inni... ale w kinie SF i tzw. blockbusterowym zastąpiono artystów wyrobnikami. A Abrams to klasyczny wyrobnik - człowiek najęty do roboty, który ma za sobą denne (nie bójmy się tego mówić) Star Treki i serial Zagubieni (litości). Więc siłą rzeczy wszyscy, którzy mają pewien minimalny gust wyrobiony to czekają na to jak na twór Disneya, a nie na dzieło twórcy, wizjonera, artysty itd.
Kolejna sprawa to, że teraz nie mamy już w gruncie rzeczy Gwiezdnych Wojen, a raczej ich "ciąg dalszy". Przypominam, że cała Stara Trylogia była oczywiście świetna, ale i pełna takich dziur i niedomówień, że w zasadzie Nowa Trylogia nic nie musiała nowego wymyślać bo wystarczyło wypełniać luki, które już były. Nie widzieliśmy np. stolicy Galaktyki no to ją dostaliśmy. Nic nie wiedzieliśmy o Zakonie jak wyglądał no to go mamy w pełnej krasie. Nikt nie słyszał nawet o tym jakim dzieckiem był Anakin no to mamy to w pierwszym filmie. Nic nam nie wiadomo o Wojnach Klonów, no to są... i tak dalej. I przy wielu słusznych zarzutach, jakie można wyłożyć przeciwko NT to jedno trzeba przyznać: była to dalej idea i koncepcja Lucasa, stosunkowo spójna i coraz bogatsza. To NT stworzyła na dobrą sprawę UNIWERSUM, z historią, barwnością itd... Stara Trylogia była pod wieloma względami klaustrofobiczna. Ciągle szliśmy tylko z grupką osób i wszystko działo się na obrzeżach Galaktyki, a NT dała nam politykę, serce Republiki, intrygi, spiski i wojny galaktyczne, a nie pojedyncze bitwy. Teraz z kolei nie czekamy na żadne znaczące uzupełnienie tego, co znamy... ale na próbę rozwinięcia, ponieważ historia Anakina została zakończona.
I tu właśnie ostatnia rzecz. Anakin. Gwiezdne Wojny były zawsze czymś więcej niż Space Operą, SF, czy kinem rozrywkowym. Były eposem o upadku bohatera i odkupieniu. Wielkość Gwiezdnych Wojen nie pochodzi z rozrywkowego charakteru sagi, ale stąd, że podejmuje ona tematy uniwersalne i nieomalże biblijne, czy filozoficzne. Studiuję filozofię więc mógłbym tu pisać więcej, ale skupię się na tym, co oczywiste. Gwiezdne Wojny pełne są ważnych motywów: figura ojca, ciemna strona człowieka, przewrotny los, możliwość odkupienia, bycie wybrańcem, głód władzy i potęgi... jest bardzo dużo takich tematów, które porusza historia Anakina. Czy nowy film ma jakiś temat poza fabularną grą nawiązaniami? Tego na dobrą sprawę jeszcze nie wiemy, ale wątpię w to, ponieważ nowe filmy zieją pod tym względem pustką. Dlatego też ludzie nie czekają tak bardzo na ten film jak na EP1, kiedy sam fakt, że dowiemy się czegokolwiek o młodym Vaderze był tak fascynujący, że nie trzeba było wiedzieć niczego więcej aby chcieć iść na to do kina. Anakin scalał Gwiezdne Wojny i tworzył pewną ramę ideową dla całego uniwersum, które skupiało się na historii wielkich jednostek. W EU też mieliśmy więc Revana, Dartha Bane`a, Jacena Solo, czy Dartha Krayta. Ale były to postacie drugoplanowe, bo tą najistotniejszą cały czas była historia Anakina.
Opowieść o Anakinie, opowieść o upadku bohatera była też o tyle istotna, że dawała poczucie uczestniczenia w pewnej wielkiej narracji. Wielka narracja to coś, co wykracza poza fabułę i grę konwencją, wielka narracja to pewnego rodzaju rama, która wykracza poza film, a opisuje świat, dzieje. Historia Anakina i jego transformacji w Vadera a później odkupienia jest więc z nami na stałe także poza filmem. Nowy film natomiast na razie nie posiada żadnego tak wyrazistego tematu, który pozwoliłby widzieć w nim coś więcej niż kontynuację rozrywki sprzed lat.